Fashion Tech Talks to wydarzenie poświęcone najnowszym technologiom w modzie, organizowane przez Patriksson Communications oraz Association of Swedish Fashion Brands. Cykl wykładów i prezentacji zamyka się w jednym intensywnym dniu. Zgromadzona publiczność ma okazję poznać efekty pracy technologów, naukowców i projektantów. W tym roku spotkanie podzielono na cztery panele, poświęcone nowym metodom projektowania, systemom mody, nowościom w handlu oraz w mediach.
Sztokholm, 5 czerwca 2018, galeria Fotografiska. Punktualnie o godzinie 9.30 rozpoczęła się druga w historii konferencja Fashion Tech Talks. Obwieścił to kobiecy głos, zwany pieszczotliwie przez prelegentów „Lady Robot”. Nieprzypadkowo, bo o robotach było sporo.
Każdy z uczestników mógł zainstalować w telefonie aplikację, która informowała na bieżąco o przebiegu imprezy. Chwila zagubienia w przestrzeniach ogromnej galerii? Jedna wibracja i już wiadomo, że za pięć minut zacznie się kolejna część wykładów. Głodni? Aplikacja kierowała na lunch. Scenę ozdabiała nowoczesna wizualizacja kolorowej ruchomej tkaniny. To kolejna rzecz, która okazała się rzeczywista, gdy obejrzeliśmy film o lnie reagującym na warunki atmosferyczne.
Stella McCartney i pajęcza sieć
Technologia i moda muszą być blisko siebie. Takie nastały czasy i dość już udawania, że się nie widzą i nie potrzebują. Spotkanie zdominował temat postępujących negatywnych zmian na naszej planecie i propozycje rozwiązań, które będziemy wdrażać w najbliższym czasie. Carole Collet, profesor Central Saint Martins na wydziale Design for Sustainable Futures oraz założycielka Maison/0 – firmy zajmującej się wprowadzaniem zrównoważonych innowacji, współpracującej od 2017 roku m.in. z koncernem LVMH – na moje pytanie, co konsument może dodać od siebie, stwierdza, że to zadanie przede wszystkim dla naukowców.
– To my musimy skupić się na rozwiązaniu obecnych problemów i zatrzymaniem negatywnych zmian. I projektanci, bo od nich w dużej mierze zależy, jaka będzie finalna decyzja klienta w sklepie. Konsumenci nie mają czasu, by zastanawiać się nad systemami technologicznymi w modzie. Zajmują się swoją pracą, domem, rodziną – podkreśla Collet. Twierdzi też, że nie da się być projektantem, jeśli nie bierze się pod uwagę przyszłości planety. Na scenie opowiada o swoich doświadczeniach z tworzeniem nowych materiałów. Widzimy zdjęcie niezwykłej, wklęsłej płaskorzeźby – to kwiaty o lekko rozchylonych płatkach, odrobinę przypominające peonie. Jak powstały? Wyrosły ze zużytej kawy. Collet, starając się domknąć łańcuch produkcji, przeprowadza eksperymenty z najróżniejszymi surowcami, które na co dzień wyrzucamy automatycznie do śmietnika. Póki co nie udało się po raz drugi odtworzyć kwiatów, ale ponowne wykorzystywanie odpadów to już fakt. Skórki pomarańczy i ziemniaków, owoc mango dają nowy początek syntetycznym włóknom.
Z kolei z drożdży w warunkach laboratoryjnych produkuje się tzw. „spider silk”, czyli jedwab strukturą przypominający pajęczą sieć, niezwykle mocny i wytrzymały, a przy tym całkowicie wegański. Stosuje go w swoich kolekcjach Stella McCartney – jedna z najprężniej korzystających z nowych technologii projektantek.
Natura w formacie 3D
Janne Poranen z fińskiej marki Spinova przeprowadza publiczność przez proces powstawania włókna z celulozy. Proces jego tworzenia jest zamknięty, użycie wody i chemikaliów ograniczone do minimum (przy całkowitym wykluczeniu substancji szkodliwych), a surowca, z którego jest robiony, czyli drzew, według Poranena w Finlandii z pewnością nie zabraknie. Drzewa nie potrzebują mechanicznego podlewania ani pestycydów, a powstała przędza jest w stanie w niedalekiej przyszłości zastąpić spory procent bawełny (która, mimo pozorów, wcale nie jest tak niewinna, jak ją przedstawiają).
