Sięgającą do połowy łydki różową sukienkę z bufkami nosiły bywalczynie nowojorskiego tygodnia mody. Veronika Heilbrunner z wysokimi conversami, Jan-Michael Quammie do lakierowanych kowbojek, a Pandora Sykes, która postawiła na jej kremową wersję, założyła do niej buty JW Andersona. Przebojowy model zaprojektowała Rejina Pyo. Poprzedni pokaz pochodzącej z Seulu absolwentki Central Saint Martins został okrzyknięty jednym z najlepszych podczas LFW. Najnowszy, na wiosnę przyszłego roku, może zebrać podobne recenzje.
Camille Charriere, Emili Sindlev, Pandora Sykes i Lisa Aiken, Fashion Director platformy Net-a-Porter.com to tylko niektóre fanki projektów Rejiny Pyo. Wszystkie musiały więc dostać zaproszenie na pokaz kolekcji na sezon wiosna-lato 2018 roku, który rozpoczął czwarty dzień londyńskiego fashion weeku.
Mimo że początki marki Pyo sięgają 2014 roku, na wybiegu LFW zadebiutowała w zeszłym roku kolekcją na sezon wiosna-lato 2018 roku (wcześniej organizowała jedynie prezentacje). Kolekcja zachwyciła nie tylko rzesze wiernych klientek, ale także najbardziej srogich recenzentów, w tym Luke’a Leitcha z amerykańskiego „Vogue’a”, który napisał, że „to bardzo ekscytujące widzieć wreszcie młodą markę, która w przemyślany sposób łączy pragmatyczną kreatywność z ogromnym potencjałem komercyjnym”. Na połączeniu tym bazuje zresztą strategia całej marki, która oferuje wyraziste, ale nadal łatwe w noszeniu ubrania i dodatki. I to w cenach zdecydowanie niższych od konkurencji. Projektantka co sezon jest wierna swoim ulubionym motywom – bufkom, falbanom, długim płaszczom. Wykorzystuje je jednak z różnym natężeniem i zawsze przełamuje czymś zaskakującym.
Rejina Pyo pochodzi z Seulu. W 2011 roku ukończyła Central Saint Martins. Jej dyplomowa kolekcja została świetnie przyjęta przez krytyków i zauważona przez Roksandę Ilincic, która zaprosiła ją do współpracy. Autorską markę, którą założyła po trzech latach spędzonych u Ilincic, Pyo prowadzi wspólnie z mężem, Jordanem Bourkiem. Bez jakiegokolwiek wsparcia finansowego z zewnątrz. Mimo ograniczonych środków finansowych, para co chwilę poszukuje nowych dróg rozwoju. Tylko w tym roku stworzyli kapsułową kolekcję na wyłączność dla Net-a-Porter, na ostatni kwartał jest też zaplanowana premiera pierwszej linii uniseksowej.
Najnowsza odsłona marki to nadal sporo charakterystycznych dla jej estetyki motywów, ale podanych w znacznie łagodniejszej formie. Bufki są mniejsze, bardziej podłużne i występują na transparentnych sukienkach w łączkę, zapinane na trzy guziki żakiety również zyskują przezroczystą formę i proponowane są w zestawie z dopasowaną pod kolor spódnicą, a okrycia wierzchnie to już nie tylko trencze, ale także krótkie pudełkowe kurtki we wzory, żakieciki z ozdobnymi przeszyciami, lakierowane płaszcze i oversize’owe denimowe kurtki. Jak zwykle u Pyo na aplauz zasługują także dodatki – kuferki o przypominającym muszlę kształcie, pomarańczowe torebki z klapką, praktyczne worki, neonowe kapelusze i buty: sandałki na cienkich paskach, mule na geometrycznych obcasach, czółenka typu slingback i złote modele z wydłużonym czubkiem w stylu retro. Tak kolorowej mody nam potrzeba. Szczególnie w tych czasach.
Zaloguj się, aby zostawić komentarz.