Znaleziono 0 artykułów
04.11.2021

Reporterka Ewa Ewart pyta o przemijanie

04.11.2021
Fot. Marek Straszewski, płaszcz: Izabela Łapińska

Ewa Ewart, znana reporterka i dziennikarka, ruszyła z cyklem podcastów, które mają oswoić odchodzenie. „Rozmowy ze śmiercią” to zapis spotkań z filozofami, wyznawcami różnych religii i przedstawicielami nauki, w których tabu nie istnieje.

Śmierć to w Polsce temat tabu. A pani w swoim podcaście nie tylko o niej opowiada na luzie, ale też odmienia ją przez wszystkie przypadki. Polacy są gotowi na „Rozmowy ze śmiercią”?

Nie wiem, czy są gotowi, ale mam nadzieję, że moje rozmowy ich trochę do tego spotkania przygotują. Reakcje na mój podcast są skrajne. Dostaję wiadomości, że to ważny temat, i podziękowania za jego podjęcie, jak i sygnały, że mimo iż temat wydaje się ciekawy, to ludzie zwyczajnie boją się tych rozmów posłuchać. Nawet moi najbliżsi przyjaciele są podzieleni, bo w Polsce o śmierci się po prostu nie rozmawia. Szkoda, bo to nieodzowna część życia. To stacja końcowa naszej egzystencji, na której absolutnie wszyscy wysiądziemy – niezależnie od stanu konta, rasy czy pochodzenia. Potrzeba jeszcze sporo czasu, żeby w naszym kraju słowo „śmierć” nie wywoływało lękliwego poruszenia.

Spędziła pani większość swojego zawodowego życia za granicą, więc łatwiej pani o inną perspektywę. Na Zachodzie stosunek do przemijania jest inny?

Zdecydowanie. Myślę, że wynika to w dużej mierze z naszego stosunku do religii. W Polsce wszystko jest takie przyciężkawe, żyjemy w ciągłym strachu przed karą boską. Uczestniczyłam w różnych obrządkach pogrzebowych na świecie i mam wrażenie, że tylko u nas jest tak poważnie i strachliwie. Dużo bliższe jest mi podejście, które zaobserwowałam w Ameryce Południowej, do której często podróżuję. Tam pogrzeb to wielka impreza, wesołe spotkanie z przodkami. Lubię myśleć, że Bóg czy po prostu jakaś siła wyższa, to przyjazna energia, która nam sprzyja, a nie kontroluje, upomina i rozmyśla wyłącznie o tym, jak ukarać.

A nie ma pani wrażenia, że lęk przed starością wynika również z tego, że w Polsce ma ona dość ponure oblicze? Myślę o głodowych emeryturach, braku podstawowej opieki zdrowotnej, eliminowaniu seniorów z życia publicznego.

Na pewno to też ma znaczenie. Świat od kilkudziesięciu lat żyje w terrorze kultu młodości. Starość po prostu się nie sprzedaje, ale na szczęście powoli to się zmienia – na Zachodzie już mocno zauważalnie. Społeczeństwa starzeją się i po prostu nie da się już dłużej tego nie zauważać. Musimy zmienić nasze podejście do starości, bo wkrótce się okaże, że większość z nas jest poza ramami.

Odczuwa pani bycie poza? Bo zakładam, że jako przedstawicielka rocznika z piątką z przodu już od dłuższego czasu nie mieści się pani w grupie „młodzi zdolni”.

Nie. Nie mam problemów z matematyką. Mam ją po prostu za nic. Wprawdzie dla wielu już niemłoda, ale myślę, że jeszcze zdolna. A w duszy wciąż panuje młodość. Na szczęście uprawiam zawód, który nie ma w słowniku hasła „emerytura”. Moja mama, która była dokumentalistką radiową, cztery tygodnie przed śmiercią planowała audycję. Mam głębokie poczucie, że to, jak sama czuję się ze sobą, wpływa na to, jak odbierają mnie inni. Wiek to rzecz względna, najważniejsze jest to, jak się czujemy i co mamy w głowie. Pewnie gdybym ubrała się teraz w szlafrok i czekała na śmierć, to mogłabym odczuć, że jestem na marginesie życia, ale ja cały czas żyję jego pełnią. Dużo pracuję, planuję naukę kolejnego języka obcego, jestem cały czas aktywna. Oczywiście nie udaję, że mam 20 lat. Znam swoje granice i mądrze zarządzam tym, czym dysponuję. 

