O!Lśnienia co roku stają się podsumowaniem tego, co wydarzyło się w kulturze w minionych 12 miesiącach. Jakie tym razem wnioski możemy wyciągnąć, obserwując nominowanych oraz ich prace, na temat nas samych, naszych potrzeb, spojrzenia na rzeczywistość? – Sztuka daje nam to, czego chcielibyśmy doświadczyć: akceptację każdego wyboru, każdego sposobu na życie – mówi pomysłodawczyni nagród Katarzyna Janowska.
Jaki to był rok dla polskich działań artystycznych?
W polskiej kulturze skrywa się wiele dobrego materiału. Ubiegły rok ujawnił pewną prawidłowość – im gorzej jest na zewnątrz, tym lepiej jest w kulturze. Świat co chwilę serwuje nam nowe katastrofy. Zaczęło się od pandemii, a potem nadszedł cały rok wojenny, który dotknął nas wszystkich. Oczywiście, Ukrainę najbardziej, ale dla Polaków również był trudny. A mimo to – a może właśnie dlatego? – można dostrzec erupcję niezwykle pięknych rzeczy zasługujących na uwagę.
Interesujące, w jaki sposób ewoluują wasze kategorie. Do tej pory w kategorii literackiej nominowaliście beletrystykę, teraz o tytuł najlepszej książki walczy również reportaż.
Oprócz dziennikarzy Onetu o nominacje poprosiliśmy także krytyków z innych mediów i okazało się, że każdy nominował inne książki. Trudno było nam znaleźć wspólny mianownik. Jak powiedziała Justyna Sobolewska, oznacza to po prostu, że dobrych książek było bardzo dużo. Reportaż Jarosława Kurskiego to autobiograficzna opowieść o jego rodzinie, ale także o lęku, który do dziś noszą w sobie Polacy żydowskiego pochodzenia. Matka autora nie chciała, aby opublikował on książkę za jej życia. Ukrywała swoją tożsamość.
W którym obszarze sztuki działo się w ubiegłym roku najwięcej?
Największy problem sprawiły nam sztuki wizualne. 2022 r. obfitował w mnóstwo kapitalnych wystaw. Kolejki ustawiały się przed muzeami i prywatnymi galeriami. Zwróciliśmy uwagę na wystawy zmieniające narrację o artystach, takich jak Witkacy czy Fangor. Ogromnym powodzeniem cieszyła się także prezentacja prac Aleksandry Waliszewskiej w MSN w Warszawie. Ciekawie skonstruowana, pokazująca prace artystki w kontekście artystów z Litwy, Łotwy, ale i polskich klasyków. Artystka nie publikuje własnych portretów, zdjęć, dlatego w nominacjach występuje jako postać ze swojego obrazu. Totalne przeciwieństwo do obsesji selfie zalewających internet.
A gdzie działo się najmniej?
Powiem zupełnie szczerze, że najtrudniej było z kinem. W zeszłym roku ukazało się sporo dobrych filmów, ale brakowało błysku, który olśniłby szeroką widownię. Nominowaliśmy „Innych ludzi” Aleksandry Terpińskiej, według prozy Doroty Masłowskiej, ale nie oszukujmy się: ten film przeszedł w kinach niezauważony. Jego premiera zbiegła się z wybuchem wojny, co nie pomogło mu w kinach. Sytuacja wyglądała podobnie z „Apokawiksą”, która jest według mnie bardzo niedoceniona. Być może winę za to ponosi zła reklama lub jej brak. Film jest gatunkowy, zawiera w sobie mnóstwo humoru, a za pośrednictwem elementów horroru i historii o zombi pokazuje nam, w jakim świecie jesteśmy zanurzeni. Mówi o katastrofie klimatycznej, lękach młodych ludzi, postpandemicznej rzeczywistości. Warto go zobaczyć, choćby dla roli Sebastiana Fabijańskiego. Tak jak w kategorii literackiej po raz pierwszy nominowaliśmy reportaż, tak w świecie filmowym zwróciliśmy uwagę na dokument autorstwa Pawła Łozińskiego. Ogląda się go niczym małą fabułę, ale ze zwykłymi ludźmi, a nie aktorami w rolach głównych. „Film balkonowy” jest panoramą współczesnej Polski.
