Znaleziono 0 artykułów
24.07.2023

„I tak po prostu…”: Ile z Carrie jest jeszcze w Carrie?

24.07.2023
Kadr z I tak po prostu... /(Fot. materiały prasowe)

Wstydzi się tematów związanych z seksem, choć całe życie zajmowała się nimi zawodowo. Zwraca się ku modzie vintage, mimo że była najsłynniejszą zakupoholiczką na Manhattanie. „Stała się zbyt idealna, by można było się z nią utożsamiać, i zbyt zachowawcza, by mogła inspirować” – pisze Natalia Hołownia, zastanawiając się, co w drugim sezonie „I tak po prostu…” stało się z Carrie Bradshaw.

Za co pokochałyśmy Carrie Bradshaw? Za odważny i niepowtarzalny styl, ale nie tylko. Główna bohaterka serialu „Seks w wielkim mieście” zdobyła naszą sympatię, bo była taka, jak my – niedoskonała. Chaotyczna, niekiedy samolubna, często lekkomyślna. Nierzadko dawała się ponieść emocjom. Nie dotrzymywała obietnic, również tych danych sobie. Wielokrotnie zdradzała partnerów. Zawodziła przyjaciół – nawet najbliższych.

Carrie Bradshaw: Przyjaciółka, na którą nie można liczyć

Wystarczy przypomnieć odcinek „Seksu w wielkim mieście”, w którym Mirandzie wypada dysk. Jest akurat pod prysznicem, nie może się poruszyć, ale udaje jej się sięgnąć po leżący obok telefon i zadzwonić do Carrie. Bradshaw, zamiast pomóc przyjaciółce, wysłała do niej Aidana Shawa, swojego ówczesnego narzeczonego. Gdy mężczyzna pojawia się w mieszkaniu Mirandy, ta wciąż tkwi w łazience całkowicie naga. Nawet dla cynicznej Hobbes nie była to komfortowa sytuacja. – Jak mogłaś? – dopytywała później Carrie, nie kryjąc zawodu. – Oj, przecież wiesz, że nie jestem dobra w takich sytuacjach – Bradshaw bagatelizuje sprawę. – Aidan radzi w nich sobie o wiele lepiej! – tłumaczy.

Kadr z Seksu w wielkim mieście /(Fot. Getty Images)

Carrie nie okazuje też specjalnego zainteresowania, gdy Miranda wyznaje, że macierzyństwo ją przerasta. Zamiast okazać troskę, lekceważy słowa przyjaciółki, przechodząc do własnych, jak zwykle trochę wydumanych, problemów. Bo te zawsze były dla niej najważniejsze.  

Fat- i slut-shaming w wykonaniu Bradshaw

Co gorsze, Carrie nieobcy był slut-shaming. Gdy wpada na Samanthę Jones uprawiającą seks oralny z dostawcą przesyłek, natychmiast wybiega z jej biura, nie kryjąc obrzydzenia. – Ja nigdy bym czegoś podobnego nie zrobiła! – oznajmia później przyjaciółce. Bradshaw dopuściła się wobec Jones również fat-shamingu. W pierwszej części filmowej wersji „Seksu w wielkim mieście” z 2008 r. Samancie przybywa kilku kilogramów, co nie umyka uwadze Carrie: – Kochana, jak mogłaś tego nie zauważyć? – dopytuje, choć wie, że Jones kompulsywnie objada się, by nie zdradzać partnera. Z tej perspektywy nietrudno zrozumieć, dlaczego Kim Cattrall miała dość serialu i jego głównej bohaterki.

Momentów, gdy okazuje się, że Carrie Bradshaw daleko do ideału, jest więcej: gdy obraża się na Charlotte, że ta nie chce jej pożyczyć 30 tys. dolarów, gdy ignoruje sercowe rozterki Stanforda, bez przerwy rozprawiając o swoich, gdy oburza się na dziennikarkę „New York Timesa”, która pisze, że zmienia partnerów jak rękawiczki, albo wyśmiewa znajomą, która prosi ją o zdjęcie butów. W końcu, gdy zdradza Aidana, a potem przyjmuje jego oświadczyny, by ostatecznie go porzucić – niemal przed ołtarzem, czy wdaje się w romans z Mr. Bigiem.

Kadr z Seksu w wielkim mieście /(Fot. Getty Images)

Przemiana, tak po prostu

W „I tak po prostu…” Carrie Bradshaw wyraźnie się zmieniła. Nie fizycznie – w końcu poza kilkoma siwymi pasemkami wygląda w zasadzie tak samo. Za to mentalnie stała się jakby inną osobą. Z jednej strony, zmiany można było się spodziewać. 55-letnia Carrie Bradshaw nie będzie przecież dokładnie taka, jak beztroska dziewczyna z pierwszego sezonu „Seksu w wielkim mieście”. Gdy serial debiutował na antenie HBO w czerwcu 1998 r., miała raptem 32 lata. Czyli niemal dokładnie tyle, co grająca ją Sarah Jessica Parker. I w zasadzie na tym podobieństwa między obiema paniami się wówczas kończyły. Parker z każdym sezonem „Seksu w wielkim mieście” stawała się poważniejszą osobą, zarówno zawodowo, jak i prywatnie. Wyrosła na gwiazdę Hollywood, została producentką serialu, wzięła ślub z miłością swojego życia. Gdy w 2003 r. kręcono szósty i finałowy sezon, miała ostatnie słowo w kwestii scenariusza. W przeciwieństwie do Carrie Bradshaw nigdy nie biegała po Nowym Jorku w topie bez stanika i tiulowej spódniczce tutu. Nie traciła też czasu na sercowe rozterki, picie cosmopolitanów, podrywanie przystojniaków i trwonienie pieniędzy w luksusowych butikach. Za to krok po kroku konsekwentnie budowała karierę i perfekcyjnie dbała o swój medialny wizerunek, który był i jest bez skazy.

