Platynowe albumy, kampanie Versace i autorski kurs na Oxfordzie – niewiele osób może pochwalić się równie imponującym i różnorodnym dorobkiem, co Rina Sawayama. Przy okazji jej warszawskiego koncertu przybliżamy sylwetkę artystki, która zmienia oblicze współczesnego popu. Rina Sawayama wystąpi 23 lutego w Klubie Stodoła.
„All my life, I've felt out of place / All my life, I've been saving face / Well, all these minor feelings / Are majorly breaking me down”, śpiewa Rina Sawayama w balladzie„Minor Feelings” otwierającej jej nowy album „Hold The Girl”. Utwór zawdzięcza swój tytuł książce koreańsko-amerykańskiej poetki Cathy Park Hong, która podejmuje wciąż aktualny temat marginalizacji azjatyckich mniejszości w Stanach Zjednoczonych. Sawayama poświęciła cały drugi album kwestii wykluczenia, nierówności i nienawiści, które w ostatnich latach wydają się jedynie przybierać na sile. Artystka sama wielokrotnie doświadczyła dyskryminacji na wielu różnych poziomach – jako kobieta, imigrantka i osoba LGBT+. Jej wierną sojuszniczką w walce o prawo do głosu od zawsze była muzyka. W niej znajdowała ukojenie, gdy koleżanki z klasy naśmiewały się z jej skośnych oczu, dzięki niej znalazła rodzinę z wyboru. Niespełna trzy lata od premiery debiutanckiej płyty Rina Sawayama stała się ikoną nowego pokolenia.
Pomiędzy światami
Jak przyznaje sama artystka, nigdy nie spodziewała się, że uda jej się choćby zbliżyć do tego statusu. Dorastając, z nabożną uwagą oglądała klipy Madonny, Christiny Aguilery i Hikaru Utady, które do dziś pozostają jej osobistymi ikonami. Nie śmiała marzyć, że zostanie ich następczynią. Zdaniem Sawayamy to po części zasługa japońskiego wychowania: – Skromność i posłuszeństwo to najwyższe cnoty, które należy w sobie kultywować. Szczególnie jako młoda kobieta – mówi. Artystka urodziła się w Niigacie, niespełna milionowej metropolii położonej 300 km od Tokio. Niedługo później jej rodzice zdecydowali się na przeprowadzkę do Wielkiej Brytanii. Rina miała wtedy zaledwie pięć lat. Nie zdążyła jeszcze wrosnąć w ojczystą kulturę, a już musiała odnaleźć się w zupełnie nowej rzeczywistości. Nieznajomość angielskiego nie pomagała. Muzyka okazała się uniwersalnym językiem, który pomógł przyszłej artystce zawrzeć pierwsze znajomości i szybko nadrobić zaległości.
Jak przystało na milenialkę, Rina dorastała, słuchając słodkiego popu Britney Spears, punkrockowych kawałków Avril Lavigne i przebojów Beyoncé (a wcześniej Destiny’s Child) w rytmie R&B. Muzyka pomogła jej przetrwać trudny rozwód rodziców. Po rozstaniu wychowywała ją mama, która musiała pracować na dwa etaty, aby związać koniec z końcem. Dzięki książkom podejmującym temat współczesnych nierówności, praw kobiet, kolonizacji i jej reperkusji czy kwestii orientacji seksualnej Rina lepiej rozumiała otaczającą ją rzeczywistość. Świetne oceny pozwoliły jej kontynuować naukę na Uniwersytecie Cambridge, który ukończyła z potrójnym dyplomem z nauk politycznych, socjologii i psychologii. Dziś kontynuuje akademicką karierę jako gościnna wykładowczyni na innym, prestiżowym uniwersytecie – w Cambridge.
Potrzeba tworzenia
– Jako córka imigrantów zawsze wiedziałam, że muszę dawać z siebie 300 procent normy, by w ogóle zostać dostrzeżona – mówi artystka. Dlatego przez lata naukę godziła z doskonaleniem muzycznych umiejętności. Pierwszy utwór udostępniła na MySpace niedługo po 16. urodzinach. Poźniej przez pewien czas była frontwomenką hip-hopowego zespołu Lasy Lion. – Szło nam całkiem nieźle. Zdarzało nam się wyprzedać salę mogącą pomieścić nawet 600 osób. Czułyśmy się wtedy jak gwiazdy rocka – wspomina ze śmiechem. W tym samym czasie Rina została dostrzeżona przez agencję modelingową. Występy w kampaniach takich marek, jak Versace, MAC Cosmetics czy Balmain, pozwoliły jej zebrać środki na wydanie debiutanckiego albumu „Sawayama”. Jej unikatowe brzmienie, łączące electropop, R&B i nu-metal, zapewniło jej natychmiastowe uznanie krytyków oraz rosnące grono fanów, z Lady Gagą na czele. Artystka nazwała ją „skorą do eksperymentów wizjonerką, która za nic ma sobie obowiązujące reguły”. Rina poważnie rozważała wytatuowanie sobie tego cytatu.
Dwa lata później, jesienią 2022 r., ukazał się drugi album artystki. „Hold The Girl”, podobnie jak „Sawayama”, zebrał świetne recenzje i wiele nagród. Piosenkarka podejmuje aktualne problemy społeczne, takie jak fetyszyzacja japońskiej kultury, niemożliwe do zrealizowania standardy stawiane kobietom czy odbieranie praw queerowej społeczności. I ubiera je w chwytliwe przeboje. „Saw a poster on the corner opposite the motel / Turns out I'm going to Hell if I keep on being myself / Don’t know what I did, but they seem pretty mad about it / God hates us? Alright then”, śpiewa w rytm tanecznego beatu w „This Hell”. Jako osoba biseksualna i panseksualna, Rina wykorzystuje swoją platformę, by wspierać osoby LGBT+. Jej piosenka „Chosen Family” urosła już do rangi queerowego hymnu, a młodzi fani artystki naśladują jej odważny styl.
Idolka
Sawayama uwielbia eksperymentować z wizerunkiem. W jej szafie znajdziemy kreacje vintage z kolekcji Jeana Paula Gaultiera, Paco Rabanne i Diora z czasów Johna Galliano, a także perełki od wschodzących projektantów z całego świata. Jej ulubiona dekada? Lata 2000. Stąd paski z wielkimi klamrami, motylki z połyskujących cyrkonii i dużo dżinsu, wszystko we właściwej proporcji autorstwa stylistki Jordan Kelsey. Moda jest również ważnym elementem teledysków Sawayamy – spójrzcie tylko na stylizacje w jej najnowszym teledysku do singla „Frankenstein”. – Lubię wyglądać jak przybyszka z obcej planety – przyznaje.
Rola outsiderki, tej, która nie mieści się w klasyczne podziały, już jej nie przeszkadza. Sawayama chce się w niej zatracić, objąć ją całą sobą, by zadośćuczynić małej Rinie, która nie mogła znaleźć dla siebie miejsca. „Teach me the words I used to know / Yeah, I forgot them long ago / I wanna remember / She is me and I am her”, śpiewa w „Hold The Girl”. Dla artystki i jej młodych fanów bycie innym to w końcu powód do dumy. „Po co być kimś innym, skoro możesz być sobą?”, wydaje się mówić Rina.
Rina Sawayama wystąpi 23 lutego w warszawskim Klubie Stodoła. To wymarzona okazja, by doświadczyć jej muzyki na żywo. Bilety znajdziecie na livenation.pl.
Zaloguj się, aby zostawić komentarz.