Znaleziono 0 artykułów
02.05.2021

Dziarma: Raperka w męskim świecie

Fot. Konrad Caba, Styl. Ewelina Gralak

W rapie nie ma już tematów tabu. Możemy mówić o wszystkim – seksualności, przyjemności czy przemocy, której doświadczamy. To odmiana po latach, gdy rządzili faceci, którzy traktowali kobiety jak przedmioty, z którymi można zrobić wszystko – mówi 24-letnia raperka. Na Instagramie obserwuje ją blisko 300 tysięcy fanów, a niedawno ukazał się singiel „Czarny bez” zapowiadający jej debiutancki album.

Zawsze wiedziałaś, że chcesz pracować w muzyce?

Od zawsze lubiłam tańczyć i śpiewać. Stopniowo pasja stawała się coraz większą częścią mojego życia, aż okazało się, że może stać się karierą. Pierwszy kontrakt płytowy podpisałam w liceum, więc musiałam godzić naukę z pracą. Gdy skończyłam szkołę, postawiłam wszystko na jedną kartę. Nie miałam planu B, co bywało źródłem stresu i frustracji. Ledwie starczało mi na czynsz, a znajomi po studiach dostawali dobrze płatne prace. Miewałam chwile zwątpienia, ale cieszę się, że się nie poddałam. Moi rodzice byli dla mnie ogromnym wsparciem. Moja mama powtarzała mi: „Kto, jak nie ty?”. Wciąż to sobie powtarzam, gdy boję się podjąć ryzyko czy wyjść ze strefy komfortu.

Do branży muzycznej weszłaś jako nastolatka. Czego nauczyło cię to doświadczenie?

Jestem silniejsza i bardziej odporna na zagrożenia i pokusy. Bycie nastolatką w show-biznesie nauczyło mnie, jak ważny jest zdrowy rozsądek. I pokora. Nie interesują mnie blichtr i sława, bo wiem już, że nic z tego nie ma. Darmowe ubrania czy prezenty nie zawracają mi w głowie. Nie pozwalam, żeby przesadnie poruszyły mnie zarówno sukcesy, jak i porażki. Moje motto to: „dziś coś masz, jutro możesz już tego nie mieć”. Tego nauczyła mnie mama.

Fot. Konrad Caba, Styl. Ewelina Gralak

Jakiej muzyki słuchałaś, dorastając? Kogo słuchasz teraz?

Zawsze lubiłam R&B, hip-hop i rap, słuchałam też sporo indie rocka, a najciekawsze rzeczy pochodziły z pogranicza tych wszystkich gatunków – od bardziej alternatywnych brzmień, jak M83 i Cat Power, po rap i trap od Rico Nasty’ego czy A$AP Ferga. Przez ostatnie kilka lat słuchałam przede wszystkim rapu. Ostatnio mam znów fazę na gitarowe brzmienia. Na mojej playliście królują kobiety. Czuję płynącą z ich muzyki siłę i utożsamiam się z ich doświadczeniami. Uwielbiam niemiecką raperkę Haiyti, Nathy Peluso z Argentyny, która pracuje w Barcelonie, czy Melli z nowojorskiego Harlemu. Cieszę się, że jest nas coraz więcej i jesteśmy coraz odważniejsze. Nie ma już tematów tabu. Możemy mówić o wszystkim – o seksualności, cierpieniu, przyjemności, ale i przemocy, której doświadczamy. To miła odmiana po latach, gdy w muzyce rządzili faceci, którzy traktowali kobiety jak przedmioty, z którymi można zrobić wszystko.

Jak się w odnajdujesz w rapie, świecie uważanym za męski?

Koledzy po fachu i ludzie, z którymi współpracuję, są wspierający, ale szeroko pojęta „branża” długo nie była chętna otwierać przede mną drzwi. Przez lata słyszałam, że „kobiecy rap się nie sprzeda”. Na kilku rozmowach zapytano mnie: „Jaką artystką chcesz być? Porównaj się do kogoś”. A ja odpowiadałam, że chcę być jak Agata „Dziarma” Dziarmagowska. W pewnym momencie musiałam zadać sobie pytanie, czy mam dość siły, żeby walczyć dalej. Postanowiłam nie iść na ustępstwa. Dziś branża zaczyna się w końcu zmieniać. Jestem w wytwórni, która mi ufa i pozostawia wolną rękę do działania.

