Znaleziono 0 artykułów
15.09.2024

Front Row: Szara melancholia Thoma Browne’a

15.09.2024
Pokaz kolekcji Thom Browne haute couture jesień-zima 2023 / Fot. dzięki uprzejmości Thom Browne

Gdy zaproponowano mu, by zaprezentował swoją pierwszą kolekcję haute couture, Thom Browne postanowił urządzić spektakl, jakiego Paryż dawno nie widział. W kolejnym odcinku cyklu „Front Row” przyglądamy się z bliska pokazowi amerykańskiego projektanta.


Prezentacje kolekcji Thoma Browne’a mają niewiele wspólnego z tradycyjnymi pokazami mody. Bo czy show, w którym modele ślizgają się na łyżwach po lodowisku albo „zmartwychwstałe” modelki wychodzą z trumien, można nazwać tradycyjnym? Amerykański designer wystawia na wybiegu kilkuaktowe spektakle z pogranicza mody, teatru i sztuki performatywnej. Snuje pełne absurdu i humoru opowieści, rozgrywające się w scenerii fikcyjnego biurowca, klasztoru bądź ogrodu zen. W jego fantazjach zamieszkują kosmonauci, srebrni satyrowie, meandrujący w parku ludzie-rzeźby czy czerwona żyrafa w zaśnieżonym zagajniku.

Droga do haute couture

Widowiskowe pokazy zdumiewają, tym bardziej że twórczość Amerykanina na pierwszy rzut oka sprawia wrażenie zachowawczej i formalnej. Punktem wyjścia dla wszystkich jego projektów jest bowiem dwuczęściowy szary garnitur – sztandarowy przykład stylu preppy. Popielata marynarka i spodnie – należące do dress code’u uczniów elitarnych szkół z internatem, biurokratów czy biznesmenów – nie mają w sobie nic ekstrawaganckiego. Jednak w rękach Browne’a klasyczny uniform ulega ciągłym modyfikacjom, przeobrażając się w awangardowe kreacje, dalekie od tradycyjnych mundurków studentów Ivy League. – Z pewnością nie ma nikogo, kto lepiej rozumie, czym wyróżnia się amerykańska moda: jej różnorodność, śmiałość i możliwości, jakie daje projektantom, by odnieśli sukces – mówiła Anna Wintour, gdy w styczniu 2023 roku Browne objął stanowisko przewodniczącego Council of Fashion Designers of America (CFDA).

Niekonwencjonalna estetyka Amerykanina znalazła również uznanie po drugiej stronie Atlantyku. Francuska Fédération de la Haute Couture et de la Mode zaoferowała mu udział w paryskim tygodniu mody haute couture jesień-zima 2023. Zaproszenie ze strony prestiżowego stowarzyszenia, stojącego na straży wysokiego krawiectwa, stanowiło nie lada wyróżnienie. Do tej pory podobnego zaszczytu dostąpiło tylko dwóch projektantów ze Stanów Zjednoczonych: Main Bocher w latach 30. XX wieku oraz Ralph Rucci w 2002 roku. Wprawdzie Browne już od ponad dekady prezentuje w Paryżu kolekcje ready-to-wear, to jednak szansa wykreowania na paryski wybieg własnego haute couture była dla niego intrygującą nowością. – Moje podejście do couture nie różni się znacząco od tego, co tworzę na co dzień. Muszę mieć pewność, że każdy projekt zostanie podniesiony do najwyższego poziomu, by był godny pokazania go podczas tego fashion weeku – zdradził projektant w wywiadzie dla „Vogue’a”.

Thom Browne na backstage’u pokazu / Fot. Corey Tenold, dzięki uprzejmości Thom Browne

