W programie artyści i artystki z Trójmiasta – Kacper Kowalski, Magdalena Pela i Marcin Zawicki, artystyczna rodzina Strzeleckich, ale też międzynarodowe wystawy poruszające ekologiczne tematy. Zaglądamy do kameralnej przestrzeni w gdyńskim Bankowcu i rozmawiamy ze współtwórcami przestrzeni – Agatą Abramowicz i Kacprem Kowalskim.
Sam adres Przypływu robi wrażenie. Ulica 3 Maja 27 to słynny Bankowiec albo „gdyński transatlantyk”: modernizm z lat 30. XX w., w najbardziej luksusowej odsłonie, stylizowanej na statek. Jest okrągłe okienko, wyoblona fasada przypominająca burtę czy wieżyczka – mostek kapitański. W środku przestronne, 100-metrowe mieszkania, blisko sto lat temu wyposażone podziemne garaże, windy i schron przeciwlotniczy. Pozostałości oryginalnego wystroju – m.in. czterokolorowe gorseciki posadzek – można oglądać w kameralnym muzeum, które od 15 lat działa w budynku. Trudno uciec od wrażenia, że ten kontekst kreśli ambicje i rozmach Przypływu.
– Tak się składa, że choć pochodzimy z różnych miejsc, na jakimś etapie życia każde z nas związało się z Gdynią – mówi Kacper Kowalski, fotograf i współtwórca galerii. – To miasto jest dla nas ważne.
– Zdecydowaliśmy się otworzyć przestrzeń, której nam w Trójmieście brakowało. Galerię sztuki, która z jednej strony jest profesjonalnym komercyjnym miejscem pokazującym prace ważnych i cenionych artystów, z drugiej szybko zmienia się w przestrzeń spotkań – rozwija Agata Abramowicz i dodaje, że prywatne mieszkanie ukryte w głębi budynku, brak witryny od ulicy czy widocznego szyldu to przemyślana decyzja. White cube jest wygodny i uniwersalny, o ile chce się uciekać od kontekstu. Przypływ ma inną strategię. W kameralnej atmosferze zamierza skupić środowisko.
Program: Focus na Trójmiasto i aktualne tematy
– Zaczęliśmy od przekrojowej wystawy Kacpra, bo to wydawało nam się naturalne. Kacper fotografuje od prawie 30 lat, mieszka w Gdyni, ale galerie, które go reprezentują, znajdują się w Zurychu czy Londynie – mówi Agata i zapowiada, że w kolejnych projektach też zamierza odkrywać trójmiejskich twórców. – Najbliższa wystawa to malarstwo Magdaleny Peli, nieco później zaprezentujemy prace Marcina Zawickiego. Obydwoje są związani z gdańskim ASP. Ale nie będziemy ograniczać się do malarstwa. Rzeźba, tkanina, ceramika czy street art są dla nas równie interesujące – dodaje, zdradzając przy tym, że Przypływ zamierza też sięgnąć do historii. Pod roboczym tytułem „Sen o Gdyni” rozwija projekt zainspirowany wizją Juliana Rummla.
– W latach 30. XX w. opisał wycieczkę, która miała się odbyć 20 lat później, snując wizję rozwoju miasta w duchu miasta ogrodu, modernistycznych modeli zdrowego, szczęśliwego społeczeństwa. Silnej gospodarczo, militarnie i kulturalnie Polski. Emanacją tych cech miała być właśnie Gdynia – mówi Agata i dorzuca, że opowieść o projektowaniu przyszłości w przeszłości jest dobrym punktem wyjścia do pracy ze współczesnymi artystami, którzy odnosząc się do kryzysu klimatycznego, kwestii społecznych czy urbanistyczno-architektonicznych, wciąż tak naprawdę dopisują jedynie kolejne rozdziały jednej opowieści. – Pracujemy też nad międzypokoleniową wystawą związaną z twórczością kolorystów Zuli i Mariana Strzeleckich oraz ich syna i wnuka. To będzie malarstwo, tkanina i wiele rodzinnych opowieści – zapowiada Abramowicz, przywołując historie o pierwszej powojennej szkole plastycznej w Sopocie czy odbudowie Gdańska.
Bycie jedyną prywatną galerią sztuki w Gdyni to obowiązki, ale też przywileje. – Z jednej strony czujemy się zobowiązani opowiadać o Gdyni, reprezentować ją. Z drugiej mamy ambicję sprowadzać ciekawe nazwiska, naświetlać nowe zjawiska. Chcemy być jak statek Batory, wypływający w długi rejs przez Atlantyk, a potem wracający ze świata znów do Polski – mówi Kacper, dla którego sztuka jest medium do wymiany myśli i wsłuchiwania się oraz przyjmowania nieoczywistej albo marginalizowanej perspektywy.
– Za dwa lata Gdynia będzie obchodzić stulecie istnienia. Stoimy tu dziś i rozmawiamy o galerii, ale żyjemy też w momencie gwałtownych zmian klimatycznych. Być może za następne sto lat Gdynia znajdzie się pod wodą – mówi, tym razem jako artysta, który fotografując z powietrza, przygląda się zmianom krajobrazu z góry. Kto rozpocznie dyskusję o podnoszącym się poziomie morza i możliwych scenariuszach? Kto rozwinie temat, nie uciekając się do alarmistycznych nagłówków i paniki?
– Przypływ to dla nas dobre hasło, bo oznacza proces. Woda łączy się z lądem, wyciąga na powierzchnię coś, co zalegało w głębinie. Przebudowuje, inicjuje zmianę – tłumaczy Agata. – A wiesz, że w Gdyni pływy morskie są stosunkowo niewielkie, prawie niewidoczne. Tego przypływu nam brakowało.
Zaloguj się, aby zostawić komentarz.