Znaleziono 0 artykułów
11.04.2025

Tej wystawy doświadcza się emocjami. Rozmawiamy z Zuzą Paradowską

Monika Patuszyńska / Galeria Objekt, fot. Ludovic Balay

Ta wystawa odeszła daleko od neutralnych przestrzeni white cube’a. Projektantka wnętrz Zuza Paradowska podjęła ścisłą współpracę z kuratorką Federicą Salą, żeby stworzyć wizualną opowieść, której się doświadcza emocjami. O tym, jak pokazywać współczesne polskie wzornictwo w historycznej włoskiej willi i jaką opowieść mogą nieść piękne przedmioty, rozmawiamy z projektantką.

Pamiętasz swoje pierwsze wrażenia, kiedy weszłaś do mediolańskiej willi?

To był zachwyt, taki, jaki pojawia się w rozmaitych włoskich wnętrzach. Historyczna tkanka, rozrzeźbione detale, mrok, z którego wyłaniają się kolory. A w głębi stary ogród z modrzewiami. To wszystko odbieram bardzo emocjonalnie.

Czy ta nasycona przestrzeń to dobry kontekst, żeby pokazywać polski dizajn? Surowy, z Europy Środkowo-Wschodniej?

Lubię konfrontować, ścierać różne temperamenty. Wytrącać widza z poczucia, że wszystko jest harmonijne, że gdzieś już to widział. Jednocześnie głęboko w środku czułam się pewnie, bo wiedziałam, że prace, choć posługują się tak innym językiem, wnoszą swoje jakości. I stają się komplementarne. To wychodzenie poza konwencję jest chyba najciekawsze w mojej pracy, bo pozwala widza zdziwić, zaniepokoić, rozbawić.

Dérive Studio, Jan Ankiersztajn / Galeria Objekt, Kasia Kucharska, Fot. Ludovic Balay

A na jakich jakościach rośnie polski dizajn?

Myślę, że jest odważny. Nie przebojowy, to inny rodzaj odwagi. Polscy twórcy lubią testować swoje granice, są przy tym niezwykle pracowici i skupieni na materiale, którego chcą się wciąż uczyć. Często decydują się na czasochłonne metody. Te obiekty są przemyślane, mają świetny detal. Jednocześnie ich autorzy pozostają bardzo skromni.

Z czym konfrontujesz widza, zanim wejdzie na wystawę?

Pierwsze pomieszczenie to hall, który powinien być neutralny, nam jednak zależało, żeby stał się zapowiedzią tego, co znajduje się w głębi. Razem z kuratorką Federicą Salą rozmawiałyśmy o formie dużych w skali wycinanek nawiązujących do wycinanek kurpiowskich. W trakcie przygotowywania koncepcji aranżacji pomyślałam o zastosowaniu ich w postaci okładziny ściennej. Zaproponowałam, by instalację stworzył Mikołaj Moskal, który specjalizuje się w pracy z papierem. Chciałam, żeby była to organiczna, wielowarstwowa forma. Finalnie Mikołaj zbudował instalację z 700 metrów papieru. Obok stanął trzymetrowy stół Formsophy, aluminiowy odlew z zatopionymi fragmentami marmuru. Projekt ten przypomina surową skałę.

Wycinanka Moskala przetwarza regionalne motywy, ale jest abstrakcyjna i nowoczesna, została wykonanatechniką cyfrową. Nieoczywistą decyzją jest też przenikający pracę kolor: pistacjowa zieleń zmieniająca się w ochrę.

Mikołaj sam farbował papier. Mnie szczególnie zależało na kolorze. Mam wrażenie, że we współczesnym projektowaniu podchodzi się do niego zbyt ostrożnie. Dla projektantów sięgnięcie po kolor jest problematyczne, bo on szybko się opatruje, wpływa na emocje, tworzy zdecydowaną energię, a czasami trudno jest przewidzieć, jak zadziała. Wielu twórców woli więc tworzyć bezpieczne uniwersalne przestrzenie. My wybraliśmy odwrotną strategię. Zależało mi zwłaszcza na atmosferze wiosny, wizualnym nawiązaniu do sztuki Młodej Polski, neoromantyzmu. Zresztą te same kolory pojawiały się w pracach Zofii Stryjeńskiej, które pokazywano na paryskiej wystawie światowej dokładnie sto lat temu. 

Marcin Rusak Studio, Fot. Ludovic Balay

Mediolańska wystawa nie narzuca kolejności zwiedzania. Zapraszacie widza do swobodnego odkrywania willi. Kolejne sale to autonomiczne opowieści, które mają swoje motywy przewodnie: regionalizm, drewno, kobiety projektantki czy romantyzm i brutalizm – jak się okazuje, bardzo współczesne stylistyki.

Zainteresował mnie szczególnie współczesny romantyzm, który łączy się z technologią. Opowiada o przyszłości, w której główną inspiracją staje się natura. Istotną pracą stała się szafa Marcina Rusaka. Ma historyzującą formę, ale powstała z żywicy, wewnątrz której zatopiono rośliny. Ten obiekt zdecydowałam się otoczyć „wyrastającymi z ziemi” kwiatami mniszka lekarskiego.