Zza kulis na scenę


Na rozesłanych zaproszeniach widniała krótka instrukcja: „Załóż swoją najlepszą szarość”. Aluzja do ulubionego „antykoloru” Browne’a podpowiadała nie tylko, jak należy się ubrać, lecz także – o czym przekonano się później – co będzie motywem przewodnim pokazu. Show zaplanowano na 3 lipca w Operze Garniera – jednej z najbardziej wystawnych XIX-wiecznych budowli Paryża. Goście nie mieli jednak okazji nacieszyć oczu splendorem jej złoceń, sztukaterii, kandelabrów, waz z kwiatami czy marmurowych posadzek. Zamiast reprezentacyjną klatką schodową (Grand Escalier d'Honneur) wprowadzano ich tylnym wejściem, bezpośrednio za kulisy. Mijając w ciasnych korytarzach teatralną maszynerię, goście kierowali się wprost na sceniczne deski. Nad urządzonym tam wybiegiem wisiał szary dzwon okolony biało-czerwono-niebieską taśmą z grogramu (znak rozpoznawczy twórczości Browne’a). Po bokach ustawiono krzesła. Na każdym z nich leżał mały papierowy zwój z dość enigmatyczną treścią. Wypisano na nim (jedynie do połowy) przysłowie: „A bird in the hand…” („Lepszy wróbel w garści…”). Skromna oprawa odbiegała od przepychu dekoracji i rekwizytów, do jakiego przywykli bywalcy pokazów Amerykanina. Tym razem w pustej przestrzeni panował półmrok. Tylko gdzieniegdzie dało się wypatrzeć figurki szarych gołębi.

Pokaz kolekcji Thom Browne haute couture jesień-zima 2023 / Fot. dzięki uprzejmości Thom Browne

Krótko przed godziną siedemnastą pierwsze rzędy zaczęły stopniowo się zapełniać. Baz Luhrmann towarzyszył Annie Wintour, Lee Pace zajął miejsce między Ayo Edebiri i Maisie Williams, a obok Diane Keaton usiadła Karina, gwiazda K-popowego girlsbandu Aespa. Nie zabrakło też modowych wyroczni, m.in. Suzy Menkes, Cathy Horyn i Vanessy Friedman. Jako ostatnia przybyła Cardi B – efektownie spóźniona i w blasku fleszy. Z głośników dobiegała kakofonia orkiestry strojącej instrumenty, co zapowiadało początek wielkiego show.

Samotność na peronie


Siedemnastometrowa kurtyna podniosła się, odsłaniając główną salę paryskiej opery. Wszystkie miejsca na widowni – od parteru aż po loże na najwyższych kondygnacjach – obsadzone zostały wyciętymi z kartonu wizerunkami modeli i modelek w szarych garniturach. 2000 anonimowych postaci, „sklonowanych” everymenów patrzyło wprost na znajdujących się na scenie gości – nieświadomych aktorów teatru Browne’a. – Lubię, gdy ludzie czują się częścią obsady spektaklu – komentował projektant. Prezentacja kolekcji rozpoczęła się przy dźwiękach symfonicznej aranżacji piosenki „Fade to Grey” zespołu Visage. Jej elektryzujący, nieco złowieszczy beat, a przede wszystkim lapidarny tekst nadały ton całemu pokazowi. Jako pierwsi na wybieg wkroczyli dwaj tragarze w zgrzebnych marynarkach i plisowanych spódnicach. W białych rękawiczkach nieśli pęki toreb i kufrów, które ustawili pośrodku wybiegu.

Spomiędzy kartonowych manekinów wyłoniła się główna bohaterka modowego spektaklu. Po zdjęciu z głowy szarej chusty weszła na scenę, po czym usiadła na jednej z pozostawionych tam walizek. Odpowiedź na pytanie, kim była ta tajemnicza kobieta, podsuwały słowa piosenki „Fade to Grey”. Utwór opowiada bowiem historię samotnego człowieka, który z bagażem u boku czeka na peronie. Pragnie – jak sugeruje tytuł – „wtopić się w szarość”, uciec od przeszłości i nie oglądać się za siebie. Skomponowany w 1980 roku synth-popowy przebój stał się nieoficjalnym hymnem New Romantic – nurtu muzycznego, którego brzmienie wyrażało mieszaninę nostalgii i melodramatyzmu. Pokaz mody Amerykanina przejął tę „noworomantyczną” atmosferę. Rolę czekającej na pociąg odegrała Alek Wek. Odziana w kilka warstw szarych ubrań, ze stertą bagaży (jakby chciała zabrać w podróż cały dobytek życia) tkwiła zasępiona na wyimaginowanym peronie.

