Queer after Poland: Społeczność LGBT+ w obiektywie Joanny Musiał
– Właściwie wszyscy moi bohaterowie w jakiś sposób opowiadają o relacji z ciałem. Każdy z nich coś przepracował, coś zaakceptował, ale też coś sobie wybrał – mówi fotografka Joanna Musiał, autorka cyklu „Queer after Poland”, w którym portretuje polską społeczność LGBT+.
Na swój pierwszy w życiu krakowski Pride Joanna Musiał poszła w 2018 roku. – Oczywiście z aparatem. Trochę, żeby się za nim schować, a trochę, żeby robić zdjęcia – przyznaje dziś autorka cyklu „Queer after Poland”, w którym portretuje polską społeczność LGBT+. – Zawsze zachwycało mnie queerowe przegięcie. Pytasz: dlaczego? Bo ta sztuczność i poza okazują się bardzo naturalne – mówi fotografka i wyjaśnia: – Zwróć uwagę na paradoks: na balu maskowym albo w teatrze ludzie przebierają się za konkretnego bohatera, np. Pocahontas albo Zorro, a na Paradzie Równości tak nie jest. Owszem, są atrybuty, konwencje, ale one są tylko narzędziem, mieszają się i tworzą zupełnie autorską kreację.
Przebranie staje się nowym ubraniem, afirmatywną wersją siebie. Osoby, które Joanna miała okazję sfotografować na marszu, chciały być widziane, pozowały chętnie, czasem wręcz uwodziły aparat. Anonimowa dziewczyna, schowana po drugiej stronie obiektywu, nagle została pełnoprawnym uczestnikiem wydarzenia. – Czułam się wspaniale, bo szczerze podziwiałam te osoby, które zbudowały dystans do swojego ciała. Potrafiły się nim cieszyć i bawić. Robiąc im zdjęcia, mogłam to wyrazić – podkreśla Joanna. – Pamiętam platformę z drag queens, były piękne, nie mogłam oderwać od nich wzroku, chciałam sfotografować wszystkie dziesięć naraz. Patrzyłam na wizerunki pięknych, sensualnych kobiet. Wcielonych ideałów. Były bardziej kobiece niż ja. To coś, na czym zawsze mi zależało, ale już wiem, że to się nie wydarzy. Jestem chuda i „płaska jak deska”. Takie mam ciało.
– A stylizacja, makijaż? Przecież to właśnie ich narzędzia – dopytuję.
– Ja sama nie lubię się przebierać. Jestem w spektrum autyzmu i może to zabrzmi dziwnie, ale kiedy patrzę na siebie w lustrze w jakimś dziwnym stroju, tracę spójność. To po prostu nie mój język. Tym bardziej podziwiałam i wciąż podziwiam u innych tę umiejętność wyzwalania się ubraniem – wyjaśnia Joanna i dodaje: – Wtedy, na Paradzie, chyba po raz pierwszy uświadomiłam sobie, że nie tylko drag queens i drag kings, ale właściwie wszystkie osoby ze społeczności LGBT+, które tak świadomie podchodzą do swojej tożsamości, często używają ubrania, makijażu, ale też ruchu czy szeroko pojmowanej ekspresji, są tak fascynującymi bohaterami zdjęć.
Queer: Piękno w różnorodności
Do fotografowania osób LGBT+ Musiał wróciła w 2022 roku. Tuż po tym, jak rozwinęła cykl „You don’t look autistic”, w którym skupiła się na społeczności autystek, otworzyła kolejny, tym razem bohaterami zostały osoby queerowe. Pod wieloma względami projekty te okazały się bliźniacze. „Queer after Poland” dotyczył znów bliskiej jej grupy, Joanna znów wchodziła do prywatnych domów i pokoi, odbywała długie rozmowy i robiła portrety. Cykl z założenia miał być minimalistyczny i intymny. – Czyli bez lampy, bez pozowania, czysta rejestracja „tu i teraz” – mówi Joanna. W kolejnych zdjęciach kreacja mogła się rozwijać, mogły się dziać rzeczy.
