Serial „Zmokłe psy” od pierwszych minut serwuje nam mieszankę skrajnych emocji, łamie stereotypy, porusza ważne tematy wykluczenia, podejścia do pracy seksualnej czy przyjaźni jako toksycznej relacji. Twórcy opowiadają o patchworkowej rodzinie – samodzielnej matce, jej dziesięcioletniej córce i przyjacielu geju.
Główną osią serialu jest toksyczna miłość Costello i Selby’ego (w tych rolach doskonale obsadzeni Daisy May Cooper i Jack Farthing). Ona jest matką samodzielnie wychowującą 10-letnią Iris, która mimo przeciwności losu stara się wiązać koniec z końcem. Daje występy peep-show, pozuje nago i sprząta. W międzyczasie stara się skończyć książkę, która ma być dla niej i córki przepustką do lepszego świata. Jednak trudno jej się wyrwać z biedy, a uprzedzenia nieustannie odbierają jej marzenia.
Selby’ego poznajemy w momencie, gdy opuszcza więzienie po niemal rocznej odsiadce. Trafił tam, gdy stając w obronie Costello, brutalnie pobił człowieka. Pochodzący z bogatej londyńskiej rodziny jest jej czarną owcą. Jego codzienność odbiega od życia angielskich elit, którego życzyłaby sobie dla niego matka. Z Costello łączy go o wiele więcej niż przyjaźń – on gotów jest dla niej zabić, ona jest w stanie wybaczyć mu każdą podłość. Oboje szczerze kochają Iris, dla której chcą stać się prawdziwą rodziną.
Przyjaźń jak syndrom sztokholmski
Od początku wiemy, że przyjaźń Costello i Selby’ego w sekundę może przerodzić się w nienawiść i wstręt. Kiedy wyznają sobie miłość, nie sposób im nie wierzyć. Kiedy się kłócą, dochodzi do rękoczynów. Z jednej strony zawsze mogą na siebie liczyć, z drugiej, nikt na świecie nie sprawia im tyle bólu, co oni sobie nawzajem.
O ile w pierwszych odcinkach czarny humor potrafił rozładować ciężar ich relacji, tak im bliżej poznajemy łączące ich toksyczne więzi, trudno uśmiechnąć się nawet w absurdalnych momentach. A tych w ich życiu nie brakuje. Costello i Selby są od siebie uzależnieni. Nie potrafią wieść spokojnego życia nawet wtedy, gdy wszystko zdaje się układać jak w bajce. Mogłoby się wydawać, że potrzebują dramatów, które sami na poczekaniu tworzą. Aby uwierzyć we własną miłość, ta musi sprawiać im ból. Jedynym balsamem na ich szaleństwo jest Iris, dla której są w stanie stwarzać pozory normalności.
Prawdziwy dom
To, że pochodzenie klasowe dzieli Costello i Selby’ego, wcale nie jest oczywiste. Wysoko urodzony Selby nie musi martwić się o pieniądze – dostaje wydzielone ze spadku po ojcu kieszonkowe, które z lubością trwoni, m.in. na grę w madżonga. Pieniędzy nie żałuje także i Costello, ratując ją z długów i wynikającego z nich kryzysu bezdomności. Kobieta ma przeświadczenie, że jego majątek pomaga jej, ale w pewnym stopniu uzależnia ją od niego, choć nigdy jej tego nie wypomniał. Costello nie wstydzi się pracy seksualnej i nie życzy sobie patrzenia na siebie jak na ofiarę. Selby nie widzi nic złego w jej źródle skromnego zarobku. Sam umawia się na niezobowiązujący seks z przypadkowymi mężczyznami. Życie miłosne obojga praktycznie nie istnieje – od lat nie mieli nikogo na stałe. Dlatego gdy matka wyrzuca z domu Selby’ego, każąc mu się wynieść do posiadłości pod Londynem, ten proponuje Costello nie tylko wspólny wyjazd, lecz także założenie rodziny. Przypieczętowaniem nowego życia ma być adopcja Iris. Dzięki temu dziewczynka miałaby zapewnione lepsze życie, o którym oboje marzą. Dla kochającej matki to szansa na prawdziwy dom dla córki.
Plan wydaje się być doskonały – bajeczna willa z basenem i nowy start sprzyjają rozwiązaniu dotychczasowych problemów. Jednak kiedy wszystko wydaje się układać po myśli, sielankę przerywają stare demony, które na chwile pozwoliły im zapomnieć o dawnym życiu. Dom z marzeń staje się więzieniem, a iluzja normalności zaczyna się burzyć jak domek z kart. Costello zawsze walczyła o to, by nie być ofiarą. Jednak staje się ofiarą własnych decyzji.
Wachlarz emocji
„Zmokłe psy” to nietypowe ukazanie przyjaźni, która sprawia, że dwoje ludzi staje się dla siebie rodziną. I jak każda rodzina, nawet ta z wyboru, ma swoje lepsze i gorsze dni. Z tym że w przypadku Costello i Selby’ego nie ma miejsca na półśrodki – muszą się albo kochać, albo nienawidzić. Obserwując ich wielką miłość, dajemy się wciągnąć w relację, która jest skrajnie toksyczna, ale która uzależnia i nas. „Zmokłe psy” dają nam pełen wachlarz emocji: od śmiechu i wzruszeń po współczucie i wściekłość. Stawiają widza przed trudnym wyborem, komu w tym całym szaleństwie kibicować.
Zaloguj się, aby zostawić komentarz.