Wizyta na dorocznych londyńskich targach sztuki i designu PAD jest niczym seans najlepszego filmu – każda alejka wnosi nieoczekiwane emocje i zwroty akcji, każdy kadr to inny obiekt i nowa narracja. Nie inaczej było w październiku 2022 roku. Znalazły się tu przecież prace najlepszych na świecie artystów, rzemieślników i projektantów oraz starannie przygotowane stoiska właścicieli niezależnych galerii. O trendach, jakie się na ich podstawie rysują, pisze architektka wnętrz Anna Wojczyńska.
Meble, oświetlenie i obiekty dekoracyjne, które są wystawiane podczas PAD London Art + Design, są wyjątkowe, kolekcjonerskie. Ich funkcjonalne granice są tu bardzo płynne – wygrywają sztuka i estetyka, a funkcja jest im podporządkowana. Tu więcej znaczy więcej. Maestria wykonania miesza się z improwizacją, vintage ze współczesnością, virtual realityz historią designu, kultura z naturą. Liczą się myśl artystyczna, umiejętności techniczne i unikatowość. To, co najlepsze w świecie sztuki i designu kolekcjonerskiego, wzbogacają też oddzielne stoiska z kolekcjonerską biżuterią, niepowtarzalnym mariażem artystycznych wizji, szlachetnych metali i drogocennych kamieni.
Jak bezwartościowe zmienia się w bezcenne
Czy jest tu zatem miejsce, by tuż obok pokazać obiekt wykonany ze śmieci? Oczywiście, przecież sztuka nie zna granic. Chodzi o wyobraźnię, pomysł i zapisaną w obiekcie wizję. Poza tym żyrandol „Mutation Tower” na pierwszy rzut oka wcale nie wygląda jak zrobiony z odpadków. Jego wyrafinowana konstrukcja przypomina warstwy cienkiego niczym ciasto francuskie, delikatnie spiętrzonego szkła. Dopiero po chwili orientujemy się, że patrzymy na pocięte i umiejętnie skomponowane plastikowe butelki PET. Artysta Thierry Jeannot zbiera je wraz z lokalną społecznością w Meksyku i przerabia na ikoniczne, kolekcjonerskie lampy, kwestionując tym samym uprzedzenia co do wartości materiałów.
Podobnie pracuje Lukas Wegwerth, który przywraca do życia bezwartościowe potłuczone przedmioty i zamienia je w małe obiekty sztuki. Nie chcąc rozstać się z ukochana filiżanką, którą kiedyś niechcący strącił, wymyślił swoje kintsugi i serię „Krystalizacja”. Zanurza rozbite, bezwartościowe skorupy w roztworze soli, które powoli zarastają wielkimi rzeźbiarskimi kryształami, tworząc tym samym jakby nową skórę zabliźniającą stare rany. Wegwertha interesują napięcia między tym, co naturalne, a tym, co sztuczne, między rozwojem organicznym a kreatywną interwencją oraz między tym, co nieoczekiwane, a tym, co można kontrolować – to, co wzbogaca historię przedmiotu, przywracając go do życia.
Niekontrolowana metamorfoza pojawia się też w pracach Polki Anety Regel. Jej abstrakcyjne rzeźby ceramiczne wyrażają motywy konfliktu i zmiany. Wiele warstw tych samych elementów w różnych stanach jest wielokrotnie suszonych i ponownie wypalanych do granic wytrzymałości materiałów. Aneta testuje ich plastyczność i gęstość, mocne i słabe strony i jak sama mówi, „podkreśla zdolność materiałów do modyfikacji, co być może jest równoznaczne nie tylko z naszą własną ontologią, lecz także ze sposobem, w jaki wchodzimy w interakcje z przedmiotami i sobą nawzajem”. Doskonale pamięta okres postkomunistyczny w Polsce i jego dramatyczny koniec. Ten czas przemian i kontrastów wywarł ogromny wpływ na jej życie i twórczość. Jej rzeźby ceramiczne zawierają motywy pamięci i upływu czasu, przesiedlenia i nostalgii za domem rodzinnym i okolicą. Jej prace zaczarowują w sobie pejzaże, wizualną siłę i fakturę świata przyrody, a jeszcze głębiej potężne, podziemne transmutacje ziemi.
Paul Cocksedge i Peter Marino: Zatrzymać moment
Natura dla artysty to jak zwykle nieskończoność interpretacji i scenariuszy. Świetnie wykorzystał to Paul Cocksedge, który połączył odłamki skał z odlewanymi na nich szklanymi blatami. Powstała w ten sposób seria unikatowych stolików kawowych „Slump Rock Coffee” stworzonych dla Carpenters Workshop Gallery – jednej z obecnie najpotężniejszych galerii designu kolekcjonerskiego na świecie. Dla niej też stworzył żyrandol, który sprawia wrażenie zatrzymanego w kadrze powiewu wiatru. „Light and shade” wygląda jak delikatne, unoszone ruchem powietrza karteczki. Grę światła i cienia kreują tu niewidoczne dla obserwatora maleńkie LED-y.
Wystarczy zobaczyć, jak podobny żyrandol Paula Cocksedge’a wykorzystał Peter Marino w nowo otwartym butiku Diora na Avenue Montaigne 30, by odkryć potencjał takiego designu. Kartki żyrandola „Bourrasque” wirują wokół głównej klatki schodowej, wprowadzając do wnętrza nastrój uniesienia i euforii.
