Ocena, agresja, odbieranie godności – na tym polega fatofobia, społeczny mechanizm dyscyplinujący duże osoby. Potęguje presję, spłyca problem otyłości, która dotyczy już co czwartego Polaka. W książce „Gruba. Reportaż o wadze i uprzedzeniach” Maria Mamczur rozmawia z otyłymi kobietami. Głównym tematem tej opowieści nie jest ich ciało, ale codzienne piekło, w jakim żyją.
Maria Mamczur jest wnikliwą obserwatorką i wytrawną dziennikarką, jej reportaże o sparaliżowanej kaskaderce, wietnamskich opozycjonistach migrujących do Polski czy strajkujących górnikach zbierały prestiżowe nagrody. Temat najnowszej książki przyszedł do niej w sposób inny niż poprzednie. Gdy w dojrzałym wieku, na skutek choroby i kryzysu w związku, zaczęła tyć, odkryła zupełnie nowe spojrzenie – perspektywę grubej. „Kiedy z rozmiaru 38 wskoczyłam majestatycznie w rozmiar 48, moja mama, osoba elegancka, czuła zażenowanie. Nie potrafiła tego ukryć nawet pod maską troski o moje zdrowie” – relacjonuje w swojej książce Mamczur. A później, jeszcze dosadniej, dodaje wiadomość od dawnego adoratora, który napisał: „Dziewczyno, jak mogłaś się tak zapuścić?”.
Te słowa są mocne, ale czy zaskakujące? Zna je każda krągła dziewczynka, nastolatka czy młoda kobieta. Dopiero skierowane do dorosłej, zrealizowanej zawodowo kobiety budzą dysonans i zdradzają coś bardzo zaskakującego – duże ciało może odbierać godność, pozycjonować niżej. Te mechanizmy wywołują u autorki zupełnie zrozumiałą złość.
Zresztą, jak przyznaje Mamczur, jej książka okazała się zbyt kontrowersyjna dla kilku wydawnictw, które oczekiwały złagodzenia tonu i tchnięcia w tekst więcej nadziei. Tymczasem ruch body positivity, to świetne hasło marketingowe, ale według badań ciałopozytywność w życiu codziennym w Polsce nie funkcjonuje, to tylko życzenie. Jak donoszą eksperci, polskie nastolatki pośród dziewcząt z 43 badanych krajów mają najwyższy wskaźnik negatywnego postrzegania własnego ciała. Za grube lub zbyt grube uznało się 29 proc. 11-latek, i aż 50 proc. 15-latek (badania Health Behaviour in School-age Children).
Gruba się tłumaczy. W powszechnym odbiorze duże ciało to efekt łakomstwa
Maria zaczyna od własnej historii, jakby musiała się wytłumaczyć. Czy naprawdę dużo je? Jeśli tak, dlaczego? Czy nie może po prostu przestać?
Wydaje się, że każdy, kto przygląda jej się na ulicy, znajomy sprzed lat czy krewna, domagają się informacji o przyczynach jej wagi, nie zastanawiając się, jak intymną rzeczą jest ciało i zdrowie.
A co dzieje się, kiedy pada odpowiedź? Wtedy zaczyna się klasyfikacja. Jeśli problemem jest zdrowie somatyczne, pojawia się współczucie. Jeśli stres i problemy psychiczne, ocena i rada, żeby wziąć się w garść. Rzadko pojawia się pytanie, które byłoby przejawem troski.
Nikogo nie interesują uwarunkowania genetyczne czy typ sylwetki, w jakim może pojawiać się większa pupa, obfitsze biodra albo biust nawet przy statystycznie popularnych rozmiarach. Powtarza się zalecenie, żeby przełamać lenistwo i kształtować ciało sportem. Nieznany wydaje się argument, że pojęcie normy jest płynne, że nie każde ciało może pasować do rozmiaru 36, wykreowanego przez przemysł odzieżowy, żeby ujednolicić produkcję ubrań.
W powszechnym odbiorze duże ciało to efekt łakomstwa, czyli słabości charakteru, z którą trzeba walczyć, paradoksalnie, przy pomocy ciała. A wszystko dla zdrowia. I tutaj pojawia się zagadnienie diety.
