Znaleziono 0 artykułów
18.04.2022

„Anatomia skandalu”: Toksyczny mężczyzna pod pręgierzem

18.04.2022
(Fot. materiały prasowe)

Sienna Miller, ikona stylu lat 2000., powraca na ekran w „Anatomii skandalu” na platformie Netflix. Twórcą miniserialu o patriarchacie, polityce i przywileju jest David E. Kelley, producent „Wielkich kłamstewek”, „Od nowa” i „Dziewięciorga nieznajomych”.

Podczas seansu „Anatomii skandalu”, nowego miniserialu Davida E. Kelleya na Netfliksie, przed ekranem siedziałam z notatnikiem. Urządzam właśnie nowe mieszkanie, więc chłonę wnętrzarskie inspiracje. Tu ich nie brakuje – w końcu bohaterami są przedstawiciele londyńskiego establishmentu, klasa wyższa, przywódcy polityczni.

James Whitehouse (Rupert Friend z „Homeland”) mieszka z żoną Sophie (powracająca na ekran Sienna Miller) i dwójką dzieci w apartamencie, gdzie dyskretna elegancja łączy się z niewymuszonym luksusem. Zielona lampa na stoliku nocnym pani domu, przezroczyste drzwi, które z salonu pozwalają obserwować kuchnię, wygodne, wielkie sofy – wszystko wygląda jak z designerskiego magazynu.

Kelley, lubujący się w portretowaniu dekadencji, grzechów i zepsucia uprzywilejowanego jednego procenta, w „Wielkich kłamstewkach” z Reese Witherspoon, Nicole Kidman i Meryl Streep pokazywał zniuansowany obraz bogactwa – mieszkanki kalifornijskiego miasteczka ukrywały co prawda sekrety i kłamstwa, ale ostatecznie dobro  zwyciężyło. W „Od nowa” z Kidman i Hugh Grantem zło, choć niezwykle atrakcyjne, zostało ukarane. W „Dziewięciorgu nieznajomych” twórca nie ferował wyroków. „Anatomia skandalu” jest bodaj najmniej subtelnym serialem niegdysiejszego pomysłodawcy „Ally McBeal”. Może zaważyło o tym niezrozumienie angielskich obyczajów – w końcu Amerykanin, nawet tak utytułowany jak Kelley, nie ma wglądu w londyńskie wyższe sfery. A może po prostu z rozpędu poszedł na łatwiznę – w końcu każda jego produkcja świetnie się ogląda, więc scenarzysta pisze jednocześnie pięć seriali.

(Fot. materiały prasowe)
(Fot. materiały prasowe)

Nad „Anatomią” pracował z Melissą James Gibson („Zawód: Amerykanin”, „House of Cards”) oraz Sarah Vaughan, autorką powieści, na kanwie której Netflix nakręcił miniserial. Była dziennikarka „Guardiana” specjalizuje się w bestsellerowych powieściach z pogranicza kryminału, obyczaju i prawa. Trochę jak literacki Robin Hood, wytyka w nich błędy tym, którzy uważają się za nieomylnych, piętnuje cynizm i odsłania hipokryzję.

Nie inaczej jest tym razem. Whitehouse, najbliższy przyjaciel premiera Wielkiej Brytanii, minister i ulubieniec wyborców, wdał się w pozamałżeński romans z pracowniczką parlamentu Olivią Lytton (Naomi Scott). Od żony oczekuje lojalności. Od szefa rządu również – w końcu uratował mu życie, ukrywając przewiny z przeszłości. Wszyscy poznali się oczywiście na Oksfordzie – kuźni elit, gdzie uczą się dzieciaki zamożnych rodziców. Do ich towarzystwa nie pasowała niepozorna Holly. Nic dziwnego, że zniknęła po pierwszym roku… Gdy pojawi się w życiu Whitehouse’ów po latach, wyjawi sekret, który może ostatecznie pogrzebać karierę Jamesa. Bo gdy Lytton oskarża go o gwałt, Sophie przy nim trwa, nie mogąc uwierzyć, że jej mąż jest zdolny do przemocy. Zaczyna w niego wątpić dopiero, gdy od teściowej słyszy: – Zawsze był nadmiernie pewny siebie. Oszukiwał w każdej grze planszowej.

Twórcy serialu łopatologicznie wykładają więc teorię genderu i klas – nie ma nic gorszego niż mężczyźni z establishmentu, którzy uważają się za bezkarnych, nie uznają sprzeciwu, a ostatecznie wszystko uchodzi im na sucho. Zadaniem kobiet z „Anatomii” będzie ukaranie winnych. Krytyka uprzywilejowania i patriarchatu wychodzi topornie, bo sprowadza się do sloganów. Gdy Sophie pyta nianię swoich dzieci, czy jej mąż jest „dobrym mężczyzną”, ta odpowiada: – Jest mężczyzną. Najmniej bodaj oczywistą postacią okazuje się prokuratorka Kate Woodcroft (Michelle Dockery z „Downton Abbey”), która ostro pogrywa z mężczyznami.

(Fot. materiały prasowe)

„Anatomia” trafiła już do pierwszej dziesiątki na Netfliksie, a warto ją zobaczyć przede wszystkim dla Sienny Miller. Ikona stylu lat 2000. po mocnym debiucie niemal zupełnie zniknęła z ekranów. Choć kilka razy próbowała powrócić. Do tej pory nieskutecznie. Ciągnęła się za nią fama skandalistki. Może właśnie dlatego wybrała serial o tym, co na pograniczu publicznego i prywatnego. – Gdy zaczynałam karierę, paparazzi zachowywali się wobec mnie jak drapieżnicy. Nie miałam życia – mówiła w ostatnim wywiadzie dla „Guardiana”. Jako dziewczyna Jude’a Lawa, it-girl, która wylansowała styl boho i bywalczyni najmodniejszych imprez, interesowała media bardziej niż jako zdolna aktorka. Po przerwie na macierzyństwo (jej córka Marlowe ze związku z Tomem Sturridge’em chodzi już do szkoły) Miller ma zamiar na nowo rozpisać reguły gry. – Wchodzę do pokoju i negocjuję jak mężczyzna – mówi. Styl nadal ma świetny – w „Anatomii” nosi kaszmirowe płaszcze, dyskretne sukienki, luksusowe dodatki, a prywatnie z dziewczyny z Glastonbury przeobraziła się w muzę projektantów. Nosi garnitury Saint Laurent i sukienki Khaite, a na ulicach Londynu można ją spotkać w dżinsowych dzwonach i dzianinowych kardiganach, niczym Edie Sedgwick, którą grała zresztą w „Dziewczynie z fabryki”. Znów wywalczyła sobie status it-girl, zlecenia ma zaplanowane na dwa lata naprzód, umawia się z młodszym o 15 lat aktorem Olim Greenem. W jej świecie, tak jak w „Anatomii”, ostatecznie zwyciężają kobiety.

Anna Konieczyńska
  1. Kultura
  2. Kino i TV
  3. „Anatomia skandalu”: Toksyczny mężczyzna pod pręgierzem
Proszę czekać..
Zamknij