Notre Dame w ogniu, miliony Jeffa Koonsa, stuletni Bauhaus i bananowa rewolucja – tym żył artystyczny świat w 2019 roku. Prześledziliśmy najważniejsze momenty w sztuce końca drugiej dekady XXI wieku.
O ile patronem roku 2020 będzie zmarły przed 500 laty Rafael Santi, o tyle mijający rok należał do Leonarda da Vinci. Paryski Luwr uświetnił 500. rocznicę śmierci renesansowego mistrza wystawą, do której przygotowania trwały aż 10 lat. Nie wszystko jednak poszło zgodnie z planem. Włosi odmówili wypożyczenia rysunku „Człowiek witruwiański” (ostatecznie zgodzili się tylko na dwumiesięczną prezentację). Do Paryża nie dotarły „Zwiastowanie” z Galerii Uffizi, monachijska „Madonna z goździkiem” z Alte Pinakothek ani też „Dama z gronostajem” z krakowskiego Muzeum Czartoryskich. Największym nieobecnym był „Salvator Mundi” – obraz zakupiony dwa lata temu (prawdopodobnie przez saudyjskiego księcia) za astronomiczną sumę 450 milionów dolarów. Choć arcydzieło miało trafić do Luwru w Abu Zabi, to do dziś nie wiadomo, gdzie się ono podziewa.
Stulecie Bauhausu
Przez ostatnie 12 miesięcy sporo mówiło się o Bauhausie. Obchody 100-lecia niemieckiej szkoły artystycznej odbyły się zarówno w jej ojczyźnie (m.in. w Monachium, Münster, Berlinie), jak i w USA, Brazylii, Holandii czy Polsce. Bauhaus był „fabryką” ikon dizajnu oraz laboratorium awangardowych eksperymentów, skąd inspirację czerpały (i czynią to nadal) następne pokolenia artystów i projektantów.
Jubileusz uczelni pozwolił przypomnieć nie tylko dokonania Kandinsky’ego, Albersa, Ittena, Klee, Gropiusa i Schlemmera, lecz także kobiet artystek: Anni Albers, Helene Börner, Gunty Stölzl czy Otti Berger, których twórczość budowała charakter Bauhausu i przyczyniła się do rozwoju abstrakcji, nowoczesnego tkactwa i wzornictwa. Bauhausowym akcentem było też odtworzenie w hallu nowojorskiego Grand Central Terminal zniszczonego przed laty muralu „Manhattan” autorstwa Josefa Albersa z 1929 roku.
Wyjście z cienia
Szerokim echem odbiły się za to monograficzne wystawy artystek – zarówno tych znanych (Marina Abramović w Toruniu czy Bridget Riley w Londynie), jak i tych, którym nie poświęcano dotąd wystarczającej uwagi. Mogliśmy więc podziwiać geometryczne dzieła Anni Albers i Sophie Taeuber-Arp, surrealistyczne fantazje Dory Maar i Leonory Carrington oraz ekspresyjne malarstwo Lee Krasner, Atsuko Tanaki czy Helen Frankenthaler.
Popularność zdobyły ekspozycje, które wydobyły twórców pozostających w cieniu, ale także te, które rzucały światło na palące problemy współczesności. Pokaz Olafura Eliassona w Tate Modern uświadamiał, że zmiany klimatyczne to nie przelewki, „The Body Electric” w Walker Art Center szukało miejsca człowieka w erze postępującej digitalizacji, a „Kiss My Genders” w Southbank Centre eksplorowało genderowe tożsamości przez pryzmat instalacji wideo, fotografii i malarstwa.
Sztuka protestu
Rok 2019 obfitował w artystyczne protesty. Fotografka Nan Goldin walczyła z muzeami, by te zrezygnowały z finansowania przez firmę rodziny Sackler, która produkuje leki opioidowe, ekolodzy zaś sprzeciwiali się sponsorowaniu British Museum przez naftowy koncern BP.
