Smak Sopotu w restauracji 1911
W restauracji 1911 w Sopocie prowadzonej przez szefa kuchni Bartka Kamińskiego menu jest krótkie, ale różnorodne. Z pieczołowitością podchodzi się także do wyboru win. Kameralne miejsce zaprasza na kolacje z potrawami idealnymi do dzielenia się ze współbiesiadnikami albo leniwe śniadanie.
Sopot przyjmuje dla mnie dwa oblicza. Pierwsze jest pełne wakacyjnego gwaru, straganów z pamiątkami, baloników na druciku i zapachu gofrów, po które ustawiają się kolejki. Ale duch miasta chowa się też w bocznych uliczkach, w ogrodach z kwitnącymi magnoliami, ukrytych między kamienicami, nieco dalej od turystycznych fajerwerków. Sopot odczarowuje teraz także restauracja 1911.
Kameralne uniwersum
Ulokowana została przy zbiegu najbardziej reprezentacyjnej ulicy Sopotu, Bohaterów Monte Cassino, w kamienicy wybudowanej w – zgadliście – 1911 roku. Skromny szyld zauważą ci, którzy wiedzą, czego szukać. Szybkie spojrzenie, pchnięcie drzwi, przekroczenie progu. I nagle – zabrzmi to jak kulinarna bajka – trafiamy do zupełnie innego świata. Znika zgiełk, by ustąpić miejsca kameralnej przestrzeni przywołującej na myśl paryskie bistro. Każdy z niewielkich stolików zdaje się tworzyć własne uniwersum. Romantyczny, umiejscowiony w wykuszu, inny pod oknem, z widokiem na płynące obok miejskie życie, jest też taki na uboczu, dający sposobność obserwacji innych gości. Wspinające się pod sam sufit regały zastawione butelkami wina (drabinki pozwalają sięgnąć po te znajdujące się najwyżej), designerski bar, przy którym chciałoby się sączyć negroni. Niczym biblioteka z magicznego uniwersytetu, utrzymane w stonowanych barwach wnętrze wydaje się większe, niż można by sądzić przed wejściem do środka.
Przystawki na początek
Oprócz architektonicznych zachwytów, przychodzi się tutaj dla jedzenia. Za to w 1911 od początku istnienia restauracji odpowiadają souschef Krystian Pełka oraz szef kuchni, Bartek Kamiński, który zawodowe szlify zdobywał w restauracjach w Polsce i zagranicą, w tym jedynej wyróżnionej trzema gwiazdkami Michelin restauracji w Norwegii, Maaemo. Doświadczenie połączył z własną wrażliwością oraz filozofią gotowania. Menu 1911 hołduje sezonowości, bezpretensjonalności oraz najwyższej jakości składnikom.
– Menu pomyślane jest tak, by goście mogli się ze sobą dzielić poszczególnymi daniami, a przez to spróbować ich jak najwięcej – wyjaśnia Kamiński. Kartę otwierają przekąski, takie jak robione na miejscu lardo z czerwonym pieprzem, skrojone na talerz w półprzezroczyste plasterki, okrąglutkie, smażone na złoto ziemniaczane pączki z bazyliowym majonezem czy tatar ze smażonymi kaparami i majonezem dosmaczonym lubczykiem.
– Jest też oczywiście śledź matjas, jedna z ulubionych przystawek naszych gości. Chyba nigdy nie moglibyśmy usunąć go z karty, więc pozwalam sobie najwyżej na jego minimalne modyfikacje. Marynowanego matjasa podajemy na chrupiącej grzance z sosem musztardowym i cebulką, które idealnie przełamują smak tłustej ryby – opowiada szef kuchni.
Krótkie menu i zaskakujące zestawienia
W podobny sposób Kamiński podszedł do dań głównych. Choć każde z nich tworzy osobna całość, świetnie sprawdzą się jako dania zamówione do podziału między uczestników wieczoru. Kamiński zgrabnie łączy klasykę ze świeżym kulinarnym podejściem, dzięki czemu dania z jednej strony rozpieszczają komfortowymi, znajomymi smakami, a z drugiej, cieszą świeżością i lekkością.
Smażonego sandacza w aksamitnym beurre blanc łączy z aromatycznymi, intensywnymi w kolorach olejami z pomidorów oraz natki pietruszki, mostek wołowymi z rześkim chimichurri i boczniakami, a pieczonego kalafiora z sosem curry i prażonym ryżem. Menu 1911 – wzorem lokali typu neobistro – jest krótkie, ale jednocześnie na tyle różnorodne, że usatysfakcjonuje osoby o różnych preferencjach kulinarnych.
Wyselekcjonowane wina
Całość uzupełniają wina selekcjonowane przez sommeliera Rafała Malinowskiego, który zaopatruje się u butikowych importerów. W karcie 1911 znajdą się zarówno etykiety ze znanych winiarskich regionów, jak i tych dopiero zyskujących na popularności (w tym oczywiście i wina z Polski), i te bardziej klasyczne, i te funkowe w charakterze. – Za jedzeniem i za winem stoją rolnicy, a my chcemy szanować ich pracę – mówi Malinowski. Wieczór można zacząć od produkowanych metodą szampańską „bąbli” z winnicy Gostchorze w lubuskim, by potem przejść do chardonnay z Doliny Vipavy w Słowenii, eleganckiego rieslinga skontrować z nieco szaloną malvasią z Argentyny lub zawierzyć staremu dobremu tempranillo z Riojy o aromacie czerwonych owoców. Co ucieszy koneserów win, spora część pozycji z karty win 1911 dostępnych jest na kieliszki – znowu po to, by móc odkryć jak najwięcej nowych smaków.
Wieczory i poranki
Najlepiej zajrzeć do 1911 na początku wieczoru, by próbując kolejnych przystawek, patrzeć, jak zmienia się atmosfera na sali. Wraz z zapadającym za oknem zmierzchem, nad stołami zapalają się ciepłe lampki, robi się przytulniej, a pobrzmiewają w tle muzykę zaczyna popełniać przyjemny gwar rozmów, pobrzękiwanie sztućców i charakterystyczny odgłos otwieranych butelek wina.
W 1911 jest też deser po deserze, czyli śniadanie. Rano podejmuje się tu gości brioszką z krewetkami, crème fraîche i chrupiącym selerem naciowym, tostem z jajkiem w koszulce, smażonymi pieczarkami i sosem holenderskim lub burratą, majonezem bazyliowymi i czerwoną cebulką w balsamico lub tostem francuskim z mango i marakują.
Zaloguj się, aby zostawić komentarz.