Po polsku albo po włosku, z kopytkami albo z makaronem, solo albo z innymi sezonowymi dobrociami. W warszawskich restauracjach zaroiło się od kurek. Gdzie ich spróbować?
ZONI
Jedna z najpiękniejszych restauracji na świecie pod batutą Michała Gniadka oferuje kuchnię nieoczywistą, pełną smaku i elegancką. Mimo że sporo w niej mięsa, ryb i owoców morza, warzywa traktowane są tu z równą powagą. Kurki można przekąsić w dwóch wersjach – w tagliatelle z cudownie kremową emulsją maślaną oraz w zestawieniu z jędrnymi kopytkami, bobem i serem gorgonzola.
Żywa Kuchnia
Organiczne, sezonowe produkty przygotowywane są tutaj w temperaturze nie wyższej niż 85 stopni i w rewitalizowanej wodzie, a dania nie zawierają przetworzonego cukru, nabiału ani glutenu. Kurki można zjeść na śniadanie, np. w postaci bruschetty z pomidorami, pesto z dzikich ziół, wegańskim serem i sosem paprykowym, lub na obiad, z bobem, groszkiem i młodą cebulką. Po takim posiłku poczujemy przypływ energii.
The Farm
Choć mieści się w centrum Warszawy, przenosi gości na zielone mazurskie łąki, w gęstwinę Puszczy Boreckiej i na farmę w Gieraliszkach, gdzie uprawiane są warzywa, owoce i zioła lądujące na talerzach w restauracji. W letniej karcie nie mogło zabraknąć kurek. Można ich spróbować w przystawce z grasicą z purée z młodej pietruszki, karmelizowaną marchewką i dzikim szczawiem krwistym oraz w wersji z boczniakami, jajkiem plastycznym, pietruszką i szczawiem. Gdyby komuś było mało, do dań głównych może zamówić dodatkową porcję kurek smażonych na maśle z czosnkiem i natką pietruszki.
Nonna Pizzeria
Czy kurki nadają się na pizzę? Najmodniejszy włoski adres tego sezonu, czyli niewielka Nonna, wypiekająca w błękitnym piecu opalanym drewnem cieniutkie neapolitańskie placki z cętkowanymi, pulchnymi brzegami, udowadnia że tak. Póki trwa sezon, można tu spróbować białej pizzy Gallinacci, z kurkami duszonymi w białym winie i maśle, pancettą, pecorino i szczypiorkiem. Żeby wbić w nią zęby, trzeba odstać swoje w kolejce, bo Nonna jest oblegana, ale każdy kęs Gallinacci wam to wynagrodzi.
Bibenda
Jak przystało na restaurację skupioną na sezonowych smakach, i w Bibendzie kurek nie brakuje. Można je spotkać w daniach lunchowych i tych spoza regularnej karty (najlepiej wypatrywać ich na profilu restauracji na Facebooku). Szybsze bicie serca mogą wywołać delikatne gnudi w różnych aranżacjach: na pomidorowym gazpacho z kurkami, masowanym jarmużem i orzechami laskowymi, z bobem i majerankiem czy z kukurydzą, żółtym sosem pomidorowym, cukinią i koperkiem. To nie wszystko. W połowie sierpnia w Bibendzie pojawi się zupełnie nowe menu pełne kurek, można więc będzie z nimi spędzić ostatnie dni lata.
Forty
Takie pokrewieństwo to najlepsza obietnica – Forty to młodsza siostra lokalu Ale Wino, który od lat cieszy się niesłabnącym uznaniem warszawskich smakoszy. Położona na terenie Fortu Mokotów, karmi równie dobrze, oferując jednocześnie więcej przestrzeni spragnionym oddechu od zgiełku miasta. Kurek można spróbować tu w dwóch apetycznych odsłonach – w przystawce z komosą ryżową i cytrusowym zabaglione oraz w daniu głównym, które spodoba się mięsożercom. To łopatka wołowa, kurkowe puree i sos o poetyckiej nazwie „Szlachetny Zbiór”.
Szóstka
Mieszcząca się w podziemiach hotelu restauracja Warszawska odpoczywa jeszcze po koronowirusowej burzy, ale kto stęsknił się za kuchnią Dariusza Barańskiego, może wjechać windą na najwyższe piętro i wpaść do Szóstki. Tutejsza kuchnia skupiona jest na sezonowych warzywach, są więc i kurki – usmażone, podane z purée z kukurydzy i grzanką z wypiekanego na miejscu pieczywa. Przygotowanie obiadu można podglądać, bo kuchnia jest otwarta, a jedzeniem delektować się z widokiem na centrum Warszawy.
Shoku
W kuchni azjatyckiej grzybów nie brakuje. Shiitake, enoki, buna shimeji, grzyby mun – latem wszystkie one bledną w porównaniu ze złocistymi kurkami. Dobrze wiedzą o tym w Shoku, gdzie azjatyckie fusion smakuje wyjątkowo dobrze. Kurek nie ma tu co prawda w regularnej karcie (z której obowiązkowo trzeba spróbować doskonałych frytek z batatów), do końca sezonu będą pojawiać się jednak w daniach lunchowych, np. z makaronem udon w sosie TanTan z jajkiem poche lub w Shoyu Ramen z boczkiem chashu, siekanym szpinakiem i jajkiem. Miła odmiana od klasycznych kurek w śmietanie.
Schabowy
Królestwo babcinej kuchni – kojącej, krzepkiej i obfitej – nie może obyć się latem bez kurek. W Schabowym pojawiają się co roku, opływając w śmietanę, pachnąc koperkiem i lasem. W tym sezonie można tu spróbować malutkich kurek smażonych z bobem i czosnkiem, zupy kurkowej, placków ziemniaczanych z sosem kurkowym, klasycznego śląskiego obiadu z ubraną w kurki roladą i słynnego na całe miasto kotleta schabowego z warmińskiej mangalicy podanego z zasmażaną młodą kapustą, młodymi ziemniakami i sosem kurkowym. Na deser już kurek nie ma, są za to domowy kompot i rabarbar pod kruszonką.
Zaloguj się, aby zostawić komentarz.