– Kobiety często mówią, że ich mężowie pomagają w domu. Mój mąż nie pomaga, on działa. Obowiązkami dzielimy się elastycznie, dopasowując do momentu w życiu – mówi kolejna bohaterka naszego cyklu o kobietach sukcesu. Galina Skatkina, Rosjanka mieszkająca z mężem i trzema córkami w Warszawie, w firmie PayPal jest szefową komunikacji (Director of Communications) na całą Europę Zachodnią. – Jeśli za dobrze się bawisz i jesteś zbyt zrelaksowana, to znaczy, że robisz coś źle – dodaje, przypominając o sprawdzonym sposobie na sukces: nieustannym rozwoju.
Jak wygląda twój zwyczajny dzień pracy?
Jest wypełniony telekonferencjami z ludźmi z całego świata. Niektórych nigdy nie widziałam na żywo, ale wielu znam osobiście. Zajmuję się wszystkimi rynkami Europy Zachodniej, dlatego co najmniej dwa razy w miesiącu jadę w delegację. Ale zawsze na krótko. Nie liczę dni poza domem, tylko noce. Wolę wziąć poranny samolot niż lecieć dzień wcześniej, bo wieczory są zarezerwowane dla rodziny.
A co wtedy robicie?
Czytamy naszym trzem córkom – zaczynając od klasyki rosyjskiej literatury, przez Herberta Wellsa, a na Stephenie Kingu kończąc. Mamy z nimi umowę – czytamy im książki, ale te, które to my wybierzemy. Ostatnio zażądały, żebyśmy wykupili subskrypcję Netfliksa, więc na przemian zajmujemy się czytaniem i nadrabiamy zaległości serialowe.
Gdy podróżujesz, dziećmi zajmuje się mąż?
Tak, mam niesamowite szczęście. Kobiety często mówią, że ich mężowie pomagają w domu. On nie pomaga, on działa. Z zawodu jest stolarzem, robi piękne rzeczy. Jest też równoprawnym rodzicem. I partnerem, na którym mogę się oprzeć. Dzielimy się obowiązkami. Ale ten podział nie jest dany raz na zawsze. Działamy elastycznie, dopasowując się do sytuacji. Ani razu nie miałam prawdziwego urlopu macierzyńskiego. Pracowałam do końca każdej ciąży i wracałam kilka tygodni po porodzie. Co nie oznacza, że dzieci były dla mnie kiedykolwiek na drugim miejscu. Ważne jest dla mnie, żeby firma, dla której pracuję, rozumiała wyzwania związane z rodzicielstwem. Gdyby nie wsparcie, jakie otrzymałam, byłoby ono dla mnie dużo większym wyzwaniem. Przez wsparcie rozumiem elastyczne godziny pracy czy respektowanie, że urlop to czas dla rodziny.
Zawsze potrafiłaś zachować work life balance?
Na początku mojej drogi zawodowej te granice się zacierały. Przy pierwszej córce, byłam wtedy przed trzydziestką, nie potrafiłam tak dobrze tego oddzielić. Zdarzało się, że wracałam z pracy o drugiej w nocy. Nie wiem, jak mój mąż to przetrwał. Dzięki jego cierpliwości i wsparciu mogłam się uczyć, rozwijać, robić karierę. Tego wtedy chciałam. Teraz zależy mi na ścisłym wytyczeniu granic. Zwłaszcza że moja rodzina doskonale wyczuwa, kiedy poświęcam się pracy. Nie muszę patrzeć na ekran komputera ani telefonu, wystarczy, że się zamyślę.
U ciebie w domu rodzinnym też panowało równouprawnienie?
