
Dlaczego Polki konwertują na islam? Jakie wartości odnajdują w religii, która według stereotypów odbiera kobietom wolność i czyni poddanymi mężczyźnie? Rozmawiamy o tym z Danutą Awolusi, reporterką, dziennikarką, autorką książki „Wybrałam Allaha. Polki, które przeszły na islam”, i z Agnieszką Amatullah Wasilewską, jedną z bohaterek reportażu.
– Stereotypy związane z islamem są głęboko zakorzenione. Jednym z celów książki było je obalić – mówi reporterka i dziennikarka Danuta Awolusi, autorka książki „Wybrałam Allaha. Polki, które przeszły na islam”. To dla niej istotne. Szczególnie że badania wykazują, że wszystkie podręczniki szkolne w Polsce przedstawiają islam w sposób negatywny. Drugą kwestią, ważniejszą, było rzucenie światła na pomijaną w dyskursie grupę społeczną. Dlaczego więc Polki konwertują? Co daje im religia, która według stereotypów odbiera kobietom wolność i czyni poddanymi mężczyźnie? Jak wygląda życie, gdy trzeba modlić się w tajemnicy i tłumaczyć z noszenia hidżabu [nakrycie głowy – przyp. red.]? A co najważniejsze – kim są Polki, które się na to decydują? Pierwszą kobietą, którą Awolusi poznała, zaczynając pracę nad reportażem, była Agnieszka Amatullah Wasilewska. Rodowita prażanka, która w wieku 35 lat przeszła na islam. Z Danutą Awolusi i Agnieszka Amatullah Wasilewską spotykamy się w jednej z warszawskich kawiarni.
Jakie wartości odnalazłaś w islamie, których nie potrafiła zapewnić ci religia chrześcijańska?
Agnieszka Amatullah Wasilewska: Od dziecka byłam osobą wierzącą i praktykującą, ale odkąd pamiętam, miałam kłopot z pozycją Jezusa w religii chrześcijańskiej. Nie potrafiłam zrozumieć, dlaczego musiał umrzeć śmiercią tragiczną za moje grzechy. To mnie bolało, bo szczerze go kochałam. Jakie grzechy może mieć dziecko, by być powodem takiej tragedii? Nie mieściło mi się to w głowie. Uwierało to, że wciąż powtarzano, że jest to „moja wina, moja bardzo wielka wina”. Presja była ogromna. Nie jestem święta, lubiłam się w życiu bawić, ale dużo bardziej przemawia do mnie podejście muzułmańskie, w którym ponoszę konsekwencje swoich zachowań. Jezus nie umarł za moje winy, ponieważ w islamie jest po prostu jednym z proroków. Bóg występuje w jednej osobie i rozmawiasz z nim bezpośrednio. Nie potrzebujesz pośrednika w postaci księdza. Nie ma też kultu świętych, ponieważ z założenia żaden człowiek święty być nie może. Jesteśmy tylko ludźmi.
Danuta Awolusi: Wiele kobiet, z którymi rozmawiałam, miało problem z konceptem grzechu pierworodnego i trójcy świętej. Skoro jest jeden Bóg, to czemu pojawia się w trzech osobach? Wszystkie moje bohaterki albo świadomie szukały alternatywnej religii, która by do nich przemówiła, albo spotkały się z nią przypadkowo czy – jak podkreślają – z przeznaczenia. Nagle okazało się, że wszystkie wątpliwości, które miały przez całe życie względem religii katolickiej, w islamie nie istnieją. Wiele z moich bohaterek mówi, że to religia idealna. Nie mają w niej żadnych wątpliwości, żadnych zagwozdek. A jeśli pojawiają się pytania, islam daje odpowiedź na każde z nich. W razie wątpliwości zawsze można też zwrócić się do Imama. Osoby duchownej – doradcy, przewodnika. Nie jest to ksiądz, więc ma zupełnie inną pozycję społeczną. Nie jest stawiany nad osobą wierzącą.
Scena z reportażu, która mocno zapisała się w mojej pamięci, to relacja 23-letniej Karoliny, która z początku, gdy modliła się w pokoju, kładła na podłodze kolczyk, gdyby ktoś nagle wszedł i spytał, czemu klęczy na podłodze. Czy większości kobiet towarzyszył przy konwersji strach?
D.A.: W większości raczej euforia, podekscytowanie i ogromna ciekawość. Chociaż oczywiście zawsze zmiany związane są ze strachem. Karolina wspomina, że bała się wymówić Szahadę [muzułmańskie wyznanie wiary – przyp. red.], ponieważ obawiała się, czy nie zmieni zdania. Zrobiła sobie nawet test i na tydzień odłożyła wszystkie materiały, by sprawdzić, czy jej serce nie będzie za tym tęskniło. I tak właśnie się stało, co zapewniło ją co do słuszności wyboru. Moment wypowiedzenia Szahady to dla większości bohaterek wielkie emocje, ponieważ to trochę jak zawarcie związku małżeńskiego.
