Rolą w serialu „Mozaika” Sharon Stone wróciła niedawno na mały ekran, po długiej przerwie spowodowanej krwotocznym udarem mózgu. Gwiazda, która musiała od nowa nauczyć się mówić i chodzić, opowiada nam o swojej walce o godność w Hollywood. W tym trudnym czasie mogła liczyć wyłącznie na wsparcie najbliższej rodziny.
Kiedy dostałaś propozycję wzięcia udziału w „Mozaice”, serialu produkowanym przez HBO, jaka była twoja pierwsza myśl? Z jakimi lękami musiałaś się zmierzyć, zanim podjęłaś się tej roli?
Chcesz wiedzieć, co poczułam w pierwszej chwili, kiedy Steven Soderbergh, reżyser serialu, do mnie zadzwonił? Strach. Byłam przerażona. Z powodu wylewu krwi do mózgu, którego doświadczyłam w 2001 r., straciłam na jakiś czas pamięć (rekonwalescencja Sharon Stone trwała ponad dekadę – przyp. red.). Nie byłam w stanie niczego zapamiętać, nie mówiąc już o pracy i nauce kwestii. Wciąż nie jestem w pełni sprawna. Bałam się, że nie podołam temu zadaniu.
Ale wiesz co? Musiałam spróbować. I udało się! Wygrałam! Krok po kroku dochodzę dzisiaj do tego, co kiedyś było dla mnie oczywiste.
Kiedy dobra passa aktora na chwilę mija, media od razu obwieszczają koniec jego kariery. Czy tak było z tobą? Czy twoja ostatnia produkcja jest twoim właściwym powrotem do zawodu?
Jeżeli to nie jest mój come back, to cóż innego miałoby nim być? „Mozaika” jest moją pierwszą tak dużą produkcją od czasu przerwy, którą musiałam zrobić ze względów zdrowotnych.
Dzisiaj rozpatruję to w kategorii „przerwy”, ale w tamtym okresie myślałam, że to już koniec mojej kariery. W Hollywood traktowano mnie jak powietrze.
Mężczyźni nie będą zainteresowani tym, co masz do powiedzenia. Mów im lepiej, co czujesz. Nikt nie będzie się sprzeczał z twoimi uczuciami
Wraz z ukończeniem zdjęć do serialu, udowodniłam sobie samej, że wciąż jestem w stanie pracować. Niemniej, razem z moimi trzema synami musieliśmy to wszystko przedyskutować jako rodzina. Tylko ich i moją mamę miałam przy sobie, kiedy musiałam nauczyć się od nowa mówić, chodzić i jeść. Byłam dosłownie głucha i niema. Nie mogłam poruszać się o własnych siłach, a najintensywniejszy okres mojego powrotu do formy trwał ponad dwa lata.
Wciąż nie jestem do końca sobą, być może już nigdy nie będę, ale teraz mam nowego menadżera, agenta i pełne wsparcie najbliższych. Jestem gotowa do pracy.
Opowiedz w takim razie, jak ci się pracowało ze zdobywcą Oscara, Stevenem Soderberghiem. Jak wysoko go sobie cenisz, w porównaniu z innymi reżyserami w Hollywood?
Nie dziwi mnie, że Steven jest przyjacielem Martina Scorsese. To jest dla mnie wręcz oczywiste połączenie dwóch geniuszy kina. Obydwaj są tytanami pracy. Do Soderbergha czuję też dużą wdzięczność – za zaufanie, którym mnie obdarzył, zanim sama byłam gotowa dać sobie szansę. Chyba na tym polega jego wnikliwość.
Niewiele osób wie, że Steven posiada duże, choć bardzo osobliwe, poczucie humoru. Jest niespotykanie przebojowy. Na planie był reżyserem, ale również operatorem kamery. Kręci szybko, bez niepotrzebnej zwłoki. Niczego nie zapomina, cały materiał ma przejrzany kilkukrotnie. Nie ustawia światła. Jest pewny siebie, kiedy używa naturalnego oświetlenia. Wie, jak to robić, jak wykorzystać je w najlepszy sposób. I najważniejsze – on doskonale wie, kogo ma zaangażować do projektu i czego może od danej osoby oczekiwać. Wierzy swoim aktorom. Jego kreatywność i wizja twórcza są wręcz onieśmielające, ale on sam jest skromny i skoncentrowany na pracy.
W „Mozaice” grasz tajemniczą, pewną siebie kobietę. W swojej karierze wcielałaś się w wiele podobnych postaci, mówiących otwarcie, co myślą i czego chcą. Jestem ciekawa, w jakim stopniu twoje najbardziej niezapomniane filmowe wcielenia – w „Kasynie”, „Nagim instynkcie” czy „Diabolique” – są odbiciem ciebie z przeszłości: młodej aktorki walczącej o niezależność w zdominowanym przez mężczyzn środowisku filmowym.
