Znaleziono 0 artykułów
26.05.2023

Winnice Małopolskiego Przełomu Wisły: Kilka hektarów wina najpierw trzeba wypić samemu

26.05.2023
Winnica Kamila Barczentewicz, Fot dzięki uprzejmości winnicy

Czy wiecie, że wszystkie najbardziej szanujące się regiony winiarskie znajdują się w niedużej odległości od stolic swoich krajów, stanowiących rynek zbytu, a jednocześnie w dorzeczach dużych rzek i na przewiewnych glebach? Jeśli myślicie, że nie ma w Polsce takich obszarów, mylicie się! Najwyraźniej nie znacie jeszcze winnic z Małopolskiego Przełomu Wisły.

Jadąc w odwiedziny do winiarskiej braci, przypominam sobie, że Małopolski Przełom Wisły – wbrew skojarzeniu, które każe sytuować wszystko, co małopolskie, w pobliżu Krakowa – to region, który znajduje się między Wyżyną Lubelską a Wyżyną Sandomierską. Obejmuje więc między innymi tereny Kazimierza Dolnego i Janowca nad Wisłą. Z Warszawy do takiego Dobrego, gdzie usytuowana jest na przykład winnica Kamila Barczentewicza oraz winnice Skarpa Dobrska i Małe Dobre, jedzie się wygodnie drogą ekspresową na południowy wschód, by przed samymi Puławami odbić w stronę Wisły i podążać jej łagodnym zakolem aż do samego Kazimierza. Kto zna i kocha te tereny – a niemało jest ich fanów zarówno w stolicy, jak i w Lublinie – wie, że to tutaj zaczyna się prawdziwy fun, bo droga meandruje między wioskami i wąwozami, to pnąc się pod górę wiślanej skarpy, to się z niej zsuwając.

Znajdziemy tu więc i nasłonecznione stoki, które tak bardzo odpowiadają winorośli, i zacienione łąki, spływające łagodnie ku rzece. Trafimy na piękne, rozświetlone słońcem widoki, otwierające szeroką perspektywę, z wyspami na Wiśle w tle, na naszej drodze pojawią się też ciasne wąwozy, gdzie królują wilgoć i cień.

Winnica Kamila Barczentewicza, Fot dzięki uprzejmości winnicy

W tym krajobrazie miło się zagubić, więc nawet jeśli Google Maps zwodzi albo traci sygnał, nie lękajmy się. Dystanse między wioskami nie są duże, a tubylcy są przyzwyczajeni już do pytań o drogę, lokalne przysmaki czy…najbliższą winnicę, bo te zdają się wyrastać tutaj jak – rzadkie i cenne – grzyby po deszczu.

Dlaczego rzadkie i dlaczego cenne? Bo prowadzenie winnicy w Polsce, szczególnie metodami dalekimi od przemysłowych, jest wciąż jeszcze hobby tyleż pasjonującym, co skomplikowanym. Wiedzą o tym świetnie Piotr Petryka i Agnieszka Kręglicka, którzy kupili ziemię w tej okolicy już wiele lat temu. Mniej więcej z nadejściem pandemii Piotr postanowił wreszcie zrealizować marzenie o winnicy i od tego czasu eksperymentuje z ekologiczną i biodynamiczną uprawą winorośli. Swoim zwyczajem państwo Petrykowie-Kręgliccy, którzy onegdaj angażowali się mocno w działalność polskiego ruchu Slow Food, postanowili zacząć działać i tutaj, w Kazimierzu. Ich energia spotkała się z ciepłym przyjęciem w Stowarzyszeniu Winiarzy Małopolskiego Przełomu Wisły, któremu przez wiele lat szefował ich sąsiad zza miedzy, profesor ASP Wojciech Włodarczyk, lokalny patriota, eno-teoretyk i zasłużony historyk małopolskiego winiarstwa. To od niego – i z jego antologicznej książki „Wino znad Wisły” – wiemy, że tutejsze nasadzenia mają swoją historię. – Akurat tymi terenami, między Kazimierzem a Dobrem, interesowano się już w XIX wieku – przypomina Wojtek. Kupno ziemi rozważali winiarze znad Renu, w latach 30. XX wieku tereny na Podolu chcieli kupować Francuzi. Historycznie najlepiej udokumentowana z lokalnych winnic jest ta pod zamkiem w Janowcu, która korzeniami – metaforycznymi oczywiście – sięga renesansu. – Na południowym zboczu, poniżej zamku w Janowcu istniała czterohektarowa winnica. Przetrwało z niej 100 do 200 krzaków, najwięcej odmian chrupka i blaufränkisch.

