Co łączy Arianę Grandę, Kaię Gerber i Kim Kardashian? Najgorętsze gwiazdy show-biznesu zakochały się w niepozornym komiku. Czym je urzekł?
– To jedna z najzabawniejszych osób, jakie poznałem w życiu – mówił Pete Davidson o byłej dziewczynie, Cazzie David, córce legendarnego komika Larry’ego Davida. O supermodelce Kai Gerber, że jest piękna i niezwykle inteligentna. – Choć sporo młodsza ode mnie, to zdecydowanie dojrzalsza – dodawał. Spotykali się przez kilka miesięcy w 2020 roku. – Jest niesamowicie utalentowana. Na pewno dostanie kiedyś Oscara – zachwalał Margaret Qualley, z którą związał się po rozstaniu z Gerber. Dobre słowo ma też dla byłej narzeczonej Ariany Grande: „potężna osobowość”, i starszej o kilkanaście lat aktorki Kate Beckinsale: „piekielnie dowcipna”.
W ostatniej dziewczynie, Phoebe Dynevor, zakochał się po seansie „gorących scen” w „Bridgertonach”. Odwiedzał ją w Londynie, a gdy nie mógł się ruszyć z Nowego Jorku, dzwonił, obsypywał prezentami i wrzucał serduszka na Instagram. Z bladym, chudym i pokrytym tatuażami ciałem Pete nie wygląda ani na dżentelmena, ani na playboya. W piosence „Pete Davidson” z płyty „Sweetener” Grande zdradziła, że komik ma jedną WIELKĄ zaletę. Jednak to pewnie nie o nią chodzi. Niewielu mężczyzn, zwłaszcza z pokolenia starszego niż Pete, wyraża się o dziewczynach z takim podziwem, rewerencją i szacunkiem. – Umawiałem się w życiu ze wspaniałymi kobietami. Łatwo się zakochuję. Rozstania były trudne, ale niczego nie żałuję. Jestem naprawdę porąbany, więc nic dziwnego, że trudno mi utrzymać związek – mówił. Nowocześnie szarmancki komik ujmuje kobiety partnerskim, nigdy protekcjonalnym podejściem. I, oczywiście, nadwrażliwością.
Pete Davidson stracił ojca w zamachu na World Trade Center
Urodzony w Nowym Jorku 16 listopada 1993 roku Pete stracił ojca na początku podstawówki. Jego tata Scott – strażak – zginął, ratując ofiary ataku na World Trade Center 11 września 2001 roku. Pod gruzami znaleziono jego odznakę. Pete do dzisiaj się z nią nie rozstaje. Numer 8418, który ojciec miał naszyty na mundurze, syn wytatuował sobie na lewym ramieniu. To jeden z jego licznych tatuaży – niektóre stanowią odwołania do „Harry’ego Pottera”, którego Davidson jest superfanem. Są tu też Grinch i SpongeBob Kanciastoporty –ważne elementy imaginarium milenialsa. Davidson napisał sobie też na ciele: „Żarty przychodzą i odchodzą, charyzma jest wieczna”, co można równie dobrze rozumieć ironicznie, bo Pete w wywiadach podkreśla, że bez dowcipów by nie istniał. – Potrzebowałem światła w ciemności. Komedia to piękna ucieczka – mówi.
Oglądanie komedii z Jimem Carreyem i Adamem Sandlerem, a potem występy w klubach ze stand-upem pomogły mu oswoić traumę. Śmierć ojca brutalnie przerwała jego dzieciństwo, a matkę wdowę unieszczęśliwiła na zawsze. Na domiar złego Pete w żadnej ze szkół (uczęszczał do trzech liceów St. Joseph-by-the-Sea High School, Tottenville High School i Xaverian High School na nowojorskiej Staten Island) nie był lubiany. Dzieciaki gnębiły go, nie rozumiejąc, jak głębokiej doznał straty. A już na pewno nie zdając sobie sprawy, że ich kolega z klasy ma osobowość typu borderline, więc nie jest w stanie w pełni kontrolować emocji. Do tego doszło jeszcze jedno chroniczne schorzenie – choroba Crohna, czyli przewlekły stan zapalny układu pokarmowego.
Szef „Saturday Night Live” mówi: Ten chłopak ma talent
Pierwszy raz zobaczył na żywo legendy komedii – Dane’a Cooka i Billa Burra – podczas występu w Madison Square Garden w Nowym Jorku. Sam zadebiutował jako stand-uper w lokalnej kręgielni. Miał zaledwie 16 lat, rok później odkrył go Nick Cannon, a już sześć lat później trafił do „Saturday Night Live” jako pierwszy członek zespołu urodzony w latach 90. i jeden z trzech najmłodszych komików w historii. Wcześniej pokazywał się w programach MTV – „Fallosophy”, „Wild’n Out” i „Guy Code”, angaż w „SNL” zawdzięcza Amy Schumer i Billowi Haderowi. Starsza o kilkanaście lat komiczka zatrudniła początkującego stand-upera do kinowej „Wykolejonej” z 2015 roku. Na planie poznał Billa Hadera, jednego ze stałych aktorów „SNL”. Zachwycony surowym talentem Davidsona, przedstawił go Lorne’owi Michaelsowi, szefowi „SNL”, królowi amerykańskiej komedii.
Pete Davidson zaciera granice między prywatnością a wizerunkiem publicznym
Szybko znalazł w „SNL” niszę. Jego poczucie humoru, przez sceptyków określane jako „depresyjne”, a nawet „obraźliwe”, najlepiej sprawdza się w boleśnie szczerych monologach. W stałym segmencie „SNL” – „Weekend Update” – Pete w autoironiczny sposób opowiadał już o zmaganiu z żałobą, uzależnieniu od narkotyków i zerwaniach z kolejnymi sławnymi dziewczynami. Śmiejąc się z Davidsona, który wciąż mieszka z matką (wyprowadził się z piwnicy na Staten Island dopiero kilka miesięcy temu), często ma złamane serce i głupkowato wygląda, jego rówieśnicy przykładają do własnych twarzy krzywe zwierciadło.
W „SNL” granica między Davidsonem osobą publiczną a Davidsonem zupełnie prywatnym wciąż się zaciera. Podobnie jak w filmie „Król Staten Island” Judda Apatowa z 2020 roku, w którym Pete opowiedział całe swoje życie. Grany przez niego Scott mieszka z mamą, wdową (Marisa Tomei), oczywiście na Staten Island. Marzy o założeniu restauracji, ale głównie włóczy się po okolicy, aż matka wyrzuca go z domu. – 80 proc. moich kumpli było dilerami. Wystarczyło, że miałeś ciotkę z receptą na xanax, i byłeś królem Staten Island – mówił w wywiadach przy okazji premiery.
Pete Davidson zarabia miliony na smutnych żartach
Davidson się wyrwał. Umawia się z najpiękniejszymi kobietami na świecie, zarabia miliony na smutnych żartach o samym sobie, zyskał nawet miano trendsettera, tyle że z kategorii scumbro, czyli kolesi ubranych drogo i brzydko. W jego szafie pełno jest sneakersów, rzeczy od Supreme, Balenciagi i Gucciego, które nosi powyciągane, wymięte i za duże. Jakby wciąż szwendał się po ulicach Staten Island, a nie wjeżdżał windą na ósme piętro 30 Rockefeller Center, żeby co tydzień kręcić najpopularniejszy program komediowy na świecie.
Zaloguj się, aby zostawić komentarz.