Na początku kariery spotkałam wspaniałego nauczyciela – Roya Londona (aktor, który zajął się wprowadzaniem niedoświadczonych filmowców w tajniki zawodu; jednym z jego uczniów był Brad Pitt – przyp. red.). To on w trudnych dla mnie momentach powtarzał:
Mężczyźni nie będą zainteresowani tym, co masz do powiedzenia. Mów im lepiej, co czujesz. Nikt nie będzie się sprzeczał z twoimi uczuciami.
Niejednokrotnie musiałam walczyć o szacunek. Nawet na planie „Kasyna” Martin Scorsese i Robert De Niro byli mi nieprzychylni. Ostatecznie dzięki uporowi i podejściu do pracy udało mi się ich do siebie przekonać.
Byłaś i wciąż jesteś postrzegana jako symbol seksu. Czy odważne sceny erotyczne, które masz w swoim dorobku, utrudniły ci pracę, czy raczej pomogły w karierze?
Chyba powinnam ci przypomnieć, że przyjechałam do Los Angeles jako 22-latka – znikąd, bez pieniędzy i nikogo nie znając. Miałam rozpocząć karierę modelki w agencji. Byłam zahukaną dziewczyną z Pensylwanii, której ktoś chwilę wcześniej powiedział, że nie nadaje się na wybieg, ale jest wystarczająco fotogeniczna, żeby – być może – robić dobre wrażenie na okładkach magazynów mody. I tyle.
Nie byłam seksbombą – wyglądałam za to, jakbym była pewna siebie i to nadało sens mojej karierze
Miałam wiele zastrzeżeń do swojego wyglądu. Wydawało mi się, że jestem zbyt kwadratowa. Miałam i wciąż mam atletyczną budowę ciała. Ale bardzo szybko zrozumiałam, jakie muszę pozostawiać po sobie wrażenie, żeby ludzie z agencji reklamowych mnie pamiętali i ponownie dzwonili z propozycjami sesji zdjęciowych. Miałam być femme fatale. Oni to kochali, więc postanowiłam udawać. Grać rolę seksownej, głupiej blondynki przed obiektywem aparatu, tak długo, aż inni się nie zorientują.
A co z nagością?
Nagość? Gorąco polecam! Wszystkim, którzy czują się niezręcznie we własnym ciele. Każdy, kto uważa, że nie jest wystarczająco atrakcyjny, powinien jak najczęściej odkrywać skórę. Dzięki byciu modelką nauczyłam się, że trzeba być zadziornym.
Nie byłam seksbombą – wyglądałam za to, jakbym była pewna siebie i to nadało sens mojej karierze.
Mężczyźni, którzy mieli wpływ na twoją karierę, nie próbowali tego wykorzystać?
Kochanie, oczywiście, że tak. Ale na szczęście byłam też inteligentna. Potrafiłam pewne sytuacje obrócić na własną korzyść. Niestety miało to swoją cenę. Długo walczyłam o status poważnej aktorki.
Posiadasz bogaty dorobek zawodowy. Spędziłaś tyle lat w show-biznesie, że z pewnością zetknęłaś się z mężczyznami pokroju Harveya Weinsteina. Czy byłaś zszokowana, kiedy informacje o nadużyciach seksualnych w przemyśle filmowym wyszły na światło dzienne?
Przypominam, że pracowałam z Harveyem przez wiele lat. Miałam kontrakt produkcyjny z jego firmą, podpisany na długi okres. Można więc powiedzieć, że bardzo dobrze znam Harveya Weinsteina i nie, nie byłam zszokowana. Nie jestem też niezadowolona z medialnego linczu, który obecnie ma miejsce. Przyklaskuję wszystkiemu, co się dzieje.
W swojej 40-letniej karierze przeżyłam każdego rodzaju możliwe upokorzenie, o które możesz podejrzewać Hollywood.
Nawet moja choroba okazała się być dla mnie życiowym objawieniem. Lekarze dawali mi pięć procent szans na przeżycie
Jednak z drugiej strony uważam, że tu nie chodzi tylko o indywidualny przypadek Harveya, czy o jego fatalną osobowość. Źródeł #metoo, całego ruchu na rzecz demaskowania nadużyć seksualnych, należy szukać w wygranej Donalda Trumpa w wyborach prezydenckich. To była kropla, która przelała czarę goryczy. Spowodowana tym frustracja została wyładowana na pierwszej lepszej szumowinie z Hollywood, która od dawna na to zasługiwała. Ofiary postanowiły krzyczeć z każdej strony, żeby tylko zostać wysłuchane.
Co masz w takim razie do powiedzenia na temat waszego obecnego prezydenta, Donalda Trumpa?
Jest mi bardzo przykro. Jedyne, co mogę powiedzieć, to: przepraszam. Wszystkich z całego serca przepraszam, wybaczcie nam. Wylaliśmy pomyje Ameryki na cały świat i każdy kraj – nie tylko nasz – ponosi tego konsekwencje.
