Znaleziono 0 artykułów
08.09.2024

Seks i związki 60 lat wcześniej. Co na temat seksualności pisał magazyn „Ty i Ja”?

Fot. Dzięki uprzejmości DSH

„Bo we mnie jest seks” Kaliny Jędrusik stał się przebojem w latach 60., kiedy na Zachodzie rozpoczęła się rewolucja seksualna, a w Polsce dojrzewała inna ważna zmiana – prawa aborcyjnego. Seks został więc ujawniony. Okazał się ważnym i modnym tematem. Niewiele jednak wiadomo, jaki był naprawdę i jak ustawił dynamikę damsko-męskich relacji nowego pokolenia.

Z Julią Liberą i Agatą Szydłowską, kuratorkami wystawy „Ty i Ja. Lajfstajlowy magazyn z Peerelu”, rozmawiamy o obrazie seksualności, który wyłania się z publikacji najbardziej progresywnego magazynu swoich czasów. Magazynu, który między sesjami mody czy wnętrz publikował szczere listy czytelniczek i porady pierwszego seksuologa w Polsce.

Pierwszy numer magazynu „Ty i Ja” wychodzi w maju 1960 roku. To moment liberalizacji prawa. Od tego samego roku aborcja jest w Polsce nie tylko legalna i dostępna, ale zależy wyłącznie od decyzji kobiety.

Agata Szydłowska: Na fali tych nastrojów w kobiecej prasie pojawia się masa artykułów edukujących o świadomym macierzyństwie, co niestety współistniało z fatalnym dostępem do edukacji seksualnej i antykoncepcji w ówczesnej Polsce. Z dzisiejszej perspektywy doskonale widać, jak zmienia się model rodziny. W czasach stalinowskich należało odbudować społeczeństwo. Teraz ważne jest, żeby postawić na jakość życia. Rodzinę można przecież planować tak, żeby zapewnić dzieciom własny kąt w mieszkaniu i edukację. Mniej dzieci, ale wychowywane w lepszych warunkach – w ten nurt wyraźnie wpisują się artykuły w „Ty i Ja” informujące o antykoncepcji czy reklamy np. globulek Zet, niesławnego środka zapobiegającego ciąży. 

Fot. Dzięki uprzejmości DSH

Julia Libera: Jeszcze na długo przed pojawieniem się autorytetu Michaliny Wisłockiej w „Ty i Ja” pisze się o impotencji czy „kobiecie oziębłej”. Teksty są merytoryczne, jednym ze stałych współpracowników jest Krzysztof Imieliński, pierwszy lekarz w Polsce, który w 1970 roku uzyskał habilitację z seksuologii.

Co miesięcznik „Ty i Ja” radzi w sprawie oziębłości?

J.L.: Przede wszystkim podkreśla rolę mężczyzny, kładzie nacisk na wiedzę, „znajomość kultury życia płciowego”. Choć czytelniczkami są w 80 proc. kobiety, zwraca się do mężczyzn, sugerując, że partnerkę należy przytulić, dać jej więcej uwagi. Zatroszczyć się. O tym, że „Ty i Ja” wprowadza nową perspektywę, najlepiej jednak świadczą przedruki wydawnictw zagranicznych zupełnie niedostępnych w ówczesnej Polsce. Jest wśród nich tekst Davida Rubena, autora „Everything You Always Wanted to Know About Sex* (*But Were Afraid to Ask)”.

Ruben pisze: „Żyjemy w epoce lotów kosmicznych, lecz w sferze życia seksualnego posługujemy się normami i zachowaniem, jakim posługiwał się człowiek epoki kamienia łupanego”. Dalej wymienia obserwacje gabinetowe, przywołuje wnioski z ważnych publikacji i poleca terapię par, najlepiej prowadzoną przez parę specjalistów, która pozwala bezpiecznie odnaleźć się każdej ze stron. To dość szokujące, biorąc pod uwagę to, że ten model jest wdrażany nad Wisłą dopiero sześć dekad później i wciąż wydaje się bardziej życzeniem niż praktyką.

A.S.: Nie ma wątpliwości, że rewolucja seksualna, która rozpoczęła się w Stanach Zjednoczonych i Europie Zachodniej pod koniec lat 60., nie dotarła do Polski. Nawet w nowoczesnym „Ty i Ja” seks wciąż funkcjonuje w dość konserwatywnym ujęciu. Tu istnieje wyłącznie seks małżeński. W żadnym momencie nie pojawia się też wątek LGBT+.