Paweł Łoziński chwyta nasze tu i teraz, pokazuje, czym żyjemy, czego się boimy, za czym tęsknimy. W innych dziedzinach sztuki artyści też starają się powiedzieć coś o nas, żyjących teraz?
Ludzie teatru trzymają rękę na pulsie. Krakowsko-gdański spektakl „1989” jest dla mnie o tyle ważny, że buduje pozytywny mit. My, Polacy, uwielbiamy się nurzać w smutku, w czarnych wizjach, w klęskach. Na tym tle pozytywna energia, przesłanie, które płynie z musicalu „1989”, działa jak antydepresant. Widzowie szaleją, oglądając ten spektakl. Najczęściej jednak twórcy pokazują rzeczywistość poprzez tak zwane małe dramaty.
Co to dokładnie znaczy?
Artyści nie rysują wielkich historycznych czy politycznych fresków, ale mówią nam o rzeczywistości przez swoje osobiste opowieści. Książka Patryka Pufelskiego „Pawilon małych ssaków” jest w tym przypadku najlepszym przykładem; ten pamiętnik rozpoczyna się od śmierci żółwia. A śmierć, jak wiemy, jest ulubionym tematem polskich artystów, zwłaszcza pisarzy. Ostatnie lata stały pod znakiem literatury opowiadającej o odejściach matek i ojców. Nie tylko moje pokolenie, lecz także to młodsze zajęło się opisywaniem śmierci rodziców. Stało się to kolejnym etapem wchodzenia w dorosłość. Pufelski robi dokładnie to samo: rozpoczyna pisanie pamiętnika po śmierci kogoś bardzo mu bliskiego, tyle tylko, że tym kimś jest żółw. Opowiada więc o śmierci w sposób przewrotny.
Wśród tegorocznych nominacji takich historii jest bardzo dużo. Każdy z uwzględnionych przez nas artystów i artystek patrzy na świat z własnej perspektywy, mierzy się z rzeczywistością na swój sposób.
Cieszy mnie, gdy obserwuję tegoroczne nominacje, że patrzycie na kulturę w sposób koherentny i rozległy. Nominowani reprezentują różne pokolenia, co pokazuje, że nasza kultura ma ciągłość, tworzą ją artyści z różnych generacji i z różnymi doświadczeniami.
Zależało mi na tym, żeby nie fetyszyzować wieku czy nowości. Chcieliśmy pokazać w O!Lśnienia filmy, spektakle, które powstają w trakcie międzypokoleniowych spotkań. W przypadku seriali bardzo zależało nam na zderzeniu mistrzów z debiutantkami – nominacje są podwójne. Myślę, że nasze nominacje użytkownicy mogą potraktować jako przewodnik po tym, na co w kulturze warto zwrócić uwagę.
Ciekawie przedstawia się także kwestia parytetu. Przeglądając wasze propozycje, czuję, że nie musieliście o nim pamiętać, bo artystki mówiły bardzo silnym głosem w 2022 r.
Chyba po raz pierwszy nie liczyłam, ile kobiet versus mężczyzn pojawiło się wśród nominowanych. Nie musiałam się nad tym zastanawiać, bo wiedziałam, że w każdej kategorii w sposób naturalny pojawiają się także artystki.
Wśród tegorocznych nominowanych uderzające jest też to, ilu twórców w zupełnie niewymuszony sposób poświęca miejsce tematyce wszelakich mniejszości. Kurski mierzy się z żydowskim dziedzictwem, „Film balkonowy”, który tak jak wspomniałaś, jest soczewką prezentującą różne typy polskości, opowiada także o mniejszościach seksualnych, a ze swoim zupełnie nieoczywistym spojrzeniem na nie w serialowych nominacjach pojawiają się twórcy „Królowej”. Nauczyliśmy się mówić o mniejszościach bez używania sztandarów?
Wreszcie! Przynajmniej w sztuce. Niestety, nie można powiedzieć, że różnorodność czy szacunek do mniejszości jest dziś w Polsce czymś naturalnym. Ale wiemy, że artyści są obdarzeni niezwykłą intuicją
pozwalającą sztuce wyprzedzać fakty. Mam nadzieję, że to, co ma w niej miejsce w sposób naturalny – reprezentacja mniejszości, które są naturalną częścią naszego życia i społeczeństwa – stanie się oczywiste także w realu. Myślałam o tym podczas wyboru nominowanych artystów. Tematów, o których można i trzeba mówić, jest naprawdę sporo. Sylwia Chutnik ukazuje świat osób transpłciowych w bardzo naturalny sposób. Czytając jej powieść, jesteśmy świadkami przymierza międzypokoleniowego zawartego między babcią a wnuczką. Miłość i szacunek stają się w niej kluczem do wzajemnego zrozumienia. Sztuka daje nam to, czego chcielibyśmy doświadczyć: akceptację każdego wyboru, każdego sposobu na życie.
