Znaleziono 0 artykułów
01.05.2019

Sharon Tate: Żegnaj, laleczko

01.05.2019
Sharon Tate (Fot. Getty Images)

Pół wieku po tragicznej śmierci aktorki na duży ekran trafiły cztery filmy opowiadające jej tragiczną historię. W „Pewnego razu w... Hollywood” zamordowaną żonę Romana Polańskiego zagrała Margot Robbie, a w „The Haunting of Sharon Tate” – Hilary Duff. Konkurencję zrobią im Kate Bosworth w „Tate” i Grace Van Dien w „Charlie Says”. 

Nie chcę, żeby pamiętano wyłącznie jej śmierć. Ona miała też przecież życie, naprawdę piękne życie – mówi o swojej starszej siostrze Sharon Debra Tate, krytykując decyzję filmowców o przypominaniu brutalnego morderstwa dokonanego na aktorce 9 sierpnia 1969 roku. Debra napisała o ofierze Charlesa Mansona książkę, „Sharon Tate: Recollection”. Przedmowę napisał Roman Polański, mąż aktorki i ojciec jej nienarodzonego syna, Paula Richarda. Wschodząca gwiazda, o której zjawiskową urodę zazdrosna była sama Liz Taylor, zginęła od ciosów zadanych nożem przez wyznawczynię sekty Mansona w swoim domu przy 10050 Cielo Drive w Beverly Hills. Zginęli także przyjaciele rodziny: spadkobierczyni fortuny Abigail Folger, producent filmowy Wojtek Frykowski, student Steve Parent i stylista fryzur, były chłopak Tate Jay Sebring. Ich śmierć stała się jednym z najbrutalniejszych wydarzeń epoki rewolucji seksualnej, dzieci kwiatów i trwającej wtedy wojny w Wietnamie. 26-letnią wówczas Tate zabójstwo unieśmiertelniło, zaklęło w czasie, uczyniło z niej legendę.

Sharon Tate w 1967 roku / Fot. Michael Ochs Archives, East News

Pinterest jest pełen jej zdjęć. Widać ją kąpiącą się w basenie w Weronie, półnagą w zaawansowanej ciąży na chwilę przed śmiercią, całującą namiętnie Romana Polańskiego. Te migawki z życia opowiadają historię młodej, pięknej i niewinnej dziewczyny, która zaznała szczęścia, ale nie dane jej było zestarzeć się u boku męża i syna. – O moim życiu zdecydował los. Nie podjęłam ani jednej samodzielnej decyzji – powiedziała kiedyś Tate. W obliczu tragicznego końca jej historii te słowa brzmią proroczo.

Sharon miała cienki, miękki, cichy głos grzecznej uczennicy. Jej wizerunek też balansował na granicy niewinnej dziewczęcości i wyuzdania właściwego czasom rewolucji seksualnej. Podniesione na czubku głowy włosy, ogromne oczy podkreślone grubą warstwą eyelinera, rzęsy jak skrzydła motyla. Taką pokochało ją kino. Ale ona na co dzień unikała makijażu. Jej ulubionym kosmetykiem była wazelina, którą nabłyszczała usta. Uchodziła za jedną z najlepiej ubranych dziewczyn w Los Angeles. Przeglądając jej zdjęcia, chciałoby się natychmiast skopiować jej stroje. Luźna sukienka w żółte motyle, turkusowa mini Paco Rabanne’a, ale też dżinsy i prosty T-shirt. Jej sukienka ślubna wciąż należy do najczęściej powtarzanych – króciutka, z bufiastymi rękawami i stójką. Tate nie bała się też nagości. Nie robiło jej różnicy, czy gra w kostiumie kąpielowym, czy kostiumie z epoki. – Seksapil jest w oku patrzącego – mówiła dojrzała na swój wiek Tate o swoim wizerunku. „Sexy little me” – nazywała ironicznie grzeszną lolitę, którą widziało w niej Hollywood.

Sharon Tate w 1965 roku / Fot. Silver Screen Collection, mat. prasowe

Wszystko, co realistyczne, ma w sobie pierwiastek brzydoty. Kwiat przestaje być piękny, gdy więdnie, ptak, gdy podąża za ofiarą, ocean, gdy burzą go fale – mówiła też, podkreślając, że kino nie lubi zaglądać w głąb. Woli ślizgać się po pięknej powierzchni, snując marzenia.