Tak, moja babcia, dziennikarka, zawsze pracowała, moja mama, naukowczyni, też. Obie były pracującymi mamami i babciami! Równouprawnienie nie było w mojej rodzinie niczym nowym. Wynikało to również z tego, że w Związku Radzieckim był nacisk na to, żeby matki po urodzeniu dzieci szybko wracały do pracy. Chociaż mam ogromny szacunek do kobiet, które zostają w domu, bo też wykonują ciężką pracę, dla mnie naturalne było, że szybko wróciłam do obowiązków. To oczywiście byłoby niemożliwe bez męża, dziadków, niań. W moim przypadku przede wszystkim męża. Wiesz, zawsze jest osoba, która prowadzi samochód, i ta, która patrząc na mapę, wskazuje kierunek. Nie jest mniej zmęczona, a może nawet bardziej, bo na niej spoczywa odpowiedzialność za powodzenie całej misji. U nas kierunek wyznacza mąż. Jest niesamowitym ojcem, tworzy dom. Co tu zresztą dużo mówić. Odbierał mój drugi poród. Wydarzył się niespodziewanie, nie zdążyliśmy do szpitala, więc poród odebrał mąż. Potem moja mama gratulowała mu zachowania zimnej krwi.
Czułaś się kiedykolwiek gorzej traktowana w pracy z powodu tego, że jesteś kobietą?
Nigdy nie odczuwałam gorszego traktowania. Gdybym poczuła, pewnie bym zareagowała lub zmieniłabym pracę. Ale wiem, że niestety wiele kobiet nie ma tyle szczęścia.
Sama wcześniej byłam bardziej „uprzejma”, skłonna do uległości. Teraz nie pytam o pozwolenie, czy mogę zabrać głos. Po prostu mówię, co myślę. A gdy potrzebuję pokazać siłę, mówię z ciężkim rosyjskim akcentem (śmiech). To dobra zabawa, ale naprawdę działa. W globalnej korporacji świadomość tego, skąd pochodzę, kraju o takiej historii, literaturze, kulturze, wyróżnia mnie. Ważne, że mogę pracować w zróżnicowanym środowisku, gdzie szanuje się osoby o różnych przekonaniach.
Zawsze wiedziałaś, że będziesz pracować w tej branży?
Pierwszą wypłatę dostałam w wieku 10 lat za pracę w fabryce czekoladek. Kupiłam sobie za to walizkę, kwiaty dla mamy i białe japońskie rajstopy, w moskiewskiej pogodzie zupełnie niepraktyczne. Ale to było moje marzenie.
Potem chciałam zostać dziennikarką. Studiowałam w Moskwie właśnie dziennikarstwo. Publikowano moje teksty, kibicowała mi rodzina. A ja czułam, że nie piszę tak dobrze, jak powinnam, straciłam pasję.
Prędko przekonałaś się, że twoją drogą jest PR?
Przekonałam się o tym, gdy dostałam dobry feedback. A dzieje się to wtedy, gdy wysyłasz w świat informację, a potem twoi znajomi mówią ci: „A wiesz, że…?”. I okazuje się, że dowiedzieli się tego z informacji, którą przesłałaś!
Jaka jest rola szefa komunikacji?
Uczciwie informować o działaniach firmy. Jeśli wysyłasz w świat rzetelną informację, taką informację zwrotną otrzymasz. Dla przykładu, każda firma popełnia błędy, ale ta dobra właściwie je rozwiązuje. Mam nadzieję, że nigdy nie będę musiała pracować dla firmy niezgodnej z moimi przekonaniami.
Praca w miejscu zgodnym ze sobą staje się ważną wartością.
Tę bezkompromisowość widzę w moich dzieciach. Nie zgodziłyby się na pracę w miejscu niezgodnym z ich przekonaniami. Nawet jeśli podobają im się produkty jakiejś firmy, ale nie ludzie, którzy za tym stoją, polityka pracownicza albo świadomość ekologiczna, nie kupią tych rzeczy. Moja świadomość się wciąż rozwija. W PayPal dostaliśmy możliwość zaangażowania w wolontariat. W innych krajach wszyscy biorą w tym udział. Ja uczestniczę w kobiecym programie mentorskim. Nawiązałam relację z dziewczyną z Turcji, która jest młodą matką i prowadzi własną firmę. Cieszę się, mogąc być dla niej mentorką, ale równocześnie ja też się od niej dużo uczę.