Agnieszko, miałaś jakieś obawy związane z konwersją? Któreś z założeń islamu były dla ciebie problematyczne do spełnienia?
A.A.W.: Nie ukrywam, że największy problem miałam z alkoholem. Miałam wpojone, że dobra zabawa wiąże się z procentami. A bawić się lubiłam. Szczerze zastanawiałam się, czy dam radę żyć bez alkoholu. Musiałam przeprojektować życie, co okazało się zbawienne. Na nowo poznałam moje miasto, Warszawę. Spojrzałam na nie innymi oczami. Zaczęłam odkrywać kawiarnie, inaczej spędzać czas. W Polsce konwersja może być problemem, bo alkohol jest mocno w kulturze zakorzeniony. Tak samo jak w religii katolickiej, w którym ksiądz pije wino, krew Chrystusa. Jezus zamienia przecież wodę w wino.
I to był największy problem dla ciebie w tym momencie?
A.A.W.: Tak. To i jeszcze pizza hawajska. Nie możemy przecież jeść wieprzowiny.
Muszę jednak dotknąć pewnych stereotypów związanych z pozycją kobiet w islamie. Mowa o nakazie noszenia hidżabu, obrzezaniu kobiet, zabójstwach honorowych – to coś, co bardzo często w mediach przewija się obok słowa „islam”.
D.A.: I tutaj musimy oddzielić religię od kultury i polityki. Moje bohaterki powtarzają, że nie ma na świecie państwa prawdziwie muzułmańskiego. Gdyby taki twór istniał, musiałby w pełni przestrzegać Koranu, a wtedy wszystkie te kontrowersyjne kwestie przestałyby istnieć. Koran zabrania obrzezania. To też oficjalne stanowisko duchownych muzułmańskich, którzy wydali w tej sprawie dekret. Jeśli mówimy o takich kontrowersjach, jak zawieranie związków małżeńskich z dziećmi, a ostatnio przecież Iran zezwolił na poślubianie dziewięcioletnich dziewczynek, to takiego zapisu również w Koranie nie znajdziemy. Koran nie zabrania też kobietom pracować, prowadzić biznesu ani edukacji czy podróżowania. To wszystko związane jest z prawem szariatu, zaczerpniętym z Koranu i interpretowanym przez mężczyzn u władzy. I to w sposób skrajny. To kwestia patriarchatu. Duchowni w Polsce, w Europie także przecież wyciągają wersety z Biblii i interpretuje je według potrzeby, stawiając kobietę w pozycji bytu niższego. I to oficjalnie, nawet się z tym nie kryjąc. Różnica polega na tym, że tak jak w Afganistanie czy w Iraku kobiety są za sprzeciw represjonowane w sposób fizyczny, brutalny, tak tutaj wszystko odbywa się w białych rękawiczkach.
A.A.W.: Bezpieczniej jest więc być muzułmanką w Polsce. I to też zawsze moim siostrom powtarzam, by bardzo ostrożnie dobierały mężów z krajów muzułmańskich. Wśród tych wszystkich wymienionych kontrowersji jedynym prawdziwym nakazem – według Koranu – jest ten związany z zakrywaniem włosów. I sama nie wyobrażam sobie wyjść na ulicę bez chusty. Czułabym się nago.
W tłumaczeniu Koranu Józefa Bielawskiego czytamy: „Mężczyźni są odpowiedzialni za kobiety, ponieważ Allah obdarzył jednych większą przewagą nad drugimi i ponieważ wydają oni na ich utrzymanie. […] A jeśli obawiacie się ich nieposłuszeństwa kobiet, to najpierw upominajcie je, potem unikajcie ich w łożu, a jeśli to nie pomoże – uderzcie je”. Te słowa często używane są jako potwierdzenie tezy o antykobiecym przekazie Koranu. Poza tym, co ciekawe, muzułmanin może poślubić kobietę niewierzącą, za to muzułmanka musi poślubić muzułmanina. Znowu można tutaj pytać o wolność i równość.
D.A.: Popełniamy ten błąd, że na wolność i równość patrzymy z europejskiej perspektywy. Co więcej, z perspektywy europejskiego feminizmu. Przykładanie kalek świata Zachodu do świata Wschodu zawsze będzie nietrafione, bo to są tak różne poglądy i sposoby myślenia, że absolutnie mija się to z celem. Co więcej, problemem jest też samo tłumaczenie Koranu. Język arabski jest bardzo bogaty. Europejskie tłumaczenia go spłycają.