Ona sama marzyła o miłości. Romana Polańskiego poznała przez producenta Martina Ransohoffa. Na początku reżyser chciał, żeby w jego filmie „Nieustraszeni pogromcy wampirów” zagrała rudowłosa Jill St. John. Tate kazał się więc przefarbować. I powtarzać sceny po 70 razy, aż zagrała w jego przekonaniu doskonale. W 1967 roku zdjęcia Sharon z planu autorstwa reżysera ukazały się w „Playboyu”. Poza planem na pierwszej randce nie chciał z nią rozmawiać, na drugiej nastraszył maską Frankensteina. Pobrali się 20 stycznia 1968 roku w Londynie. On nie chciał, żeby zagrała w jego kolejnym projekcie, „Dziecku Rosemary”, ale hollywoodzka legenda głosi, że mroczny horror rzucił na spodziewającą się dziecka Tate zły czar. Często odwiedzała ona męża na planie, gdzie udzielała też Mii Farrow rad na temat tego, jak grać kobietę w ciąży. Polański nie był najlepszym mężem. Mówił Sharon, jak ma się ubierać, zmuszał do trójkątów, a potem namawiał na aborcję. „Była urodzoną panią domu” – napisał w przedmowie do książki jej siostry, co niektórzy uznali nie za komplement, lecz komentarz umniejszający jej wartość. Jednak przyjaciele, którzy widzieli Polańskiego po śmierci Tate, twierdzili, że jego życie skończyło się po telefonie z tragiczną informacją. Pozostała jego największą miłością. W 1979 roku zadedykował żonie film „Tess” na podstawie „Tessy d’Urberville”, ostatniej powieści, którą czytała Sharon. „Gdy oglądam zachód słońca, myślę, że jej też by się spodobał. W tym sensie pozostanę jej wierny do końca życia. Była aniołem. Nigdy więcej nie spotkałem takiej kobiety” – pisał Polański.

Sharon Tate / Fot. George Elam / Daily Mail, East News
Sharon Tate i Roman Polański / Fot. AFP, East News

Charyzmę, opartą na splocie anioła i uwodzicielki, Tate mogła zawdzięczać połączeniu amerykańskiego luzu z włoską zmysłowością. Urodzona w Dallas w Teksasie 24 stycznia 1943 roku, liceum skończyła w Weronie. Była tam uznawana za najpiękniejszą uczennicę w szkole, grała Julię w szekspirowskiej inscenizacji, kierowała samorządem szkolnym. Jej ojciec, Peter James Tate, był wojskowym, więc razem z żoną Doris Gwendolyn co chwila zmieniał miejsce zamieszkania. Urodę córki rodzice dostrzegli natychmiast. Otrzymała na konkursie tytuł Miss Tiny Tot, gdy miała zaledwie pół roku. Potem odznaczano ją także laurami Miss Frontier Days, Miss Richland, Miss Tri-Cities, Miss Water Follies i Miss Auto-Rama. O tym, że powinna wyjechać do Hollywood, przekonał ją Richard Beymer. Aktora z „Przygód młodego człowieka” poznała w 1961 roku, gdy wkradła się z przyjaciółmi na plan zdjęciowy. Potem była jeszcze zaręczona z Francuzem Philippem Forquetem, ale aż do związku z Polańskim najważniejszy był dla niej rozwój kariery. Uczyła się u Lee Strasberga, poświęcając długie godziny ćwiczeniom akcentów, mimiki, tańca. Już w 1962 roku po raz pierwszy pojawiła się na małym ekranie w serialu „The Beverly Hillbillies”. Okrzyknięta nową Marilyn Monroe, zagrała jeszcze w „Oku diabła” u boku Davida Nivena i Deborah Kerr, „Nie daj się usidlić” z Tonym Curtisem, „12+1” i „The Wrecking Crew” z Deanem Martinem. Nominację do Złotego Globu otrzymała za rolę Jennifer North, trochę podobnej do niej samej, w ekranizacji bestsellerowej powieści Jacqueline Susann o dziewczynach, które chcą zaistnieć w Hollywood. Kampowa „Dolina lalek” zebrała kiepskie recenzje, ale stała się kultowa po śmierci Tate. Największym paradoksem jest to, że Tate uciekała od sławy, kpiła z niej, nigdy nie uważała się za gwiazdę. Śmierć uczyniła ją legendą. Ale tak jak chciałaby jej siostra, warto zobaczyć w Sharon nie seksbombę z Hollywood lub ofiarę szaleńca, tylko radosną, odrobinę nieśmiałą, bezinteresownie dobrą dziewczynę. Córkę, która na tydzień przed śmiercią oglądała z rodzicami lądowanie Neila Armstronga na Księżycu. Żonę, która czułym gestem obcinała Polańskiemu włosy. Kobietę, która cieszyła się na narodziny swojego pierwszego dziecka.

1967 rok / Fot. Gianni Praturlon, East News
Anna Konieczyńska
  1. Ludzie
  2. Portrety
  3. Sharon Tate: Żegnaj, laleczko
Proszę czekać..
Zamknij