Fot. Dzięki uprzejmości DSH

W tekście Kuby Benedyczaka spotkałam się z tezą, że pokolenia kobiet z krajów dawnego bloku wschodniego cieszyły się wieloma prawami, których nie wywalczyły, wychodząc masowo na ulice. Już nasze babki i matki miały dostęp do aborcji, mogły liczyć na wsparcie państwa w postaci żłobków, przedszkoli. W przeważającej większości były aktywne zawodowo, ale wcale nie czuły się feministkami. Zupełnie odwrotnie niż np. we Francji, gdzie walka o prawa do aborcji zalegalizowanej w 1975 roku uformowała całe pokolenia zdeklarowanych feministek.

A.S.: Tutaj feminizmu nazwanego po imieniu rzeczywiście nie ma. Chociaż pojawiają się feministki drugiej fali. Wzmianka o Betty Friedan, autorce „Mistyki kobiecości”, pojawia się jako „ciekawostka ze świata”, tuż obok praktycznych porad o tym, jak zrobić abażur albo markizy. Z kolei o Glorii Steinem pisze się żartobliwie, że „nie uznaje fryzjera” i „ostentacyjnie zakłada optyczne okulary” . Używany przez nią zwrot „Ms” tłumaczony jest przez redakcję jako „forma pośrednia między Miss a Mrs”, pada nawet określenie, że to „twór antypłciowy”. 

Papierkiem lakmusowym postawy feministycznej jest według mnie coś innego: stosunek redaktorek i redaktorów do kwestii kobiecego ciała, wyglądu czy wieku.

J.L.: Niestety bywali bezlitośni. W listach, które przychodziły do redakcji, wiele czytelniczek zauważało, że porady dotyczące mody są nieżyciowe. Wysokie, chude modelki w ogóle nie wyglądają jak przeciętna Polka. Teresa Kuczyńska odnosi się do tych skarg, pisząc, że statystyczna Polska „to także stworzenie źle umalowane, o włosach zatłuszczonych, zmierzwionych, oberwanym rąbku spódnicy”. 

Choć twierdzi, że modowe trendy są uniwersalne i obowiązują wszystkie kobiety bez względu na sylwetkę, status materialny czy wiek, w innym materiale kieruje porady, „jak się ubierać”, do pokolenia 20-, 30-, 40- i 50-latek. Potem temat przestaje istnieć. Odbieram to jako brutalny sygnał „załóż kapelusz i idź do ogrodu”. 

Choć być może wiele zależy też od perspektywy. Pamiętam zdanie, w którym Kuczyńska mówi, że jeszcze niedawno kobieta nie miała prawa mieć więcej niż 20 lat, a w jej czasach moda wreszcie się zmieniła. Może ta zmiana optyki, dostrzeganie dojrzałych kobiet, uwalnianie ich z kategorii wieku wydarza się etapami.

Fot. Dzięki uprzejmości DSH

Co jeszcze było dla was zaskoczeniem?

A.S.: Chyba pragmatyzm. Kiedy „Ty i Ja” otwiera projekt „Miłość po polsku” i zwraca się do czytelniczek i czytelników z prośbą o opisanie historii ich związków, nie chodzi wcale o romantyczne opowieści. W tych tekstach pojawia się dużo racjonalnych pytań – czy poza tym, że się kochacie, jesteście też przyjaciółmi? Jakie zainteresowania dzielicie? Czy możesz liczyć na partnera?

W „Ty i Ja” stosunkowo mało pisze się o problemach społecznych rzutujących na rodzinę: o alkoholizmie czy o przemocy domowej – to są tematy zarezerwowane bardziej dla magazynów czytanych przez kobiety z klasy ludowej, jak „Przyjaciółka”. Pojawia się jednak pytanie o to, czy potraficie rozmawiać. Warto przy tym zaznaczyć, że o większości trudnych problemów społecznych milczano – zarówno na łamach „Ty i Ja”, jak i w innych czasopismach. Przemoc seksualna, gwałty na dziewczynkach, zmuszanie do niechcianego macierzyństwa – te tematy zaczęły wypływać dopiero w latach 80. w listach czytelniczek nadsyłanych do „Kobiety i Życia” w ramach kampanii czytelniczej pt. „Zabieg” – chodziło tu oczywiście o zabieg aborcji. 

J.L.: Czytelniczka „Ty i Ja” już wie, że można wziąć rozwód. I taki scenariusz jest czasami rozwijany przez ekspertów. Ich porady są praktyczne: Jak to zorganizować? Z czym trzeba się liczyć? Kiedy szukać pomocy u prawnika?