Jak zachęcić dziewczyny do pracy w branży technologicznej?
Branża komunikacyjna jest zdominowana przez kobiety. Więc to bardzo istotne, żeby w zespole byli także mężczyźni, bo wtedy nasz przekaz jest kompletny. Ale w branży technologicznej jest jeszcze w kwestii równościowej sporo do zrobienia.
Może dziewczyny obawiają się, że to nie branża dla kobiet i nie szukają tu pracy? Bo kiedy już pracują, zdecydowanie się wyróżniają! Mają inne pomysły niż mężczyźni, a przecież jeśli działasz aktywnie w ramach zróżnicowanego społeczeństwa, musisz oferować różnorodne rozwiązania. Dla mnie hańbą było zawsze to, że kobiety zarabiają mniej. Jestem dumna, że PayPal zapewnia równy poziom wynagrodzenia niezależnie do płci.
W jaki sposób podchodzisz do kolejnych wyzwań? Kilkakrotnie zmieniałaś rynki, na których działasz…
Gdy dostaję pod opiekę nowy rynek, siadam przed białą tablicą i robię mapę myśli, skomplikowaną niczym pajęcza sieć. Zapisuję wszystkie pytania, jakie mi się nasuwają – jacy są w danym kraju ludzie, jakie mają przyzwyczajenia, jaka jest ich sytuacja ekonomiczna, jak działają media itd., itp. Muszę być wtedy zupełnie sama.
Dopiero potem jest burza mózgów, która wcale nie jest prosta, jeśli biorą w niej udział ludzie z różnych krajów o różnych zapleczach. Najtrudniejszy moment przychodzi wtedy, gdy twoi podwładni cię na taką burzę mózgów nie zapraszają. Będąc szefem, musisz pozwolić innym działać, tworzyć własne pomysły i je wdrażać. Powinni poczuć, że mają wpływ na losy projektów. A ja tracąc część frajdy, muszę szukać ujścia kreatywności gdzie indziej…
Uczysz się nowinek technologicznych od młodszych pracowników?
Tak. Zajmuję się komunikacją i muszę wiedzieć dużo o nowych technologiach. Ale trzeba też słuchać doświadczenia, zwłaszcza że wiele wyzwań, które przed nami stoją – sztuczna inteligencja, bezpieczeństwo, dane – to kwestie fundamentalne. Nie dotyczą tak naprawdę technologii, tylko ludzkich zachowań. Technologia kształtuje nasze codzienne życie, ale pytania o byt pozostają te same. Dlatego szukam pomocy w książkach. W ubiegłym roku przeczytałam ich 70.
Informacje dzielą się dla mnie na newsy i analizy. Te pierwsze są przygotowywane na gorąco, te drugie wymagają namysłu. Zamiast sprawdzać wiadomości co pół godziny, wolę przeczytać eksperckie podsumowanie raz na tydzień. Gdy rozmawiam z dziećmi np. o kryzysie klimatycznym czy koronawirusie, każę im sprawdzić źródła, odsyłam do dobrych analiz.
Jesteś w PayPal od prawie siedmiu lat. Lepiej wspinać się po szczeblach kariery w ramach jednej firmy czy często zmieniać pracę?
Nie ma na to łatwej odpowiedzi. W firmie, która pozwala ci się nieustannie rozwijać, warto wytrwać – a tak właśnie jest w PayPal. Taka firma daje elastyczność, także w rozwoju kompetencji. Dynamiczna jest nie tylko moja firma, ale i cała branża. A Polska to młody, chłonny rynek. Pracując w Moskwie, poprosiłam o to, żeby zostać szefową PR-u właśnie tutaj. Nie dostałam tego stanowiska od razu. Musiałam na to zapracować.