Pokaz kolekcji Thom Browne haute couture jesień-zima 2023 / Fot. dzięki uprzejmości Thom Browne

Lepszy gołąb w garści…


W odróżnieniu od Marca Jacobsa, który w 2012 roku zrekonstruował na wybiegu pełnowymiarową lokomotywę buchającą parą, Browne jedynie zasugerował, że akcja jego pokazu rozgrywa się na stacji kolejowej. Z właściwym sobie poczuciem humoru designer posłużył się motywem pospolitego gołębia – wszędobylskiego mieszkańca każdego dworca. W skrzydlatą „szarą eminencję” wcielił się Florian DesBiendras. Francuski model wystąpił w golfie z szarego brokatu, który ozdobiono cekinami i jedwabnymi aplikacjami imitującymi pióra w szarobłękitnych, zielonkawych i bladofioletowych odcieniach. Biodra opinała sztywna filcowa spódnica w kształcie zapiętej marynarki. Z kolei na wpół ażurowy kapelusz (zaprojektowany przez Stephena Jonesa, modystę i prekursora estetyki New Romantic) przybrał formę gołębiej głowy. Model stąpał w butach na kilkunastocentymetrowej platformie. W jego ruchach było coś animalistycznego. Stroszył pióra i puszył się jak paw. Ten dysonans między pospolitością a wyrafinowaniem znalazł odbicie w odgłosach gruchania gołębi, przeplatających rzewną arię z opery „Dydona i Eneasz” Henry’ego Purcella.

Kulisy pokazu Thom Browne haute couture jesień-zima 2023 (Fot. John Bain Griffith, dzięki uprzejmości Thom Browne)

Kiedy na scenie rozbrzmiały pełne liryzmu i melancholii piosenki The Communards, Björk i Bronski Beat, nastrój pokazu stał się bardziej chmurny, niemal elegijny. Bohaterka modowej fantazji Browne’a zdawała się nie zważać na to, co dzieje się wokół niej. Pogrążona w myślach zerkała na niewidoczny na nadgarstku zegarek. O upływającym czasie przypominało bicie dzwonów – sygnał dróżnika słyszany niegdyś na kolei. Poszczególne uderzenia zwiastowały pojawienie się na wybiegu modelek i modeli jako personifikacji mijających godzin. Z myślą o nich powstało 12 bliźniaczych strojów o rozłożystym fasonie i obszernych – jakby napęczniałych – rękawach. Choć do siebie podobne, na każdej kreacji wyszyty został odmienny rodzaj garnituru i płaszcza. Browne posłużył się iluzjonistycznym efektem trompe l'œil, tworząc w ten sposób „ubranie na/w ubraniu”. Subtelny humor projektanta, ale i przywiązanie do detalu dały o sobie znać w perłach doszytych do mankietów (aluzja do serca dzwonu), w kształcie kapeluszy à la cloche (fr. dzwon), a także w prawdziwych dzwonkach przyczepionych do koturnowych brogsów.

Wyhaftowane wspomnienia


Tworząc kreacje pasażerów, amerykański designer wspiął się na wyżyny haute couture. Sięgnął nie tylko po najwytworniejsze tkaniny (brokat, organza, jedwabna tafta, tweed czy kaszmir), lecz także po najbardziej skomplikowane techniki krawieckie. Reinterpretując swój charakterystyczny szary garnitur, zaprojektował m.in. długie pudełkowe płaszcze, dwurzędowe garsonki, plisowane kilty, lateksowe koszule z nadrukowanym krawatem czy spódnice w szarym gradiencie dégradé. Wiele projektów zdradzało zamiłowanie Browne’a do surrealizmu i iluzji. Na przykład spodnie, które wyglądały jak wydziergane na drutach, w rzeczywistości powstały z plecionego tiulu. Nawet szaro-białe prążki, typowe dla pasiastej bawełny seersucker, zostały wyhaftowane ręcznie z setek tysięcy koralików i kwadratowych cekinów.

Pokaz kolekcji Thom Browne haute couture jesień-zima 2023 / Fot. dzięki uprzejmości Thom Browne