Z chrupką, czyli szwajcarskim szczepem oryginalnie zwanym chasselas, wiąże się ciekawa historia: to jedna z dwóch szlachetnych odmian vitis vinifery (winorośli szlachetnej), która doczekała się polskiej nazwy, co rzuca trochę światła na jej niegdysiejszą popularność. Dzisiaj nie uprawia się jej w Polsce praktycznie w ogóle. Chyba że ziści się winiarskie marzenie Piotra Petryki, który chciałby, aby stowarzyszenie winiarzy spod Kazimierza miało coś swojego, na przykład wyróżniającą je na tle innych krajowych winnic odmianę. – Przyznaję, chrupka to taka moja fiksacja: wino nienarzucające się, eleganckie i okrągłe w smaku – mówi Piotr, serwując nam rzeczywiście bardzo pijalną chrupkę, pardon! – chasselas z ojczyzny tej odmiany. Jego zdaniem każdy z lokalnych winiarzy mógłby bez problemu posadzić symboliczną liczbę jej krzewów („50 krzaków można sobie nawet w sypialni posadzić!”), Petryka planuje więc wiercić o to dziurę w brzuchu kolegom i koleżankom. Ale na razie przed stowarzyszeniem stoją pilniejsze wyzwania.

Winnica Kamila Barczentewicza, Fot dzięki uprzejmości winnicy

Winiarze Małopolskiego Przełomu Wisły: Po co komu stowarzyszenie?

Prosta odpowiedź na pytanie o cel stowarzyszenia brzmi: z potrzeby synergii doświadczeń. Piotr: – Dla mnie budowanie wspólnoty w stowarzyszeniu jest bardzo ważne. W innych krajach i regionach na wiedzę o winie, doświadczenie w jego uprawie składają się próby i błędy całych pokoleń. My nie mamy aż tyle czasu. Możemy za to trochę temu zaradzić, zbierając doświadczenia w ramach stowarzyszenia.

Jego żona Agnieszka dorzuca: – Znam tę zasadę z gastronomii: lepiej mieć knajpę na ulicy pełnej restauracji niż w dzielnicy, gdzie jest tylko jedna. U mnie parcie do wspólnoty wynika chyba z potrzeby wewnętrznej, z przekonania, że wspólne działanie jest cenniejsze niż pojedyncze. Że grupowość wnosi coś więcej niż suma pojedynczych działań.

Winnica Kamila Barczentewicza, Fot dzięki uprzejmości winnicy

Historycznie rzecz ujmując, stowarzyszenie, które liczy sobie już 15 lat, rzeczywiście służyło ugruntowaniu wspólnej wiedzy, uczeniu się „na gorąco”, na błędach własnych i sąsiada. W początkach jego istnienia założyciele stworzyli i podpisali tzw. kartę winnic: wewnętrzne zobowiązanie do utrzymywania jakości. Wojtek Włodarczyk pamięta to tak: – W pionierskich czasach karta służyła jako drogowskaz, czym jest wino gronowe – wszak niektórzy pierwsi członkowie robili też wino owocowe albo warzyli piwo. Była więc rodzajem sita, preselekcji dla tych, którzy mieli duże ambicje. Zobowiązaniem do wysiłku.

Winnica Kamila Barczentewicza, Fot dzięki uprzejmości winnicy

I nie chodziło o to, by narzucić wszystkim sztywne zasady, jak w Modenie, gdzie wszystkie próbki octu balsamicznego, ubiegającego się o możliwość korzystania z nazwy „aceto balsamico di Modena”, poddaje się zrandomizowanym testom. Starano się jednak zachować wspólny front i podstawową dbałość o jakość, bo bez nich łatwo o dewaluację marki, co, zdaniem Agnieszki, stało się na przykład udziałem sera korycińskiego. – W Stowarzyszeniu szukamy tego, co wspólne, bez ograniczania różnorodności – mówią zgodnie, podkreślając, że wspólne ma być minimum wymagań, których przestrzegają wszyscy, a indywidualne – chociażby podejście do biznesplanów i strategii rozwoju.