Niektórzy wciąż nie mogą mi wybaczyć, że w rzeczywistości nie jestem beztroską dzierlatką paradującą po Manhattanie – mówiła Parker w wywiadzie w czerwcu 2023 r. Właśnie wtedy na platformę streamingową HBO Max trafił drugi sezon „I tak po prostu...”. – Prawda jest taka, że nie zrobiłabym żadnej rzeczy, jaką zrobiła Carrie. Jej postępowanie było niemoralne. Jesteśmy całkowicie różne. Najwyraźniej Sarah zapragnęła w końcu mieć ze swoją bohaterką nieco więcej wspólnego.

Kadr z I tak po prostu... /(Fot. materiały prasowe)

Cnotliwa redaktorka: Dlaczego nie wierzę Carrie?

Czy to właśnie dlatego dzisiejsza Carrie Bradshaw trąci pruderią? Bo jak na niegdysiejszą felietonistkę popularnej kolumny o seksie oraz kilku książek na ten temat wydaje się niezwykle zachowawcza. Ma nawet trudność z nazywaniem damskich części ciała po imieniu. Nie jest też w stanie zgodzić się na to, by partnerem jej podcastu o seksie był producent preparatu do pielęgnacji waginy. A skoro już o seksie mowa – Carrie praktycznie go nie uprawia. Choć odkąd przepracowała żałobę po śmierci ukochanego, znów sypia z mężczyznami, sceny quasi-erotyczne z jej udziałem są tak sterylne, pozbawione energii, namiętności i jakichkolwiek emocji, że budzą tylko zażenowanie.

Oczywiście nikt nie spodziewał się po Parker epatowania nagością, bo gdy podpisywała kontrakt z HBO ponad 25 lat temu, od razu zastrzegła, że rozbierać się nie będzie. I była wierna temu zapisowi przez sześć sezonów serialu i jego dwie wersje fabularne. Okazało się zresztą, że Sarah wcale nie musi się obnażać, by być seksowną. W „I tak po prostu...” kontrakt najwyraźniej ma ten sam, bo w chwilach uniesienia nie rozpina nawet guzików od koszuli. Ale seksowna już nie jest – i absolutnie nie dlatego, że jest kobietą dojrzałą, bo wciąż wygląda fantastycznie! Ma w sobie wdzięk i grację, a stroje, nawet te najbardziej absurdalne, jak gigantyczny pikowany sukienkopłaszcz z kolekcji Valentino dla Moncler, nosi z cudowną lekkością. Jednak w scenach intymnych jest po prostu niesamowicie sztywna, a przez to mało autentyczna. Ja jej nie wierzę. I zdaje się, że nie tylko ja.

„Carrie stała się straszną cnotką” – można przeczytać w jednym z esejów poświęconych serialowi „I tak po prostu...”. „Co się stało z naszą Carrie?” – pada na jednym z forów poświęconych „Seksowi w wielkim mieście”. Bo Bradshaw nie jest już „nasza”. Stała się zbyt idealna, by można było się z nią utożsamiać, i zbyt zachowawcza, by mogła inspirować. Nie wierzę, że kobietę, która ponad połowę życia pisała o seksie, zawstydza słowo „cipka”. Że partner nigdy się przed nią nie masturbował. Że opowieści o seksualnych doświadczeniach osób niebinarnych wprawiają ją w zakłopotanie. I, wreszcie, że nałogowa zakupoholiczka z Manhattanu nagle pała miłością do mody vintage.

Tęskniąc za dawną Carrie, można wybaczyć jej nawet egoizm

Co pozostało nam z dawnej Carrie? Egoizm. Gdy Bradshaw nie pała entuzjazmem do nowego sponsora swojego podcastu, zirytowane szefostwo zamyka produkcję całego formatu. Tym samym kilkadziesiąt osób z dnia na dzień traci pracę. Ostatnie słowa producentki skierowane do Carrie brzmią: – Następnym razem nie wariuj tak na punkcie swojej cipki. Co na to Carrie? – Wezmę to sobie do serca – ironizuje. Skoro podcast skończony, będzie mieć więcej czasu na swoje rozrywki, nie obchodzą ją inni. I właśnie za taką Carrie Bradshaw tęsknię.

Kadr z Seksu w wielkim mieście /(Fot. Getty Images)

Gdy w szóstym odcinku drugiego sezonu „I tak po prostu...”, pod tytułem „Bomba cyklonowa”, bohaterka siada przed swoim laptopem, zastanawiając się, czy wysłać e-maila do dawnego kochanka, można poczuć przyjemną nostalgię. Co ciekawe, właśnie ten odcinek zdobył jak dotąd najwyższą notę w serwisie Imdb.com – 7,5 gwiazdki na 10 możliwych. Dla porównania, dwa pierwsze epizody, w których pruderia Bradshaw była niemal nie do zniesienia, oceniono na ledwo ponad pięć. Najwyraźniej wielbiciele „Seksu w wielkim mieście” nie kupują kryształowej wersji Carrie Bradshaw. Ciekawe tylko, czy Sarah Jessica Parker zdoła się z tym pogodzić.

Natalia Hołownia
  1. Ludzie
  2. Opinie
  3. „I tak po prostu…”: Ile z Carrie jest jeszcze w Carrie?
Proszę czekać..
Zamknij