A.A.W.: W Koranie wiele jest zapisów, które de facto kobietę chronią. Dla przykładu, podkreśla, że kobieta jest jak gleba, o którą trzeba dbać. A trzeba podkreślić, że w tamtych czasach żyzna gleba była cenniejsza od diamentów. Współżycie przedmałżeńskie jest według Koranu zakazane, więc jeśli mężczyzna chce z tobą być, musi się zdeklarować i ponieść odpowiedzialność. W dniu ślubu kobieta otrzymuje mahr, czyli posag, co ją zabezpiecza. W islamie kobieta może żądać rozwodu, a chęć oddania przez nią mahru umacnia jej stanowisko. Jeśli to mąż zdecyduje się odejść, mahr zatrzymuje kobieta. Tak więc rozwód jest dopuszczalny w islamie z obu stron, jednak jest źle widziany w oczach Boga.
Skoro już rozmawiamy o małżeństwie. Jak wygląda w praktyce randkowanie? I co z małżeństwami poligamicznymi?
A.A.W.: Do ślubu dochodzi bardzo szybko, często już na trzecim spotkaniu. Ja z moim przyszłym mężem głównie pisałam. Na spotkaniach zazwyczaj była jeszcze jedna osoba. Rozmowa przypomina wtedy trochę spotkanie biznesowe, w którym o wszystko wypytujemy i sprawdzamy, czy mamy podobne poglądy, plany, wizję świata. Wtedy też najlepiej jest dokładnie wypytać potencjalnego partnera o kontrowersyjne kwestie związane z kulturą islamu.
D.A.: Psychologowie mówią wyraźnie, że miłość romantyczna jest niebezpieczna i podszyta traumami z dzieciństwa. Muzułmanie nie znają kultury romantyzmu. To bardzo europejskie, zachodnie. Oni tu przyjeżdżają i dla nich szukanie żony przez SMS-a jest sprawą normalną. Co do poligamii – według moich bohaterek – prawie każda muzułmanka prędzej czy później usłyszy to pytanie od znajomych. Jedna z nich, Hadija, podkreśla, że było to uwarunkowane historycznie. Do VII wieku kobieta nie miała praw majątkowych, a z powodu dużej liczby wojen mężczyzn było niewielu. Poligamia była wtedy praktycznym rozwiązaniem. Dzisiaj muzułmanie rzadko mają więcej niż jedną żonę, bo musieliby zapewnić im odpowiedni byt. Mało kogo na to stać.
A jak to jest z hidżabem? Wspominacie o tym, że dla wielu jest on synonimem wolności od mody i jej dyktatury.
D.A.: Muzułmanki, zgodnie z Koranem, muszą ubierać się skromnie, zakrywać włosy. Wiele z nich podkreśla, że dzięki temu nie są niewolnicami mody i nie są oceniane pod kątem tego, jak się ubrały. To wyzwalające. W domu mogą się za to ubierać, jak chcą, i tę modę kochają. Jedna z moich bohaterek, Ajsza, podkreśla, że jako muzułmanka przestajesz postrzegać siebie przez pryzmat tego, jak widzi cię społeczeństwo. Nie czuje, by musiała się dla kogokolwiek stroić.
Agnieszko, co odpowiedziałabyś ludziom, którzy nie rozumieją, dlaczego Polka dobrowolnie chce nosić hidżab, podczas gdy muzułmanki w Iranie tracą życie, walcząc o to, by go zdjąć?
A.A.W.: Nie patrzę na politykę, tylko na religię. Zostałam muzułmanką z pobudek czysto duchowych. Z chęci posiadania bezpośredniej relacji z Bogiem i podziękowania za to, że mnie stworzył. Islam poprawił moją jakość życia pod każdym względem. Dlatego dla mnie noszenie chusty jest przywilejem i dumą. Nie mam potrzeby jej zdejmować. Nie wiem, jak bym się zachowywała, gdybym od dziecka mierzyła się z takim przymusem. Ludzie, także w sieci, zarzucają mi, że politycznie nie wspieram Iranek. Ja oczywiście próbuję je zrozumieć, ale trudno mi się z tym identyfikować.
D.W.: Tu błąd leży w założeniu. To absurdalne, że każda muzułmanka w Polsce ma być powołana do tego, by utożsamiać się z kobietami w Iranie. Rozumiem, że to ma działać na zasadzie siostrzeństwa, ale przecież w praktyce to tak nie działa, prawda? Czy wszyscy katolicy odpowiadają za to, co w imię wiary dzieje się w Ameryce Południowej? Zadał ci kiedyś ktoś to pytanie? Wątpię. Tak samo powinniśmy traktować wyznawców religii islamskiej. Drugiej pod względem liczby wiernych na świecie.

Książka „Wybrałam Allaha. Polki, które przeszły na islam” Danuty Awolusi wydana została nakładem Wydawnictwa Agora
Zaloguj się, aby zostawić komentarz.