Fot. Konrad Caba, Styl. Ewelina Gralak

Czy jest to mocno konkurencyjna branża?

Nie ma tu miejsca na konkurencję, bo każda z nas jest zupełnie inna. Nie ma drugiej DZIARMY, Margaret czy Kary.

Mam kilku kolegów, do których mogę podesłać materiał i poprosić ich o opinię. I wzajemnie. Są oczywiście osoby, których ego nie jest w stanie poradzić sobie z młodą dziewczyną, która odnosi sukcesy w branży.

Kobiece ciało bywa w muzyce uprzedmiotawiane i seksualizowane. Ty nie boisz się wrzucić zdjęć w bieliźnie. Czy ta forma ekspresji jest dla ciebie znacząca?

Nie zawsze byłam taka pewna siebie. Dorastając, miałam mnóstwo kompleksów. Odstawałam od innych dzieciaków. Byłam kreatywną outsiderką. Z biegiem lat pewność siebie powoli we mnie rosła. Pasja pchała mnie naprzód. W tym samym czasie zaczęłam eksperymentować z modą i makijażem. Nauczyłam się podkreślać to, co w sobie lubię, a to, co lubiłam mniej, odsuwać na dalszy plan.

Na Instagramie obserwuje cię blisko 300 tys. fanów. Jak się z tym czujesz?

Jako dziecko czułam się niezrozumiana, dziwna, inna. Dzięki moim fanom zrozumiałam, że takich świrów, jak ja, jest więcej. Kontakt z nimi to moja terapia. To również lekcja pokory. Przypomnienie, że nie tylko ja zmagam się z pewnymi rzeczami, że każdy z nas ma własne problemy. To także przypominajka, że pomimo różnic mamy wszyscy tak wiele wspólnego – pasję, poczucie humoru czy estetykę. Dzięki nim nie czuję się już tak obco na tym świecie.

Nie mam problemu z popularnością i rozpoznawalnością. Mam wrażenie, że urodziłam się po to, żeby się otwierać. To część mojej misji. Staram się być otwartą księgą. Być szczera, mówić to, co myślę. Dlatego też nie boję się mówić o moich problemach, o emocjach, o seksualności. Dlatego eksponuję moje ciało, kiedy mam na to ochotę. Uważam, że szczerość to podstawa. Ona zbliża ludzi. A ta bliskość jest nam teraz szczególnie potrzebna. Otwarta głowa, otwarte serce – tak sobie powtarzam.

Fot. Konrad Caba, Styl. Ewelina Gralak

Wspierasz Strajk Kobiet. Masz zacięcie aktywistyczne?

Nie zgadzam się na ograniczanie naszych praw. Wspieram Strajk Kobiet, bo to dla mnie ważne i chcę być solidarna z innymi dziewczynami. Nie byłam na protestach, bo bałam się zakażenia wirusem COVID-19, za co spadł na mnie spory hejt. Ale staram się wspierać naszą walkę w inny sposób, w szczególności przez moją muzykę. Uważam, że każda z nas powinna zaangażować się tak, jak może, i razem, myśląc wielowątkowo, możemy zmienić ten chory system. Mimo to, nie nazywam siebie aktywistką. Nie mam politycznej agendy, chcę tylko zmiany społecznej.

Jak radzisz sobie z hejterami?

Mam wrażenie, że ostatnio hejt na mnie przybrał na sile, ale często są to komentarze i wiadomości z fejkowych kont. Wyobrażasz sobie włożyć tyle wysiłku, żeby napisać komuś coś przykrego, zakładając w tym celu profil na IG? To dla mnie niesamowite. Staram się podchodzić do tego bez złości i z empatią. Na przykre komentarze odpisuję z sympatią, bo staram się pamiętać, że po drugiej stronie może być osoba, która być może odreagowuje w ten sposób własne braki czy problemy. Zdarza mi się oczywiście odszczeknąć, czasem coś mnie naprawdę wkurzy, ale zwykle nie zawracam tym sobie głowy. Poza tym „haters make me famous” – czasem to, co robią hejterzy, pomaga dotrzeć mojej twórczości dalej, więc proszę bardzo.

