Nie mierzą się tylko ze sobą nawzajem, ale często także ze swoimi filmowymi pierwowzorami. Od „Cruelli” po „Zaułek koszmarów” przybliżamy produkcje nominowane do Oscara za najlepsze kostiumy.
„Cruella”: Diabeł ubiera się w House of de Mon
Kostiumy – Jenny Beavan
Reżyseria – Craig Gillespie
Może gdyby w latach 70. Vivienne Westwood nie stanęła na czele punkowej rewolucji, dziś ta buntownicza epoka miałaby twarz panny de Mon? W sequelu filmu o najbardziej stylowej antybohaterce Disneya reżyser Craig Gillespie przenosi nas do czasów, zanim Cruella stała się Cruel (z ang. bezlitosna), czyli Londynu ery punk rocka. Zlepia fabuły i estetyki „Jokera”, „Terminatora” czy produkcji „Diabeł ubiera się u Prady” i odpowiada na pytanie: jak niepokorna Estella (Emma Stone) przeobraziła się w okrutną Cruellę. A to wszystko za pomocą kostiumów – jak gdyby trafionych piorunem fryzur, palety barw z przewagą czerni i krwistej czerwieni oraz chwytliwych sloganów wymalowanych na ubraniach, np. „The future” (w wersji „No future” hasło widniało na koszulkach Westwood z lat 70.).
Tym samym Estella przypomina postać z piekła rodem, choć w iście niebiańskich stylizacjach. W końcu za kostiumy odpowiadała Jenny Beavan – laureatka dwóch Oscarów za „Pokój z widokiem” (1986) i „Mad Max: Na drodze gniewu” (2015) oraz autorka strojów do ponad 60 filmów, seriali oraz sztuk teatralnych. Jak przyznaje, „>>Cruella<< to największy projekt, w jakim kiedykolwiek brała udział”. – Tylko Emma przebierała się 47 razy – wyliczała w jednym z wywiadów. Aby nadać kształt głównej postaci przekopała odwiedzany w młodości targ staroci A Current Affair w Los Angeles, czerpała z projektów Westwood i Alexandra McQueena. Była świadoma, że poprzeczka jest zawieszona wysoko – miała odtworzyć legendarną pannę de Mon, której kreskówkowa wersja zajęła 39. miejsce w rankingu 100 największych ekranowych antybohaterów w historii kina. Krytycy jednogłośnie uznali, że z zadania wywiązała się bezbłędnie. Co na to Akademia?
„Cyrano”: (Nie)poprawność historyczna
Kostiumy – Massimo Cantini Parrini
Reżyseria – Joe Wright
Prawdziwy Cyrano de Bergerac mieszkał we Francji XVII w. Na ten okres przypada również akcja sztuki Edmonda Rostanda, która zapisała żołnierza poetę w popkulturze, a także liczne jej adaptacje (z 1950 r. z udziałem José Ferrera czy z 1990 r. z Gerardem Depardieu). Ale nie najnowsza Joe Wrighta (twórcy znakomitych i plastycznych ekranizacji „Pokuty”, „Dumy i uprzedzenia” czy „Anny Kareniny”). Reżyser przeniósł historię wojaka niewielkiej postury i wielkiego serca o 100 lat później. Celem takiego zabiegu było nadanie obrazowi lekkości. A za to w dużej mierze odpowiadał kostiumograf Massimo Cantini Parrini.
Massimo nie uległ obfitościom baroku. Pozrywał koronki i hafty, zdjął nadmiar biżuterii i ozdób. Tkaniny pozbawił kwiecistych nadruków. Żakardy oraz aksamity zastąpił jedwabiem i lnem. Barwił je rozmydlonymi akwarelami, dla szlachty rezerwując pastele, burżuazji i chłopom przypisując kolory ziemi, duchowieństwu kość słoniową, a żandarmerii surowy odcień lnu. Nie bał się prosić o pomoc – przy sukniach Roxanne, która kradnie serce Cyrano, konsultował się ze starszą koleżanką po fachu, Jacqueline Durran (dwukrotna laureatka Oscara za „Annę Kareninę i „Małe kobietki” oraz wieloletnia współpracowniczka Wrighta). I na potrzeby musicalu na nowo rozpracował ruch materiału w tańcu.
Starania kostiumografa nominacjami nagrodzili jurorzy Amerykańskiej Gildii Kostiumologów, BAFTA oraz Satelit. Czy komisja Oscarów pójdzie o krok dalej, przyznając mu statuetkę?
„Diuna”: Średniowieczna przyszłość
Kostiumy: Jacqueline West
Reżyseria: Denis Villeneuve
Epopeja science fiction, którą – bez powodzenia – zrealizował wcześniej sam David Lynch, tym razem ma szansę na aż 10 statuetek. Za najlepszy film, scenariusz, a także charakteryzację, kostiumy, scenografię, efekty specjalne i muzykę. Bo to czynnik wizualny jest bezsprzecznie najmocniejszym aspektem i tak znakomitego filmu.
