Rozmowy z przyjaciółmi: Komu warto mówić o problemach w swoim związku?
Bliscy partnera mogą nas nakłonić do rozstania z nim. Można też uważać, że o problemach w związku rozmawia się tylko z osobą, z którą jesteśmy, a nie z jej bliskimi. Niezależnie od podejścia do tej sprawy przyjaciele partnerów albo partnerek mogą mieć bardzo duży wpływ na nasze związki.
O tym, jak bardzo kontrowersyjnym tematem jest wtajemniczanie wspólnych przyjaciół pary w problemy, które pojawiają się w relacji romantycznej, dowiaduję się dopiero, gdy rzucam dotyczące tego problemu pytanie na jednej z grup w mediach społecznościowych. Komentujący dzielą się na dwa obozy. Przeważają komentarze negatywne.
„Dla mnie to brak lojalności. Takie rozmowy bardziej by mnie zabolały niż fizyczna zdrada” – pisze jedna z internautek. „Nikt nie lubi być obgadywany i nikt nie powinien być, zwłaszcza osoba, którą się kocha” – wtóruje ktoś inny. Kolejna osoba przekonuje mnie, że przyjaciel jej partnera nie jest jej przyjacielem i na odwrót. „Możemy się kumplować, ale nie będziemy rozmawiać o związku czy ewentualnych problemach. O tym gada się z partnerem, a nie jego kumplem” – argumentuje.
Ale są też głosy przeciwne. Na przykład że takie rozmowy mogą bardzo pomóc w podjęciu ważnych decyzji czy przemyśleniu różnych kwestii. Iza z Gdańska (35 lat), z perspektywy swojego 21-letniego związku, o rozmawianiu ze wspólnymi przyjaciółmi o problemach, które pojawiają się w relacji, mówi w superlatywach. Podobnie Alicja z Wrocławia (28 lat), która od sześciu lat jest w relacji ze swoim chłopakiem i mniej więcej tak samo długo przyjaźni się z jego przyjaciółką.
Klara (30 lat) cieszy się, że rodzina jej byłego partnera jest skłonna do „obgadywania”. Dzięki ich przestrogom, wyrażanym mniej lub bardziej wprost, uwolniła się z toksycznej relacji.
Iza: „Przyjaciele to dla nas druga rodzina. Wiedzą o nas wszystko”
Iza, dziś mężatka i mama dwójki dzieci, ze swoim partnerem, Adamem, poznała się już w gimnazjum. W podobnym czasie poznali też większość osób, z którymi nadal się przyjaźnią. Kolejne osoby dołączyły do ich paczki w czasie studiów (to głównie partnerzy ich starych znajomych). – Nasi przyjaciele to dla nas druga rodzina. Jesteśmy ze sobą bardzo blisko, siłą rzeczy ci ludzie znają świetnie nasz związek, a my znamy ich związki. My mówimy im o naszych problemach, oni o nam swoich – mówi Iza.
Najbliższe grono przyjaciół Izy i Adama to osiem par. Byli nawzajem świadkami na swoich ślubach, są chrzestnymi swoich dzieci. Do tej ekipy sporadycznie dołączają też dalsi znajomi, na przykład na wspólne wyjazdy (zwykle w podgrupach, ekipami babskimi czy męskimi), grę w planszówki, oglądanie seriali.
Gdyby mieli wybrać kogoś, kto z tego najbliższego grona jest najbliżej, dla Izy i Adama byliby to: Filip, najlepszy przyjaciel Adama jeszcze z podstawówki (był świadkiem na ich ślubie, widują się co najmniej raz w tygodniu), i Ola, przyjaciółka Izy, którą poznała w gimnazjum, jeszcze przed Adamem.
– Jeśli mam naprawdę intymny problem, Ola jest pierwszą osobą, do której się z nim zwracam. O wszystkich innych problemach w naszym związku oboje rozmawiamy z naszymi przyjaciółmi, niezależnie od siebie. Często bywa tak, że o jakimś kryzysie rozmawiam z Filipem, i wiem, że Adam też z nim o tym rozmawia – relacjonuje Iza.
Czy nie oznacza to nielojalności wobec partnera? – Z mojej perspektywy to wygląda tak, że jeśli związek ma mocne podstawy i relacje z przyjaciółmi też, to rozmawiając z nimi, chcesz po prostu rozwiązać problem, poznać perspektywę drugiej strony, i to nie jest nielojalne. Zwłaszcza że nie mówię przyjaciołom niczego, czego nie powiedziałabym partnerowi w twarz. Rozmowy z nimi pomagają mi też uzyskać perspektywę z zewnątrz. Przyjaciele znają nas na tyle dobrze, że wiedzą, kiedy przesadzam i nie mam racji, potrafią też to, co mówię, odnieść do swoich doświadczeń. Ponieważ oboje wiemy, że rozmawiamy o sobie nawzajem z przyjaciółmi, nie mamy poczucia, że gadamy za plecami – tłumaczy.
