Znaleziono 0 artykułów
06.06.2023

Dlaczego nie warto oglądać „Idola”

06.06.2023
(Fot. Materiały prasowe)

„Idola” zapowiadano na wydarzenie roku. Ale serial stworzony przez The Weeknd zwyczajnie się nie udał. Oto pięć powodów, dla których nie warto oglądać produkcji HBO Max, która po canneńskim debiucie i premierze na platformie zbiera złe recenzje.

Kicz zamiast kampu

(Fot. Materiały prasowe)

W „Idolu” całkiem dosłownie podkręcono kontrast. Kadry wyglądają, jakby ktoś zanurzał je na zmianę w puszkach z czerwoną i czarną farbą. Miało być jak w latach 90. w MTV, ale wyszło oldschoolowo a nie nostalgicznie, czy retro. Nawiązania do przełomu mileniów są zresztą równie nachalne jak paleta barwna. Już w zapowiedzi twórcy – Abel „The Weeknd” Tesfaye i pomysłodawca „Euforii” Sam Levinson – przechwalają się, że „czegoś takiego nie widzieliście od lat 90.”. Główna bohaterka, grana przez Lily-Rose Depp, gwiazdka popu Jocelyn, nowym teledyskiem składa hołd Britney Spears i jej klipowi „Slave 4 U”, wyznaczającemu nowy, doroślejszy (czytaj: seksowniejszy) etap kariery nastoletniej księżniczki. Oto Jocelyn powraca do formy po rzekomym załamaniu nerwowym (w każdym razie ekipa złożona z żerujących na jej sławie asystentów, doradców i „przyjaciół” chciałaby, żeby do formy powracała, a załamanie było tylko rzekome), ale los jej nie oszczędza. Dopiero co straciła matkę, w show-biznesie nie ma jednak czasu na żałobę. Zwłaszcza gdy trzeba zmierzyć się z odwołaną trasą koncertową, słabnącą popularnością i kryzysem wizerunkowym (do sieci przeciekło zdjęcie, które team Jocelyn w oficjalnym komunikacie uznaje za revenge porn). Biedna bogata dziewczynka musi więc przeobrazić się w prowokującą kobietę, by uratować gasnącą karierę.

Jak to w branży rozrywkowej, dojrzałości dowodzi gotowością na odsłanianie ciała, piosenkami o seksie i tekstem o przemianie napisanym przez dziennikarkę „Vanity Fair”, zaproszoną na plan teledysku. Scenka rodzajowa z pierwszego odcinka „Idola” została zaprojektowana jako kampowa – wszystkiego tu za dużo, zjadliwa satyra aż szczypie, wynaturzenia Hollywood i okolic mają widza swoją deprawacją ekscytować. Ale świadomość przesady niestety nie pomogła twórcom uniknąć tandety. Zamiast dowcipu, lekkości i umowności kampu zgotowano nam bulgoczący, drażniący, wrzący kicz. Zabrakło przymrużenia oka, za to dociążano każdy dialog tak, by nie ulegało wątpliwości, jakie przesłanie stoi za scenariuszem. Show-biznes to machina, gwiazdy to marionetki w rękach menedżerów, a nikomu nie jest tak trudno, jak młodym kobietom, których każde potknięcie wzbudza niezdrową fascynację. 

Rzeczywistość pomylona z fabułą

(Fot. Materiały prasowe)