W ostatnich latach członkowie stowarzyszenia wyznaczyli sobie 15-punktowy program, do którego dążą. Składają się nań wspólne szkolenia, wyjazdy do innych regionów winiarskich, zakupy sprzętu (np. do butelkowania czy etykietowania), wspólna promocja i stworzenie szlaku winnego. Ukoronowaniem tych dążeń jest dyskusja o apelacji, czyli ustanowienie sztywnych zasad, którymi mógłby się szczycić region winiarski Małopolskiego Przełomu Wisły.

Winnica Kamila Barczentewicza, Fot dzięki uprzejmości winnicy

Free jazz, czyli warto pięknie się różnić

Dyskusja o apelacji jest jednak na razie na poły akademicka, bo poszczególnym winiarzom w stowarzyszeniu dobrze jest z wolnością, co oznacza brak apelacji. Jedni chcą małych, niezbyt intensywnych nasadzeń, inni – autobusów, pełnych eno-gości. Jedni uważają, że najlepiej kierować się intuicją, drudzy, że tylko matematyką! Niektórzy uprawiają hybrydy (krzyżówki szlachetnej winorośli Vitis Vinifera z innymi odmianami tej rośliny, które według części winiarzy lepiej znoszą chłodniejsze klimaty), inni sadzą same klasyki: chardonnay, pinot noir, riesling.

Kamil Barczentewicz, młody stażem, ale już bardzo utytułowany winiarz, mówi: – Mamy dużo wolności przez to, że nie ustaliliśmy jeszcze tylu regulacji. Możemy grać free jazz, co jest dobre dla polskiego wina – uśmiecha się. W praktyce, ze względu na podobieństwo klimatów, najbardziej obiecujący wydaje mu się trop burgundzki. Dlatego robi chardonnay z „czystą ekspresją zimnego klimatu”, ale pozwala mu dojrzewać w betonowym „jajku” (wielkim owalnym pojemniku). – Lubię wina smukłe, gdzie wpływ beczki, szczególnie w wypadku białych, jest mniej wyczuwalny. Nasze chardonnay z wcale nie najcieplejszego rocznika 2020 trochę już jest w butelce i wydaje mi się, że bardzo fajnie podkreśla mineralność siedliska, wapiennego stoku, na którym rośnie (co nie jest oczywiste, bo w okolicy gleby są bardzo zróżnicowane) – opowiada.

Piotr z kolei, który jeszcze nie ma swoich win w sprzedaży, na własnej parceli testuje ekologiczne podejście. Śmieje się, że wszyscy patrzą mu na ręce, by stwierdzić, czy skończy się jak u Greka Zorby: piękną katastrofą. – Chcę przejść z moją winnicą przez „okres chorób wieku dziecięcego”, żeby urodziło się z tego coś więcej. Żebym wiedział, jakie odmiany pasują do tej gleby i nadają się do organicznej uprawy. W pierwszych dwóch latach naszej działalności na należącym do nas polu prowadzone było doświadczenie Uniwersytetu Przyrodniczego w Lublinie, w ramach którego testowano naturalne środki ochrony roślin dla chmielu. Nie są to rośliny taksonomicznie podobne, ale środowiskowo mają bliskie: zbliżone szkodniki, obie są pnące itd.

Winnica Kamila Barczentewicza, Fot dzięki uprzejmości winnicy

Była więc próba organicznych metod ochrony winorośli i wtedy zorientowałem się, że to jest w ogóle w zasięgu ręki – cieszy się. Przyznaje jednak, że przez specyfikę lokalnej gleby dużo większym wyzwaniem od ekologii jest dobre odżywienie roślin, żeby były silne, zdrowe i solidnie rodziły.

