Szczera, piękna, skomplikowana – relację między siostrami trudno ująć w sztywno określone ramy. Francesca Allen stara się pokazać jej złożoność na zdjęciach. Dla „Vogue Polska” sfotografowała cztery pary sióstr – ich bliskość, podobieństwa i rozbieżności.
Iluzja, coś absolutnie wyjątkowego i tajemniczego kryje się w bliźniaczym rodzeństwie. Tak też mówił Alessandro Michele po swoim ostatnim pokazie dla Gucci. Twinsburg, bo tak nazwał pokaz kolekcji wiosna-lato 2023, był ukłonem w stronę własnej rodziny – jego matka miała siostrę bliźniaczkę. Przeszukał świat, by znaleźć identyczne rodzeństwa, które pasowałyby do jego wizji nowego sezonu prezentowanej na mediolańskim wybiegu. Wybierał nie tylko spośród profesjonalnych modeli.
Trend na uliczny casting przybiera na sile od kilku lat. – Projektanci coraz chętniej współpracują z „prawdziwymi ludźmi”, których nikt wcześniej nie widział. Już nie chodzi o wymiary czy odpowiedni wzrost, ale o indywidualny, charakterystyczny wygląd, osobowość. To szczególnie istotne dla twórców nowej generacji – mówiła w 2016 roku w wywiadzie dla „France Today” Svea Greichgauer, założycielka paryskiej agencji AM Casting, współpracująca z takimi markami jak Ann Demeulemeester, Kenzo, Rick Owens, Y-3 czy Off-White. Przez ostatnich sześć lat branża mody nauczyła się nie tylko doceniać różnorodność, ale i autentyczność, a co za tym idzie prawdziwe relacje. – Projektanci coraz częściej znajdują modelki i modeli nie za pośrednictwem tradycyjnych agencji, ale w mediach społecznościowych – mówi dla „Business of Fashion” Daniel Thomas Jones, współzałożyciel i dyrektor londyńskiej agencji Chapter Management. Powstają firmy zajmujące się wyszukiwaniem osób na ulicach miast do kampanii światowych marek. Do takich należą np. Ricky Michiels czy People-file, które współpracując z topowymi domami mody, jak Balenciaga, Bottega Veneta, Burberry, Stella McCartney czy JW Anderson, chcą poszerzyć sztywne ramy dotychczasowego kanonu piękna.
– Odpowiednich osób szukam w zasadzie wszędzie – przyznaje brytyjska fotografka Francesca Allen, autorka niniejszej sesji dla „Vogue Polska”. Wzięły w niej udział nie tylko modelki, ale też studentki, kuratorka sztuki i muzyczka. Co najważniejsze – rodzeństwa. To je najczęściej fotografuje Allen. – Siostrzeństwo jest stałym tematem moich zdjęć. Uwielbiam fotografować siostry, obserwować, jak reagują na aparat i siebie nawzajem. Obiektyw obnaża wszystko – która jest bardziej dominująca, która nieśmiała. Na sesji są we dwie, co sprawia, że czują się komfortowo, prawie jak w domu. Zawsze mi zależało, by ludzi, których fotografuję, łączyły prawdziwe, szczere relacje. Trudno wykreować je w grupie obcych sobie modeli i modelek. Dla mnie nie ma to sensu – mówi.
– Skomplikowana – to pierwszy przymiotnik, jaki przychodzi na myśl Francesce Allen, gdy pytam, jak określiłaby siostrzaną więź. Przyznaje, że jej relacja z młodszą o siedem lat siostrą do najprostszych nie należy. Zbliżyły się do siebie dopiero w życiu dorosłym. Ale to właśnie Alida została jej pierwszą modelką. – Doskonale pamiętam pierwsze zdjęcie, które jej zrobiłam. Wydarzyło się to na weselu przyjaciółki naszej mamy. Alida miała wtedy siedem lat. To była też pierwsza rolka filmu, którą założyłam do aparatu. Potem siostra stała się głównym obiektem moich fotograficznych eksperymentów. Przebierałam ją, malowałam. Chciałabym móc powiedzieć, że wykazywała się cierpliwością i wyrozumiałością, ale chyba po prostu nie dałam jej wyboru – mówi Allen.
Przez sporą różnicę wieku długo pozostawały na różnych etapach życia. – Teraz, kiedy obie jesteśmy dorosłe, poznajemy się na nowo, na innym poziomie. Budujemy naszą relację. – Francesce trudno przywołać najpiękniejsze wspólne wspomnienie z dzieciństwa, woli rozmawiać o tym, jak dziś ich wieź się zacieśnia.
Cały tekst znajdziecie w styczniowo-lutowym wydaniu magazynu „Vogue Polska”, którego hasłem przewodnim są „Debiuty”. Do kupienia w salonach prasowych, online z wygodną dostawą do domu oraz w formie e-wydania.
Zaloguj się, aby zostawić komentarz.