Znaleziono 0 artykułów
21.11.2024

Specjalny Rolls-Royce z okazji 60-lecia filmu „Goldfinger” o agencie Jamesie Bondzie

21.11.2024
Fot. Materiały prasowe

Najlepszy superbohater ujawnia się wtedy, gdy jego przeciwnik jest również super. Im bardziej niebywały arcyłotr, tym ciekawsza historia, a zwycięstwo nad nim (choć nie zawsze oczywiste) staje się tym słodsze. W przypadku dzisiejszego bohatera – tego motoryzacyjnego – mamy doskonałą okazję zobaczyć go w ekranizacji książki sir Iana Fleminga pt. „Goldfinger”. Jeśli ten obraz nie jest ci znany, zachęcam do obejrzenia. A jeśli nosisz go w pamięci, dzisiejszy felieton jest świetną okazją do powtórnego zagłębienia się w tę zabójczą opowieść.

Dla mnie pojawienie się jedynego w swoim rodzaju Rolls-Royce’a Phantom Extended stało się okazją do przywołania filmowych wspomnień. Choć główny nurt wydarzeń pamiętam jasno, tym razem całą uwagę skupiłem na szczegółach, które umykały mi, gdy po raz pierwszy poznawałem błyskotliwą historię Aurica Goldfingera – owładniętego żądzą złota biznesmena. Dziś i my zanurzymy się w złocie, w „miłości do jego koloru, blasku i boskiego ciężaru” – jak mawiał filmowy szwarccharakter.

Choć zwykle to postać agenta 007 ściąga na siebie oczy widzów, tym razem nie poświęcimy mu pełnej atencji. James Bond schodzi na trzeci plan. Dlaczego trzeci? Gdy w twoich żyłach krąży benzyna, przebierasz nogami, czekając, kiedy wreszcie na ekranie pojawią się supersamochody. A na widok motoryzacyjnych nikczemników masz ochotę stać się jednym z bohaterów filmu, by usiąść za kierownicą takiej bestii. W przypadku Aurica Goldfingera jest to mistyczny upiór: Rolls-Royce Phantom III Sedanca de Ville z 1937 roku. Swoją formą, wysublimowanymi proporcjami, kolorystyką i zestawieniami materiałowym stanowi archetyp luksusu i dostojeństwa. W jednej ze scen Bond zapytany o klacz ze stadniny Goldfingera wypowiada słynną kwestię: „Lepszej krwi niż właściciel”. Lecz – co ciekawe – kilka scen wcześniej przed klubem golfowym Bond odmawia sobie uszczypliwości. Zupełnie rozbrojony widokiem Phantoma mówi po prostu: „She’s a beauty”...

Fot. Materiały prasowe

Te same szczere słowa czystego zachwytu padają i dziś na widok współczesnego Rolls-Royce’a Phantom Goldfinger. Powstał, by uczcić 60-lecie kultowego filmu. Stworzony w ramach programu Bespoke skupia w sobie rozwiązania, jakich wcześniej nie mieliśmy okazji zobaczyć w imponującym dorobku marki. Zespół projektantów, rzemieślników i inżynierów Rolls-Royce’a znowu przesuwa granice tego, co możliwe, realne, definiujące dobra luksusowe. Słowo „auto” wydaje się w tym przypadku zbyt banalne, chyba że poprzez Au rozumiemy zapis chemiczny Aurum... Pojazd ten jest unikatowy, zachwycający i – co pewne – przewyższa oczekiwania. Tak jakby projektanci natchnieni szalonym umysłem Goldfingera postanowili dokonać w swojej dziedzinie zbrodni doskonałej, z wyrafinowaniem likwidując konkurentów.

Fot. Materiały prasowe

Obcowanie z Rolls-Royce’em Phantom Goldfinger w sceneriach, gdzie rozgrywają się kluczowe sceny filmu, działa niczym kapsuła czasu. Przenosi nas najpierw 60 lat wstecz na plan filmowy, potem prosto na karty literackiej kreacji i jeszcze dawniej, aż do roku 1937. Dwutonowa kolorystyka poszycia, jasna żółcień dopełniona głęboką czernią, 21-calowe tarczowe obręcze kół odnoszące się do klasyki art déco i kojarzące się z klasycznym charakterem opon z lat 30. Oto patrzymy na ze wszech miar współczesny pojazd. Lecz nie sposób nie wyczuć owej ponadczasowej esencji klasycznego piękna sprzed wielu, wielu lat.

Pamiętasz, jak Goldfinger przemycał złoto przez granicę? Kilka razy w roku budował poszycie swojego Rollsa z tego najbardziej pożądanego kruszcu, aby następnie – o zgrozo! – przetapiać go na sztabki. W tych strasznych chwilach pocieszała mnie jedynie myśl, że złoty Phantom – niczym mityczny Feniks – każdorazowo był wskrzeszany w niezmiennie urzekającej formie.

Fot. Materiały prasowe

W jakiej formie odrodził się dziś? We współczesnym modelu nawiązanie do pierwowzoru stanowi z pewnością widniejąca u szczytu charakterystycznego Pantheon Grille figurka Spirit of Ecstasy. Jej srebrzysta skóra została miejscami starta, jakby wygłaskana przez czas, obnażając 18-karatową duszę. I w sumie to by wystarczyło, bym poczuł gorączkę złota. Ale poziom ekscytacji tym kruszcem oraz nieznane mi dotychczas pragnienia stopniowo się wzmacniały wraz z postępującą eksploracją nowego Phantoma. I chyba osiągnęły niebotyczny poziom w momencie, gdy w ukrytym skarbcu konsoli centralnej – pomiędzy przednimi fotelami – odnalazłem wykonaną z czystego 24-karatowego złota speedform Phantoma. Tak, to chyba był ten moment, gdy zrozumiałem Aurica Goldfingera. Czy dla tej rzeźbiarskiej formy mógłbym rozważyć przekroczenie granic przyzwoitości? Projektanci Bespoke Collective przekroczyli je z pełną premedytacją.