W Paryżu dało się słyszeć głosy oburzenia pomnikiem upamiętniającym ofiary zamachów terrorystycznych z 2015 roku, podarowanym paryżanom przez Jeffa Koonsa. Gest amerykańskiego artysty można uznać za szlachetny, gdyby nie trywialna forma rzeźby (dłoń trzymająca bukiet balonowych tulipanów) oraz fakt, że jej wykonanie musieli opłacić podatnicy. Kosztujące 3,5 miliona euro kwiatki do kożucha krytycy nazwali okropnymi oraz kiczowatymi, a filozof Yves Michaud opisał je jako „11 kolorowych anusów na łodygach”.
Paryż płonie
15 kwietnia widok płonącej katedry Notre Dame obiegł świat równie szybko, jak potem uzbierano pieniądze na odbudowę dachu tej gotyckiej świątyni. Pożoga strawiła całą więźbę dachową, XIX-wieczną sygnaturkę projektu Viollet-le-Duca, fragment kamiennego sklepienia i część witraży w transepcie. Konstrukcja 800-letniej budowli została poważnie nadszarpnięta.
Po tygodniach spekulacji, jak (a nawet czy) zrekonstruować paryską katedrę, prezydent Emmanuel Macron obiecał odratować ją jak najszybciej. Pomóc w tym niełatwym zadaniu mogą chociażby darowizny od modowych gigantów: LVMH czy Kering.
Ogień nad Notre Dame wzniecił płomienną debatę o restaurowaniu zabytków, które ucierpiały w ostatnim czasie, a nie miały szczęścia powstać w Europie, jak choćby starożytne budowle Palmyry, zrujnowane w 2015 roku przez terrorystów Państwa Islamskiego, czy zniszczone w pożarze w 2018 roku Muzeum Narodowe Brazylii.
Rekordy na aukcjach
Jak w każdym roku, tak i w 2019 licytowano z zapamiętaniem. Najdroższym żyjącym artystą okazał się oczywiście Jeff Koons, którego rzeźbę „Rabbit” z 1986 roku sprzedano w Christie’s za 91 milionów dolarów.
Dobrą passę mieli również twórcy street artu. W marcu w hongkońskim oddziale domu Sotheby’s zlicytowano pracę KAWS-a za ponad 14 milionów dolarów, a w Londynie Banksy zainkasował prawie 10 milionów funtów za obraz ukazujący brytyjski rząd pełen szympansów.
Na rodzimym rynku sztuki najcenniejszymi nominalnie okazały się rzeźby „Przyjaźń” Aliny Szapocznikow (2 miliony złotych) oraz „Caminando” Magdaleny Abakanowicz (8 milionów złotych).
Można zaryzykować stwierdzenie, że podczas gdy zachodni nabywcy inwestują w prace, których autorzy nie traktują sztuki całkiem poważnie, w Polsce kolekcjonerzy stawiają na wybitne kobiety, których życie nierozerwalnie splatało się z twórczością.
Bananowa rewolucja
Jakkolwiek absurdalnie to brzmi, symbolem sztuki 2019 roku stał się banan. W kwietniu ten egzotyczny owoc posłużył za oręż protestującym przed Muzeum Narodowym w Warszawie, którego dyrektor Jerzy Miziołek usunął ze stałej ekspozycji rzekomo gorszące prace Natalii LL i Katarzyny Kozyry. Walkę z cenzurą wygrano, a dzieła polskich artystek wróciły na wystawę. Jerzy Miziołek pod koniec roku zrezygnował z posady.
Banan był, nomen omen, na językach także w grudniu, kiedy to Maurizio Cattelan wystawił na Art Basel Miami pracę „Comedian” – banana przyklejonego do ściany taśmą izolacyjną. „Rzeźbę” wyceniono na 120 tysięcy dolarów, ale po kilku dniach od prezentacji zjadł ją gruziński performer – David Datuna. Artystę wyprowadzono w asyście policji, banana zastąpiono nowym i ustawiono przy nim strażnika.
Historia nauczyła nas traktować podobne rewelacje z przymrużeniem oka. W 1917 roku wystarczyło zaledwie słowo Marcela Duchampa, by pisuar nazwać prawowitym dziełem sztuki. Pół wieku później Andy Warhol stwierdził, że „sztuką jest to, co ujdzie ci na sucho”. Cattelan i Datuna skorzystali z obu tych mistrzowskich lekcji.
Zaloguj się, aby zostawić komentarz.