Projektantka Nadine Ghosn o libańsko-brazylijskich korzeniach w Londynie tworzy markę NGFJ, której biżuteria wygląda jak klocki Lego, hamburgery z McDonaldsa albo bohaterowie komiksów.
Zachwycił mnie pierścionek The Five Carrots. Jak wpadłaś na ten pomysł?
Moja przyjaciółka poprosiła męża o pierścionek z pięciokaratowym diamentem, a on zwrócił się do mnie o pomoc. Sęk w tym, że nie mógł sobie pozwolić na taki wydatek, więc wymyśliłam dla niego pierścień, który przewrotnie nazwałam „Pięć marchewek”, wykonany z 18-karatowego złota i pomarańczowych szafirów, diamentów i tsaworytu. Uwielbiam humor, który się za nim kryje, a także kunszt wykonania. Taka biżuteria zwraca uwagę, jest świetnym pretekstem do rozpoczęcia rozmowy.
W jakim stopniu twoje doświadczenie i wykształcenie pomogło ci rozwinąć biznes?
Na studiach na Stanfordzie studiowałam sztukę i ekonomię. To pomogło mi rozwinąć kreatywność i logiczne myślenie. Potem przez dwa lata pracowałam w branży dóbr luksusowych – byłam konsultantem w BCG, co sprawiło, że stałam się bardziej uporządkowana. Następnie zostałam zrekrutowana do programu zarządzania w Hermès w Paryżu. Po dwóch latach pracy w różnych działach poznałam tajniki tworzenia trwałej marki. Miałam 25 lat i byłam w takim momencie mojego życia, że chciałam podjąć ryzyko i zacząć robić coś, co kocham – biżuterię. Nie miałem żadnych koneksji w branży, nie pochodzę z rodziny jubilerów.
Pomysł, że kilka zestawionych ze sobą pierścionków wygląda jak kanapka z McDonald’s, naprawdę zaskakuje. Skąd bierzesz te inspiracje?
Lubię bawić się przedmiotami codziennego użytku, rzeczami, które widzimy na co dzień, ale niekoniecznie kojarzą się z biżuterią, jak właśnie hamburger. Kusi mnie, żeby kwestionować sztywne normy jubilerskiego świata – po otrzymaniu nagród w mojej branży, dostałam e-maila od McDonald’s, że chcieliby nawiązać współpracę. Byłam zszokowana, ale też schlebia mi to i nie mogłam się doczekać współpracy przy tworzeniu „Bling Mac”, hamburgera, który został wprowadzony na rynek z okazji walentynek w 2018 r.
Co jeszcze robisz, żeby zachęcić ludzi do kupowania?
Staram się zapewnić klientom jak największą różnorodność. Na przykład Burger może być noszony razem lub osobno, podobnie jak pierścionki w kształcie klocków Lego. Ta uniwersalność pozwala moim projektom przybierać nieoczekiwane formy, można je dopasować w zależności od stylizacji. Zachęcam klientki do kupowania sobie biżuterii, bo uważam, że inwestowanie w nią daje poczucie sprawczości. Zamiast czekać, że ktoś inny kupi ją dla ciebie, kup sobie sama – to moja dewiza.
Dlaczego lubisz złoto?
Wierzę, że złoto zachowało naszą kulturę i sposób opowiadania przeszłości. Tak wiele rzeczy zostało zapamiętanych dzięki złotej biżuterii. Dla mnie złoto uosabia też solidność i luksus. Dbam o jego najlepszą jakość i kunszt połączony z konkurencyjnymi cenami na rynku luksusowej biżuterii. Chciałabym, żeby moja biżuteria była przekazywana z pokolenia na pokolenie.
Ostatnio podniosłaś ceny, tłumacząc to rosnącymi kosztami złota.
Ludzie coraz częściej inwestują w złoto. To zawsze ma miejsce podczas recesji lub jakichkolwiek wahań gospodarczych, dlatego moje koszty znacznie wzrosły. Wiele firm jubilerskich podniosło w tej sytuacji ceny, nawet Cartier czy Van Cleef & Arples.
Naszyjnik w kształcie słuchawek od iPhone’a to wymarzony prezent na walentynki. Który z projektów dla mężczyzn jest twoim ulubionym?
Słuchawki. Widziałam wielu mężczyzn, którzy je nosili, nawet łączyli je z garniturem lub smokingiem. To też wzór, który najbardziej przypomina mi Karla Lagerfelda, który nosił moje słuchawki i wystąpił w nich na wielu sesjach zdjęciowych. To był dla mnie wielki zaszczyt, że wspierał moją markę.
Jakie słowa ludzie najczęściej grawerują na twojej biżuterii?
Wielokrotnie graweruję na niej słowa dodające energii i odwagi. Na mojej własnej biżuterii piszę coś, co oddaje mój nastrój w danym momencie. Teraz noszę na małym palcu pierścionek z napisem: WIP, co oznacza work in progress, przypomnienie, aby zawsze się uczyć i pozostać ciekawym.
Zaloguj się, aby zostawić komentarz.