Wystarczy pójść na spacer na skarpę wiślaną, np. do parku Morskie Oko. Po deszczu cegły same wychodzą tam z ziemi. Niektóre mają sygnatury przedwojennych cegielni. To gruz zrujnowanej Warszawy – mówi Adam Przywara, który odczytuje z niego emocjonalną historię odbudowanej stolicy, kurator wystawy „Zgruzowstanie Warszawy 1945–1949” w Muzeum Warszawy.
Fotografie z 1945 roku pokazują miasto, którego już nie ma. Ciągnące się po horyzont pole gruzu. Historycy podają zniszczenia: 65 proc. prawobrzeżnej Warszawy w ruinie, 85 proc. lewobrzeżnej. Tereny getta, dzisiaj ścisłe centrum, całkowicie zrównane z ziemią.
Wielu ówczesnych polityków i specjalistów nie wierzyło w sens odbudowy miasta. Stolicę próbowano przenieść do Łodzi. Tam po sześciu latach wojny wciąż stały kamienice, co więcej, miały szyby w oknach, działały wodociągi, a nawet hotel. W eleganckim Grandzie zatrzymała się m.in. amerykańska reporterka, która nie wytrzymała noclegu w namiocie rozbitym w styczniu 1945 r. w Warszawie.
Ale była jeszcze polityka. Rząd tymczasowy, który stacjonował w Lublinie, musiał zaznaczyć, że reprezentuje wszystkich i zapewnia ciągłość władzy. Przeniesienie siedziby do Warszawy stawało się wymownym symbolem. Zapadła więc decyzja o odbudowie stolicy. Najpierw jednak trzeba było ją posprzątać.
22 mln metrów sześc. – tak w 1945 roku szacowano ilość gruzu, który należało usunąć, by zacząć odbudowę miasta. „Aby sobie uświadomić wielkość tej masy, wystarczy przeliczyć, że do wywiezienia jej trzeba by załadować 2 mln wagonów, co 20-krotnie przekracza całkowity przedwojenny roczny przewóz do Warszawy wszelkich towarów i surowców” – pisał inżynier Eugeniusz Olszewski. A artysta Tymek Borowski zobrazował tę abstrakcyjną masę, zmieniając ją w gigantyczny obelisk, w pracy „Gruz nad Warszawą”.
Gruz, czyli nowy początek Warszawy
Do miasta jako pierwsze wróciły kobiety, to one zainicjowały prace. Zrzeszane w kilkutysięczne brygady, bez odpowiednich narzędzi, ubrań czy wynagrodzenia wypłacanego na czas doburzały resztki kamienic, przeprowadzały prace ziemne. Z czasem proces sprofesjonalizowano – powołano państwowe przedsiębiorstwo, a tu pracowali już głównie mężczyźni. Do robót ściągnięto też jeńców wojennych.
– Zależało mi na odtworzeniu konfrontacji z gruzowiskiem – mówi Adam Przywara, umieszczając na stołach oryginalne cegły z przedwojennych budynków. Są większe niż współczesne i cięższe. Nietypowe w wymiarach, nieproporcjonalne do rozmiaru rąk człowieka, trudno je chwycić inaczej niż oburącz. – To nie są zbiory muzealne, ale moje prywatne znaleziska. Wystarczy pójść na spacer na skarpę wiślaną, np. do parku Morskie Oko, po deszczu cegły same wychodzą tam z ziemi – dodaje.
Wiele znalazł też na usypanym z gruzów kopcu Powstania Warszawskiego.
Bo gruz traktowano jak śmieci – ubijano, próbowano wkomponowywać w przyszłe miasto, np. pod nowymi jezdniami, albo wywożono. Odręczna mapka sprzed 80 lat pokazuje, że pozostałości ul. Marszałkowskiej trafiły na Żoliborz, do glinianek wzdłuż torów tramwajowych na ul. Włościańskiej. – Takich miejsc jest wiele i nie są nawet bardzo ukryte. Wystarczy tylko zmienić perspektywę, lepiej przyjrzeć się krajobrazowi – mówi kurator wystawy. Z czasem przyszła refleksja, że wyrzucanie wszystkiego jest marnotrawstwem, a w gruzie tkwią materiały, których można użyć ponownie, np. cegły. Szacowano, że to nawet jedna trzecia całości. Jeszcze później kruszywo z gruzu zaczęto przerabiać na nowatorski materiał budowlany – gruzobeton.
Dziś o gruzie i odbudowie miast mówimy także w kontekście wojny w Ukrainie
– Moim odkryciem był jego kolor: łososioworóżowy, przypominający ciało. Jeśli więc z gruzobetonu zbudowano Muranów – znany monument upamiętniający krew przelaną w Warszawie – to wizja Bohdana Lacherta staje się bardzo wymowna. Nowe miasto z gruzów jest triumfem życia – mówi Adam Przywara. Motyw odrodzenia i nadziei kurator rozwija też, przywołując badania botaniczne z lat 40. XX wieku Romana i Jadwigi Kobendzów, opisywali nowe ekosystemy roślin rozsiewające się na gruzowisku. Latem ruiny zakwitały macierzanką, dziewanną czy pospolitą w późniejszych ogródkach warszawianką.
Gruz staje się w tym świetle warstwą w archeologicznym przekroju miasta, trudnym doświadczeniem pokolenia, po którym następują kolejne, zmieniające bieg historii. W tej narracji romantyczny wydźwięk wybrzmiewa tym bardziej, że gruz z II wojny światowej stanowiły pokruszone cegły, drewno, szkło, cement i beton, nie było mowy o toksycznych tworzywach sztucznych i prefabrykatach. Dziś, gdy problem odbudowy zrujnowanego miasta wraca m.in. w kontekście wojny w Ukrainie, gruz staje się jeszcze większym wyzwaniem – teraz mamy do czynienia np. z plastikowymi oknami, styropianem, izolacjami. – Segregacja i przetworzenie tych materiałów staje się trudniejsze, ale wciąż nie jest niemożliwe. Analogicznie do sytuacji sprzed lat ukraińscy inżynierowie opracowują teraz rozwiązania i technologie dotyczące współczesnego gruzu – mówi Przywara i dodaje: – To otwiera nas na nową dyskusję, jak w dobie kryzysu klimatycznego budować w sposób zrównoważony. Chciałbym jednak, żeby ta wystawa niosła nadzieję, zmieniała narrację na optymistyczną i konstruktywną: z gruzu da się budować.
Wystawa „Zgruzowstanie Warszawy 1945–1949” potrwa do 3 września 2023 roku w Muzeum Warszawy na Rynku Starego Miasta 42. Muzeum jest czynne we wtorek, środę i piątek w godzinach od 9.00 do 17.00, w czwartek od 9.00 do 19.00, w sobotę i niedzielę od 11.00 do 18.00. Bilety: 20 zł / 15 zł, w czwartki wstęp bezpłatny.
Wystawie towarzyszy publikacja “Zgruzowstanie. Przeszłość i przyszłość ruin w architekturze”, w której temat budowania z gruzów osadzony jest w szerszym kontekście historycznym i geograficznym.
Zaloguj się, aby zostawić komentarz.