Wojtek Włodarczyk, który nie prowadzi sprzedaży komercyjnej swoich win, wytwarza z własnych winogron świetny riesling i zweigelt. Nie jest przy tym winiarskim purystą, tylko eksperymentatorem, pięknoduchem. – Dopiero błędy pokazują jakość wina! Wino wyszlifowane heblem, jak z encyklopedii, nie ma dla mnie sensu – mówi stanowczo. Jako swoisty ideolog stowarzyszenia głosi też potrzebę szerszego myślenia o winie niż tylko w kontekście smaku. Uważa, że jego role społeczne i kulturowe, sposób funkcjonowania we wspólnocie są istotniejsze niż stricte organoleptyczna, analityczna szkoła oceny wina. W przyjacielskim gronie winiarzy Małopolskiego Przełomu Wisły jest to nieustającym źródłem dobrodusznych przytyków: – Wojtek wierzy w wino społecznościowe – śmieje się Piotr i wspomina turystów ze Święta Wina, którym wciąż zdarza się pytać o wina słodkie. Kamil kontruje, że często udaje mu się przekonać ludzi do spróbowania jego stuprocentowo wytrawnych produkcji, by przekonali się, że w winie wyczuwalna może być słodycz, płynąca z dojrzałości owocu i słońca, nie z gramów cukru dodanych do gotowego trunku. Na to Wojtek odparowuje: – To przecież woda na mój młyn! Mówisz o tym, że w winie jest słodycz, choć jej tam wcale nie ma, i ludzie to kupują! – śmieje się. I potem poważnieje: – Konstrukcja mentalna wina, która obowiązuje w danym społeczeństwie, jest bardzo ważna dla całościowego jego odbioru.

Wszyscy moi rozmówcy godzą się co do jednego: że ich wina powinny być ekspresją lokalnego terroir. Kamil: – Każdy szuka w polskim winie swojej drogi i chce stworzyć własną opowieść. Jednak dla mnie od początku jest ważne, by zwrócić uwagę na miejsce, na podłoże, z którego wino wyrasta. Takiego podejścia jest na razie w Polsce niewiele.

I dobrze: macie więc szansę spróbować czegoś wyjątkowego, zrodzonego z wapienno-mineralnego siedliska, z domieszką nadwiślanego słońca i mgły unoszącej się nad łąkami.

Doskonała okazja nadarzy się w weekend 27–28 maja, kiedy to na zamku w Janowcu nad Wisłą odbędzie się kolejna edycja Święta Wina.

Przedstawiamy kilku winiarzy, do których winnic możecie wpadać, żeby degustować, poznawać i kupować jakościowe polskie wina.

Winnica Kamila Barczentewicza

Winnica Kamila Barczentewicza, Fot dzięki uprzejmości winnicy

Kamil to rasowy winiarz, który zawodowo uprawia wino wraz ze swoją żoną Anną. Oddany lokalnemu terroir – czyli ekspresji klimatu, ziemi i stylu uprawiania wina, właściwemu danej okolicy i regionowi – postawił na szlachetne winne szczepy: chardonnay, pinot noir i blanc, riesling, blaufränkisch i gewurztraminer. Odbył ekstensywne podróże do światowych regionów winiarskich, by uczyć się od najlepszych, co wraz z naturalnym talentem przyniosło bardzo ciekawe rezultaty. Wina Barczentewicza są do kupienia w dobrych wine barach i restauracjach z polskimi winami w karcie.

Winnica Kamila Barczentewicza, Fot dzięki uprzejmości winnicy

Winnicę Barczentewiczów można zwiedzać, w weekendy odbywają się degustacje: goście zabierani są najpierw samochodami terenowymi do winnicy, na szczycie sprawca całego zamieszania opowiada im o siedlisku z punktu widzenia terroir i metod uprawy. Przedstawia proces produkcyjny i proces dojrzewania, a na koniec proponuje degustację z lokalnymi specjałami, serami, na przykład od Sebastiana Podleśnego czy z Mlecznej Drogi.

https://barczentewicz.pl/

Mickiewicz Winnica Rodzinna

Rodzina przed pracą, Winnica Mickiewicz, Fot dzięki uprzejmości winnicy

Rodzinna winnica, która zaczęła powstawać w 2004 roku od 20 krzaków kupionych od nestora polskiego winiarstwa Romana Myśliwca z Jasła, a zrodziła w głowie Macieja Mickiewicza po wizytach w winnicach austriackich. Z czasem rozrosła się do 3 hektarów nasadzeń w dwóch lokalizacjach i zaczęła zajmować w życiu gospodarzy na tyle dużo miejsca, że pracują już przy niej całą rodziną, a sam Maciej po 30 latach zdecydował się porzucić swoje dotychczasowe zajęcie.

