Wystawa w Muzeum Powstania Warszawskiego. Nie ma jednego wzoru powstanki
W walkach powstańczych wzięło udział około 12 tysięcy kobiet znanych z imienia i nazwiska, czyli co piąty powstaniec był powstanką, o której możemy powiedzieć coś więcej niż to, że walczyła. To im poświęcona jest nowa wystawa w Muzeum Powstania Warszawskiego „Podróż bohaterek. Powstanie kobiet”. – Ma pokazać, że nie ma jednego wzoru ani heroizmu, ani powstanki – mówi Karolina Sulej, kuratorka ekspozycji.
Muszę powiedzieć, że te liczby zrobiły na mnie wrażenie, bo poza kilkoma osobami, które regularnie pojawiają się w mediach, niewiele o kobietach w powstaniu warszawskim wiem.
Najczęściej – z reguły z okazji zbliżającej się rocznicy zrywu – słyszy się albo jedynie o kilku wyjątkowych kobietach biorących udział w powstaniu, albo nie mówi się o nich wcale. Myślę, że w dużej mierze wynika to z tego, jak same powstanki traktują swój udział w walkach. Kiedy przeprowadzałam z nimi wywiady, notorycznie słyszałam, że to była po prostu „rzecz do zrobienia”, że „wypełniały obowiązki” albo „starały się nie psuć roboty”. Mówiły o powstaniu bez popadania w ich zdaniem zbędny heroizujący ton. Na początku strasznie mnie to denerwowało, bo dla mnie te kobiety to bohaterki. One jednak tłumaczyły, że muszę pamiętać, że dla nich – wywodzących się z pierwszego pokolenia urodzonego w wolnej Polsce – takie zachowanie było naturalne. Nie wyobrażały sobie, żeby postąpić inaczej. Walczyły o swój kawałek podłogi, z przyjaciółmi, bez zastanawiania się, jak oceni to historia.
Wystawa „Podróż bohaterek. Powstanie kobiet” ma więc pokazać nie tylko to, że kobiety brały czynny udział w powstaniu, ale także że nie ma jednego wzoru ani heroizmu. ani powstanki, tak jak nie ma przepisu na bohaterskiego powstańca. To byli po prostu ludzie. Różnorodni. Podejmowali się różnych zadań, zarówno tych kulturowo przypisanych do kobiet, jak i tych arcymęskich.
Na wystawie historia powstanek opowiedziana jest w dość nietypowy sposób, bo za pomocą przedmiotów. Często zupełnie trywialnych, jak drewniana łyżka, sukienka czy naszyjnik. Każda z pamiątek jest pretekstem do opowiedzenia innego życiorysu.
Jako badaczka wyznaję ideę, że wielka historia składa się z wielu osobistych historii, i na tym poziomie, oddolnie trzeba zaczynać zawsze pracę pamięci. To właśnie wspomnienia czyjejś konkretnej codzienności są najważniejszym świadectwem, bo w zakorzenieniu w materii zwykłego życia kryje się prawda historyczna. Stworzenie wystawy z małych, pozornie błahych, jak breloczek czy apaszka, przedmiotów wydawało mi się szczególnie ważne w miejscu, którego główna wystawa poświęcona jest wielkiej i przeważnie męskiej narracji martyrologicznej, przedstawionej monumentalnie, z rozmachem. Kobieca percepcja wojny jest inna, bardziej zmysłowa i skupiona na szczególe. Powstanki, z którymi udało mi się porozmawiać albo których świadectwa poznałam, dużo większą wagę przykładały do doświadczeń cielesnych, do życia mimo zagrożenia śmiercią. Wspominały, co jadły, co piły, jak mieszkały albo jak przeżywały fakt, że przez wiele dni nie mogły się wykąpać. W ich opowieściach jest też zawsze jakaś doza humoru, jak chociażby w historii Marii Kowalskiej „Myszki”, która wspomina, że z siostrami postanowiły do powstania zrobić sobie trwałą. I że ta fryzura to również był ich wkład w obronność państwa, bo chciały wyglądać godnie.
Urocze. I takie niewinne.