Tytuł „Queer after Poland” fotografka lubi za jego niejednoznaczność. Z jednej strony jest zaczepny i dumny. Queer, który jest po Polsce, to opowieść o zmianie warty – zmianie pokoleń, a więc wartości i norm społecznych. Z drugiej strony zwrot brzmi jak znaczące przejęzyczenie w sformułowaniu „cry after Poland” (z ang. płakać za Polską). W tym świetle projekt zaczyna być melancholijny, stricte dokumentacyjny.
– Nie mam wątpliwości, że najbliższe lata, może dekada, będą dla Polski momentem krytycznym. Albo coś pęknie, zacznie się szanować osoby nienormatywne, ich uczucia i potrzeby, traktować je tak jak w innych krajach świata zachodniego, albo pogrążymy się w nienawiści i przemocy – mówi Joanna, której projekt ma dawać nadzieję i wzmacniać.
Tak jak na Paradzie Równości, aparat znów stał się dla Joanny kluczem otwierającym różne drzwi. – Pod pretekstem zdjęć mogłam wprosić się do domu, prowadzić dwugodzinną rozmowę i zadawać osobiste pytania. Zaczęłam od portretów przyjaciół, ale nawet ich – bliskich mi osób – jakoś nigdy nie zapytałam o takie kwestie, jak np. kiedy po raz pierwszy pomyśleli, że mogą być queer, i jakie to było uczucie – mówi fotografka.
Jednym z pierwszych bohaterów cyklu jest Bobek. – Kiedy poznałam go przed laty w krakowskiej galerii Pamoja, miał piękne dłonie i długie paznokcie. Zachwyciły mnie i powiedziałam to głośno, i zaczęliśmy rozmawiać – wspomina Joanna. Nosi wąsy, brodę i suknię, kiedy mówi o sobie, zaimków używa wymiennie: raz formy żeńskiej, innym razem męskiej. – Kiedyś spytałam Bobka wprost, jak powinnam się do niego zwracać. A on odparł, że wszystko mu jedno. Przyjęłam tę odpowiedź, choć jeszcze jej nie rozumiałam. Dopiero na zdjęciach zobaczyłam, jaki jest płynny płciowo. Jak razem ze swoją partnerką i dzieckiem potrafi być silny, zdecydowany, „męski”, a jednocześnie delikatny, uczuciowy i „kobiecy” – mówi Joanna, po czym dodaje: – To niezwykła rodzina, która miłością łamie stereotypy. Spotkanie z nimi bardzo mnie wzruszyło. Poczułam, że tej miłości i ciepła starcza nawet dla mnie.
Zupełnie inną bohaterka okazała się Paulina, wieloletnia znajoma Joanny, działająca jako drag king. – Mogłam zajrzeć do jej szafy i zobaczyć, że jest podzielona na pół – ultrakobiece ubrania i bardzo męska moda – mówi Musiał. Te dwa bieguny Paulina łączy nie tylko stylizacjami, lecz także ruchem, gestem, tembrem głosu. – Ubieranie się to część jej performance’u, a ciało staje się w nim narzędziem albo medium, na pewno nie tematem – dodaje.
– Bardzo inspirującą bohaterką była też Kaja, która – jak wiele osób LGBT+ – realizuje się w aktywizmie, choć na innych polach niż prawa tej społeczności – mówi Joanna. W przypadku Kai to Fundacja „Akcja Menstruacja”, która walczy z ubóstwem menstruacyjnym w Polsce. – Ale zaintrygowała mnie czymś jeszcze: tańcem na rurze. To trudny sport, który wymaga siły fizycznej i wytrwałości. Pierwsze treningi to siniaki, pot i łzy. Zadowalające efekty pojawiają się dopiero na zaawansowanym poziomie – opowiada Joanna. Zmysłowy taniec możesz wykonywać przed publicznością albo przed lustrem, dla samej siebie. Ale liczy się tu też coś innego. Poznawanie ciała i przekraczanie jego ograniczeń. – Właściwie wszyscy moi bohaterowie w jakiś sposób opowiadają o relacji z ciałem. Każdy z nich coś przepracował, coś zaakceptował, ale też coś sobie wybrał – mówi Joanna.
Zaloguj się, aby zostawić komentarz.