Zaskoczeniem był dla mnie jeden z listów, w którym matka skarży się, że były mąż nie chce płacić alimentów, argumentując, iż rzekomo nie jest ojcem dziecka. A specjalista w tej sprawie rzeczowo odpisuje czytelniczce, że jeśli partner nie zakwestionował swojego ojcostwa do trzecich urodzin syna, jest już na to za późno.

Fot. Dzięki uprzejmości DSH

W samej warstwie wizualnej magazynu dużo się dzieje. Przy artykule o ciąży pojawia się przedrukowane z zagranicznej prasy zdjęcie: akt kobiety z bardzo dużym brzuchem i sporym krzyżem na łańcuszku. W innym materiale zmysłowy kadr z filmu: usta zaraz zetkną się w pocałunku. Czy jedna z okładek-kolaży, na której kobieta całuje wielki męski nos.

A.S.: Można szukać aluzji, doceniać humor, ale nie zapominajmy, że „Ty i Ja” to eksperyment. Dość niszowy magazyn wydawany w nakładzie maksymalnie 80 tysięcy kopii, podczas gdy inne popularniejsze tytuły prasowe z tego okresu miały nawet milionowe nakłady. Rekordy biła „Przyjaciółka”, która w szczytowym momencie w 1952 roku osiągnęła nawet 2 miliony nakładu.

„Ty i Ja” trafiało do wąskiego grona inteligencji, było cenione, ale nie masowe. W dodatku wychodząc przez kilkanaście lat jako miesięcznik, nie stworzyło swojego „pokolenia”. Trudno doszukiwać się przełożenia magazynu na realne życie.

Chcecie powiedzieć, że „Ty i Ja” należy traktować jako propozycję pewnego stylu życia. Że to bardziej test albo wyobrażenie tego, jak otwarci i nowocześni moglibyśmy stać się w latach 60. i 70., a nie realny obraz stanu faktycznego?

J.L.: Chyba tak. Zresztą dobrą puentą jest okładka „MR”, czyli „Magazynu Rodzina”, który w 1974 roku zastępuje „Ty i Ja”. To zupełnie inne wartości, język czy aspiracje. Styczniowa (premierowa) okładka pokazuje zdjęcie mężczyzny, który całuje swoją partnerkę w czoło. W kwietniu na okładce widzimy przedstawienie matki z córką odrabiających lekcje z hasłem „Na czułej szali stosunków szkoła – dom rodzinny waży się sukces lub klęska wychowawcza”. Zmysłowość i figlarność „Ty i Ja” zostały zastąpione prozą życia codziennego, która – zdaje się – bardziej odpowiadała temu, jak to życie codzienne nad Wisłą faktycznie wyglądało.

Agata Szydłowska, Julia Libera, Fot. Maksym Januszewicz

Wystawę „Ty i Ja. Lajfstajlowy magazyn z Peerelu” można oglądać w Domu Spotkań z Historią od 26 września do 16 marca 2025 roku.

Julia Libera – kulturoznawczyni, absolwentka Instytutu Kultury Polskiej Uniwersytetu Warszawskiego. Pracuje w Domu Spotkań z Historią w Warszawie, gdzie kieruje działem wystaw. Producentka wystaw m.in.: „Zbyszko Siemaszko. Fotograf Warszawy”, „Pozowane, podpatrzone. Fotografie Wojciecha Plewińskiego”, „Niedenthal”, „Miastowidzenie. Fotografie Czesława Olszewskiego”, „Tadeusz Rolke. Fotografie warszawskie” oraz „Polskie Bieguny. Himalaje ’74 i Antarktyda ’77 na fotografiach Mirka Wiśniewskiego”.

Agata Szydłowska – autorka i współautorka książek o typografii, polskim projektowaniu graficznym i czasopismach z PRL-u, m.in. „Futerał. O urządzaniu mieszkań w PRL-u”, za którą otrzymała nominację do Nagrody im. Marcina Króla, Nagrody Historycznej Polityki oraz znak jakości „Must Have 2023” przyznawany przez Łódź Design, „Paryż domowym sposobem” i „Od solidarycy do TypoPolo. Typografia a tożsamości zbiorowe w Polsce po 1989 r.”. Jest również współtwórczynią wieloletniego projektu „Zoepolis”, poświęconego wspólnotom międzygatunkowym, obejmującego wystawy, badania artystyczne i książkę.

Więcej o wystawie znajdziesz w wydaniu „Vogue Polska” na wrzesień 2024 roku. Zamów numer już dziś z jedną z trzech okładek do wyboru na vogue.pl 

Basia Czyżewska
  1. Styl życia
  2. Społeczeństwo
  3. Seks i związki 60 lat wcześniej. Co na temat seksualności pisał magazyn „Ty i Ja”?
Proszę czekać..
Zamknij