Jak z własnej perspektywy odbierasz ruch Time’s Up, walczący o równe traktowanie kobiet w Hollywood?
Obecnie mamy inne czasy. Dzięki Time’s Up i czujności mediów w temacie dyskryminacji ze względu na płeć, kobiety coraz głośniej i wyraźniej mówią, co myślą, a ich opinie nagle stały się wartościowe i znaczące dla wszystkich. Wkraczamy w nową erę i jest to dla mnie wielka ulga.
W swojej 40-letniej karierze przeżyłam każdego rodzaju możliwe upokorzenie, o które możesz podejrzewać Hollywood
Nasz najnowszy serial i sposób, w jaki został zrealizowany, jest w dużej mierze odzwierciedleniem tych wszystkich wspaniałych przemian kulturowych, które mają teraz miejsce. Nie chodzi tu o moją karierę czy o przemysł filmowy, ale o szersze spojrzenie na świat.
Nasze matki oraz babcie pracowały równie ciężko i zaciskały zęby równie długo, żeby w końcu tego rodzaju zmiany w świadomości społeczeństwa, o których dzisiaj rozmawiamy, miały miejsce.
W tym roku obchodzisz swoje 60. urodziny. Jak sama mówisz, czasy się zmieniły, a bycie aktorką w Hollywood ma więcej cieni, niż ktokolwiek mógłby przypuszczać. Co chciałabyś powiedzieć 20-letnim ambitnym kobietom, które marzą o zachwytach bez upokorzeń.
W moim mniemaniu świat zaczął dostrzegać i celebrować kobiecość. Nie musimy dłużej zachowywać się jak mężczyźni, aby coś osiągnąć i zdobyć władzę. To dla mnie największa różnica w odniesieniu do tego, jakie było Hollywood, kiedy sama miałam 20 lat. Dziś być może nie musiałabym udawać pewności siebie i walczyć o szacunek jak lwica. Niemniej niczego nie żałuję i niczego bym nie zmieniła.
Nawet moja choroba okazała się być dla mnie życiowym objawieniem. Lekarze dawali mi pięć procent szans na przeżycie.
Moją aortę u podstawy czaszki wspierają 22 platynowe pierścienie, a ja jestem dziś szczęśliwsza niż kiedykolwiek wcześniej. Czuję ogromną wdzięczność, że dożyłam tego wieku.
I całe szczęście możesz wrócić do zawodu. Nikt o tobie nie zapomniał.
Nie jestem tylko przekonana, czy to jest mój największy sukces. Zaraz po wylewie musiałam walczyć z moim byłym mężem o prawo do opieki nad naszym synem. Moja rehabilitacja trwała na tyle długo, a możliwość pełnego powrotu do zdrowia była na tyle niepewna, że jako samotna matka straciłam wiarygodność w oczach sądu i byłego partnera. Nikt nie wierzył, że podołam obowiązkom związanym z wychowywaniem młodego chłopaka. Więc jak sama widzisz, nawet po tym, kiedy odzyskałam nowe życie, los znów dał mi w kość. Musiałam udowodnić poczytalność oraz to, że jestem w stanie fizycznie opiekować się własnym dzieckiem. Dziś sprawuję pełną opiekę nad naszym synem i po chorobie adoptowałam jeszcze dwóch chłopców. W najtrudniejszym momencie bardzo pomogła mi moja mama. Ale nawet wtedy czułam się samotna i to uczucie trwało wiele lat.
Nasze matki oraz babcie pracowały równie ciężko i zaciskały zęby równie długo, żeby w końcu tego rodzaju zmiany w świadomości społeczeństwa, o których dzisiaj rozmawiamy, miały miejsce
Dziś w moim domu czekają na mnie moi synowie, moja mama wiecznie czuwa przy telefonie, a ja wróciłam do pracy. Staram się odzyskać spokój i równowagę. Zdrowie jest najważniejsze. Seks, miłość, rodzina, dzieci nadają życiu sens. Ale musisz mieć zdrowie, żeby walczyć, kochać i otrzymywać miłość.
Katarzyna Kasperska - Dziennikarka i krytyczka filmowa od 12 lat pisząca dla polskich mediów. Od czasów studiów wiedzę teoretyczną wzbogaca o praktykę na planie wielu produkcji filmowych. W swoim dorobku ma wywiady z gwiazdami i ikonami kina, takimi jak: Roman Polański, Tom Hanks, Matt Damon, Oprah Winfrey, Sarah Jessica Parker, Guillaume Canet, Will Smith, James Franco, Jennifer Lawrence, Julia Roberts, Keanu Reeves czy Alec Baldwin. Dziesiątki przeprowadzonych rozmów, jeszcze więcej spisanych recenzji i niezmienna obsesja na punkcie twórczości Quentina Tarantino. Od trzech lat Katarzyna Kasperska jest korespondentem filmowym z Nowego Jorku.
Zaloguj się, aby zostawić komentarz.
Wczytaj więcej