Dużo mówi się ostatnio o tym, że artyści coraz bardziej boją się być prowokacyjni w czasach, kiedy bardzo łatwo można kogoś obrazić, podejmując niewygodny temat, by wspomnieć tylko, że po premierze serialu „Królowa” pojawiły się zarzuty wobec przedstawienia postaci drag queen. Jak oceniasz tegorocznych nominowanych pod względem ich odwagi?
Unikanie autocenzury jest szczególnie ważne w przypadku filmowców, którzy są najbardziej uzależnieni od pieniędzy publicznych. W polskim kinie widać eskapizm – ucieka się od tematów politycznych.
Myślę, że w tegorocznych nominacjach udało nam się wyróżnić odwagę. W teatrze jest jej sporo, dlatego też właśnie teatr znajduje się na celowniku władzy. Progresywne teatry podlegające ministerstwu zostały przejęte przez władze. Marszałek małopolski próbował odwołać dyrektora Teatru Słowackiego w Krakowie z powodu „Dziadów” Mai Kleczewskiej, marszałek Radziwiłł zawiesił Monikę Strzępkę w funkcji dyrektorki Teatru Dramatycznego po wygranym przez nią konkursie na to stanowisko. Niezależność zachowują instytucje podlegające samorządom.
O literaturze, teatrze, sztukach wizualnych i filmie rozmawiamy w kontekście narracji, tematów. Rozmowa o muzyce jest trudniejsza, bo oddziaływuje ona przede wszystkim na emocje. Powiedz na koniec, jaki był miniony rok dla muzyki?
W muzyce popularnej pojawiło się w zeszłym roku wiele rzeczy, na które chcieliśmy zwrócić uwagę. Mogliśmy wybrać tylko trzy spośród nich, dlatego postawiliśmy na to, co jest świeże, inne i co wykracza poza swój gatunek. Połączenie sił Tymka i Urbańskiego zaowocowało powstaniem albumu „Odrodzenie”, który jest zachwycający i prezentuje zupełnie inny rap,
Brodka jest z kolei prawdziwym kameleonem wśród artystów. Wystąpi na „O!Lśnieniach”, z czego bardzo się cieszę. Łączy melodię, tekst i sztuki wizualne, bo każdej płycie towarzyszą wysmakowane i zaskakujące obrazem teledyski. Nie pozwala się zaszufladkować i nie zamyka się w jednym gatunku. Szuka inspiracji i jest w tych poszukiwaniach bardzo odważna. Ma odwagę za każdym razem wymyślać samą siebie na nowo, co pewnie nie zawsze podoba się jej fanom. W końcu najbardziej lubimy rzeczy, które już znamy.
A trzecia nominacja w tej kategorii stanowi połączenie muzyki i filmu.
Film „Piosenki o miłości” nie powstałyby bez, no właśnie, piosenek, a tych z kolei nie byłoby bez filmu. Fabuła toczy się wokół utworów, pięknie zaśpiewanych przez Justynę Święs. Wybierając tegoroczne nominacje, szukaliśmy odwagi i otwartości na eksperyment. Dlatego w kategorii „Muzyka klasyczna, jazz i opera” pojawił się album dedykowany Henrykowi Wieniawskiemu. Zaskakujące, jak aranżacje pozwalają nam odkryć zupełnie nowe interpretacje jego utworów. Płyta sprzedała się na pniu – kto by pomyślał?
Marek Napiórkowski według czasopisma „Jazz Forum” od wielu lat zajmuje pierwsze miejsce wśród jazzowych gitarzystów. Każdy kolejny album jego autorstwa jest absolutnym zaskoczeniem.
Mówiliśmy o odwadze lub jej braku – muzycy mają jej w sobie bardzo dużo. Bardzo zachęcam do głosowania w O!Lśnieniach. Jeszcze do piątku, 24 lutego, możecie oddać głos na artystów, którzy was olśnili. Warto!
Zaloguj się, aby zostawić komentarz.