Nie można zapominać, że większość z kobiet zajmujących się konspiracją to były młode panienki z inteligenckich domów. Często nawet niepełnoletnie. Były wychowywane, żeby grać na pianinie, mówić po francusku i ładnie wyglądać, a nie walczyć. Prosto spod rodzinnego klosza trafiły do kanałów. Janina Jankowska „Jasia”, która w powstaniu była sanitariuszką, nie miała kompetencji, żeby robić zastrzyki domięśniowe. Zwyczajnie bała się wbić igłę. Bo choć w tamtych czasach kobiety były często po szkoleniu wojskowym, to wielu rzeczy uczyły się spontanicznie, na bieżąco, już w trakcie powstania. Warto też wspomnieć, że w lutym 1942 roku kobiety żołnierze otrzymały te same prawa i obowiązki co mężczyźni żołnierze. To była prawdziwie partnerska walka o to, co wspólnie uznali i uznały za ważne.
I kobiety walczyły na pierwszej linii frontu, o czym – mam wrażenie – często się zapomina. Myśląc o kobietach w powstaniu, zwykle mamy w głowie sanitariuszki czy łączniczki, ale pełnionych przez nie funkcji było znacznie więcej.
Oczywiście. Były wśród nich oficerowie, generałowie, egzekutorzy, wywiadowczynie czy emisariuszki, ale też urzędniczki czy tzw. peżetki (od sformułowania „pomoc żołnierzowi”), które zajmowały się prowadzeniem gospód wojskowych, gotowaniem, praniem, szyciem i wsparciem emocjonalnym.
Wystawa podzielona jest na osiem obszarów, które pokazują spektrum kobiecych ról i kompetencji – często jedna powstanka musiała być jednocześnie peżetką, łączniczką i sanitariuszką. Opowiadamy życiorysy koło 50 kobiet, zarówno cywilek, jak i żołnierek. Każdy obszar reprezentowany jest przez archetyp greckiej bogini. Mamy Artemidę – wojownika, jest Demeter – matka i strażniczka domowego ogniska, czy Afrodyta – bogini miłości.
Sięgnęłam do mitologii greckiej, bo jest to szeroko rozumiany kod kulturowy, czytelny dla wielu pól – psychologii, filozofii, literatury – język, który dodatkowo podkreśla, że tak jak „boskie” jakości są płynne, tak i nasza tożsamość nieustannie się zmienia. Czasem jesteśmy Korą, która spaceruje z matką po łąkach, a czasem Persefoną, która schodzi do Hadesu.
Tak jak babcia dyrektora muzeum, Jana Ołdakowskiego, o której wspominał na otwarciu wystawy.
Za dnia była peżetką, czego jej wnuk trochę się wstydził i pomijał w swoich opowieściach, a popołudniami sanitariuszką. Takich niedocenianych funkcji było więcej, bo kobiety odpowiadały za całe zaplecze powstania. Pracowały w administracji, w pralniach, kuchniach, zdobywały żywność czy mleko dla dzieci.
Albo po prostu walczyły o przetrwanie.
Bardzo nam zależało na udokumentowaniu heroizmu kobiet cywilek, bo one najczęściej były pomijane w opowieści o walce i życiu w czasie powstania. Chciałyśmy postawić znak równości między kobietami, które walczyły na pierwszej linii, a tymi, które walczyły o zachowanie prawa do codzienności, chroniąc się w piwnicach. Historia cywili jest nierozdzielna z narracją walczących w powstaniu. Cywilki trzeba traktować jako grupę walczących kobiet. Do ich zadań często należało robienie granatów, budowanie barykad, przygotowywanie leków czy kolportaż gazet powstańczych.
Bardzo wzruszyła mnie historia gazety dla dzieci, która była rozprowadzana po piwnicach i schronach. Znajdował się w niej m.in. artykuł nawołujący dzieci do niebrudzenia bluzeczek, bo mamy nie mają ich gdzie uprać. Ujęła mnie też wydziergana przez jedną z mam lalka, która przetrwała całą wojnę. Masz na wystawie swój ulubiony przedmiot?
