Przepis na smukłą sylwetkę, proste plecy i płaski brzuch? Pilates. Leczy nie tylko ciało, ale i duszę – zachęca Jacqueline Martin, nauczycielka pilatesu, która od trzech lat szkoli polskich trenerów. Najpierw kursowała pomiędzy Kanadą a Polską, od półtora roku mieszka tu na stałe. Prowadzi zajęcia i jest szkoleniowcem w świeżo otwartym Sense Studio w Warszawie.
Inicjatorom Sense Studio zależało na tym, żeby nie był to po prostu kolejny klub fitness, jakich w Warszawie wiele. Tworząc kameralną i elegancką przestrzeń, celowali w potrzeby klientów, którym nie odpowiada atmosfera i masowość „sieciówek”, więc poszukują innej jakości, intymnej atmosfery, wyciszenia, skupienia się na ich potrzebach.
W Sense Studio znajdują się: siłownia, nieduża sala do jogi, yogi wall i zajęć ruchowych, wyposażona w profesjonalny sprzęt sala do treningu funkcjonalnego, a także sauna, łaźnia parowa i niewielki salonik z kanapami, gdzie można odpocząć i poczytać. Nastrój ocieplają przeszklone ściany i widok na zieleń. Do tego profesjonalna obsługa świetnie wyszkolonej kadry trenerskiej. To wymarzone warunki do rehabilitacji dla osób z problemami zdrowotnymi, a dla nieaktywnych dotąd sportowo szansa na wypróbowanie różnych form aktywności fizycznej i znalezienie tej, która najbardziej im odpowiada.
Bohaterka naszego wywiadu, Jacqueline Martin, uprawia pilates od 16 lat, od kilku lat go uczy. Jest związana z Sense Studio od początku jego istnienia. Wyszkoliła pracujących tu nauczycieli pilatesu i zaraziła ich swoją filozofią życiową, zaczerpniętą od samego mistrza, Josepha Pilatesa.
Katarzyna Koper: Dlaczego pilates, a nie jogging, jazda na rowerze czy pływanie?
Jacqueline Martin: Spośród innych aktywności fizycznych pilates wyróżnia to, że aktywizuje całe ciało – od stóp przez kręgosłup aż po czubek głowy. Jednak nie tylko o aktywność fizyczną chodzi, pilates to filozofia życia, którą stopniowo przesiąkasz. Najpierw ćwiczysz, by poczuć się lepiej, pokonać ból pleców czy karku sprowokowany wielogodzinnym siedzeniem za biurkiem i wszechobecnym stresem. Gdy pospinane mięśnie doznają rozluźnienia i dolegliwości odpuszczają, odkrywasz, że to poprawia także nastrój.
Pilates angażuje nie tylko mięśnie, ale także głowę. Uczy bycia tu i teraz. Musisz myśleć o tym, co robisz, żeby robić to dobrze, bo te ćwiczenia przynoszą efekt tylko wtedy, gdy wykonujesz je precyzyjnie. Musisz na chwilę zapomnieć o pracy, liście rzeczy do zrobienia, dzieciach, o tym, co podasz na kolację. Szybko odkrywasz, jaki to luksus. W joggingu, pływaniu czy innych dyscyplinach sportu jest element rywalizacji, presji czasu, bicia rekordów, to wszystko jest dodatkowym źródłem hormonów stresu, których i tak mamy dość na co dzień. Pilates jest od tego całkowicie wolny.
Jaka była twoja droga do pilatesu?
Przez wiele lat uprawiałam triathlon i startowałam w Ironmanie. Prawie 20 lat temu miałam poważną kontuzję kręgosłupa. Leżałam w łóżku i nie mogłam się ruszać. Lekarze proponowali operację. Zaczęłam kombinować, co by tu zrobić, żeby jej uniknąć, i natrafiłam na informacje o pilatesie. Regularne ćwiczenia pomogły mi dojść do siebie. Pilates mnie absolutnie zafascynował.