Przy czym trudno odnosić się do rad dotyczących wybierania jedzenia, które nie jest przetworzone, śmieciowe czy tanie, bo te sprawy przestają być w Polsce wyborem. Np. cena jogurtu o prostym składzie, bez syropu kukurydzianego może odstraszać, a dostęp do takich produktów wiąże się ze statusem.
Gruba przestaje jeść. W radykalnej diecie zawsze pojawia się moment kryzysu
Maria przywołuje sytuację, w której lekarz odmawia leczenia pacjentki do momentu, kiedy kobieta schudnie. Pojawia się pytanie, czy to ma być kara dla pacjentki, czy raczej dowód na bezradność medycyny, która nie opracowała norm medycznych dla większych osób i słabo radzi sobie z ich leczeniem. Jako zalecenie medyczne pada hasło „MŻ”, czyli „mniej żreć”. Ta prymitywna reakcja demaskuje nieświadomość osoby, zawodowo zajmującej się ciałem. Lekarz nie zastanawia się, czy „mniej” pomaga albo czy jest wykonalne. Nie analizuje położenia grubej, nie ma czasu analizować miliona indywidualnych powodów, które doprowadziły ją do tego punktu.
A kiedy nie da się racjonalnie ograniczyć, można próbować działać radykalnie, praktycznie przestać jeść. Głodówki albo drakońskie diety bazujące na jednym produkcie, kilkuset kaloriach albo koktajlu w saszetce sieją spustoszenie, co potwierdzają kardiolodzy, diabetolodzy, endokrynolodzy czy psychiatrzy. Ale po właśnie takie rozwiązania sięgają bohaterki Marii, bo są zdeterminowane i przytłoczone presją. Słaby nastrój, bóle głowy, poczucie słabości to nic, jeśli na szali są też szacunek, miłość i normalne życie. Dieta to tylko chwilowy zamach na organizm, a wizja nowego lepszego ja kompensuje poświęcenia. Przynajmniej przez jakiś czas – kilka dni, tygodni, miesięcy. Bo w którymś momencie tego rodzaju diety zawsze pojawia się kryzys – fizyczne cierpienie jest nie do zniesienia, początkowe efekty przestają motywować, a wszystko potęguje presja. Wtedy często przychodzi załamanie, powrót do starych nawyków, pojawia się efekt jo-jo i poczucie klęski.
Gruba to ty. Nadwaga jest powszechna, dotyczy 58 proc. dorosłych Polaków
Czy to znaczy, że kobieta, opisywana jako gruba, została skazana i już nie ma szans na inne życie? Nie, książka Mamczur jest krytyczna, ale wobec otoczenia, nie bohaterek. Autorka odwraca lusterko i każe przejrzeć się w nim przyjaciółkom, partnerom, lekarzom, matkom, sąsiadom, którzy często bezwiednie, z troski, albo wręcz przeciwnie, napawając się poczuciem wyższości czy pozycją zawodową, oceniali i krytykowali, zaniżali poczucie wartości.
Prawdziwym tematem tego reportażu jest fatofobia, czyli mechanizm w założeniu dyscyplinujący grube osoby, ale przynoszący odwrotne skutki, bo potęguje presję, i spłycający problem. Skoro wiemy, że nadwaga jest powszechna, dotyczy 58 proc. dorosłych Polaków, co plasuje nas powyżej europejskiej średniej (według badań Eurostatu), a na otyłość cierpi co czwarty Polak, to pora na głęboką obyczajową zmianę. Mamczur nie podpowiada, jak powinien wyglądać taki rodzaj rewolucji, to zresztą nie jest jej rola. Nad wielkim projektem naprawiania ciała – przez jakościowe jedzenie, zdrowe relacje, kanony urody, dbanie o zdrowie somatyczne i psychiczne – powinni pracować lekarze, politycy, nauczyciele. A my możemy domagać się zmiany mentalnej, uzdrawiając relacje społeczne, np. uważniej traktować język, jakim mówimy o nadwadze, złagodzić sądy.
„Gruba. Reportaż o wadze i uprzedzeniach”, Maria Mamczur, Wydawnictwo Krytyki Politycznej
Zaloguj się, aby zostawić komentarz.