Pomaga mi w pracy, że pochodzę z Rosji. Wiem, jaką długą drogę przeszli mieszkańcy krajów byłego Związku Radzieckiego, ale i Polski, Czech, Słowacji. Nigdy nie zaznałam głodu, ale pamiętam z dzieciństwa kartki na żywność. Polacy też. Kto tego nie doświadczył, nie zrozumie.
Ostatnio w książce Oprah Winfrey „What I Know For Sure” przeczytałam mądre zdanie o tym, żeby nie porównywać się do osób, które są daleko przed nami. A często tak robimy. Kobiety młodsze ode mnie o 15 lat podziwiają to, że mam kierownicze stanowisko i dzieci. Zamiast porównywać się do mnie z tamtych lat, gdy też nie miałam zbyt dużego doświadczenia. Trzeba docenić drogę, którą udało się przejść, a nie patrzeć tylko na to, gdzie jesteśmy teraz.
Który moment w twoim życiu uważasz za najbardziej przełomowy?
Przeprowadzkę z Moskwy do Słowenii. Gdy wsiedliśmy z moim mężem do samochodu, spojrzałam na tylne siedzenie, gdzie siedziały nasze trzy córki i pies. Ruszyliśmy przed siebie, bez pewności, co będzie dalej. To było wyzwalające. Byliśmy oboje z mężem po 35. urodzinach. Sporo osób nas w tej decyzji wspierało, ale inni się dziwili. Ja wiedziałam, że poradzimy sobie. Nawet gdybyśmy mieli zacząć od początku.
Potem, trzy i pół roku temu, przyjechaliście do Polski.
Córki chciały zostać w Słowenii. Musieliśmy ich przekupić drugim psem i kotem.
Czujesz się tutaj jak u siebie?
Tak i nie. Rozumiem po polsku na tyle dobrze, żeby iść na zebranie w szkole albo do sklepu. Ale nie jestem w stanie za dużo powiedzieć. Moje córki mówią znacznie lepiej, bo chodzą do polskich szkół.
Co daje ci siłę na co dzień?
Kąpiel. Kominek. Książka. To, że wynajmujemy duży dom, co po małym moskiewskim mieszkaniu jest luksusem.
Twoja ambicja jest nieskończona? Czy przyjdzie moment, gdy powiesz sobie, że osiągnęłaś już wszystko i możesz odpocząć?
W szybkim świecie szybko się rozwijasz. Ambicja nie oznacza dla mnie pragnienia pieniędzy czy prestiżu, tylko poczucie realnego wpływu na świat. Ale moją największą ambicją jest ciągły rozwój.
Gdy dostałam prawo jazdy, mój teść powiedział mi: „gdy pomyślisz, że już jeździsz świetnie, powinna zapalić ci się czerwona lampka”. To ma zastosowanie także w pracy. Jeśli za dobrze się bawisz i jesteś zbyt zrelaksowana, to znaczy, że robisz coś źle. Gdy odczuwasz wyłącznie luz, a nie pragnienie czegoś więcej, to znaczy, że się nudzisz. I wtedy musisz zafundować sobie nowe wyzwanie.
Wiesz, że to mój pierwszy wywiad? Denerwowałam się, ale i cieszyłam, że przeżyję coś nowego. Z drugiej strony taka lekcja cieszenia się z tego, co się ma, jest trudna, ale dobrze ją przyswoić. Wciąż na coś czekamy – na wiosnę, na wakacje, na to, aż dzieci będą duże. A ja staram się żyć chwilą. Cieszę się chociażby tym, że nie ma śniegu. Bo w Moskwie było sześć miesięcy śniegu, a ja jeździłam do pracy malutkim samochodem, który nagrzewał się dopiero wtedy, gdy docierałam do biura.
A co chciałabyś robić, gdy już nie będziesz pracować?
W konstancińskim parku, gdzie chodzimy z dziećmi na spacery, jest taka mobilna rowerowa kawiarnia. Kiedyś chciałabym taką prowadzić z moim mężem.
Zaloguj się, aby zostawić komentarz.