Jest ich wiele, ale na pewno bardzo bliska mojemu sercu jest syrenia bluzka. Jest piękna, ręcznie robiona na szydełku i ma niesamowitą historię. Jej właścicielka nie tylko walczyła w niej przez całe powstanie, ale też przepłynęła Wisłę i się uratowała. Marzyło mi się, żeby ją efektownie wyeksponować, ale jest tak delikatna, że nie można jej nawet za bardzo dotykać, bo może się rozlecieć. Leży więc płasko na szkle, niczym delikatne skrzydła owada.
To zresztą wymowne. Wszyscy przecież się spodziewali, że walki będą trwały kilka dni, więc kobiety miały ze sobą często bardzo skromne i nie zawsze praktyczne wyprawki. Dobre buty, bo wiedziały, że będą biegać, czasem jakąś kurtkę albo sweterek na chłodniejszą noc, rajstopy albo i nie. Może szminkę, puderniczkę czy grzebyk. Nie było tego wiele i czasem wyglądały bardziej, jakby szykowały się na randkę niż na wojnę.
Puderniczka ze śladem po kuli, która uratowała życie jednej z powstanek, to kolejny nietypowy eksponat. Jak je znajdowałyście?
Większość pochodzi ze zbiorów Muzeum Powstania Warszawskiego. Muzeum ma ogromne zaplecze, z którego moim zdaniem powinno częściej korzystać. Wiele z tych rzeczy to pamiątki, bardzo osobiste, które przekazywane są przez rodziny i bliskich powstańców. Pracując nad wystawą z Anettą Jaworską-Rutkowską, producentką, nawiązaliśmy kontakt z wieloma instytucjami, m.in. z Fundacją Generał Zawadzkiej w Toruniu, Muzeum Harcerstwa, Muzeum Warszawy, Muzeum AK w Krakowie.
Szczególnie bliska jest mi drewniana łyżka wyrzeźbiona przez ojca dla córki. Kobieta miała ją ze sobą na Zieleniaku, gdzie znajdował się obóz przejściowy dla wysiedlanych mieszkańców Warszawy. Dopiero niedawno w pełni wybrzmiała historia mordów i gwałtów, do których tam dochodziło.
Łyżce, tak jak większości pokazanych przedmiotów, towarzyszą wizerunki kobiet, do których należały.
W ten sposób chciałam je jakoś uobecnić, bo przecież znaczna większość z nich już nie żyje. Zależało mi na stworzeniu wrażenia bycia z nimi blisko, zbliżenia naszego „tu i teraz” do ich „tam i wtedy”. Dlatego ostatnia przestrzeń wystawy, której patronuje Mnemosyne – bogini pamięci – zaaranżowana jest jak pokój babci. Są welurowa kanapa, meblościanka z książkami, fotele i stół. Mają dać widzowi wytchnienie i przestrzeń do kontemplacji. Myślę, że większość z nas ma w pamięci taką przestrzeń, gdzie siadało się ze starszym pokoleniem i słuchało opowieści. Często także wojennych.
Na wystawie można ich posłuchać. Kogo usłyszymy w słuchawkach?
Oczywiście przede wszystkim powstańczynie – Marię Kowalską i Janinę Jankowską, ale także ekspertki – doktor Weronikę Grzebalską, socjolożkę zajmującą się kobietami w kontekście wojskowości, oraz Martę Niedźwiecką, psycholożkę i terapeutkę, która w swojej pracy często nawiązuje do badań Maureen Murdock i jej książki „Podróż bohaterki”, z której ja również czerpię inspirację do tej wystawy. Zależało mi, żeby na nieco już oswojoną w pop-kulturze herstorię spojrzeć z perspektywy psychologicznej i filozoficznej. Mam poczucie, że kobieca narracja oglądana z takiej pozycji pozwala spojrzeć na wojnę nie tylko jako na obszar wydarzeń, ale też postaw, narracji, samopoznania.
* Wystawa „Podróż bohaterek. Powstanie kobiet” (kuratorka: Karolina Sulej; współpraca: Urszula Jabłońska, Olga Wiechnik oraz zespół działów merytorycznych Muzeum Powstania Warszawskiego) dostępna jest dla zwiedzających do lipca 2024.
Zaloguj się, aby zostawić komentarz.