Podbój kosmosu stał się dla Pierre’a Cardina inspiracją do kreowania mody, a także do prowadzenia biznesu na globalną skalę. Projektant odszedł 29 grudnia 2020, miał 98 lat.
– Nie potrafił kreślić. Ja przygotuję szkic, skroję materiał, uszyję. Mogę powiedzieć, że w tym zawodzie zrobię wszystko. A Dior nie! – twierdził Pierre Cardin z charakterystyczną pewnością siebie. Nie brakowało mu jej też w obecności mistrza, z którym współtworzył kolekcję „New Look”. Krawieckiego fachu uczył się od 14. roku życia. Doświadczenie zdobywał w domach Paquin i Elsy Schiaparelli, jednak nie zagrzałw nich miejsca zbyt długo. U Christiana Diora wytrzymał trzy lata. Ponoć mistrz marnie płacił, a Cardin zawsze lubił pieniądze.
Za talentem szło u niego powodzenie w interesach, za wizjonerstwem – megalomania. – Byłem najmłodszym człowiekiem w modzie; najmłodszym, który osiągnął tak olbrzymi sukces. Ten przychodzi, gdy jest się kreatywnym lub komercyjnym. Ja spełniałem jedno i drugie kryterium.
Na własnych warunkach
Pracował na własny rachunek od 1950 roku. W paryskim atelier przy rue du Faubourg Saint-Honoré projektował proste i praktyczne sukienki w kształcie litery A. Miały one, na przekór przepychowi stylu Diora, uwolnić kobiety z gorsetów i ciężkich draperii. Pierwsza kolekcja, sprzedawana w butiku „Eve”, podbiła serca paryżanek, ale to sukienka bombka z 1954 roku zapewniła projektantowi sympatię klientek oraz członkostwo w Chambre Syndicale de la Haute Couture. Pięć lat później Cardina wyrzucono z prestiżowej izby mody, bo umieścił kolekcję prêt-à-porter w domu towarowym Printemps. Radykalny plan skomercjalizowania i zdemokratyzowania elitarnego krawiectwa nie licował z powagą instytucji. Okazał się jednak na tyle dochodowy, że kreatora z powrotem przyjęto do związku.
Cardin działał na własny rachunek i na swoich warunkach. Otworzył butik „Adam”, by sprzedawać pierwszą linię męską „Cylindre”. Promował ją w Galeries Lafayette – w 1960 roku zaprezentowało ją tam 250 studentów Sorbony. Garnitury ze stójką upodobali sobie Beatlesi. Cardin projektował akcesoria, buty i ubrania dla dzieci, rozbudowywał pracownię i sklepy. W 1968 roku wyszedł poza świat mody. Zawarł kontrakt licencyjny, aby swoim nazwiskiem sygnować porcelanę. Tak rozpoczął się nowy rozdział w historii marki Pierre Cardin.
Licencja na imperium
Krzesło projektu François Cante-Pacosa i lampa Yonela Leboviciego, a potem także: zestawy do minigolfa, ręczniki, miksery kuchenne, sekretarki automatyczne, zapalniczki – wszystko to i znacznie więcej oznaczone zostało nazwiskiem Cardina. Nawet puszka sardynek. Do 1985 roku francuski projektant sprzedał ponad 800 licencji na wykorzystanie jego marki. Kupiło je ponad 500 zakładów produkcyjnych na całym świecie: od USA do Japonii, ale też w ZSRR, Chinach czy Rumunii. Na globalny sukces pracowało przeszło 160 tysięcy zatrudnionych.
Tak jak podpis Duchampa czynił z koła rowerowego dzieło sztuki, tak sygnatura Cardina zmieniała długopis w towar luksusowy. – Moje nazwisko jest ważniejsze niż ja sam – mawiał i bezustannie rozbudowywał imperium. W 1970 roku otworzył Espace Pierre Cardin – teatr, kino, restaurację i galerię w jednym. W 1981 roku kupił słynne bistro Maxim’s, w którym niegdyś bawili się Brigitte Bardot, Frank Sinatra i Maria Callas. Sam zamieszkał nieopodal Cannes w Palais Bulles – futurystycznej willi bańce projektu Anttiego Lovaga, która przypomina nieco osiedle na obcej planecie.