Fot. Konrad Caba, Styl. Ewelina Gralak

Jaki masz styl?

Najważniejsza jest dla mnie wygoda. W pracy zwykle pozwalam sobie na odrobinę szaleństwa. Obowiązkowym elementem mojej szafy są oversize’owe dresy w najróżniejszych kolorach. Do tego zwykle nakładam obcisły top, bluzę, dużo biżuterii – łańcuchy i kolczyki. Zwykle wybieram proste ubrania, które zestawiam z bardziej oryginalnymi dodatkami. Lubię łączyć taki tomboyowy styl z seksownym twistem.

Twój najbardziej szalony zakup?

Kupuję dużo bielizny, którą lubię nosić jak zwykłe ubranie. Ostatnio kupiłam sobie komplet bielizny ślubnej, bo miałam taki kaprys. W szafie mam też ogromne, niebieskie futro, oczywiście sztuczne, w którym wyglądam jak Ciasteczkowy Potwór.

Gdzie szukasz inspiracji?

W popkulturze i mediach społecznościowych. Mam zakładki, gdzie zapisuję wszystko, co wpadnie mi w oko według kategorii – ubrania, biżuteria, makijaż, fryzury, paznokcie, itd. Codziennie staram się znaleźć moment, żeby poszukać inspiracji. Później wysyłam je do moich stylistek, które pomagają mi przy doborze kreacji na scenę czy do klipów. Ostatnio ukazał się teledysk do „Czarnego bzu”, przy którym po raz kolejny pracowałam z Eweliną Gralak. Jej propozycje zwaliły mnie z nóg. Dziewczyna jest piekielnie utalentowana. W pracy zwracam dużą uwagę na warstwę wizualną, więc starannie dobieram osoby, z którymi pracuję. Wszystko musi być dopracowane w najdrobniejszych szczegółach.

 

Nad czym teraz pracujesz?

Kończę pracę nad moim debiutanckim albumem. Nie mogę jeszcze zdradzić dokładnej daty premiery, ale będzie to jesień tego roku. I będzie dokładnie taki, jaki sobie wymarzyłam. Udało mi się zrealizować pomysły, które stworzyłam i zapisałam sobie gdzieś jeszcze jako nastolatka.

Staram się jednocześnie w tym znaleźć więcej czasu dla siebie. Niedawno wróciłam do biegania, z niecierpliwością wyczekuję otwarcia siłowni. Ćwiczenia pomagają mi odnaleźć równowagę, dzięki nim czuję się silniejsza.

Twoje plany na przyszłość?

Ostatnio policzyłam, ile już działam w branży. Myślę, że jeszcze kilka lat popracuję na najwyższych obrotach, następnie wrzucę na luz i założę rodzinę, a potem – pewnie pojawią się kolejne pomysły. Marzę, by mieć dużo dzieci. Będziemy wszyscy mieszkać w mojej ukochanej Warszawie. Nigdy nie marzyłam o przeprowadzce, bo widzę ogromny potencjał w Polakach i w Polsce. Mam nadzieję, że moje dzieci będą dorastały w innej rzeczywistości, a ja będę im opowiadać, że za moich czasów kobiety nie mogły decydować o własnym ciele.

Ilustracja: Stefania Kolanowska

Cały program „Majówka z Vogue Polska” znajdziecie pod linkiem

​Razem z PortalYogi przygotowaliśmy dla naszych czytelników niespodziankę. Jeśli chcesz przetestować Portal przez miesiąc za darmo, wystarczy, że skorzystasz z tego linka: http://bit.ly/voguemajowka lub wybierając subskrypcję miesięczną wpiszesz kupon: VOGUE

Oferta jest ważna tylko dla nowych klientów do 4.05 włącznie.

PortalYogi to największe w Polsce internetowe studio z ponad 40 najlepszymi polskimi nauczycielami, blisko 400 sesjami i praktycznie wszystkimi stylami jogi. Działa na zasadzie subskrypcji – miesięczny abonament wynosi 34 zł.

Julia Właszczuk
  1. Ludzie
  2. Portrety
  3. Dziarma: Raperka w męskim świecie
Proszę czekać..
Zamknij