(Fot. Marek Straszewski)

Na śmierć jest pani gotowa?

Powiedziałabym, że jestem z nią poukładana. Z racji swojego zawodu wielokrotnie się o nią ocierałam, a trzy razy stanęłam z nią oko w oko. Kilka lat temu dotkliwie przeżyłam też samobójczą śmierć bardzo bliskiego przyjaciela, bratniej duszy. Długo z tego wychodziłam. Mam poczucie, że śmierć do mnie macha z różnych kątów i dzięki temu miałam czas, żeby dokładnie jej się przyjrzeć. Nie boję się więc przemijania. Jestem z tym oswojona. Jedyne, czego chciałabym uniknąć, to bólu i cierpienia. Psychicznie poradzę sobie ze wszystkim, ale chciałabym uniknąć dramatu na poziomie fizycznym.

A co po śmierci? Pyta pani o to wszystkich swoich bohaterów, ale sama swojej koncepcji nie zdradza.

Na pewno daleko mi do wszystkich wersji podawanych przez doktryny religijne. Nie kupuję tego. Za to głęboko wierzę w istnienie czegoś doskonalszego od istoty ludzkiej. Jestem przekonana, że jest jakaś siła wyższa. Czym jest? Nie wiem do końca, ale jestem tego bardzo ciekawa. Bliska mi jest teoria, że to, co czeka nas po śmierci, jest w rękach naszej wyobraźni. Każdy ma swoje niebo, a to, jak ono wygląda, zależy tylko od tego, jak mocno w nie uwierzymy. Takie podejście odbiera mi lęk przed przejściem na drugą stronę. Myślę o tym raczej jako o wielkiej przygodzie. A przygody jako reporterka uwielbiam.

Wśród przeprowadzonych przez panią rozmów są nie tylko te, które pokazują moment przejścia z perspektywy różnych religii, ale też takie, które podchodzą do niej w rzadko spotykany sposób. Szczególnie ciekawy wydał mi się odcinek o psychodelikach. Wcześniej nie myślałam o nich w kontekście oswajania lęków przed przemijaniem.

Psychodeliki fascynują mnie od dawna, szczególnie ayahuasca, jej domem jest dżungla Amazonii  w Ameryce Południowej. Nazywana jest tam napojem śmierci. Nie dlatego, że można po niej umrzeć, tylko dlatego, że zabija ona nasze ego. Podczas sesji z tym magicznym wywarem człowiek zostaje odarty z całej swojej zbroi, staje się autentycznym bytem. W podcaście pięknie o tym opowiada wokalistka Kasia Kowalska, która doświadczyła sesji ayauahuaski. Oczywiście nie chciałabym, żeby zabrzmiało to jak promocja psychodelików. Ayahuasca z pewnością nie jest narkotykiem, to jeden z cennych prezentów od natury. Trudno uznać za dzieło przypadku, to że kilka tysięcy lat temu mieszkańcy dżungli znaleźli wśród pond 80 tys. gatunków roślin akurat te dwie, które po ugotowaniu z nich wywaru mogą służyć człowiekowi. 

O psychodelikach opowiada również drugi pani gość, Maciej Lorenc z Polskiego Towarzystwa Psychodelicznego.

To dla wielu będzie pewnie jedna z najbardziej kontrowersyjnych rozmów z całego cyklu. Pan Maciej jest w Polsce ekspertem od psychodelików, tłumaczy książki poświęcone substancjom psychodelicznym, niedawno opublikował własną. Zależało mi, żeby poruszyć ten temat z osobą wiarygodną i posiadającą wiedzę, bo na Zachodzie psychodeliki przeżywają drugą młodość. Przez długie lata były traktowane jak ciężkie narkotyki, głównie za sprawą prezydenta USA Richarda Nixona, który tak je kazał klasyfikować w latach 70. Dziś powoli wprowadza się je w terapiach depresji, zaburzeń lękowych czy głębokich uzależnień. Na przykład uzależnienia od strachu przed śmiercią. Zdecydowanie jest to jedna z propozycji na radzenie sobie z przemijaniem i nie mogłam tego faktu przeoczyć.

(Fot. Marek Straszewski)

Jakie inne propozycje wyłoniły się z pani rozmów?

