Kochali się do szaleństwa, ale ich miłość, zamiast uskrzydlać, miała destrukcyjną siłę. Uczucie Nancy Spungen i Sida Viciousa przerwały brutalnie wydarzenia pewnej nocy w hotelu Chelsea. Co naprawdę się wtedy stało, wiedzieli tylko oni sami.
Charyzmatyczny, zbuntowany członek grupy muzycznej i piękna, seksowna groupie. Dwójka połączonych szaleńczym uczuciem skandalistów kontra reszta świata. W świecie rocka nie brakuje romantycznych historii miłosnych. Ale toksyczny związek Nancy Spungen i Sida Viciousa, basisty kultowej punkowej grupy Sex Pistols, to jedna z najciemniejszych kart historii rocka. Zbrodnia, w wyniku której 20-letnia wówczas Nancy straciła życie w pokoju w hotelu Chelsea, do dziś nie została wyjaśniona i wciąż budzi wiele emocji.
Nancy Spungen i Sid Vicious: Dwoje wyrzutków, których połączyła miłość
Już od chwili narodzin Nancy Spungen miała trudniej niż inni: przyszła na świat niemal uduszona pępowiną. Jak się później okazało, dziewczynka cierpiała przez to na zaburzenia, których pod koniec lat 50. ubiegłego wieku lekarze nie potrafili prawidłowo zdiagnozować. Kilkumiesięcznemu niemowlęciu, które nieustannym krzykiem doprowadziło matkę na skraj załamania nerwowego, przepisano barbiturany. Nancy przestawała po nich płakać, ale leki poczyniły spore spustoszenie w jej rozwijającym się mózgu. Dziewczyna m.in. nie radziła sobie z wściekłością – jako kilkuletnie dziecko groziła opiekunce nożyczkami. W wieku 14 lat Nancy miała już za sobą pierwszą próbę samobójczą, rok później zdiagnozowano u niej schizofrenię. Nancy była jednocześnie wyjatkowo inteligentna i w wieku zaledwie 16 lat dostała się na studia.
Choć nauka przychodziła Nancy łatwo, dziewczyna nie zagrzała długo miejsca na uczelni. Już na pierwszym roku wyrzucono ją po tym, jak dwukrotnie została aresztowana. Najpierw za przechowywanie skradzionych fantów w swoim pokoju w akademiku, następnie za zakup narkotyków od udającego dilera policyjnego tajniaka. Ze szkoły Nancy odebrał ojciec, ale Spungen ani myślała wracać do konserwatywnej społeczności z pensylwańskich przedmieść. Spakowała plecak i udała się do Filadelfii. Tam poznała Debbie Harry z zespołu Blondie, Jerry’ego Nolana z New York Dolls i inne gwiazdy rocka. Jak później otwarcie mówiła, utrzymywała się, pracując jako striptizerka i seksworkerka. A kiedy Nolan i jego nowy zespół, Johnny Thunders and the Heartbreakers, wyruszyli w angielską trasę koncertową, Nancy nie zastanawiając się długo, wskoczyła do samolotu i przeniosła się do Wielkiej Brytanii. Ponoć miała wówczas jeden cel: przespać się z Sex Pistols. Obiekt jej westchnień – Johnny Rotten – nie odwzajemnił względów groupie. Ale w przypadku Sida Viciousa było zupełnie inaczej.
Simon John Ritchie, jak naprawdę nazywał się basista Sex Pistols, podobnie jak Nancy nie miał łatwego dzieciństwa. Tyle że podczas gdy ona dorastała na zamieszkanych przez białą klasę średnią amerykańskich przedmieściach, on wychował się na Ibizie, dokąd matka zabrała go, gdy miał dwa lata. Kobieta była uzależniona od narkotyków i aby na nie zarobić, zajęła się dilerką. Przemycając towar z Ibizy do Anglii, by nie budzić podejrzeń, heroinę ukrywała w rzeczach synka. Powrót na Wyspy nie sprawił, że Anne zerwała z nałogiem. Syn wielokrotnie był świadkiem zażywania przez matkę narkotyków, a kiedy podrósł, sam zaczął brać. W szkole poznał chłopaków podobnych do siebie. W 1977 r. dołączył do zespołu, który przeszedł do historii rocka. Nazwę Sex Pistols wymyślił wokalista grupy, Johnny Rotten. On też był pomysłodawcą pseudonimu Sid Vicious [Sydney Złośliwy]. Koledze z zespołu nowe imię spodobało się tak bardzo, że nie przejął się nawet wówczas, gdy dowiedział się, że Rotten wcześniej nazwał tak swojego chomika. Kiedy podczas imprezy po jednym z koncertów los na drodze Sida postawił Nancy, parę połączyło przemożne uczucie.
Punkowe love story
– Uważam, że Sid jest gorącym facetem – mówi dziewczyna, która dodzwoniła się do programu „Efrom Allen's Underground TV Show”. – Lepiej trzymaj swoje pieprzone ręce z dala od niego, kochana, bo cię zabiję – odpowiada Nancy Spungen, która nie opuściła ukochanego nawet na wizji. To jedno z archiwalnych nagrań pokazuje doskonale, jak zaborcza była Nancy wobec swojego chłopaka. Jeśli Sidowi przeszkadzało, że jest traktowany jak własność, nie był w stanie nic z tym zrobić. Bo Nancy miała nad nim władzę. Coś, co sprawiało, że niczym zahipnotyzowany słuchał jej i wykonywał wszystkie polecenia. Para szybko stała się nierozłączna – byli dwojgiem wyrzutków w kontrze do reszty świata. Wielu uważa jednak, że uczucie Sida i Nancy opierało się także na wspólnej miłości do narkotyków, z heroiną na czele. I choć wyniszczający nałóg sprawił, że od pary odwróciło się wielu znajomych, im to nie przeszkadzało – wszak mieli siebie i tylko to się liczyło. Do czasu.
