„Seks w wielkim mieście” po ponad 20 latach od premiery pozostaje jednym z najpopularniejszych seriali w historii telewizji, a aktorka, która grała Carrie Bradshaw, należy do ikon Hollywood. Mieszka w Nowym Jorku, świetnie się ubiera, rozwija karierę – Parker łatwo pomylić z jej bohaterką. Gdy jednak przyjrzeć się jej z bliska, okazuje się, że jest od swojego alter ego o niebo dojrzalsza. SJP świętuje dziś 56. urodziny.
Na przełomie wieków dziewczyny dzieliły się na te, które chciały być jak Carrie Bradshaw z „Seksu w wielkim mieście”, kręconego od 1998 do 2004 roku, i na te, które podziwiały tytułową bohaterkę „Ally McBeal” (1997-2002). Zdecydowanie wolałam tę drugą – neurotyczną prawniczkę, która nigdy nie ustaje w poszukiwaniu mężczyzny swojego życia. Carrie Bradshaw wydawała mi się cyniczną materialistką, która myli seks z miłością, nosi nierealistycznie wysokie szpilki, a zamiast chodzić na terapię, rozmawia z przyjaciółkami o błahostkach. Jak się przekonaliśmy przy okazji felietonów o „Seksie...”, wiele fanek serialu wciąż uważa Carrie i spółkę za swoje idolki. Ja z Ally już wyrosłam. I zauważyłam, że wcale się z Carrie aż tak nie różnią. Szczuplutkie (pod koniec lat 90. nie mówiło się w Hollywood jeszcze zbyt głośno o poszerzeniu kanonów piękna), skoncentrowane na sobie, niespełnione, bo żądające niemożliwego.
Podczas gdy odtwórczyni roli Ally, Calista Flockhart, choć pojawia się czasem na małym ekranie (ostatnio w „Supergirl”), wiedzie spokojne, nienaznaczone wspomnieniami o tamtej roli życie, Sarah Jessikę Parker fani utożsamiają z Carrie. Też długo popełniałam ten błąd, a ponieważ nie przepadam za „Seksem...”, skreślałam jego gwiazdę. 20 lat po premierze sama Parker też mierzy się z dziedzictwem serialu. Trochę nie ma wyboru, w końcu w każdym wywiadzie padają pytania o szpilki Manolo Blahnika, życie erotyczne nowojorczanek i więź aktorki z koleżankami z planu. Sarah Jessica, którą reżyser dwóch filmowych części „Seksu...”, Michael Patrick King, nazwał „gwiazdą z sąsiedztwa”, przyznaje, że w 2019 roku Carrie byłaby już inną osobą – bardziej świadomą społecznie, wybierającą rower zamiast taksówki, ograniczającą zakupy. Parker nie odżegnuje się jednak od podobieństw do swojej bohaterki. – Przypominam Carrie choćby w tym, że chętniej sama przeprowadzałabym wywiady, niż odpowiadała na pytania. Jestem ciekawa ludzi – mówi aktorka, dodaje jednak, że bohaterki „Seksu...” to „inny gatunek kobiet”, dlatego wcielanie się w rolę jednej z nich było tak ekscytujące.
Aktorka pozostaje więc enigmą. Z jednej strony korzysta ze swojej pozycji: tworzy kolekcję butów SJP Collection, reklamuje Intimissimi, ubrana w koronki, piżamę noszoną zamiast garnituru i, oczywiście, szpilki, i powraca do ikonicznej roli w spocie Stella Artois. Z drugiej – jej wybory życiowe wskazują na to, że lepiej niż Carrie wie, czego chce. Podczas gdy Bradshaw długo nie potrafiła się ustatkować, Parker od 22 lat jest żoną aktora Matthew Brodericka. Związała się z nim niedługo po rozstaniu z Robertem Downeyem Jr., swoją pierwszą wielką miłością, który nie potrafił zerwać z narkotykami. – Fabuła „Rozwodu” jest mi cudownie obca – śmiała się przy okazji premiery serialu komediowego HBO. Z Thomasem Hadenem Churchem grają tu parę, która, podejmując decyzję o rozstaniu, musi się zmierzyć z jej konsekwencjami – buntem dorastających dzieci, nowymi związkami dawnych małżonków, rewolucjami w życiu zawodowym.
Choć sama nie planuje rozwodu, ze skutkami rozpadu małżeństwa musiała sobie radzić w dzieciństwie. Jej rodzice rozstali się bowiem, gdy miała zaledwie trzy lata. Mama, Barbara Parker, z domu Keck, uczyła w szkole, tata, Stephen Parker, był dziennikarzem i przedsiębiorcą. Doczekali się w nowych związkach siedmiorga dzieci. Sarah Jessica mówi, że znała rodziców jako odrębne jednostki, a nie członków tej samej rodziny. Choć w rodzinnym Nelsonville w stanie Ohio wychowała się w skromnych warunkach, jej mama zawsze znajdowała czas i pieniądze, żeby zaprowadzić córkę na balet, do teatru albo filharmonii. Dzięki temu Parker, uzdolniona baletnica, zamarzyła o wielkim świecie. Do Nowego Jorku przeprowadziła się w 1976 roku, by zagrać w musicalu „Annie” na Broadwayu. Zamieszkała nieopodal Studia 54. Miłość do metropolii to jedna z rzeczy, które łączą ją z Carrie. W wywiadzie dla „Vogue’a” powiedziała kiedyś, że nie rusza się z Nowego Jorku, chyba że naprawdę musi. Tu wychowuje z Broderickiem troje dzieci – nastoletniego syna Jamesa Wilkiego i dziesięcioletnie bliźniaczki – Tabithę Hodge i Marion Lorettę. Momenty narodzin dzieci wspomina jako najszczęśliwsze w życiu, a niedawno opublikowała na Instagramie życzenia urodzinowe dla dziewczynek, podkreślając, że każda chwila z nimi jest cenna. Córkom niekoniecznie chciałaby przekazać wartości wyznawane przez Carrie.
Choć docenia przełomową rolę serialu w emancypacji, aktorka podkreśla, że 20 lat temu Hollywood nie było dla kobiet bezpiecznym miejscem. Kilka dni temu gwiazda wypowiedziała się na temat molestowania seksualnego na planie „Seksu...”. – Dopiero niedawno zaczęłam przypominać sobie niezliczone momenty, gdy mężczyźni zachowywali się źle, nieodpowiednio, karygodnie. Momenty, gdy bałam się iść do pracy, gdy czułam się poniżana, gdy musiałam sobie radzić – powiedziała w wywiadzie. Jej zaangażowanie w budowanie równouprawnienia w Hollywood nie ogranicza się do wypowiedzi. Od prawie 15 lat aktorka prowadzi swoją firmę producencką Pretty Matches. Wykorzystując swój wizerunek, wybiera także książki dla wydawnictwa Hogarth. W serii SJP for Hogarth ukazują się pozycje zgodne z upodobaniami Parker jako czytelniczki. Edukacja, produkcja, wspieranie czytelnictwa to sposoby aktorki na rozbicie szklanego sufitu. Robi to z humorem, stylem, urokiem – tak jak działałaby współczesna Carrie. Nigdy natomiast nie udziela porad dotyczących stylu. – Bo każdy jest inny. To, co mi pasuje, niekoniecznie będzie wyglądać dobrze na kimś innym. A poza tym chodzi o to, żeby być sobą, a nie czyjąś kopią. Przecież najbardziej wartościowi są indywidualiści, którzy robią wszystko po swojemu – dodaje. I mówi to też o sobie.
Zaloguj się, aby zostawić komentarz.