Powstaje pierwszy w Polsce film społecznie odpowiedzialny
Z Katarzyną Samson, producentką filmu „Król dopalaczy”, rozmawiamy o tym, jak powstaje pierwsza w Polsce produkcja społecznie odpowiedzialna i jak zdobywa na nią fundusze.
Jaki jest pani udział w powstawaniu tego filmu?
Jestem jego producentką oraz współscenarzystką. Obok reżysera, którym jest Pat Howl, tworzę ten film od samego początku.
Dopalacze to w Polsce poważny problem, jesteśmy w światowej czołówce produkcji i spożycia. Czy film będzie ważny społecznie?
Temat jest bardzo ważny społecznie, a filmu o dopalaczach jeszcze nie było. Przed delegalizacją w 2010 roku na terenie Polski działało ponad tysiąc sklepów z dopalaczami, a nawet po ich zamknięciu zatruć dopalaczami było rocznie kilka tysięcy. Historia imperium legalnych narkotyków, zbudowanego na lukach prawnych oraz ludzkich tragediach, skupia się na motywacjach, przemianie i upadku ludzi w różny sposób z tym biznesem powiązanych. Ten film nie jest landrynkową laurką wystawioną głównemu bohaterowi. To bardziej studium psychologiczne postaci oraz otoczenia społeczno-prawnego. Pogłębione psychologicznie kino akcji, w którym mierzymy się z bohaterem, który wybrał drogę prowadzącą w głąb bardzo mrocznej przestrzeni.
Dlaczego warto zobaczyć ten film?
W moim odczuciu kino ma budzić emocje, a obok tej historii nikt nie przechodzi obojętnie – jest mocna, wciągająca, inspirowana prawdziwymi wydarzeniami, stawka jest wysoka. Do tego fantastyczna obsada, świetne zdjęcia, fenomenalna muzyka Hani Rani – mogłabym tak jeszcze długo wymieniać.
Gdyby miała pani jednym zdaniem opisać każdego z aktorów występujących w tym filmie…
W filmie występuje ponad sto postaci, więc raczej nie starczyłoby nam miejsca (śmiech). Tomek Włosok – odtwórca roli tytułowej – to niewątpliwie jeden z najbardziej utalentowanych i odważnych aktorów młodego pokolenia. Jego głównego antagonistę zagra uwielbiany przez widzów Łukasz Simlat, zaś główną rolę kobiecą moim zdaniem niedoceniana w Polsce Weronika Rosati, którą ostatnio częściej możemy oglądać w produkcjach międzynarodowych.
Chcecie ten film wyprodukować zgodnie z zasadami zrównoważonego rozwoju. Co to dokładnie oznacza? Jakie działania podjęliście?
„Król dopalaczy” to pierwsza w Polsce produkcja społecznie odpowiedzialna, czyli realizowana z dobrowolnym uwzględnieniem interesów społecznych oraz aspektów środowiskowych. Nasza odpowiedzialność opiera się na trzech filarach, z których pierwszy to ważny społecznie temat i prawidłowy wydźwięk moralny. To nie jest kolejna historia fascynacji używkami; nasz film będzie pokazywał, że dopalacze niszczą – zarówno tych, którzy je biorą, jak i tych, którzy zrobili z nich biznes. Drugi filar to działania proekologiczne, czyli nakierowane na wartości zrównoważonego rozwoju i gospodarki w obiegu zamkniętym. W praktyce oznacza to przede wszystkim dobre planowanie, aby nie marnować zasobów i nie podejmować niekorzystnych decyzji na ostatnią chwilę, korzystanie z surowców z odzysku i dawanie drugiego życia elementom scenografii, rekwizytom czy kostiumom.
Trzeci filar stanowią działania nakierowane na zmianę społeczną. Zależy nam na tym, aby ten projekt przyczynił się do normalizacji różnorodności. We współpracy z fundacją Avalon działamy na rzecz zmiany postrzegania osób z niepełnosprawnością – na ekranie obecne będą osoby z niepełnosprawnością, tak jak ma to miejsce w rzeczywistości.
Ile kosztuje wyprodukowanie filmu, który będzie miał światową jakość?
Robienie filmu to bardzo złożone, a przez to również kosztowne przedsięwzięcie. Budżet zależy od tego, jaki to ma być film – od kilku milionów złotych do nawet kilkuset milionów dolarów. W Polsce trudność polega na tym, że rynek widzów kinowych jest relatywnie niewielki, więc – inaczej niż w Stanach Zjednoczonych – większy rozmach w produkcji niekoniecznie przełoży się na lepsze wyniki sprzedażowe.
