Dokładnie dziesięć lat temu zadebiutowała, organizując swój pierwszy pokaz w warszawskim Muzeum Plakatu. Dziś to samo miejsce staje się planem kampanii marki na sezon jesień-zima 2019-2020.
Marmurowa posadzka i modernistyczne schody – surowa geometria jest motywem przewodnim wszystkich kolekcji Justyny. Jej charakterystyczna sylwetka to wciąż trapezowa sukienka albo zestaw złożony ze spódnicy i krótkiego topu. Surowa gama kolorystyczna została ograniczona do czerni, kremowej bieli albo naturalnego brązu skóry. Nie ma wzorów ani skomplikowanych faktur. Jest za to mała falbanka – autocytat z jej flagowego i wciąż najlepiej sprzedającego się modelu, czyli prostej bluzy w paski z falbankami na ramionach. Minimalizm konsekwentnie przejawia się też w doborze tkanin (mięsista parzona wełna, bezpretensjonalny ortalion) czy w geometrycznych kształtach dodatków – trójkątnych torebek, które wymierzono dokładnie tak, by mieściły kartę płatniczą (wersja S) albo telefon (wersja L).
Czy to nie jest najmodniejszy przepis na casual? Aż trudno sobie wyobrazić, jak awangardowa wydawała się wizja Chrabelskiej dekadę temu. Dziś jej marka z armią stałych klientek stawia na kameralny kontakt w showroomie położonym w modernistycznej kamienicy w warszawskim Śródmieściu. Obok aktualnych projektów na wieszakach wiszą też odszywane wciąż na nowo modele z poprzednich kolekcji. Bo kolejne sezony są pretekstem do spokojnej ewolucji – kolejnych odsłon spójnej autorskiej wizji.
Jeśli do tej opowieści dołączymy informację o tym, że w showroomie mieści się też pracownia, w której stale furkoczą maszyny, bo krawcowe cyzelują autorskie zamówienia albo nowe projekty Justyny, a cała produkcja realizowana jest w krótkich seriach w polskich szwalniach, to marka doskonale wpisze się w nurt slow fashion. Co ciekawe, to hasło nigdy nie było podkreślane przez Justynę w informacjach prasowych. Realizowała ten model bez medialnego rozgłosu. Po prostu dlatego, że do niej przemawiał.
Zaloguj się, aby zostawić komentarz.