Ubrania pasażerów przypominały książkowe ilustracje: ozdobiono je wizerunkami podmorskich stworzeń, geometrycznymi kompozycjami, a nawet całymi krajobrazami. Morze targane sztormem, rozgwiazdy, wieloryby, meduzy, muszle z perłami, syreny, konstelacje gwiazd na bezchmurnym niebie – wszystko to w formie wykwintnych patchworkowych intarsji, japońskich haftów sashiko czy trójwymiarowych aplikacji wyszywanych nicią z czystego złota (gold bullion). – Wschodnie Wybrzeże, pasiasty styl preppy, homary i kraby – to symbole amerykańskiej wrażliwości, wyrażone w podniosłej formie francuskiego couture – komentował projektant. Choć w wyhaftowanych pejzażach wschodnich Stanów Zjednoczonych można doszukiwać się wątków autobiograficznych (Browne pochodzi z Pensylwanii), to jednak miały one inne zadanie. Ilustrowały wewnętrzny, emocjonalny pejzaż bohaterki pokazu – przepływające przed jej oczami dobre wspomnienia, uosobione jako przygodni pasażerowie.
Spośród fantazyjnych elementów modowego spektaklu Browne’a prawdopodobnie największy zachwyt wzbudziły kreacje zatytułowane „Gargoyles”. Nazwa odnosi się do gargulców, czyli rzeźb monstrów umieszczanych na zakończeniach rynien kościołów (ale też dworców kolejowych). Faktyczną inspirację stanowiły jednak tzw. chimery lub groteski z fasady Notre Dame w Paryżu. Te kamienne bestie miały za zadanie nie tylko zdobić, lecz także – jak wierzono – chronić katedrę przed złymi mocami. Zafascynowany figurami projektant stworzył dwie niesamowicie wystawne edwardiańskie suknie balowe z drapowanej tafty i jedwabnej mory. Ich majestatyczny wygląd dopełniły kapelusze w kształcie głowy potwora o spiralnych rogach i wysuniętym języku, które do złudzenia przypominają rzeźbę „melancholijnego demona” z północnej wieży Notre Dame. Wykreowane przez Browne’a „gargulce” są opiekuńczymi duchami głównej bohaterki. Podczas pokazu towarzyszą jej dwukrotnie – najpierw pod szarą, a później białą postacią.

Pokaz kolekcji Thom Browne haute couture jesień-zima 2023 / Fot. dzięki uprzejmości Thom Browne

Opowieść z dobrym zakończeniem


To właśnie w odcieniach bieli i przy akompaniamencie „Station to Station” Davida Bowiego modowa opowieść dobiegała końca. W finałowym akcie na scenę „wjechał” długo wyczekiwany pociąg. Uosabiała go Cai Guannan, która wystąpiła w kremowym płaszczu i kapeluszu w kształcie lokomotywy. Tuż za nią podążał konduktor w ornamentalnym surducie z epoletami. Jako ostatnia zjawiła się Grace Elizabeth ubrana – jak nakazuje tradycja pokazów haute couture – w suknię ślubną, której długi, przepołowiony tren przypominał rozwidlającą się drogę. I gdy wydawało się już, że bohaterka opowieści Browne’a dołączy do tego pochodu i wraz z nim uda się w upragnioną podróż, niespodziewanie zmienia zdanie. Za sprawą wspomnień, które w niej ożyły, uzmysłowiła sobie, że jej życie jest bogatsze, niż wcześniej myślała – tłumaczył projektant. Nie wsiadła do pociągu. Odeszła w sobie tylko znanym kierunku, machając na pożegnanie obserwującym ją gościom.

Debiutancki pokaz haute couture był dla Thoma Browne’a kamieniem milowym. Nie tylko otworzył przed nim drzwi do świata wysokiego krawiectwa, dostępnego jedynie nielicznym, lecz także stanowił ważną cezurę – 20 lat istnienia autorskiej marki. W tym kontekście historia znudzonej życiem bohaterki, która ostatecznie docenia to, co ma, wydaje się autorefleksją projektanta nad jego własną, bardzo owocną karierą. Melancholijny spektakl w Operze Garniera trwał nieco ponad pół godziny – nadzwyczaj długo jak na standardy organizowanych współcześnie pokazów. Designerowi zależało bowiem na tym, by wysiłek pracowników jego atelier, jaki włożyli w powstanie kolekcji, został – bez pośpiechu – zauważony i doceniony. Browne dał się poznać jako fantasta i bajarz, którego światowa moda – by się rozwijać – potrzebuje jak powietrza. Zdaniem Vanessy Friedman to „jeden z najwybitniejszych impresariów”, a każda jego kolekcja snuje odrębną opowieść. On sam zaś żartobliwie przyznaje: – Opowiadałbym jeszcze dłużej, gdyby to było możliwe.

 

Wojciech Delikta
  1. Moda
  2. Historia
  3. Front Row: Szara melancholia Thoma Browne’a
Proszę czekać..
Zamknij