„Odwilż”, pierwsza polska produkcja oryginalna HBO Max, to najlepszy kryminał na początek wiosny. Policjantka Katarzyna Zawieja musi pokonać demony przeszłości, by znaleźć mordercę ciężarnej kobiety. O wrażenia z planu pytamy odtwórczynię głównej roli Katarzynę Wajdę.
Przejmujący chłód, który przenikając przez warstwy materiału, przeszywa ciało. Gęsta mgła, która spowija nadmorskie miasto, ukrywając jego grzechy i grzeszki. Ponury półmrok, jaki panuje niezależnie od pory dnia. Xawery Żuławski („Wojna polsko-ruska”, „Chaos”) w „Odwilży” zmusza widza, by na własnej skórze poczuł polski przednówek. To symbol beznadziei, niedoboru, zawieszenia. Pora roku, gdy śnieżyca zamienia się w ulewę, skołatane nerwy nie znajdują ukojenia, a niecierpliwe oczekiwanie na wiosnę przeradza się powoli w obsesję.
Ogarnięci obsesją zdają się być wszyscy bohaterowie „Odwilży”. Policjantka Katarzyna Zawieja (Katarzyna Wajda), mama kilkuletniej Hani, detektywka mająca rozwikłać tajemnicę morderstwa ciężarnej kobiety, nie może uwierzyć, że jej mąż, też glina, zabił się. Choć wszyscy twierdzą, że popełnił samobójstwo, ona podejrzewa zemstę tych, których tropił – handlarzy ludźmi. – Jej siła i odwaga istnieją obok kruchości i wrażliwości. Niczego nie udaje, nie próbuje być większą twardzielką niż mężczyźni, którzy ją otaczają. Po prostu jest dobra w tym, co robi. Jednocześnie jest matką i stara się łączyć te dwa skrajne światy. Doświadczenie macierzyństwa pomogło mi zagłębić i przeżyć tę rolę. Piękne i trudne momenty związane z wychowywaniem dzieci oraz długa i trudna rozłąka z nimi podczas realizacji serialu zintensyfikowały odczuwanie Zawiei i stworzenie stanu, jaki jej towarzyszy – mówi Wajda.
Kłody pod nogi rzuca Zawiei były partner Wojtka, Radwan (Cezary Łukaszewicz), który za dużo bije, pije i przeklina, żeby być wiarygodnym. Nad sprawą zabójstwa córki prokuratora okręgowego (Bogusław Linda) i poszukiwaniem jego nowo narodzonej wnuczki Zawieja pracuje z młodszym partnerem Trepą (Bartek Kotschedoff z „Bo we mnie jest seks”), który otacza ją opieką, a jednocześnie podziwia – rzadka dynamika damsko-męska na polskim ekranie. Pierwszym podejrzanym jest oczywiście mąż ofiary, niestabilny emocjonalnie pechowiec (Sebastian Fabijański). Ale, jak to w kryminałach, szybko okazuje się, że jedno przestępstwo wywołuje lawinę innych, a wszyscy bohaterowie zamieszani są w grubszą aferę.
Zdjęcia kręcono w Szczecinie, na tyle bliskim Berlina, że miastem prawie zachodnim, ale wciąż utaplanym w polskim błocie, jak z kina Władysława Pasikowskiego czy Wojciecha Smarzowskiego. Równie dobrze „Odwilż” mogłaby jednak powstać w Liverpoolu albo gdzieś w Norwegii. Ciemno, prawie noc. Naga przemoc rodząca się z bezsilności. Stróże prawa niedoskonali, omylni, ludzcy. Serial Xawerego Żuławskiego, wpisując się tradycję brytyjskich czy skandynawskich crime dramas, nie pozbawia się polskiej specyfiki. Wiadomo, że ktoś tu kłamie, ktoś kradnie, a ktoś pije.
„Odwilż” to mistrzowski przykład serialu gatunkowego, który wcale nie wstydzi się narzuconych ram. Katarzyna Wajda widzi w tej opowieści echa kina noir. – Od innych seriali różni się uważnością, tutaj nie ma przypadków. Ruch kamery, chód Zawiei, wielobarwny i mroczny świat, który ją otacza, tworzą wciągający, spójny taniec. Serial porusza tematy tabu, takie jak trudne macierzyństwo, samotność i radzenie sobie z utratą kogoś bliskiego. To z pewnością nie tylko kryminał, lecz także historia, która wzbudzi wiele emocji – tłumaczy Katarzyna Wajda.
Konwencja crime drama pozwala na eksplorację ludzkiej natury, osobistych zależności i stosunków społecznych. Poczucie matni, osaczenia, uwikłania wynikającego z tego, że w Szczecinie, czyli nigdzie, wszyscy się znają, także wciąga widza w grę na śmierć i życie.
Zaloguj się, aby zostawić komentarz.