Winnica Mickiewicz, Fot. dzięki uprzejmości winnicy

Państwo Mickiewiczowie mniej więcej na połowie swojego terenu uprawiają hybrydy, zabezpieczając się w ten sposób przed kapryśnym klimatem, na połowie zaś szlachetną winorośl w postacie szczepów riesling i zweigelt. Co ciekawe, są autochtonami, co wyróżnia ich na tle wcale nierzadkich w tych stronach przybyszy ze stolicy. Zaangażowanie wszystkich w domu w produkcję podkreślają etykiety z wizerunkiem charakterystycznych kaloszy poszczególnych członków rodziny.

Winnica Mickiewicz, Fot. dzięki uprzejmości winnicy

Podczas Święta Wina w Janowcu po raz pierwszy do szerokiej degustacji trafi białe wino z zeszłorocznego zbioru. Na co dzień wypatrujcie wina Mickiewiczów w lokalnych kazimierskich restauracjach i w dystrybucji stołecznej firmy Wine Republic. Winnicę można też zwiedzać po indywidualnym umówieniu się.

http://winnicasolaris.pl

Winnica Sienkiewicz

Winnica Sienkiewicz, Fot. dzięki uprzejmości winnicy

Winnica o ciekawych początkach, w której wzorce z dalekich krajów spotykają się z głęboką zażyłością z ziemią i jej uprawą. Mariusz Sienkiewicz, jej twórca, wykładowca akademicki, już od lat 90. uprawiał hobbystycznie tutejszą ziemię, jednocześnie rozglądając się po świecie za inspiracjami. Te pojawiły się podczas pobytu w Australii w 2011 roku, co przypieczętowało los parceli w otulinie Kozłowieckiego Parku Krajobrazowego.

Winnica Sienkiewicz, Fot. dzięki uprzejmości winnicy

Sentyment do nowego świata winiarskiego widoczny jest w postaci nowych nasadzeń sauvignon blanc, chociaż gros areału stanowią odporniejsze na mrozy, mające świetne parametry i niewymagające takiej ilości oprysków hybrydy. Mariusz Sienkiewicz planuje bowiem przejście w całości na produkcję ekologiczną – już teraz w jego winnicy nie stosuje się herbicydów, a nawozu dostarcza własne bydło rasy Hereford. Poczytuje sobie także za coś w rodzaju misji, by pokazywać, jak bardzo pijalne i atrakcyjne potrafią być hybrydy. Eksperymentuje w tym celu na przykład z dojrzewaniem szczepu seyval blanc 15 miesięcy nad osadem. W maju tego roku wino Riserva zdobyło złoty medal podczas konkursu w czeskich Morawach.

Winnica udostępniana jest do zwiedzania, należy też do sieci WineTourism.com, zrzeszającej winnice z całego świata. Zaś wina można kupić i zdegustować bezpośrednio u producenta lub w kilku wybranych punktach, m.in. w Lublinie, Poznaniu czy Krakowie.

https://winosienkiewicz.pl

(Fot. materiały prasowe)

W czasie Święta Wina na Zamku w Janowcu, w weekend 27 i 28 maja 2023, wypatrujcie stoisk następujących winnic:

Winnica Sienkiewicz, Winnica Mickiewicz, Winnica Modła, Winnica Las Stocki, Winnica Widok Wojszyn, Winnica RzeczycaWinnica Giermasińskich, Winnica Dymek, Winnica Skarpa Dobrska, Winnica Stateczni Celejów, Winnica Tomani, Winnica Leśny Zakątek, Winnica Rubinowa, Winnica Janowiec, Winnica Socha, Winnica Maja, Winnica Dwa Wzgórza, Winnica Pod Lasem.

Agata Michalak
  1. Styl życia
  2. Kulinaria
  3. Winnice Małopolskiego Przełomu Wisły: Kilka hektarów wina najpierw trzeba wypić samemu
Proszę czekać..
Zamknij