O nowej pracy w Parku Rzeźby na Bródnie – instalacji „Balkon i flaga. Dolyna” Nikity Kadana – rozmawiamy z kuratorem Szymonem Maliborskim.
„Zdobyć się na marzenia, gdy świat pogrążony jest w strachu” – brzmiał tytuł jednej z wystaw w trakcie 60. Biennale w Wenecji. Nikita Kadan pośród innych ukraińskich artystów opowiadał o wojnie jako katastrofie – ekologicznej, humanitarnej, moralnej, narodowej, społecznej. Jego prace są tym bardziej przejmujące, że przywiezione wprost z miejsca wydarzeń. Zbudowane z gruzów, opowiadające o przeszłości i przyszłości. Koronne dowody historii najnowszej.
Artystyczna partyzantka Nikity Kadana
Kadan ma 42 lata i mieszka w Kijowie. Gdy naloty na miasto intensyfikują się, przenosi się do prywatnej galerii Voloshyn, z którą jest związany. Jej siedziba to postsowiecki bunkier. Jeszcze niedawno „bunkier sztuki” był wypełniony pracami czołowych współczesnych ukraińskich artystów, teraz to znów schron, w którym rozsądnie jest przenocować.
– Nikita nie jest żołnierzem, w przeciwieństwie do wielu artystów nie walczy na froncie. Ale cały czas jeździ, metodycznie rejestruje wojnę w pracach – mówi Szymon Maliborski – historyk sztuki, kulturoznawca i kurator w stołecznym MSN. I dodaje, że artysta spędził trzy miesiące w Buczy, ewidencjonując zniszczenia, poznając nową sytuację społeczną. Zbierając materiały do pracy.
– Tak jak artyści awangardy, wychodzi często od znalezionego przedmiotu, któremu nadaje nowe znaczenia. Np. w In Flanders Fields Museum w belgijskim Ypres, gdzie po raz pierwszy użyto broni chemicznej, pokazał „The Veil of Irpin & Tryvoha”: wielką, zdeformowaną blachę, znalezioną na froncie w Ukrainie. Kadan eksponował ją w kościele, zestawiając z symbolem chusty świętej Weroniki – tłumaczy kurator. W tradycji chrześcijańskiej jest to całun z zakrwawionym wizerunkiem Chrystusa. We współczesnej interpretacji Kadana – surowa blacha, na której odciska się zbrodnia ludobójstwa.
Kadan otwarcie sięga też do historii ukraińskiej sztuki, przygląda się jeszcze raz kontekstowi, w którym artyści zostali ukazani w podręcznikach, podważa go, przepisuje ich biografie na nowo.
– Wielu artystów, którymi się inspiruje, zginęło podczas czystek stalinowskich, a jednocześnie chwilę wcześniej było oddanymi komunistami. To obrazuje skomplikowane mechanizmy sowietyzowania Ukrainy. Nikita próbuje też odzyskiwać postaci artystyczne z zapomnienia. Zabezpiecza ich dorobek też czysto fizycznie przed wojennymi zniszczeniami – mówi Maliborski.
Ala praktyka artystyczna Kadana nie ogranicza się do własnej twórczości i wystaw. Działa w kolektywach, m.in. R.E.P., wciela się w rolę kuratora, wspiera inne osoby artystyczne w projektach i wystawach za granicą. Już w trakcie pełnoskalowej wojny został odznaczony za zasługi na polu kultury przez Wołodymyra Żeleńskiego.
– Praktyka artystyczna Nikity w tak rozmaitych formach staje się praktyką egzystencjalną. Chodzi o to, żeby żyć po swojemu, manifestować to, że wojna nie odebrała najcenniejszego: wolnej ekspresji, ale i możliwości świadkowania wydarzeniom. W tym sensie Kadan prowadzi partyzantkę artystyczną – dodaje Maliborski.
„Balkon i flaga. Dolyna” – nowa praca w Parku Rzeźby na Bródnie
Pierwsza praca Nikity Kadana w Polsce stanęła w Parku Rzeźby na Bródnie. To „Balkon i flaga. Dolyna” – instalacja-rzeźba-pomnik.
– Praca powstała z gruzu blaszanego ze wsi Dolyna obok Kramatorska w Donbasie. Zniszczenia w tym rejonie były tak potężne, że Nikita nie miał pewności, z którego budynku pochodzi jego „próbka”. Czy kawałek metalu to fragment chlewni czy klasztoru, który znajdował się tuż obok – mówi kurator, opisując flagę górującą nad prostopadłościennym balkonem.
Ta sama forma prostopadłościennego prefabrykatu powtarza się w bryłach sąsiednich bloków, powstałych w latach 70. Ta wspólna dla Polski i Ukrainy tradycja architektoniczna zaciera granice. Identyczne bloki obłożone termoizolacją, pomalowane na jasne kolory, ale obrócone w ruinę, są stałym pejzażem wojennym z serwisów informacyjnych.
– Ponieważ – jak każdy ukraiński mężczyzna między 18. a 60. rokiem życia – Kadan nie może opuszczać kraju na dłużej niż kilka dni, do współpracy zaprosił artystkę, Aleksandrę Zawistowską – tłumaczy Maliborski, wskazując na mozaikę, która pokrywa „balkon” od zewnątrz. To kolejny socmodernistyczny cytat. W kompozycji pojawiają się łupki czarnego bazaltu i szkło pozyskane z odpadów hutniczych. Wielkie szklane bryły to prefabrykaty z nieistniejących już PRL-owskich Zakładów Radiowych im. Marcina Kasprzaka z warszawskiej Woli. Praca Zawistowskiej przywołuje monumentalne mozaiki, które wciąż można oglądać w dawnych stołówkach czy hallach, np. w aktualnej siedzibie MSN przy ul. Pańskiej 3 w Warszawie.
Powstanie rzeźby było możliwe dzięki wsparciu Darczyńców Towarzystwa Przyjaciół MSN oraz firmy Korn Ferry.
Zaloguj się, aby zostawić komentarz.