Mamy rozmawiać o odwadze. Sandra Drzymalska jest przecież jedną z tych młodych aktorek, które nie tylko grają odważne role, ale też głośno mówią o tym, co dla nich istotne. Nim jednak dojdziemy do sedna, pokręcimy się wokół innych słów, bez których byłoby dużo trudniej.
Presja
W sierpniowe popołudnie Sandra jechała rowerem przez Warszawę. Przed nią tłum ludzi, za nią inny rowerzysta, który nie tylko nie zwalnia, ale jeszcze ciśnie, by ona przyspieszyła. W innych warunkach pewnie by to zrobiła, ale było naprawdę zbyt tłoczno. Pomyślała więc: „Chcesz jechać szybciej, to mnie wymiń”. I wyminął. Czytała jakiś czas temu książkę poświęconą presji. Zapamiętała z niej, że fakt, że ktoś wywołuje presję, nie oznacza, że my musimy się jej poddawać.
To brzmi trochę nieprawdopodobnie w ustach dziewczyny, której droga zawodowa zmierza do dużej kariery. Jeszcze na studiach w krakowskiej Akademii Sztuk Teatralnych zagrała w serialu „Belfer” i pełnometrażowym filmie Magdaleny Łazarkiewicz „Powrót”. W 2020 roku na festiwalu w Gdyni wyróżniono ją w konkursie filmów mikrobudżetowych za role w „Każdy ma swoje lato” i „Ostatnim Komersie”, rok wcześniej na Festival du nouveau cinéma w Montrealu dostała wyróżnienie specjalne za rolę Leny we włosko-polskiej produkcji Sole. W 2021 roku zagrała Monikę Nowicką w popularnym serialu Netfliksa „Sexify”, teraz trwają zdjęcia do drugiego sezonu. Kończy pracę nad rolą u Jerzego Skolimowskiego – film „IO” reżyser dedykuje pamięci Roberta Bressona. Wiodącym bohaterem jest tu osioł pamiętany z „Na los szczęścia, Baltazarze”. Słowem, urodzona w 1993 roku Sandra Drzymalska gra i wygrywa. Jak w takiej sytuacji nie poddawać się presji? – Staram się – mówi. – Pomaga mi przekonanie, że aktorstwo to również moja praca, a nie tylko ,,wielka” sztuka, która wymaga wytarzania się w emocjonalnym bagnie.
Dość
Nie tego uczono ją w szkole teatralnej. Czego więc? – Ostatnio przed próbą taneczną do jednego z filmów bardzo się bałam. Że nie podołam, że ktoś powie: „ty się do tego nie nadajesz”. Tymczasem spotkałam wspierające osoby, które mówiły, że szybko pójdzie mi nauka, bo dobrze tańczę. Chwilę trwało, zanim uzmysłowiłam sobie, że to już nie jest szkoła teatralna, gdzie krzyczą i trzymają musztrę.
Wiele wspomnień ze szkoły wyparła, ale wciąż wracają dwie sceny. Z zajęć, gdy profesor – znając ją z dwóch spotkań – powiedział przy pełnej sali: „Masz dużo wdzięku i uroku, w inteligencję wątpię, a o talencie jeszcze nie wiem”. Inna profesorka mówiła, że jest gruba, nie bacząc – bo i skąd miała wiedzieć – że Sandra jest akurat w piekle zaburzeń odżywiania. Spotkała oczywiście wielu wspaniałych nauczycieli, ale najwyraźniej zapamiętała ze szkoły lęk i łzy. Lęk, że wyrzucą, a wcześniej ośmieszą, a łzy, bo często płacze, kiedy się boi. Długo zakładała, że to mogło być tylko jej doświadczenie, bo okazała się zbyt wrażliwa, bo zawiodła osłona. Ale niedawno spotkała się ze znajomymi z roku na ślubie jednego z kolegów, widzieli się pierwszy raz od 2017 roku. Okazało się, że większość z nich nie ma ze szkoły najlepszych wspomnień.
– Twoje pokolenie już chyba mówi temu „dość”? – pytam.
– Chyba nawet krzyczy.
Przepraszam
Jest wdzięczna rodzicom, że nauczyli ją przepraszać za błędy, ale nie chce już przepraszać tak często jak w szkole, gdy przepraszała bez przerwy, choć nie miała za co.
Każda z jej bohaterek jest inna, ale łączy je siła – wszystkie znajdują się w krytycznej życiowej sytuacji, z której muszą jakoś wybrnąć. Monika z „Sexify” to córka milionera, która trafia do akademika, gdy ojciec odcina ją od pieniędzy. Może robić wrażenie pod każdym względem zepsutej, ale nic sobie z tego nie robi. Ma gdzieś, jak ją oceniają. Sandra mówi, że to bardzo pouczające. – Dała mi luz w byciu sobą. Jeśli mam ochotę włożyć bluzkę, przez którą prześwitują sutki, to wkładam. Jeśli komuś to przeszkadza, to jego problem, nie mój.
Emocje
Dzięki bohaterkom dociera do emocji, których inaczej by nie doświadczyła. Na przykład grając ciężarną emigrantkę Lenę w „Sole”, musiała wyobrazić sobie, co czuje matka, która decyduje się sprzedać dziecko lepiej sytuowanym ludziom. – Dla mnie było oczywiste, że muszę dać jej wybór.
Cały tekst o Sandrze Drzymalskiej przeczytacie w październikowym wydaniu „Vogue Polska”. Do kupienia w salonach prasowych i online.
Zaloguj się, aby zostawić komentarz.