Największy kryzys w ich związku, zakończony półrocznym rozstaniem, także omawiali z przyjaciółmi. Adam zaczynał wtedy studia w innym mieście, Iza kończyła liceum w Gdańsku. Jeszcze w trakcie rozstania Iza zwierzała się Filipowi z romansu, w jaki się wdała. Przegadali długie godziny.
– Kiedyś odbyliśmy długą dyskusję w naszej grupie na temat zdrady w związku. Co powinniśmy zrobić w sytuacji, kiedy jedno z nas dowie się, że ktoś z przyjaciół kręci z kimś na boku? Tygodniami o tym dyskutowaliśmy – wspomina Iza. Ustalili, że w pierwszej kolejności trzeba porozmawiać ze zdradzającą osobą i poprosić, by sama przyznała się partnerowi. Interweniować dopiero wtedy, gdy tego nie zrobi.
– Czy kiedyś takie przyjacielskie rozmowy poszły za daleko? Żałujesz którejś z nich? – dopytuję. Iza przypomina sobie sytuację, gdy ich wieloletni przyjaciel rozpoczął relację opartą z jego strony wyłącznie na seksie. Wtedy pierwszy i jedyny raz złamała zasadę przyjacielskiej lojalności i przestrzegła nową partnerkę przyjaciela, że ten nie traktuje jej poważnie.
– Ona mu o tym powiedziała, a on słusznie się na mnie obraził, że zachowałam się nielojalnie. Najpierw się obraził, ale później porozmawialiśmy o tym we czwórkę i doszliśmy do porozumienia. Przeprosiłam go, ale też podtrzymałam to, co powiedziałam. Później nie było już takich sytuacji, a ta dziewczyna jest dziś jego żoną i to jedna z najbliższych nam do tej pory par – opowiada.
Na przestrzeni lat w związkach przyjaciół pojawiało się wiele poważnych problemów, takich jak uzależnienie od alkoholu (Iza: – Kiedy już o tym wiedzieliśmy, mogliśmy potraktować to jako nasz wspólny problem i na przykład nie pić w jego obecności). Niektóre relacje się rozpadały, a mimo to ekspartner czy ekspartnerka pozostawali w przyjaznych stosunkach z resztą ekipy.
Alicja: „Przyjaźnię się z najlepszą przyjaciółką mojego chłopaka”
– Mój chłopak ma przyjaciółkę, Kingę, z którą jest tak blisko, że nazywa ją siostrą. Poznał ją na długo przede mną, a ja poznałam ich dwoje równocześnie, na konwencie fantastyki. Z początku zdarzało mi się czuć zazdrość o tę relację, ale przerobiliśmy to i już jej nie czuję. I z czasem ja też naprawdę się z nią zaprzyjaźniłam. Mam też moją najbliższą przyjaciółkę, z którą przyjaźni się blisko mój chłopak – opowiada Alicja.
Sytuacja Alicji jest o tyle nietypowa, że obie ich wspólne przyjaciółki są singielkami. – I w ogóle nam to nie przeszkadza, bo sobie ufamy. Wiem też, że gdyby nawet mój chłopak stwierdził, że ma dość monogamii, to najpierw ze mną o tym porozmawia – zapewnia Alicja.
Choć mieszkają w jednym mieście, relacje z obiema przyjaciółkami na co dzień utrzymują cyfrowo, zwykle na Discordzie, gdzie prowadzą rozmowy głosowe. Widują się raz na miesiąc albo dwa.
– To nie tak, że przychodzę do którejś z nich i mówię: „Mój chłopak jest beznadziejny, wszystko robi źle”. Raczej proszę o radę i świeże spojrzenie na problem. Chociaż zdarza mi się czasem, kiedy jestem wyjątkowo zmęczona, że zaczynam na niego za bardzo narzekać. Ale nigdy nie było sytuacji, żeby dziewczyny mu to przekazały. Wyczuwały na pewno, że to tylko takie moje gadanie – tłumaczy.
Poza dwiema najbliższymi przyjaciółkami Alicja dzieli ze swoim chłopakiem grono pięciorga do dziesięciorga bliskich znajomych, z którymi także rozmawiają o swoich relacjach.