Nie wszystkim „Idol” musi się spodobać, to nie jest serial dla wszystkich – bronią produkcji Tesfaye, który stoi za pomysłem na fabułę, i Levinson, który stanął za kamerą. Muszą za wszelką cenę wyjść z tej sytuacji z twarzą, zwłaszcza że zarzuty są poważne. Nie dość, że serial o tym, jak show-biznes uprzedmiotawia kobiety sam pokazuje uprzedmiotowienie kobiet, to jeszcze atmosfera na planie odzwierciedlała niezdrowe warunki, które twórcy poddają krytyce. Levinson przejął pałeczkę po Amy Seimetz, która odeszła, gdy serial był już niemal gotowy. Nie dość, że narzekała na mordercze tempo pracy, to jeszcze Tesfaye nie godził się na jej perspektywę – chciała pokazać jego bohatera, Tedrosa, właściciela klubu, a tak naprawdę guru sekty, który omotał Jocelyn, jako przemocowego manipulanta, a nie idola. Z dala od Tesfayego trzymała się na planie także Lily-Rose Depp. – Gdy był w trybie Tedrosa, przestawałam z nim rozmawiać – tłumaczyła, dodając jednak, że są „przyjaciółmi”. W ślad za Seimetz i Depp poszło aż 13 członków ekipy „Idola”, którzy wypowiedzieli się w artykule dla „Rolling Stone” z marca 2023 roku na temat „ekstremalnych” warunków pracy. – To pornografia tortury – twierdził jeden z pracowników.

Zmarnowany potencjał wschodzącej gwiazdy Lily-Rose Depp (i świetnych aktorów drugoplanowych)

(Fot. Materiały prasowe)
(Fot. Materiały prasowe)

To urodzona performerka – powiedziała o swojej bohaterce Lily-Rose Depp podczas festiwalu filmowego w Cannes, gdzie „Idol” miał premierę. Równie dobrze mogłaby to powiedzieć o sobie. Córce Johnny’ego Deppa i Vanessy Paradis sława jest pisana. W „Idolu” udowadnia, że zajdzie daleko. Wystarczy jedna scena z jej udziałem, by wiedzieć, że to aktorka stworzona do zniuansowanych ról współczesnych kobiet. Gdy podczas sesji zdjęciowej fotograf każe jej na przemian płakać i uwodzić, bez mrugnięcia okiem przechodzi metamorfozy. Kamera uważnie obserwuje jej twarz, która plastycznie zmienia się w zależności od zapotrzebowania. Lily-Rose Depp lśni jak sama Jocelyn – jest jednocześnie bezbronna i bezwzględna. 24-letnia gwiazda wkrótce wystąpi w gotyckim horrorze „Nosferatu” w reżyserii Roberta Eggersa oraz „The Governesses” utrzymanym w klimacie francuskich przypowiastek. Depp partneruje plejada aktorów charakterystycznych – od Rachel Sennott z „Shiva Baby” po Hari Nef jako zawziętej reporterki „Vanity Fair” (swoją drogą, środowisko dziennikarskie też powinno się obrazić na tak tendencyjne przedstawienie przedstawicielki zawodu).

Manieryczne aktorstwo The Weeknd

(Fot. Materiały prasowe)

Podczas gdy Lily-Rose Depp „Idolem” rozpoczyna światową karierę, The Weeknd powinien raczej trzymać się muzyki. Tak jak Tedros nosi tandetny szczurzy kucyk, tak Abel Tesfaye nosi postać „idola” z nadmiernym przekonaniem. Może próbował stosować metodę jak Jeremy Strong z „Sukcesji”, ale efektem zamiast obśmiania domorosłych guru, którzy zagrażają dobrostanowi naiwnych wyznawców, stworzył raczej postać, którą sam chciałby być – wszechmocnego boga.

Seksistowski wydźwięk

(Fot. Materiały prasowe)

„Idol” jest więc mniej więcej równie emancypacyjny jak „50 twarzy Greya”. Zwłaszcza że w jednej ze scen, która ostatecznie nie weszła do serialu, Jocelyn miała błagać Tedrosa, by ją zgwałcić, bo otwarcie na ekstremalne doświadczenia miało ją czynić lepszą piosenkarką. Jeśli uznajemy, że ostatecznym wymiarem równouprawnienia jest możliwość podejmowania decyzji o własnym zniewoleniu, w porządku, Jocelyn dobrowolnie poddaje się terrorowi Tedrosa. W przeciwnym wypadku, to serial o wykorzystywaniu emocjonalnym, finansowym i seksualnym młodej kobiety przez groźnego predatora, który to, zdaniem twórców, zasługuje na miano idola.

 

Anna Konieczyńska
  1. Kultura
  2. Kino i TV
  3. Dlaczego nie warto oglądać „Idola”
Proszę czekać..
Zamknij