W tym roku przypada 80. rocznica wybuchu Powstania Warszawskiego. Jedną z upamiętniających zryw wystaw przygotowała fotografka Maria Eriksson. Fotografując powstańców i powstanki, pytała ich o wspomnienia z Warszawy. Zrujnowana i odbudowana stolica jest istotną bohaterką wystawy „Świadkowie_44”.
Fotografka Maria Eriksson już w 2020 r. rozpoczęła pracę nad serią zdjęć upamiętniających osoby, które, jak mówi: „wzięły sprawę w swoje ręce” i poszły do powstania. – Nie interesowała mnie dyskusja, czy zryw miał sens czy nie. Interesowały mnie poszczególne osoby – tłumaczy. – Co nimi kierowało? Z jaką myślą szły do walki? Zastanawiałam się też, co zrobiłabym w podobnej sytuacji.
Fotografka Maria Eriksson inspirację do projektu „Świadkowie_44” znalazła w rodzinnych opowieściach
Inspiracją do projektu „Świadkowie_44” były rodzinne opowieści. W dzieciństwie Maria Eriksson z uwagą słuchała snutych przez babcię historii z okupowanej Warszawy. Wydawały się jej wówczas jednocześnie okrutne i niesamowite.
– Co prawda ani babcia, ani dziadek nie walczyli w powstaniu, ale było ono częścią ich codzienności. Moja ciotka, żona brata dziadka, była pielęgniarką w szpitalu na Starym Mieście. Chodziła kanałami, aby opatrywać żołnierzy i powstańców. Po „pracy” wracała do domu. Babcia opiekowała się moim ojcem, który miał wtedy rok i jego bratem. Natomiast dziadek przez całą wojnę pracował – opowiada artystka. – Nie mogłam zrozumieć, dlaczego w czasie zrywu nie wyjechali, tylko pozostali w mieście. Mogli przecież uciec do rodziny pod Warszawę! Gdy Powstanie Warszawskie upadło, rodzina nie ewakuowała się z ludnością cywilną, tylko uciekła na własną rękę. Po kilku tygodniach, w środku zimy, wrócili na Grochów.
Eriksson wiedziała, że to ostatni moment, by wysłuchać opowieści powstanek i powstańców, a także uwiecznić ich na fotografiach. Trafiła do Domu Powstańców Warszawskich – utworzonego przez miasto miejsca dziennego pobytu, gdzie spotykają się ze sobą uczestniczki i uczestnicy zrywu, ale też budowana jest międzypokoleniowa społeczność i kultywowana pamięć.
– Powstańcom i powstankom przedstawiła mnie kierowniczka Domu Powstańców Warszawskich, Monika Białkowska. Opowiedziała im też o zamyśle projektu – wspomina Maria Eriksson. – Pierwsza sesja przeszła moje najśmielsze oczekiwania. Przyszło 14 osób! Bardzo dużo jak na jeden dzień zdjęciowy. Było to bardzo emocjonalne spotkanie.
Po kilku dniach zaczęła się pandemia i związane z nią kolejne lockdowny. Następne sesje odbywały się więc w większych odstępach czasowych. Za każdym razem gromadziły wielu zainteresowanych: informacje o „Świadkach_44” przekazywali sobie pocztą pantoflową. Maria Eriksson często słyszała: „Sfotografowała pani moją koleżankę, dlatego przyszłam”.
Bohaterki i bohaterowie projektu „Świadkowie_44” opowiadają, jak pachniała Warszawa
Naciskając migawkę, Maria zadawała swoim modelom i modelkom pytania pozwalające uruchomić wspomnienia o Warszawie, zarówno przedwojennej, jak i okupowanej. Artystka starała się, jak czytamy w tekście kuratorskim, „uchwycić moment pomiędzy pozą przed aparatem a reakcją na wspomnienie”. – Za pamięć zapachów opowiada ten sam obszar mózgu, w którym przechowujemy emocje – wyjaśnia Eriksson. – Dlatego rozpoczynałam od pytania: „Jak dla ciebie pachniała Warszawa?” – dodaje.
Odpowiedzi zarejestrowano na filmie, który stał się integralną częścią wystawy.
Na krześle zasiadali kolejni powstańcy i powstanki. Wśród nich m.in. ubrany na galowo, z rzędem orderów Witold Wincenty Lisowski ps. Lis, który wspomina odurzający zapach letnich tarchomińskich pól i łąk. Wanda Traczyk-Stawska ps. Pączek mówi o pachnącej Wiśle, o wodzie przejrzystej i czystej, tak innej niż dzisiaj. Zbigniewowi Daabowi ps. Kapiszon na myśl przychodzi zapach czekolady, który czuł, przejeżdżając tramwajem nieopodal fabryki Wedla.
– Czasami bohaterowie i bohaterki opowiadali, co u nich słychać. Był to dla mnie sygnał, że czują się swobodnie, że nam zaufali – komentuje Maria Eriksson. Za każdym razem jednak wracali do wydarzeń z przeszłości. – Jerzy Mindziukiewicz ps. Jur, dziś już nieżyjący, wspomniał, jak w dzieciństwie zachwycał się neonem wina CinZano na Marszałkowskiej. Marzył, że jak dorośnie, będzie popijał to wino w jednej z kawiarenek Warszawy. Współczesny widok ludzi w knajpianych ogródkach miasta był dla niego synonimem wolności i pewnego rodzaju klamrą. To głęboko ludzka i wzruszająca historia.
Marię jako fotografkę najbardziej interesowały emocje. Chciała na zdjęciach pokazać rys charakteru poszczególnych osób. – Wiedziałam, że trzeba było być sprawczym, by pójść do powstania i walczyć o swoją wolność – mówi. – Z rozmów wynikło, że w swoim późniejszym życiu moi bohaterowie i bohaterki również brali sprawy w swoje ręce. Mam wrażenie, że czują i czuli się spełnieni.
Maria Eriksson wie, jak mówić o powstaniu niemartyrologicznie
W tekście kuratorskim czytamy, że cechą charakterystyczną projektu jest jego pozytywny wydźwięk. „Powstańcy i powstanki zostali uchwyceni tak, że widownia może nabrać się na to, że jest to rozmowa o miłym spacerze, a nie walce o niepodległość”.
Pytam więc, jak o powstaniu mówić niemartyrologicznie? Gdzie szukać pozytywnego przesłania? Dla Marii Eriksson odpowiedź jest prosta: w Warszawie – odbudowanej z gruzów i nadal istniejącej.
– Mimo przeżytych cierpień, granicznych doświadczeń, śmierci najbliższych powstańcy wrócili do miasta i nadal mu się poświęcali. Dlatego ważną bohaterką wystawy jest też Warszawa – zapamiętana przez moich rozmówców jako wibrująca, rozwijająca się. Chciałam ukazać ich splątanie z miastem – wynikłe nie tylko z racji urodzenia, lecz również ciężkich przeżyć. Warszawa to miejsca, budynki i emocje.
Wystawa „Świadkowie_44” w Forcie Sokolnickiego, ul. Stefana Czarnieckiego 51 w Warszawie, potrwa od 12 do 26 sierpnia 2024 r.
Zaloguj się, aby zostawić komentarz.