To wyidealizowane rośliny, wiecznie kwitnące.

One właśnie nie są idealne. Są przerośnięte, wielkie, całe w kolorze kości słoniowej, trochę zmutowane. W całej wystawie krąży temat postnatury. Łączenia natury i nowych technologii. W tym pokoju znajdują się też prace Antoniego Rząsy, który w bezpośredni sposób czerpał z tego, co go otacza, tworząc rzeźbiarskie formy związane z naturą. Działał w drugiej połowie XX wieku, a od tego czasu te kwestie się mocno skomplikowały. Zadajemy sobie pytanie, czym jest natura i co przed nami. Prace Rusaka doskonale chwytają moment więdnięcia i rozpadu, którego we współczesnej kulturze nie chcemy zauważać.

Na wystawie znajdujemy także prace sprzed dekad. Mniej lub bardziej oczywiste symbole polskiego dizajnu, jak np. drewniane krzesła typu 200-185 Ireny Żmudzińskiej czy ładowska „Sarenka” Olgierda Szlekysa i Władysława Winczego.

Te prace pojawiają się w zestawieniu z nowoczesnymi obiektami Anny Bery, Aleksandra Oniszha czy Jakuba Przyborowskiego w sali poświęconej drewnu. Drewno niesie ze sobą pewną dozę tradycji, którą chciałam skonfrontować ze spontaniczną formą naściennych fresków. Zaprosiłam do tego zadania Martę Wojtuszek i wspólnie poszukiwałyśmy tych naiwnych form, bo wbrew pozorom nie jest to łatwe. Umieszczając te prace, niektóre o randze klasyków, na postumentach zarysowanych bazgrołami, chciałam skrócić dystans. Stworzyć nowy kontekst, odczarować drewno, które jako materiał w świecie dizajnu ostatnio się zdewaluowało.

Filomena Smoła / Galeria Objekt, Fot. Ludovic Balay

To również opowieść współczesnej polskiej tożsamości. Eksport drewnianych mebli od lat był i wciąż jest jedną z najważniejszych gałęzi gospodarki narodowej. Innym ważnym tematem, który poruszacie, jest płeć w rodzimym dizajne. Bo o ile jeszcze niedawno projektantami gwiazdami byli głównie mężczyźni, a kobiety specjalizowały się w mniej prestiżowych mediach, jak tkanina czy ceramika, o tyle dziś te kategorie przestają mieć znaczenie. A kobiety twórczynie są widoczne i tworzą własną narrację.

Jedna z sal zestawia prace kobiet, które pomimo bardzo różnych biografii łączy jakaś wspólna wrażliwość. W wielkich brutalistycznych dłoniach – rzeźbiarskim elemencie scenografii – umieszczamy prace Filomeny Smoły. Projektantki szkła, która jako przedstawicielka młodego pokolenia działa, łamiąc utarte reguły. Pracuje samodzielnie w hucie, tworzy zarówno w Polsce, Czechach, jak i USA. Pokazujemy też prace Agnieszki Owsiany, która jeszcze niedawno funkcjonowała jako projektantka wnętrz, a kilka ostatnich lat poświęciła na pracę z tkaniną. Była w Albers Foundation pod Nowym Jorkiem. Na wystawie pojawiają się także jej nowe obiekty wykonane z ręcznie kutej stali: świecznik oraz lampa. Są też prace z koronki bobowskiej projektu Zofii Chylak, która po tym, jak odniosła niezwykły sukces komercyjny jako projektantka akcesoriów i mody, rozpoczęła linię Heritage, związaną z tradycjami koronkarskimi w Polsce. Salę kobiet otacza praca „Orchid Brown” „patronki” Magdaleny Abakanowicz. Podkreślamy rewolucyjność jej myślenia o tkaninie, którą już w latach 60. potraktowała nie jako płaski obiekt, ale jako rzeźbę.

Wystawa „Romantyczny brutalizm” otwiera się na początku kwietnia w Mediolanie przy okazji dizajn weeku, a pod koniec miesiąca przenosi do Warszawy. Szeroka publiczność będzie mogła oglądać ją w willi Gawrońskich, siedzibie Fundacji Visteria. Jak ta przestrzeń zmieni kształt wystawy?

To będzie inne wnętrze, ale też miasto i publiczność. Myślę, że w Polsce odbiór prac będzie ewoluował. W którą stronę? Tego jestem bardzo ciekawa. Willa Gawrońskich otwiera interesujące możliwości aranżacji. To dwa piętra, obszerna przestrzeń klatki schodowej. Jest i kuchnia, znacznie większa niż ta w Mediolanie. W czasie wystawy zmieni się w otwartą dla wszystkich kawiarnię. Bardzo cieszy mnie to, że wszystkie prace i instalacje zyskają nowy kontekst. Niektóre powstaną specjalnie z myślą o nowym miejscu – pojawią się nowe naścienne freski i oczywiście kolejna odsłona papierowych wycinanek Mikołaja Moskala.

Basia Czyżewska
  1. Kultura
  2. Design
  3. Tej wystawy doświadcza się emocjami. Rozmawiamy z Zuzą Paradowską
Proszę czekać..
Zamknij