Fot. Materiały prasowe

Złoto jest tu po prostu wszędzie. Jakby król Midas dotykał to tu, to tam, magicznie lub alchemicznie transmutując poszczególne elementy. W progach wita nas jubileuszowa tabliczka „GOLDFINGER – Celebrating Sixty Years”. Rzut oka na osłony głośników – są złote, z sygnaturą „Goldfinger”. Piping (ozdobne lamówki) wykończenia foteli domknięto złotym detalem, suwaki i okrągłe nawiewy także koją blaskiem. A gdy otworzyłem schowek na rękawiczki, miałem już pewność, że oto odnalazłem zaginioną Arkę Przymierza!

Fot. Materiały prasowe

I to nie jest tak, że bez tych gustownie wkomponowanych, wyważonych w proporcji złotych detali wnętrze Phantoma już samo w sobie nie jest zniewalające. Dzięki zestawieniu głębokiej tonacji skóry Navy Blue (miejscami dumnie noszącymi wyszyte złotą nicią monogramy RR) i wizualnego ciepła drewna Royal Walnut znajdujemy się w perfekcyjnie skrojonej przestrzeni. Z niejaką satysfakcją przyznaję przed samym sobą, że projektanci z Goodwood zachwycili mnie i odkryli moje pragnienia, o których istnieniu nie wiedziałem.

Fot. Materiały prasowe
Fot. Materiały prasowe

Kolejną przekraczaną granicą jest Galeria Phantoma. Biegnąca przez całą szerokość deski rozdzielczej, tym razem prezentuje artystyczną interpretację izolinii szwajcarskiej przełęczy Furka – serpentynę, którą Bond śledził Goldfingera. Nie wiem, czy to moc złota, pietyzm wykonania, czy technologiczny kunszt stojący za wytworzeniem tego elementu, ale studiując detale, straciłem poczucie czasu. Liternictwo, finezyjnie poprowadzone krzywizny linii i zaakcentowana złotym finiszem droga perfekcyjnie grają z ciemnym walorem tła. A ponieważ w Goodwood sygnaturę RR może nosić jedynie nieskazitelny ideał, powstało aż dziesięć prototypów Galerii, nim ta, którą ostatecznie dziś oglądamy, została zamontowana we wnętrzu Phantoma.

Fot. Materiały prasowe

Cóż to by był za bespokowy Phantom bez spersonalizowanej podsufitki Starlight Headliner? Nad naszymi głowami złociście migocze więc rozgwieżdżony nieboskłon znad przełęczy Furka dokładnie z owego dnia, kiedy to Bond podążał tropem Rolls-Royce’a Phantom III Sedanca de Ville. Patrząc na charakterystyczny zegar w centralnej części deski rozdzielczej, zaglądamy do wnętrza lufy pistoletu – elementu graficznego pojawiającego się w czołówkach filmów o agencie Jej Królewskiej Mości. Z kolei pasażerowie na tylnych siedzeniach mogą prześledzić fikcyjną mapę fortu Knox (gdzie przechowywano depozyt Stanów Zjednoczonych i gdzie Goldfinger planował dywersję Operacji „Grand Slam”), mając do dyspozycji inkrustowane 22-karatowym złotem stoliki piknikowe z drewna Royal Walnut.

Fot. Materiały prasowe

Czy pamiętasz jeden z punktów kulminacyjnych filmu, gdy na końcu rozgrywki golfowej Bond wykorzystuje fortel z podmienioną piłeczką? Goldfinger (grający Slazenger 1) musiał oddać zwycięską rozgrywkę, po tym jak Bond z 18. dołka wyjął piłeczkę z numerem 7. Chcąc upamiętnić ten moment, Rolls-Royce Phantom w części bagażowej skrywa złoty kij golfowy z monogramem AG oraz imitację nadajnika, jaki zamontował tam James Bond. Nie, nikt nas nie będzie śledził. Nadajnik wyświetla za to logo 007 na wykładzinie bagażnika. Zapewne na wypadek, gdybyśmy chcieli tam kogoś przewieźć.

Fot. Materiały prasowe

Na koniec przyznam się, że wyjmując ze skrytki w drzwiach kolorowy parasol, czułem się, jakbym trafił na jakąś tajną wiadomość – kod zamknięty w tym z pozoru prostym przedmiocie. Widziałem już takie, nie umknęły mojej uwadze, mimo że w filmie pojawiają się tylko na chwilę. W scenie w Stoke Park. Dwa kolorowe parasole, które wraz z kijami pakuje do bagażnika Oddjob. Ciekawe, jak nazywa się poplecznik tajemniczego właściciela tego jedynego na świecie Rolls-Royce’a Phantom Goldfinger?

Fryderyk Zyska
  1. Styl życia
  2. Społeczeństwo
  3. Specjalny Rolls-Royce z okazji 60-lecia filmu „Goldfinger” o agencie Jamesie Bondzie
Proszę czekać..
Zamknij