Znaleziono 0 artykułów
25.03.2024

Rewolucja francuska: Czego w kwestiach aborcji możemy się nauczyć od Francji?

Fot. Getty Images

Od początku lat 90. aborcja w polskiej debacie jest przede wszystkim kwestią polityczną – mówi Krystyna Kacpura. I dodaje: – Francja uczy nas, jak ważne w państwie demokratycznym są prawa człowieka, a więc również prawa kobiet. O tym, dlaczego mimo ponad 30-letniej walki Polki wciąż nie są słyszane przez polityków, rozmawiamy z Krystyną Kacpurą, prezeską zarządu Federy.

Basia Czyżewska: We Francji stało się coś niebywałego. Po raz pierwszy na świecie dostęp do aborcji stał się prawem konstytucyjnym. Na wspólnym posiedzeniu obu izb parlamentu 760 parlamentarzystów i senatorów poparło poprawkę przy zaledwie 80 głosach sprzeciwu.„Kobietom Francji mówimy, że nigdy się nie cofniemy. Kobietom świata mówimy, że będziemy je wspierać" – powiedziała Yaël Braun-Pivet, przewodnicząca zgromadzenia narodowego.

Krystyna Kacpura: Warto podkreślić, że inicjatywa była oddolna. Kiedy dwa lata temu na skutek zmian w interpretacji prawa w wielu stanach w Ameryce aborcja przestała być legalna, aktywistki francuskie zaczęły zastanawiać się, jak zabezpieczyć swoje prawa. Powstała petycja, pod którą podpisało się 180 tys. osób. Prezydent Emmanuel Macron usłyszał ten głos i poparł projekt gwarantujący konstytucją prawo do aborcji do 12. tygodnia. 8 marca, w Międzynarodowy Dzień Kobiet, zadeklarował też, że chciałby, aby ta wolność pojawiła się również w Karcie praw podstawowych Unii Europejskiej. I jeśli weźmiemy pod uwagę sondaże, ten projekt miałby duże szanse powodzenia. Myślę, że wkrótce za Francją podążą inne europejskie kraje – Szwecja, Belgia, Holandia, Szwajcaria, bo tam nastroje są podobne. 

U nas też tendencje są wolnościowe. Bo jeśli sięgniemy po statystyki, które mówią, że we Francji poparcie dla aborcji do 12. tygodnia sięga ponad 80 proc., to w Polsce waha się już między 50 proc. a 60 proc. i wciąż zwyżkuje.

Ale w codziennym życiu dzieli nas przepaść. Nie uświadamiamy sobie skali ograniczeń, dopóki nie poznajemy konkretnych rozwiązań funkcjonujących na zachodzie Europy. We Francji aborcja jest nie tylko legalna, lecz również darmowa, finansowana przez państwo, a dzięki temu ogólnodostępna. Osoba, która po nią sięga, nie jest zobowiązana do podawania przyczyny swojej decyzji, ponadto próby utrudnienia usunięcia ciąży są karane i to surowo – nawet dwoma latami więzienia.

To ostra reakcja na poczynania fundamentalistycznych środowisk, które kreowały atmosferę zastraszenia, wprowadzały naciski, dezinformację, a w ten sposób ograniczały wolność. 
Idea Francuzów jest następująca – jeśli religia albo poglądy nie pozwalają ci na przeprowadzenie aborcji, nie musisz jej robić, pozostań w zgodzie ze swoim sumieniem. Nie musisz też nikomu tłumaczyć się ze swoich wyborów. Nie wolno ci jednak decydować o życiu innych. Każda osoba powinna mieć wolność do decydowania o swoim zdrowiu i życiu, bez nacisków i agitowania.

Co dokładnie ma pani na myśli?

Przykłady presji środowisk antychoice możemy obserwować na co dzień w polskiej debacie publicznej – chodzi np. o język manipulujący faktami, który niemerytorycznie używa słowa „dziecko” zamiast „zarodek”, grając na bardzo wrażliwych emocjach. Kłamstwem są też publikacje krwawych zdjęć sugerujących, że tak właśnie wygląda aborcja od 12. tygodnia, podczas gdy fotografie rozwiniętych płodów są raczej dokumentacją martwych urodzeń, czyli rzadkich i bardzo trudnych przypadków medycznych, w których najczęściej chodzi o ratowanie życia kobiety przy nieprawidłowym przebiegu ciąży.

Co ciekawe, francuska prawica i lewica były zgodne w kwestii poparcia dla zmian w konstytucji. Dla Francuzów to nie był temat polityczny tylko społeczny.

Francja uczy nas, jak ważne w państwie demokratycznym są prawa człowieka, a więc również prawa kobiet. Ale nic nie wydarza się od razu. Świadomość Francuzów, to efekt pracy poprzednich pokoleń.  Wystarczy przypomnieć „Manifest 343”, czyli oświadczenie wydane w 1971 r. przez 343 znane i wpływowe kobiety, które przyznały się do nielegalnej w tamtym czasie aborcji, żeby zdemaskować hipokryzję prawa. Była wśród nich Simone de Beauvoir, Agnès Varda, Françoise Sagan czy Catherine Deneuve. Publikacja manifestu wywołała ogromne poruszenie. Szybko podobny manifest pojawił się także w Niemczech. Do dzisiaj wiele ruchów kobiecych z różnych krajów odwołuje się do tego manifestu.  Jego publikacja przyczyniła się do rozpoczęcia dyskusji o ustawie aborcyjnej we Francji. W 1975 r. obowiązujące prawo znacznie zliberalizowano.