Najpierw zostałam uczennicą Jaya Grimes’a, jednego z ostatnich uczniów, a potem współpracowników Josepha Pilatesa, twórcy metody pilates. Zdałam bardzo trudny egzamin kończący kurs i sama zaczęłam uczyć we własnym studiu w Vancouver. Pilates zmienił moje ciało, dzięki niemu poczułam, że mam siłę. Odmienił też moje życie, zrozumiałam, że wszystko zależy ode mnie i wszystko zaczyna się w głowie. Zaczęłam inaczej patrzeć na świat. Zrezygnowałam z rzeczy, których nie potrzebuję, pustych przyjaźni, które tylko odbierały mi energię, zaczęłam nawet bardziej uważnie jeść. Jem tyle, ile potrzebuję. Potrafię się zatrzymać, zanim sięgnę po drugi kawałek ciasta czy kolejny kieliszek wina, zastanowić się, czy moje ciało potrzebuje aż tyle. U niektórych moich klientów zmiany idą jeszcze dalej. Dochodzą do wniosku, że nie warto męczyć się w koszmarnym związku albo w koszmarnej pracy. Mówią sobie: mogę bez tego żyć. Niektórzy mówią, że gdy muszą podjąć jakąś ważną decyzję życiową, najpierw idą na sesję pilates.
W Polsce pilates kojarzy się głównie z grupowymi ćwiczeniami w klubach fitness, podczas których wykorzystuje się piłki, gumowe taśmy i obręcze. Ty proponujesz ćwiczenia na specjalnych sprzętach. Jaka jest różnica?
Zasadnicza! Trening w grupie kilkudziesięciu osób to w ogóle nie jest pilates. Nauczyciel prezentuje ćwiczenia, a cała grupa podąża za nim, każdy ćwiczy, jak potrafi, zwykle niedokładnie. W prawdziwym pilatesie to nauczyciel ma podążać za potrzebami i możliwościami klienta. Spośród kilkuset ćwiczeń powinien umieć wybrać zestaw najbardziej odpowiedni dla konkretnej osoby i na bieżąco go modyfikować. Precyzja ruchów, koncentracja na nich oraz skoordynowanie oddechu z ruchem są podstawą. Nie musisz powtarzać ćwiczeń w nieskończoność, wystarczy wykonać kilka razy, ale naprawdę dokładnie. Podczas zajęć grupowych nie sposób nad tym wszystkim zapanować.
A co dają maszyny?
Służą do tych samych ćwiczeń, które wykonujemy na macie, ale korzystając z uchwytów, podpórek, mamy szansę je modyfikować. Ponadto lepiej kontrolować precyzję ruchów i regulować obciążenie. Wszystkie sprzęty opracowane przez Josepha Pilatesa powstały na potrzeby konkretnych osób zmagających się z jakimiś problemami zdrowotnymi. Pilates podczas pierwszej wojny światowej był posądzany przez Anglików o szpiegostwo i przez cztery lata internowany w ciężkich warunkach na wyspie Man. Twierdził, że przetrwał izolację tylko dlatego, że ćwiczył. Inni osadzeni, którzy ćwiczyli razem z nim, także wyszli na wolność na własnych nogach.
Jakie konkretnie korzyści zdrowotne można mieć z pilatesu?
Joseph, opracowując swoje ćwiczenia, podglądał koty. Zauważył, że poruszają się miękko i płynnie, angażując przy tym całe ciało, a nie tylko łapy. Dzieci robią to podobnie, ale z wiekiem tracą tę umiejętność. Gdy siadamy w szkolnych ławkach, a potem przy biurkach, ciało traci elastyczność i koordynację, bo niektóre partie mięśni są przeciążone, a inne kompletnie nieużywane. Staje się podatne na kontuzje. Stąd się biorą bóle pleców i karku, które są plagą współczesności. Już 30-latkowie mają okrągłe plecy, wystające brzuchy, są garbaci i pokrzywieni. Trening pilatesu ma za zadanie to odwrócić. Dlatego uruchamia i wzmacnia wszystkie mięśnie, także te, których nie używamy podczas prac biurowych czy siedząc na kanapie. Mam na myśli mięśnie głębokie brzucha oraz mięśnie przykręgosłupowe. Wiele osób nawet nie wie, że posiada takowe. A są one bardzo ważne dla zachowania wyprostowanej sylwetki, płaskiego brzucha, ale także dla stabilizacji kręgosłupa.
