Sześcioro astronautów obserwuje Ziemię z jej orbity. Ziemię piękną, tajemniczą, targaną kataklizmami. Samantha Harvey za powieść „Orbital” otrzymała Nagrodę Bookera 2024. Książka w Polsce ukaże się nakładem wydawnictwa Wielka Litera w 2025 roku.
W 2024 roku Nagrodę Bookera otrzymała Samantha Harvey. W werdykcie zwracano uwagę na niewielką objętość jej nowej powieści „Orbital”. Na niespełna 150 stronach brytyjska pisarka zawarła poruszającą swoją aktualnością refleksję na temat naszego stosunku do świata, w którym żyjemy, do naszej planety, do Ziemi. Książkę „Orbital”, która wkrótce ukaże się także po polsku, trudno jednak uznać za lapidarną. Zamiast krótkich, żołnierskich zdań Harvey buduje frazy, które zacierają granice między prozą a poezją. Poszczególne rozdziały przypominają biblijne psalmy, tylko że zwrócone nie ku Bogu Ojcu, ale Matce Ziemi. Wiele z nich nosi znamiona hymnów pochwalnych – Ziemia Harvey przebiera różne barwy w zależności od pory dnia, przyobleka się w subtelną jutrzenkę albo płonący zachód, wciąż przeobraża, ewoluuje, transformuje. Tę perspektywę – z wysokości, z oddali, z lotu ptaka – pozwala przyjąć obecność bohaterów, astronautów – istot półboskich, heroicznych, oddzielonych od ziemskiego życia.
W książce „Orbital” Samanthy Harvey patrzymy na Ziemię oczami astronautów na stacji kosmicznej. Z daleka lepiej widać to, czego nie dostrzegamy z bliska
W stacji badawczej na orbicie ziemskiej przebywa równocześnie szóstka astronautów – z Ameryki, Japonii, Rosji. Ze względu na wspólne przeżycia więcej łączy ich ze sobą nawzajem niż z rodzinami, które zostawili. Geopolityka schodzi na dalszy plan, mimo sugestii podziału na toalety w zależności od kraju pochodzenia. Ziemię widzą przecież jako jedną całość, bez podziału na granice. W tej wizji nie ma jednak wiele z utopii, a bezradność badaczy przypomina naszą. O zbierającym się tajfunie mogą ludzi tam, na dole, ostrzec, ale z niewielkim wyprzedzeniem. Przeznaczenie i tak się dokona – niektórzy znajdą schronienie, innych żywioł pokona. Ich rola ogranicza się właściwie do obserwacji, notowania, zdawania relacji.
„Orbital” skategoryzowano jako powieść science fiction. Jeśli tak, to najbliżej jej do „Solaris” Stanisława Lema będącej raczej traktatem filozoficznym niż kosmiczną sagą. Trudno nie dopatrzeć się też podobieństw do „Diuny”, zwłaszcza że powieści Franka Herberta i ekranizacje Denisa Villeneuve’a ostrzegają przed realnymi zagrożeniami dla naszej planety.
Ziemia w „Orbital” zdaje się jednocześnie bliska, nasza, i nieznana, jak inne ciała niebieskie. Jest częścią nas, ale i częścią kosmosu. Być może jedyną, na której jest życie, być może daną nam tylko na chwilę, być może wkrótce odeszłą w zapomnienie.
Brytyjska pisarka Samantha Harvey w swojej twórczości eksploruje uniwersa właśnie takie – ambiwalentne, codzienne, a jednocześnie zupełnie inne, niepokojące w swojej zwyczajności. Do tej pory pisała o chorobie Alzheimera z perspektywy osoby nią dotkniętej, zdawała relacje z własnej walki z bezsennością, cofnęła się w czasie do XV wieku. Jej styl porównywano do Virginii Woolf, w „Orbital” pobrzmiewają echa „Fal”, gdzie każdy z bohaterów prowadził własną narrację pokazującą odmienność osobistych perspektyw. Monologi wewnętrzne, strumienie świadomości bohaterów powieści Harvey zostały jednak inaczej sfunkcjonalizowane. Stając się dziennikami pokładowymi stacji kosmicznej, dają świadectwo o Ziemi, której każdy dzień może być jej ostatnim. Dlatego astronauci z takim zachwytem witają każdy dzień, a witają go po kilka razy, poruszając się wraz z obrotem naszej rodzimej planety. Za banał należałoby jednak uznać odczytanie „Orbital” jako powieści przestrzegającej przed kryzysem klimatycznym. Za książką stoją metafizyczny lęk o kruchość i zachwyt nad istnieniem.
Zaloguj się, aby zostawić komentarz.