Zespół kreatywny na nowo wybudował pustynną planetę Arrakis, gdzie, według Franka Herberta, autora powieści „Diuna”, aby przetrwać, niezbędne są kombinezony ochronne zwane filtrfrakami (wykorzystują wodę z ludzkiego organizmu i zamieniają ją w płyn chłodzący). Te na potrzeby filmu w reżyserii Denisa Villeneuve’a wyobraziła sobie kostiumografka Jacqueline West, nominowana wcześniej za „Zjawę” i „Ciekawy przypadek Benjamina Buttona”. Jak przyznała w rozmowie z magazynem „Variety”, inspiracji szukała w filmach Davida Leana („Doktor Żywago”, „Lawrence z Arabii”), a także w strojach Beduinów, starożytnych Greków i Rzymian, obrazach Goi, Caravaggia oraz projektach Balenciagi. Kolorystycznie zaś czerpała z pejzaży Jordanii, gdzie kręcono zdjęcia do „Diuny”. – Denis nie chciał robić obrazu o statkach kosmicznych, wolał futurystyczny film średniowieczny – tłumaczyła koncepcję. W sumie przygotowała ponad 2 tys. strojów, czym, jak mówiła, „prawdopodobnie przebiła >>Gwiezdne wojny<<” . „W końcu doczekaliśmy się godnego kinowego następcy sagi” – wtórowali jej internauci. Ma także przychylność krytyków, w tym Anny Tatarskiej, według której „Diuna” jest o krok od Oscara.
„West Side Story”: Zmierzyć się z mistrzami i wygrać
Kostiumy – Paul Tazewell
Reżyseria – Steven Spielberg
Mówi się, że arcydzieła się nie poprawia. To też Steven Spielberg nikogo poprawiać nie próbował, a już na pewno nie Jerome’a Robbinsa i Roberta Wise’a odpowiedzialnych za sukces „West Side Story” z 1961 r., nagrodzonego aż 10 Oscarami. Zamiast tego wykazał się dużą odwagą. Postanowił opowiedzieć uwspółcześnioną historię dwóch gangów z miłosno-szekspirowskim wątkiem w tle, choć niezmiennie osadzoną w latach 50. XX w., z ich napięciami na tle rasowym i postępującą gentryfikacją.
Z filmowego potrzasku wyszedł obronną ręką i szansą na (tylko) osiem Oscarów. W tym za kostiumy dla Paula Tazewella, który także mierzył się z niełatwym zadaniem – jego poprzedniczką była pięciokrotnie uhonorowana Oscarem Irene Sharaff. Według krytyków – udało mu się przebić mistrzynię. Jego świat to bowiem nie tylko odwzorowane do perfekcji ubrania ze zdjęć brooklyńskiego fotografa Bruce’a Davidsona, lecz także zmyślne wykorzystanie palety barw podkreślające rozłam między zantagonizowanymi gangami Jetsów i Sharków oraz znakomite studium tanecznych strojów scenicznych. Sam Tazewell mówił o pracy nad „West Side Story” jako o spełnieniu marzeń. Czas pokaże, czy w ramach historycznego plot twistu zostaną one przypieczętowane statuetką.
„Zaułek koszmarów”: Noir choć w kolorze
Kostiumy – Luis Sequeira
Reżyseria – Guillermo del Toro
W kwestii nominacji „Zaułka koszmarów” w kategorii najlepszy film, można by się spierać. Wątpliwości nie ma natomiast w przypadku kostiumów. Guillermo del Toro – twórca „Kształtu wody”, „Crimson Peak. Wzgórze krwi” – zdążył już wypracować charakterystyczny klimat. Teraz, po pięciu latach przerwy, powraca, udowadniając, że z każdą produkcją wyrasta na jednego z największych estetów współczesnego kina.
Tym razem przenosi nas do lat 40. XX w., końca Wielkiego Kryzysu, na którego fali wyrasta Stanton Carlisle (Bradley Cooper). Mężczyzna poszukując życiowego celu, trafia do obwoźnego lunaparku, świata dziwaków, ekscentryków i podupadłych artystów, gdzie szkoli się na zuchwałego jasnowidza. Na ekranie asystuje mu hollywoodzka śmietanka – Rooney Mara, Toni Collette, Cate Blanchett i Richard Jenkins. Podobnie jest za kulisami, na których czele stoi Luis Sequeira. Kostiumograf z pieczołowitością odtwarza klimat kina noir. Czerpie ze świata magii, bawi się estetykami, żonglując między obskurnym sideshow oraz stylem klasy wyższej Nowego Jorku. I nie zapomina o dotychczasowym dorobku artystycznym reżysera. Spoglądając co chwila na absolutnie czarującą Cate Blanchett w kolejnych małych czarnych, wystarczy życzyć Luisowi powtórki z przygody z „Kształtem wody” i następnego w karierze Oscara.
Zaloguj się, aby zostawić komentarz.