Pilates jest też uznaną formą profilaktyki osteoporozy. Mocne mięśnie są na wagę złota w starszym wieku. Stabilizują postawę i pomagają uniknąć groźnych upadków, kończących się poważnymi złamaniami i nierzadko powodujących niepełnosprawność. Ponadto uczy świadomego oddychania, dzięki czemu wszystkie tkanki są lepiej zaopatrzone w tlen i substancje odżywcze. Czy wiesz, że głęboki oddech przeponą masuje organy wewnętrzne w jamie brzusznej, poprawia trawienie i pracę jelit?
Są jakieś przeciwwskazania do trenowania pilatesu?
Nie ma żadnych. Rolą nauczyciela jest dopasowanie ćwiczeń i obciążeń odpowiednio do potrzeb i możliwości klienta. Jest z czego wybierać, bo Joseph Pilates opracował ich ponad 500. Pracowałam z bardzo różnymi klientami, także z kobietami w ciąży i niepełnosprawnymi na wózkach, osobami po amputacjach kończyn, z chorymi na raka. Z ogromną radością obserwowałam, jak z sesji na sesję rośnie ich entuzjazm, jak odzyskują wiarę w siebie i swoje możliwości. Jestem pewna, że to nie tylko kwestia endorfin, które mózg produkuje pod wpływem wysiłku fizycznego. Pilates przywraca poczucie kontroli nad ciałem, a pośrednio także nad życiem.
Gdy zaczynałam swoją przygodę z pilatesem, mój tata zachorował na chłoniaka. Lekarze dawali mu maksymalnie pół roku życia. Był załamany, ale ja nie dawałam za wygraną. Mówiłam: tato, ćwicz ze mną, oddychaj ze mną, chodź na spacer. Wiedziałam, że to go nie wyleczy, ale ma szansę poprawić komfort jego życia z chorobą. Na początku kompletnie nie miał na to ochoty, ale w końcu zmienił zdanie. Żył z tym chłoniakiem pięć lat. Obserwowałam efekty pilatesu u kobiet chorych na raka piersi, które przeszły mastektomię. Umiejętnie prowadzony trening jest w tym przypadku bardzo skuteczną formą rehabilitacji. Poprawia przepływ w naczyniach limfatycznych, stabilizuje mięśnie odpowiedzialne za utrzymanie prawidłowej postawy i pomaga szybciej odzyskać sprawność, a endorfiny, które wydzielają się podczas treningu, łagodzą ból i poprawiają nastrój.
Jak często trzeba ćwiczyć, by poczuć różnicę?
To zależy od tego, co chcesz osiągnąć i jak bardzo jesteś zdeterminowana. Ja ćwiczę sześć razy w tygodniu (śmiech), ale początkującym wystarczą dwie-trzy sesje tygodniowo. Poprawę samopoczucia powinni zauważyć już po pierwszej, na bardziej spektakularne efekty trzeba poczekać kilka, kilkanaście tygodni. Joseph Pilates mówił tak: po 10 sesjach poczujesz różnicę, po 20 sesjach zobaczysz ją, po 30 sesjach będziesz mieć całkiem nowe ciało.
Jak znaleźć nauczyciela?
Polecam kameralne studia pilatesu, dysponujące profesjonalnym sprzętem. Można takie znaleźć w prawie każdym większym mieście. Najlepszą, choć niestety najdroższą opcją są treningi personalne, ewentualnie w niewielkich dwu-, trzyosobowych grupach. Zanim zdecydujemy się pracować z konkretnym nauczycielem, koniecznie zapytajmy o jego szkolenia, certyfikaty i doświadczenie. Musisz poczuć, że ta osoba wie, co robi, i że będzie ci z nią po drodze, bo wzbudza twoje zaufanie. W pilatesie to ma kluczowe znaczenie.
Więcej informacji na www.sensestudio.pl.
Zaloguj się, aby zostawić komentarz.