W Polsce, choć ruchy feministyczne od ponad 30 lat walczą o możliwość wyboru, to podobne coming outy są wciąż rzadkością. Myślę, że dzieje się tak dlatego, że od początku lat 90. aborcja w polskiej debacie stała się sprawą przede wszystkim polityczną. A żeby ten fakt zatuszować, mówi się najczęściej o kwestii „światopoglądowej”, a to określenie otwiera różne furtki, np. wprowadza klauzulę sumienia, na którą powołują się posłowie, zapominając, że ich rolą jest służyć całemu społeczeństwu.

Politycy podgrzewają dyskusję, by zbić kapitał polityczny. Zamiast rzeczowej rozmowy o statystykach, merytorycznych informacjach, opiniach lekarzy i specjalistów organizuje się populistyczne wystąpienia, które mają na celu wzbudzanie wyłącznie emocji.

A dla samego tematu to jest przeciwskuteczne. Badania przeprowadzone przez More in Common Polska z 2024 r.* wykazują, że ton awantury odstrasza. Polki i Polacy uważają temat aborcji za bardzo prywatny i intymny. Według raportu większość społeczeństwa twierdzi, że kobieta powinna mieć możliwość aborcji bez konieczności podawania przyczyn. Nie chcą politycznych sporów i niekończących się jałowych dyskusji. Kierują się empatią, troską. Próbują wczuć się w sytuację osoby postawionej przed decyzją, która ma wymiar życiowy.

Jeśli po dekadach jałowych potyczek mamy szukać szansy na konstruktywny dialog, myślę, że należałoby skupić się na kwestiach zdrowia i bezpieczeństwa kobiet. Zwłaszcza w momencie kryzysu demograficznego.

Dziś wyzwaniem dla polityków jest odbudowanie zaufania do lekarzy i całego systemu ochrony zdrowia. Wprowadzenie konkretnych rozwiązań, które sprawią, że ciąża nie będzie zagrażała życiu żadnej kobiety, tak jak stało się w przypadku Izabeli z Pszczyny czy Doroty z Nowego Targu. Polskie kobiety chcą rodzić, ale wtedy, kiedy one zdecydują. I wtedy, kiedy nie będą się bały polskiego szpitala.

Bo realia są takie, że nawet przy wyczekiwanej ciąży, zaraz po zrobieniu pozytywnego testu ciążowego pojawia się mobilizacja – trzeba znaleźć lekarza, który będzie zlecał odpowiednie badania prenatalne i nie zatai ich wyników, gdyby okazały się niepokojące. Wiele osób stara się prowadzić ciążę za granicą albo sięga po prywatną opiekę zdrowotną, bo uważa, że jest pewniejsza.

I to dotyczy wszystkich, bez względu na poglądy polityczne. Tak samo zresztą dzieje się z rozmową o aborcji. Wystarczy zastąpić szumne hasła konkretnymi sytuacjami i osobami. Wtedy pojawia się zrozumienie, czasem empatia, w każdym razie świat traci sztuczne, czarno-białe kontrasty. Często słyszymy od osób, które zastrzegają, że tak naprawdę są przeciwko aborcji, że to wyjątkowa sytuacja, bardzo trudna. „Wyjątkowość” tej sytuacji znaczy, że aborcja ma dotyczyć ich osoby bliskiej – żony, córki, partnerki, siostry czy przyjaciółki.

Proszę sobie wyobrazić, że 80 proc. matek wychowujących dzieci z niepełnosprawnościami zostaje sama, partnerzy je opuszczają. Te kobiety są przeciążone obowiązkami, borykają się z fatalną sytuacją finansową, bo trudno im pracować zawodowo, mają kryzysy psychiczne.

Więc jeśli na infolinię do fundacji dzwoni do mnie pani, która mówi, że będzie się za mnie modlić, bo robię straszne rzeczy, to ja dziękuję, precyzując, że nie robię aborcji, a umożliwiam kobietom podjęcie wyboru, i pytam, czy dzwoniąca pani nie miałaby dziś wolnej chwili. Pomagamy jednej z matek, która ma bardzo chore dziecko. Ono jest do niej „przyklejone”, nie jest w stanie zostać samo nawet na minutę. A tak się składa, że ta matka musi pilnie iść do dentysty. Może więc pani, tak przejęta losem dzieci i matek, mogłaby pomóc? To połączenie zostało gwałtownie przerwane. Moja rozmówczyni nie pojawiła się w fundacji, ale nie zadzwoniła ponownie.

Amnesty International donosi, że średnio co czwarta ciąża na świecie kończy się aborcją. To jest informacja, która demaskuje hipokryzję. Cokolwiek myślimy o aborcji, jest faktem, i to co możemy realnie zrobić dla kobiet, to ją ucywilizować.

I choć według WHO aborcja farmakologiczna jest tak bezpieczna, że można przeprowadzać ją samodzielnie w domu, to każda aborcja, która odbywa się „w podziemiu”, w kraju, gdzie obowiązuje restrykcyjna ustawa, u niektórych kobiet potęguje strach i poczucie zagrożenia, dewastujące zdrowie psychiczne. Takie osoby boją się wizyty u ginekologa, stygmatyzacji, pytań i oceny.
Wreszcie pamiętajmy, że państwo wiedząc, że prawo nie ogranicza realnych aborcji, wspiera też lukratywny przemysł żerujący na kobietach, który uderza głównie w kobiety niezamożne, mieszkające w małych miejscowościach.

* Z troską i empatią. Polki i Polacy o prawie do przerywania ciąży, wydane przez More and Common Polska, dr Zofia Włodarzyk, Adam Traczyk, Warszawa 2024

Basia Czyżewska
  1. Styl życia
  2. Społeczeństwo
  3. Rewolucja francuska: Czego w kwestiach aborcji możemy się nauczyć od Francji?
Proszę czekać..
Zamknij