– Inspirujmy się tym, co mamy wokół od wieków. Spójrzmy, z ilu pierwiastków składa się drzewo? A z ilu iPhone’y, w które wszyscy się teraz wpatrujemy? – Carole Collet prezentuje zdjęcia tekstyliów, które okazują się wytworami natury, bez ingerencji człowieka. Siatka produkowana przez drzewo Lagetta Lagetto do złudzenia przypomina gazę. Z tej rośliny człowiek od wieków korzystał przy wytwarzaniu lin i sznurów. Jednak dopiero teraz zaczął się zastanawiać, czy dałoby się ją odtworzyć w laboratorium. Pomogłoby to uniknąć bezpośredniego czerpania z natury, która ma swoje limity. Podobnie z podwodną gąbką Venus Flower Basket do złudzenia przypominająca regularny wydruk 3D. Doskonały układ linii, struktura przywodząca na myśl silikon fascynuje naukowców. Collet podkreśla, że o ile dwudziesty wiek był skupiony na chemii, o tyle dwudziesty pierwszy powinien podążyć za biologią. Nie tworzyć na nowo, lecz odtwarzać to, co natura już dawno dla nas opracowała. Programować ją na swój sposób, wytwarzając np. skórę z grzybów (Mylo) czy koronki z… korzeni truskawki. Teraz jeszcze nie dla wszystkich brzmi to naturalnie, ale etap rozwoju tych metod jest już całkiem zaawansowany.
Podpis elektroniczny
Kolejnym silnym trendem jest personalizacja. Jednak nie ta, która zelektryzowała modę parę lat temu, dając możliwość wyboru torby Louis Vuitton czy ponczo Burberry z naszymi inicjałami lub własnej kombinacji kolorystycznej modelu butów (taką możliwość wprowadziła niemal dekadę temu polska marka L37). Owszem, Nicholas Kirkwood premierowo zaprezentował podczas Fashion Tech Talks owoc swojej współpracy z platformą Farfetch: Beya Bespoke umożliwia stworzenie własnej pary butów, pozostawiając klientowi decyzję nie tylko o kolorze czy modelu, ale nawet o doborze nici, wkładki i podeszwy. – Budzimy się w środku nocy i możemy zrealizować każdy pomysł przez internet. Coś nam się przyśniło, widzieliśmy coś w filmie i możemy to znaleźć prawdopodobnie w kilka minut i za chwilę mieć pod drzwiami – mówi Kirkwood.
Grunt, by mądrze z tych możliwości korzystać, nie wpadając w konsumenckie pułapki. Nieudanym zakupom mogą zapobiec stworzone w sklepach internetowych awatary – odwzorowujące wszystkie nasze niezbędne wymiary. Dzięki nim nie tylko dokładnie obejrzymy, jak będziemy w danym ciuchu wyglądać, ale też w przyszłości otrzymamy idealnie dostosowaną do naszych potrzeb ofertę. A co za tym idzie, do minimum spadnie liczba zwrotów, które wciąż są sporym problemem w przypadku zakupów online.
– W sprzedaży internetowej najważniejsze są zdjęcia produktowe – mówi Jannis Koehn, twórca filmy LOOKLET. Oferuje prawdziwe zdjęcia prawdziwych produktów, lecz sfotografowane tak, by dało się je układać jak puzzle, w zależności od potrzeby. Dżinsy i T-shirt na modelce? Klasyka. Ale co zrobić, gdy T-shirt się wyprzeda? Przecież bez sensu organizować kolejną sesję. Wklejamy dowolny top z naszej bazy, który wciąż jest w sprzedaży. Mamy nowy zestaw, na nowo angażujemy klienta. To dopiero początek. Wiedząc, że klient lubi konkretne kolory i fasony, możemy tak poprzekładać ubrania na naszej modelce, by jej styl jak najbardziej mu odpowiadał. Dzięki systemowi LOOKLET jest to niezwykle proste, w pewnym momencie działa już algorytm, dopasowując nawet fryzurę czy rozmiar. Kolejny krok? My sami spoglądający na siebie z ekranu, ubrani w wybrane produkty, jak zabawkowa lalka z papieru, której dopasowywało się różne ubrania. Tylko w trójwymiarze i zdecydowanie lepszej jakości. LOOKLET od kilku lat współpracuje z odzieżowymi gigantami, takimi jak Zara czy H&M. Jeśli dobrze się przyjrzymy modelkom na ich stronach, zauważymy poszczególne elementy w różnych konfiguracjach.
