Dlaczego większość z nas nie zna najwybitniejszych polskich artystów muzyki poważnej? Bo nie tańczą na lodzie i nie gotują przed kamerami. Wolą jeździć po świecie i koncertować w niezwykłych miejscach. Znana skrzypaczka Patrycja Piekutowska, specjalnie dla Vogue.pl, pojedzie ich śladem i porozmawia z nimi o ich życiu i pracy. Nam opowiada, skąd wziął się pomysł na taki cykl rozmów.
Projekt „Muzyczny Olimp” to cykl rozmów z wybitnymi polskimi osobistościami muzyki poważnej. Zabiorę Państwa do metropolii na różnych kontynentach, gdzie spotkam się z najwybitniejszymi polskimi artystami, aby rozmawiać o ich życiu, emocjach, przyzwyczajeniach, rodzinach i niekończących się podróżach.
Większość z nich mieszka w Polsce. A jednak dla rodaków pozostają anonimowi. Dlaczego? Bo nie mają czasu na telewizyjne show, nie tańczą, nie gotują przed kamerą. Nie mają też pracy w powszechnym rozumieniu tego słowa, nie mają biura. Za to ich kalendarze zapełnione są datami kolejnych występów w najbardziej znanych salach koncertowych i teatrach operowych całego świata. To naprawdę wielkie osobistości. Wielkie kariery.
Nie jestem dziennikarką. Jestem skrzypaczką i doktorem habilitowanym sztuk muzycznych. Jako solistka koncertuję od 20 lat, zagrałam blisko 900 koncertów w 38 krajach, wydałam 12 płyt. Wystąpiłam w ponad 400 miastach i przez 15 lat wykładałam na uczelniach muzycznych w Warszawie i Szczecinie.
Rok temu zostałam po raz drugi mamą. To otworzyło nowy etap w moim życiu, odczułam głęboką potrzebę bycia cały czas z moimi dziećmi. Synkowie są moim największym sensem.
Jednak muzyka jest jak narkotyk. Nie chcę się z nią rozstawać. Dlatego z wielką radością przedstawię Państwu moje rozmowy. Artystki z artystami. Mam nadzieję, że dzięki temu zobaczycie, jak wyjątkowym ambasadorem Polski na świecie jest branża muzyki klasycznej. Zobaczycie, że muzyka klasyczna nie jest enklawą, nie wieje nudą i nie ma zapachu naftaliny. Jest pełna energii, świeżości i emocji na najwyższym poziomie.
Chciałabym Państwa zabrać w miejsca, które miałam okazję odwiedzić podczas mojej pracy. W miejsca, w których muzyka klasyczna zajmuje szczególne miejsce.
Najbardziej niezwykła jest Ameryka Południowa. Tam publiczność uwielbia polską muzykę współczesną. W Buenos Aires nawet kelner w hotelu wspomina występy Ignacego Jana Paderewskiego w Teatro Colon, na początku XX wieku. W Bogocie są rzesze fanów Janusza Olejniczaka, którzy kochają jego interpretacje Chopina.
W Ameryce Południowej artysta może poczuć się jak gwiazda w Las Vegas. Błyskają flesze aparatów – i o ile w Europie byłoby to niedopuszczalne – tam jest częścią kultury, tradycją i okazaniem najwyższego szacunku. Tam żywiołowość i emocje publiczności są niepowtarzalne. Wielkie sale koncertowe zawsze są wypełnione, publiczność znakomicie słuchająca i skupiona. A na końcu wspaniałe owacje – istny żywioł. Po koncertach dziesiątki osób podchodzą pogratulować, uścisnąć rękę, czy zrobić zdjęcie z muzykiem.
Wenezuela to mekka edukacji orkiestrowej. Kilkadziesiąt lat temu Maestro Jose Antonio Abreu, uznany dyrygent, stworzył „El Sistema”: projekt umuzykalniania dzieci. Powstawały orkiestry, w których czteroletnie dzieci uczyły się grać na maleńkich skrzypcach i wiolonczelach. Orkiestry kilkunastolatków grały już jak profesjonaliści. Do dziś kolejne pokolenia biorą udział w tym projekcie. Muzyka staje się azylem, pozwala wyrwać się z biedy i życia w ciężkich warunkach.
Na początku II dekady XXI wieku w Chinach – na drugiej półkuli – wybudowano ponad 20 sal koncertowych – każda inna, supernowoczesna, zazwyczaj na dwa-trzy tysiące miejsc. To w Chinach uznano, że nadszedł czas na promocję europejskiej muzyki klasycznej. Polecam obejrzenie zdjęć The National Center for the Performing Arts w Pekinie, gdzie pod jednym dachem – przypominającym statek kosmiczny – mieszczą się opera, sala koncertowa i teatr dramatyczny. Budynek otoczony jest wodą, którą widać przez szklane sufity nad przejściami z szatni do centralnej części budynku. Niezapomniane wrażenie.
W Japonii zarejestrowanych jest 30 orkiestr. Jednak to w Niemczech jest ich najwięcej, bo blisko 130. Aktualnie Niemcy uznaje się za centrum świata muzycznego. Tam powstaje najwięcej nagrań, tam mieszczą się niezwykle ważne impresariaty. Zawód muzyka jest bardzo wysoko w hierarchii społecznej, a wyjście na koncert jest stałym zwyczajem w niemieckich rodzinach. O wielu koncertach krążą legendy. Podobno podczas otwarcia jednego z ważniejszych festiwali muzycznych, na którym gościli ministrowie ówczesnego rządu miał miejsce wyjątkowy „koncert po koncercie”. Już na przyjęciu po występach, minister kultury usiadł do fortepianu i zaczął grać. Dołączyli do niego inni ministrowie i… zaczęli śpiewać Schuberta.
W Stanach Zjednoczonych znakomita część wydziałów muzycznych znajduje się przy znanych uniwersytetach. Studenci mogą wybierać muzykę, jako drugi fakultet. Nierzadko zakładają orkiestry i zespoły. Traktują muzykę klasyczną jak hobby. Jeden z najsłynniejszych wiolonczelistów naszych czasów – Yo-Yo Ma studiował jednocześnie… matematykę.
A w Polsce? Artysta muzyk to jedyny zawód, który w naszym kraju wymaga 17 lat nauki. Zabiera dzieciństwo, jest pełen wyrzeczeń, ale daje nam muzykom coś wspaniałego w zamian – pasję, która staje się pracą, sposobem na życie – jak powiedział wybitny dyrygent Michał Nesterowicz, który będzie moim pierwszym rozmówcą. Zrobił dla mnie wyjątek, bo wywiadów udziela niezmiernie rzadko – rozmawialiśmy na 33 piętrze hotelu Le Meridien w Kuala Lumpur z przepięknym widokiem na miasto.
W kolejnych częściach cyklu dowiecie się, co robi w garderobie słynnej Opery Wiedeńskiej światowej sławy śpiewaczka Aleksandra Kurzak, a także jakie emocje budzą się w Łukaszu Borowiczu, który w maju, podczas koncertu w Londynie, zadyryguje najwybitniejszą skrzypaczką na świecie – Anne Sophie Mutter.
Dziękuję głównemu sponsorowi cyklu "Muzyczny Olimp", firmie HB Reavis, za wspaniałą decyzję, dzięki której mogę realizować ten międzynarodowy projekt.
Zaloguj się, aby zostawić komentarz.
Wczytaj więcej