Ale wiele zależy też od podejścia twórców i producentów. W przypadku „Króla dopalaczy” budżet 5,3 mln zl jest o jedną trzecią niższy niż przeciętny budżet polskiego filmu w ostatnim roku, choć skala projektu jest niewątpliwie zdecydowanie ponadprzeciętna. To bardzo duży projekt, który od początku prowadzimy w taki sposób, aby inwestorzy prywatni, którzy go finansują, zarobili na swojej inwestycji. Dobre planowanie, świetna zaangażowana ekipa i staranne przygotowania pozwalają na etapie produkcji dużo zaoszczędzić.
W jaki sposób zdobywa się fundusze?
W Polsce podstawowym źródłem finansowania filmów jest PISF (Polski Instytut Sztuki Filmowej), my jednak zdecydowaliśmy się pójść inną drogą i sfinansować projekt ze środków prywatnych. Połowa budżetu pochodzi od koproducentów, partnerów oraz osób prywatnych, które uwierzyły w ten projekt. Jednym z nich jest dystrybutor Next Film – bardzo silny gracz na rynku, który w ostatnich latach zajmował się dystrybucją największych i najlepiej przyjętych rodzimych produkcji (m.in.: „365 dni” „Drogówka”, „Bogowie”, „Jak zostałem gangsterem. Historia prawdziwa”, „Sztuka kochania Michaliny Wisłockiej”, „Pokot”).
Druga połowa finansowania pochodzi z crowdinvestingu – nowoczesnej formy finansowania społecznościowego, w ramach którego drobni inwestorzy obejmują akcje spółki producenta (jest to co innego niż popularny crowdfunding, w którym wspiera się projekt, nie licząc na zysk finansowy). Jest to element szerszej strategii, a wartość w ten sposób zebranych funduszy jest cenniejsza niż same pieniądze – kilkuset inwestorów to kilkuset ambasadorów projektu, którym tak samo jak nam zależy na jego sukcesie. Crowdinvesting to także budowanie sieci społecznej wokół filmu i jego widowni już na tym wczesnym etapie. Jest to także nasza odpowiedź na to, że bardzo wiele osób spoza branży filmowej, słysząc o „Królu dopalaczy”, chciało się w niego zaangażować. Kampania crowdinvestingowa (https://zainwestuj.kroldopalaczy.pl) na platformie Crowdway potrwa do 9 września, a szacowany zysk inwestorów jest na poziomie 64–115 proc.
Taki model finansowania idzie w parze z inspirowaną amerykańskimi wzorcami strategią promocji, która tam zaczyna się na dwa-trzy lata przed premierą kinową. W ten sposób od początku pracujemy nad tym, by zwiększyć nasz zasięg i trafić docelowo do szerszego grona odbiorców. „Król dopalaczy” porusza niezwykle ważny temat, będzie to bardzo dobre kino, z gwiazdorską obsadą. Filmów nie robi się do szuflady – filmy tworzy się dla ludzi.
Jakie marki powinny być zainteresowane finansowaniem takiego filmu?
Jest to współczesna, konsumpcyjna historia skierowana do szerokiego grona odbiorców – od młodzieży, przez tych, którzy ze swojej młodości pamiętają rozkwit dopalaczy, po rodziców i innych zainteresowanych ważnym społecznie tematem – dlatego w moim odczuciu bardzo wiele różnych marek może być zainteresowanych wzięciem udziału w tym projekcie. Jest tam przestrzeń zarówno na neutralne, organiczne lokowania napojów, odzieży, dodatków, elektroniki czy samochodów, po bardziej kreatywną, a być może nawet kontrowersyjną, obecność na ekranie. Świetnym przykładem takiego podejścia jest bmw w filmie „Fight Club” – choć od premiery filmu minęło już ponad 20 lat, pokryte ptasimi odchodami logo marki do dzisiaj jest przywoływane jako świetny przykład odważnej współpracy.
Jak możecie pomóc markom w promowaniu wizerunku?
Wszystko zależy od konkretnego partnera. Każda oferta współpracy jest szczegółowo opracowywana pod kątem potrzeb i oczekiwań obydwu stron. Mamy bardzo dużo własnych pomysłów, ale też jesteśmy otwarci na inne koncepcje, oczywiście takie, które w naturalny sposób wpiszą się w opowiadaną historię.
Porównania z „Breaking Bad” są oczywiste. W czym wasz film jest pani zdaniem lepszy?
„Breaking Bad” było oczywiście jedną z naszych referencji na etapie rozwijania projektu i budowania postaci głównego bohatera, ale poza tym są to bardzo różne obrazy. Myślę, że za wcześnie jeszcze na takie porównania.
Zaloguj się, aby zostawić komentarz.