A może by tak obejrzeć strój w swoim otoczeniu? Nie sądzę, by ktokolwiek o zdrowych zmysłach chciał dopasować odcień sukienki do szafek kuchennych. Zawsze jednak przyjemniej wprowadzić daną rzecz w kontekst własnego życia. Teraz można to zrobić bez wychodzenia z domu. Z pomocą nadchodzi marka Monki i również premierowo zaprezentowana aplikacja Monki Lab stworzona wraz z HoloMe. Janosh Amstutz zajmuje się opracowywaniem ludzkich hologramów – w skali rzeczywistej i w trójwymiarze. Łącząc siły ze szwedzką marką odzieżową stworzył możliwość przeniesienia modelki z nudnego sklepowego zdjęcia w nasze otoczenie. Wystarczy zeskanować obszar za pomocą telefonu lub tabletu, wybrać interesującą nas stylizację et voilà! Modelka stoi obok kanapy, obracając się prezentuje strój z każdej możliwej strony. Na razie do wyboru mamy niewielką część letniej kolekcji. Znajdujemy się na początku ogromnych zmian w aspekcie zakupów internetowych.
Gwiezdne Wojny w służbie mody
Matthew Drinkwater z London College of Fashion, od dzieciństwa zafascynowany „Gwiezdnymi Wojnami”, nawet w najśmielszych marzeniach nie przypuszczał, jak blisko ich twórców się znajdzie, pozostając w zupełnie innej branży. W 2015 roku, w związku ze swoim projektem Future of Fashion Incubator, rozpoczął rozmowy z Lucas Film na temat przenoszenia technologii filmowych do świata mody. Jak? Podobnie jak powstawał BB8, może powstać para butów czy sukienka. Albo modelka chodząca po wybiegu. Obiekt sfotografowany przez setki aparatów umieszczonych wokół niego jest w stanie rozpocząć autonomiczne życie. Przynajmniej w obrazie naszych gogli czy smartfonów. Obecnie jest na etapie opracowywania technologii efektów cyfrowych w czasie rzeczywistym, zwanej #livesgs.
Rozszerzona rzeczywistość to nie tylko oglądanie. Podczas konferencji mieliśmy okazję sprawdzić, w jaki sposób projektuje się ubrania, wchodząc do wirtualnego świata. Za pomocą specjalnych gogli i uchwytów technolodzy marki H&M stworzyli kurtkę w wybranym z szerokiej palety kolorze, następnie nakładając na nią nadruk za pomocą (wirtualnego, a jakże) kompresora z farbą. Mogli dowolnie zmieniać jej wymiary, a gdy już osiągnęli pożądany rezultat – dać komputerowi stworzyć odpowiedni wykrój i wysłać do całkiem realnej produkcji.
Homo sapiens w goglach
– Musieliśmy stworzyć rozszerzoną rzeczywistość, by znów spojrzeć przed siebie – twierdzi Martine Jarlgaard, projektantka współpracująca swego czasu m.in. z markami All Saints i Diesel. Ponieważ nie potrafimy się oderwać od swoich telefonów czy tabletów, tacy jak ona programują świat, w który możemy wejść za ich pośrednictwem. Jej projekt „Meet Yourself”, zorganizowany w Louisiana Museum of Modern Art w Danii, dzięki zaawansowanej fotografii 3D zbliża nas do samych siebie bardziej niż zwykłe lustro. Pozujemy do zdjęcia, a potem mamy szansę stanąć obok siebie i obejrzeć się dokładnie z każdej strony. Te spotkania wywołują skrajne emocje. Od zaskoczenia, niedowierzania, po zdziwienie, że wcale tak źle nie wyglądamy. Martine opowiada o pięknych młodych dziewczynach, które po takim doświadczeniu stwierdzają, że wcale nie są takie brzydkie, jak myślały. Za niską samoocenę wini uładzony wirtualny świat, w który bezkrytycznie się wpatrujemy.
– Używamy technologii, by się ulepszyć, nie uczłowieczyć. Tym samym coraz bardziej zwiększamy dystans między tym, kim jesteśmy, a kim chcielibyśmy być. Musimy wrócić do sedna i podstawowych pytań egzystencjalnych – mówi projektantka. Sama zrezygnowała ze współpracy z dużymi markami, by wyrwać się z systemu, w który straciła wiarę. Wciąż projektuje, pod własnym nazwiskiem, stawiając na zrównoważoną produkcję, materiały z recyklingu i bardzo nowoczesną, choć jednocześnie użytkową formę. Zresztą na scenie występuje w ubraniach własnego projektu.
Jedną z ostatnich grafik prezentowanych podczas imprezy jest dobrze znana wizja ewolucji człowieka. Powstający na dwie nogi homo sapiens to jeszcze nie koniec. Najpierw siada przy komputerze, by za chwilę wstać i zgarbiony spoglądać w telefon komórkowy. Ale jest szansa dla naszych kręgosłupów. Gdy człowiek założy gogle do rozszerzonej rzeczywistości, wyprostuje się jak nigdy dotąd. Tylko czy na pewno chcemy zmierzać w tę stronę?
Zaloguj się, aby zostawić komentarz.