Światło jest też tematem prac Astrid Krogh. „Światło sprawia, że moje tekstylia pulsują, zmieniają wzory i tworzą całe spektrum ciągle zmieniających się kolorów”. Nazwa jej pracy: „Mare Tranquillitatis” (Morze Spokoju) dla Galerii Marii Wettergren mówi sama za siebie. Astrid zaklina nasze wspomnienia: migotliwe promienie w odbiciach fal czy spektrum kolorów spektakli, jakie na niebie malują wschody i zachody słońca.
Uspokojenie i reset od hektycznego świata wnosiło też „Khrysos” Islandki Signe Emdal, która sama określa się kompozytorką tekstyliów rozwijającą „techniki fuzji”. Jej prace są połączeniem kultury nomadycznego kobiecego rzemiosła włókienniczego i innowacyjnych technik współczesnych, które sama wymyśla. Kolorowy, przestrzenny futerkoobraz faktycznie zachęcał do wtulenia się w niego i czerpania doświadczeń sensorycznych.
Sztuka rzemiosła
Tradycyjne techniki i rzemiosło to zresztą ogromne walory designu kolekcjonerskiego. Projektanci i galerzyści starają się pokazywać prace będące szczytem możliwości, jakie ma nasza kultura, dbając tym samym, by przekazywane z pokolenia na pokolenia umiejętności nie wymarły wypychane przez masową tanią produkcję i popyt na nią. Znany z tego jest Achille Salvagni, projektant i wystawca. Jego współczesne autorskie meble – które często można wypatrzyć na najbardziej luksusowych jachtach świata – kumulują w sobie lata know-how rzemiosła. – Nowoczesność musi mieć korzenie w przeszłości, aby stała się ponadczasowa – mówi, a jego słowa mają odbicie w jego pracach.
Podobny perfekcjonizm i podejście do rzemiosła pokazuje Hervé Van Der Straeten, który do stworzenia szafki „Fusion” potrzebował 700 godzin pracy i wsparcia technicznego Nicole Brugier, szefowej Les Ateliers Brugier, legendarnej paryskiej pracowni lakierniczej. Szafkę zdobi szykowny, asymetrycznie zmontowany patchwork z odrestaurowanych XVII- i XVIII-wiecznych fragmentów romantycznych scen ekranów Coromandel.
Inną, też wplecioną w kanwę mebla historię, tym razem bazującą na pogańskich mitach, pokazał znany ze zjawiskowych futurystycznych gobelinów Kustaa Saksi w projekcie „Hiisi”. Hiisi pierwotnie oznaczało święte miejsca, a później różnego rodzaju byty mitologiczne przedstawiane jako istoty demoniczne, często autochtoniczne, czy pogańskich mieszkańców tej ziemi. Wiele opowieści opisuje, jak dziwne formacje skalne lub inne cechy krajobrazu powstały w wyniku działań tych stworzeń. Kustaa zaklął ich historię w specjalnie opracowanej wraz z Textiel Museum awangardowej tkaninie z papieru japońskiego, którą wykończona jest szafka. Kto wie, może Hiisi pomagało też w stworzeniu wzoru kamienia na szafce, którą zaprojektował Charles Zana? Zdobi ją marmur, którego złoża są już wyczerpane.
Ale unikatowość to nie tylko trudno dostępne surowce, to też manualne umiejętności rzemieślników. Ruch ręki i niedoskonałości wynikające z tego ruchu są w świecie designu kolekcjonerskiego czymś, co bardzo się ceni. To dowód serca, czasu i uwagi, jakie włożono w dany obiekt.
Podczas PAD można było podziwiać chociażby stół z ciemnym dłutowanym blatem z kauczukowego drewna projektu Takanobu dla WA Design Gallery. Motto galerii to „przekazanie miłości do subtelnej równowagi, wizji niezwykłości w zwyczajności i znaczenia chwili zatrzymanej w czasie”. WA Design Gallery uwielbia bawić się oksymoronami, tworząc projekty, które przezwyciężają dychotomie między pięknem a funkcjonalnością, sztuką a rzemiosłem, pradawnym know-how a innowacją, wyrafinowaniem a rustykalnością. Aspekt poświęcenia czasu i zatrzymania go w chwili tworzenia są tu bardzo ważne. Zresztą czas jako taki – jego działanie, spękania, postarzania, erozja, odwoływanie się do historii – jest częstym elementem wypowiedzi artystów designu kolekcjonerskiego. Jedna warstwa kulturowa uzupełnia kolejną. W 1991 roku Ron Arad wymyślił dla marki Moroso zjawiskowy tapicerowany fotel Big Soft Easy. W 2023 roku Opera Gallery pokazała jego nowoczesną rzeźbiarską formę odlaną w kolorowej transparentnej żywicy. Zdjęcia sławnego Rona Arada siedzącego w swoim ikonicznym już fotelu obiegły social media. Tak tworzy się historia.
Meble i obiekty designartu, sztuki designu kolekcjonerskiego, nie tracą na wartości, lecz z czasem, a czasami nawet szybko, zyskują na wartości. Warto w nie inwestować. Perfekcyjnie dobrane do wnętrz, tworzą niepowtarzalny nastrój, dzięki któremu przenosimy się w wyimaginowane i nieoczywiste światy.
Czyż nie perfekcyjnie dokonałby tego kot projektu Timothée Humberta?
Zaloguj się, aby zostawić komentarz.