Do audycji zaprosiłam bardzo szerokie grono rozmówców. Z jednej strony są to egzorcyści, tanatoterapeuci i psychotronicy. Z drugiej znawcy różnych religii – rozmawiam m.in. z Wojciechem Tracewskim, przedstawicielem linii buddyzmu Diamentowa Droga, z franciszkaninem ojcem Filipem Buczyńskim czy badaczem religii Indii Robertem Czyżykowskim. Z trzeciej – neurochirurdzy i psychiatrzy, którzy na śmierć patrzą od strony medycyny. W tym wszystkim znalazło się też miejsce na wspomnianego już obenautę, podróżnika Marka Kamińskiego i panią Adę Edelman, która trzykrotnie przeżyła śmierć kliniczną. Każdy z rozmówców przyszedł ze swoją ideą śmierci.

Który z tych wywiadów wyjątkowo zapadł pani w pamięć?

Wszystkie mnie zafascynowały i poruszyły, każdy na swój sposób. Bardzo poruszająca była rozmowa prezesów hospicjów – Ewy Liegman i ojca Filipa Buczyńskiego, bo opowiadali o tym, czego o śmierci możemy dowiedzieć się od umierających dzieci. I jak oswoić przemijanie, przyjmując ich perspektywę. Na pewno ważny był dla mnie też odcinek o psychodelikach. Największy jednak opór miałam podczas rozmowy z Jowitą Michalską – prezeską fundacji Digital University. Oczywiście nie wobec Jowity, która była przemiłą i świetną rozmówczynią, ale czułam opór wobec tematu, na jaki rozmawiałyśmy, czyli transhumanizmu. Muszę przyznać, że to filozofia, której zupełnie nie kupuję.

Dlaczego?

Z bardzo prostego powodu – to filozofia, która eliminuje pierwiastek duchowości człowieka. To pomysł na oszukanie śmierci i stworzenie hybrydy, która będzie połączeniem człowieka i maszyny. Cyborga, który będzie odarty z tego, co według mnie definiuje ludzkość, czyli emocji. Ta filozofia odrzuca propozycje, że człowiek jest częścią natury i działa jej wbrew. Przyznaję, że to temat, do którego musiałam najdłużej się przygotowywać, bo mój brak zgody na te idee powodował, że intuicyjnie je odrzucałam. Zresztą podczas wywiadu kilka razy mocno się posprzeczałyśmy z Jowitą, która swoją drogą jest fascynująca postacią, absolutnie zaprzedaną idei transhumanizmu.

Doskonale rozumiem, ale tym bardziej cieszy mnie, że w podcaście znalazło się miejsce dla wszystkich, a nie tylko dla tych wygodnych.

Od początku przyświecała nam taka idea. Jedną z moich rozmówczyń była Ada Edelman, a przecież śmierć kliniczna również wzbudza wiele kontrowersji. Wiele osób ma problem z uwierzeniem w świadectwa osób, które przekroczyły punkt graniczny.

A pani?

Ja to kupuję, bo wiele tych relacji ma punkty wspólne. Oczywiście mam świadomość, że to prywatna wizja Ady Edelman, każdy mógłby doświadczyć tego inaczej. Rozmowa z nią była bardzo krzepiąca. Śmiałam się, że gdyby Ada mogła, to stanęłaby na rogu Hyde Parku i krzyczała do ludzi: „Nie ma się czego bać! Tam jest fantastycznie”. To doświadczenie oduczyło ją jakiegokolwiek strachu przed przemijaniem.

Fantastycznie jest myśleć, że „tam” tak właśnie jest. Wszyscy rozmówcy byli zgodni co do tego, że nie ma się czego bać.

Zdecydowanie. I to chyba jest najpiękniejsza rzecz, jaką wyniosłam z tego doświadczenia. Żadna z prezentowanej wizji nie wiązała się ze strachem. Niezależenie od tego, czy śmierć chcemy odsuwać, wymieniając organy wewnętrzne, czy oszukiwać, łącząc się z maszyną. Wszyscy byli zgodni co do tego, że na końcu wszystko będzie dobrze. Bez względu na różnice w poglądach i w podejściu do kwestii przemijania. I tego bym się trzymała.

Olga Święcicka
  1. Ludzie
  2. Portrety
  3. Reporterka Ewa Ewart pyta o przemijanie
Proszę czekać..
Zamknij