Paryż, Moskwa, kosmos
Pierre Cardin od zawsze czuł się obywatelem świata i okolic. W Japonii w szkole designu Bunka Fukosa dawał lekcje krawiectwa. W Chinach robił interesy. Za nimi pojechał też do Moskwy – w 1985 roku zaprosiła go osobiście Raisa Gorbaczowa, żona twórcy radzieckiej pierestrojki, nazywana przez zachodnie media sowiecką odpowiedzią na księżną Dianę. Ubierała się u Yves’a Saint Laurenta i właśnie Cardina. Projektant, podpisując umowę na szycie w ZSRR 21 linii swoich ubrań, powiedział, że marzyłby, żeby ubrać 280 mln obywateli ZSRR. Sowieckie imperium rozpadło się szybciej, niż powstało wschodnie imperium projektanta.
Cardin mógł mieć do Związku Radzieckiego sentyment, bo dopóki istniał, prowadził zawzięty wyścig kosmiczny z USA. W latach 60. zimnowojenne polityczne wizje podróży pozaziemskich zawładnęły wyobraźnią twórców mody. W 1964 roku André Courrèges i Pierre Cardin zaprezentowali światu modę space age. Kolekcja „Cosmocorps” Cardina łączyła futuryzm ze stylem modsów: minisukienki, trykoty, kurtki zapinane na zamek błyskawiczny, kamizelki, kombinezony. Do tego – toczki à la hełmy i metalowe paski. Kreacje w stylu „Star Treka”. – Wierzę, że fason, architektura oraz geometria sukienki są najważniejsze. Materiał ma dla mnie drugorzędne znaczenie– mówił projektant. A jednak w 1968 roku opracował cardine – gumowaną tkaninę, w której (po ogrzaniu na specjalnych formach) można było wytłaczać rozmaite trójwymiarowe wzory. Guma, winyl i szkło akrylowe zbliżały modę prêt-à-porter do kombinezonów astronautów. Sam projektant był pierwszym cywilem, który założył skafander Buzza Aldrina, jednego z astronautów wizytujących 20 lipca 1969 roku Księżyc.
Kobiety i mężczyźni ubrani w stroje Cardina byli gotowi na zasiedlenie nowych światów.
Showman
Moda space age miała służyć wygodzie i pragmatyzmowi, ale nie ustrzegła się teatralności i efekciarstwa. Cardin wiedział co nieco na temat budowania spektakularnej aury. Już w czasach terminowania u Paquin pracował wespół z Marcelem Escoffierem i Christianem Bérardem nad stworzeniem kostiumów do surrealistycznej „Pięknej i Bestii” w reżyserii Jeana Cocteau. Najdobitniejszym przykładem teatralnych ciągot Cardina były pokazy mody. W 1966 roku kreator zgromadził wszystkie paryskie trojaczki, by zaprezentowały jego kolekcję dziecięcą. W 1991 roku, gdy mąż Raisy, Michaił Gorbaczow, ostatecznie tracił władzę, Cardin pokazywał kreacje na moskiewskim placu Czerwonym. 250 modelek oklaskiwał 200-tysięczny tłum. 16 lat później projektant zaaranżował pokaz na piaskach pustyni Gobi, a w 2018 roku świętował na Wielkim Murze Chińskim 40-lecie istnienia marki na chińskim rynku. Show godne giganta biznesu.
Pierre zdobywca
Bez wątpienia Pierre Cardin należał do stachanowców świata mody. Oprócz sukienki bombki, płaszcza kokonu i kreacji inspirowanych op-artem, sztuką kinetyczną, podbojem kosmosu czy komputeryzacją opracował wielkie okrągłe kołnierze ramujące twarz, trapezoidalne fasony, ostre asymetryczne cięcia, nieortodoksyjne materiały. Realizował się w kostiumografii, meblarstwie, hotelarstwie i restauratorstwie. Przetarł szlak zarówno dla awangardowych designerów, jak i dla komercyjnych sieci odzieżowych. Ponad 90-letni projektant mógł odcinać kupony.
Sprzedane licencje dały mu finansowe bezpieczeństwo, ale przyczyniły się też do branżowej degradacji. Jego modzie bliżej było do konfekcji, a sygnowanym przezeń sprzętom do pozoru elegancji. Mimo to globalny sukces pozwala mu wciąż się uważać za pioniera i zdobywcę. Choć od czasów space age’u wiele się zmieniło w dziedzinie krawiectwa i kosmonautyki, Cardin nie przestał snuć futurystycznych wizji. – W 2069 roku kobiety nosić będą pleksiglasowe klosze oraz ubrania w formie tub, a mężczyźni eliptyczne spodnie i kinetyczne tuniki. Wszyscy będziemy chodzić po Księżycu lub Marsie w strojach z mojej kolekcji „Cosmocorps”– wróży projektant. Jedno, co jest w tym niepodważalne, to jego pewność siebie.
Projektant odszedł 29 grudnia 2020, miał 98 lat.
Zaloguj się, aby zostawić komentarz.