Niedługo po premierze debiutanckiego albumu „Revolving Door” Piotr Zioła zniknął ze sceny, by powrócić pięć lat później z płytą „Wariat”. Nowy album to mozaika dźwięków, czasów i osobistych historii dojrzałego artysty.
Zwykle utwór otwierający album jak w soczewce skupia główne motywy całej płyty. Nie musi to być najmocniejszy kawałek, zazwyczaj nie jest to też singiel promujący wydawnictwo. Funkcja pierwszego utworu jest zupełnie inna – to rodzaj muzycznego progu, granica między rzeczywistością a światem artysty. Przekraczając ją, przyjmujemy obowiązujące tu reguły, by móc w pełni zanurzyć się w opowieść skomponowaną z dźwięków. Wzorowym tego przykładem jest utwór „Mama” inicjujący płytę Piotra Zioły. Niespełna trzyminutowy kawałek składa się z prostych sekwencji fortepianu, gitary i skrzypiec zapętlonych wokół nucącego melodię głosu. Pozbawiony słów mówi nam wszystko, co musimy wiedzieć. Tytuł nawiązuje do matki artysty, Gabrieli, której głos staje się naszym przewodnikiem. Pomysł, by zaprosić mamę muzyka, podsunęła mu skrzypaczka Magdalena Laskowska. – Główny motyw utworu skomponowałem jeszcze w szkole podstawowej, na pierwszych zajęciach z fortepianu. To był krótki epizod, ale od tamtej pory ta melodia towarzyszyła mi już zawsze. W końcu nadarzyła się okazja, by dać jej nowe życie – mówi Zioła. Inspiracją stała się kołysanka Krzysztofa Komedy z filmu „Dziecko Rosemary”. Kino, druga wielka miłość muzyka, to ważny filar albumu. – Zawsze czułem, że jeśli nie na scenie, moje miejsce jest za kamerą. Planowałem nawet aplikować na reżyserię na łódzką filmówkę, gdyby moja kariera muzyczna nie wypaliła – mówi. Pracując nad płytą „Wariat”, artysta myślał o niej jak o filmie. Przez pewien czas rozważał nawet przekucie tekstów w scenariusz, ale ostatecznie wybrał bliższy sobie język. Ostatnią ważną wskazówką, którą dostarcza nam „Mama”, jest to, jak bardzo ten album odbiega od dotychczasowego stylu Zioły. „Revolving Door: było hołdem dla „złotej ery muzyki” lat 60. Stąd bogactwo instrumentów, echa stylu rockabilly i inspiracje filmografią Jamesa Deana. „Wariat” nie jest albumem konceptualnym. To eklektyczna mieszanka gatunków, estetyk i historii, które złożyły się na powrót artysty.
Cały tekst znajdziecie w październikowym wydaniu „Vogue Polska”, którego hasłem przewodnim jest „Tożsamość”. Do kupienia w salonach prasowych, online z wygodną dostawą do domu oraz w formie e-wydania
Zaloguj się, aby zostawić komentarz.