Alicja: – Takie rozmowy były nam szczególnie potrzebne podczas pandemii, lockdownów, kiedy jako para spędzaliśmy ze sobą każdą sekundę. Wtedy ponarzekanie z kimś z zewnątrz na przykład na to, że mój chłopak rzucił skarpetki na środek pokoju czy nie umył naczyń, bardzo rozładowywało napięcie. Ile można ciągle rozmawiać tylko ze sobą!
Klara: „Mama mojego eks wprost powiedziała, że nie powinnam tkwić w tym związku”
O tym, jak bardzo potrzebne mogą być rozmowy ze znajomymi i rodziną partnera, przekonała się Klara. W jej sytuacji taka pomoc uchroniła ją od małżeństwa z toksycznym człowiekiem.
– Zaczęło się od żartów, które jednak dawały do myślenia. Tak jak słowa jego mamy o tym, że powinni mi postawić pomnik w ogródku za to, że Łukasz dzięki mnie wreszcie wyprowadził się od nich z domu. Albo że otwierają szampana, bo będą wreszcie sami – zaczyna.
Klara poznała Łukasza na Tinderze. Umówili się na kilka randek, szybko ustalili, że chcą być ze sobą w związku. Po paru miesiącach Łukasz wprowadził się do jej mieszkania. Wtedy właśnie jego rodzice mieli okazję do świętowania, a Klara jeszcze nie rozumiała, czemu tak bardzo się cieszą.
– To, co mi się przydarzyło w relacji z Łukaszem, mogę porównać do gotowania żaby. Jego toksyczne zachowania nie pojawiły się od razu, ale z czasem. Ponieważ byłam w nim zakochana, to wielu rzeczy nie zauważałam. Naturalne stało się dla mnie to, jak strasznie był kontrolujący, zazdrosny. Przyzwyczaiłam się do tego, jak dużo musiałam wokół niego robić: podać obiad, posprzątać, wypełnić PIT, bo sam był bardzo niesamodzielny. I do tego kiedy coś mu się nie spodobało, robił się agresywny. Nigdy mnie nie uderzył, ale głośno krzyczał, co mnie przerażało. Działał u niego krótki lont, łatwo wybuchał – wylicza.
Klara była z Łukaszem w związku prawie trzy lata. Planowali już ślub, chodzili do jubilera, żeby wybrać pierścionek. – Przypuszczam, że prędzej czy później sama doszłabym do wniosku, że to relacja z gatunku tych, z których się ucieka, ale ogromne wsparcie i rozjaśnienie w mózgu dały mi rozmowy z ludźmi, którzy uznali, że muszą wkroczyć do akcji, bo ja pewnych rzeczy nie widzę, choć powinnam. Wprost powiedzieli mi, że ta relacja jest toksyczna, że widzą z boku, że jestem pod totalną kontrolą Łukasza, że on mnie osacza. Zaczęli zwracać moją uwagę na jego zachowania, punktować je – relacjonuje.
Większość osób, które przestrzegały Klarę przed Łukaszem, znała go od wielu lat. Nie byli to kumple z pracy (Klara: – Oni też niektóre zachowania dostrzegali, ale kierowali się zasadą źle pojmowanej lojalności wobec niego), tylko raczej wieloletni przyjaciele rodziny i sama rodzina, ludzie, w których obecności zrzucał wszystkie maski.
– Jedną z najostrzej przestrzegających mnie przed nim osób była matka Łukasza. Wprost powiedziała, że nie powinnam tkwić w tym związku. Jego siostra formułowała to łagodniej, kierując się raczej w stronę doradzania terapii i tekstów, że „jesteśmy bardzo różni”. Ojciec Łukasza mówił niewiele, ale czasem jeden jego suchy komentarz dawał mi do myślenia więcej niż godzina rozmowy z kimś innym – wspomina Klara.
Na uwagi na temat ich związku bliscy Łukasza pozwalali sobie wobec Klary, gdy na przykład przez jakiś czas obserwowali ich razem i usłyszeli, że chamsko się odezwał czy zachował w przykry sposób. Z czasem z własnej inicjatywy zapraszali Klarę do dłuższych rozmów na ten temat. Decyzję o tym, że muszą się rozstać, podjęła między innymi właśnie pod wpływem tych rozmów, a także terapii, na którą się udała pod koniec bycia w związku.
Po kilku miesiącach od rozstania wspomina, jak ciężko było wymusić na nim wyprowadzkę z jej mieszkania. Musiała wymienić zamki, a w całym procesie jako mediatorka pośredniczyła jego siostra. Gdyby nie ona, Klara zwróciłaby się po pomoc do rodziców Łukasza. – Całe szczęście, że miałam ich wsparcie. Bardzo mi pomogli, bardzo jestem im za to wdzięczna – kwituje.
Zaloguj się, aby zostawić komentarz.