Jak łatwo się domyślić, uzależnienie Sida od Nancy nie było dobrze widziane przez pozostałych członków Sex Pistols. Choć Vicious już wcześniej eksperymentował z narkotykami, koledzy oskarżali jego dziewczynę o wciąganie go w heroinowy nałóg. Na liście zarzutów wobec niej było też odseparowanie Sida od reszty zespołu i próba wywarcia wpływu na repertuar i plany koncertowe Pistolsów. Istotnie, podczas związku z Nancy muzyk zaczął brać więcej i częściej, co wywarło destrukcyjny wpływ na jego karierę. Podczas koncertów pojawiał się tak zamroczony heroiną, że ledwo był w stanie grać, a przy tym zachowywał się skandalicznie – nawet jak na członka kapeli punkowej. W trakcie koncertu w San Antonio nazwał publiczność „zgrają fiutów”, a w Baton Rouge symulował na scenie seks oralny. Wszystko to sprawiło, że w 1978 r., po nieudanej trasie po USA, zespół się rozpadł. Wówczas Nancy postanowiła wziąć karierę ukochanego w swoje ręce. Została jego menedżerką i towarzyszyła mu dosłownie na każdym kroku – podczas wywiadów radiowych i telewizyjnych, sesji zdjęciowych czy imprez. Ale związek był już wówczas daleki od sielanki. Początkowe zauroczenie zastąpiły karczemne awantury. W narkotycznym odurzeniu Sid zaczął coraz częściej stosować wobec Nancy przemoc fizyczną. Miłość przerodziła się w obsesję, co w konsekwencji doprowadziło do tragedii.
Kto zabił Nancy?
Sid i Nancy zamieszkali w słynnym hotelu Chelsea. Nowojorski przybytek przyciągał artystyczne dusze i outsiderów – mieszkali tam m.in. Janis Joplin, Edie Sedgwick czy Patti Smith i Robert Mapplethorpe. Sid i Nancy idealnie pasowali do tego artystycznego tygla. Ale hotel Chelsea, zamiast być miejscem wymiany inspiracji, stał się sceną tragedii. 13 października 1978 r., w łazience pokoju numer 100, znaleziono martwą 20-letnią Nancy. Sąsiedzi zeznali, że w noc poprzedzającą tragedię z pokoju dochodziły odgłosy awantury. Nie do końca jeszcze trzeźwy Sid zawiadomił obsługę o tragedii, a przybyła na miejsce policja ustaliła, że nóż wbity w brzuch Nancy należał do niego. Koroner orzekł, że młoda kobieta zmarła na skutek wykrwawienia. Zarzut zamordowania 20-latki postawiono Sidowi. Muzyk miał przyznać się do zbrodni, mówiąc policjantom: –Zabiłem ją... Nie potrafię bez niej żyć.
Vicious podczas przesłuchania kilkukrotnie zmieniał zeznania. Przyznawał się do winy, by za chwilę cofnąć swoje słowa, mówiąc, że podczas kłótni Nancy sama nadziała się na nóż. Innym razem utrzymywał, że w ogóle nie pamięta, co wydarzyło się feralnej nocy, ponieważ był zbyt zamroczony narkotykami. Ostatecznie, dzięki kaucji wpłaconej przez byłego menedżera Sex Pistols, Malcolma McLarena, Vicious wyszedł na wolność. Szybko wrócił jednak za kratki w wyniku naruszenia warunków zwolnienia – wdawał się w bójki i znów znaleziono przy nim narkotyki. Sąd nakazał odwyk w zakładzie na Rikers Island. Dzień po wyjściu stamtąd na wolność Sid zmarł od przedawkowania heroiny. Ciało znalazła jego nowa dziewczyna, aktorka Michelle Robinson. Heroinę miała dostarczyć muzykowi jego matka – jako prezent z okazji odzyskania wolności.
Sid Vicious zmarł w przeddzień procesu, na którym miał stanąć jako oskarżony o morderstwo drugiego stopnia. Tajemnicę tego, co naprawdę wydarzyło się w hotelu Chelsea, kochankowie zabrali do grobu. Choć wiele dowodów wskazuje na winę Sida, mówi się też o napadzie na tle rabunkowym – z pokoju hotelowego zniknęło ponad 24 tys. dolarów, a osób, którym potrzebna była taka suma, w Chelsea nie brakowało. Według reżysera filmu dokumentalnego „Kto zabił Nancy” Alana G. Parkera Sid nie zabił Nancy, ponieważ był tej nocy zbyt naćpany, by to zrobić. Parker jako mordercę wskazuje Michaela, jednego z imprezowych gości – widziano go później tej nocy na innym piętrze hotelu – który przechwalał się, że ma dużo pieniędzy. Z kolei Steve Dior, który niegdyś grywał z Viciousem w zespole Idols, twierdzi, że jego dawny kolega padł ofiarą spisku policyjnego i jego nazwisko powinno zostać oczyszczone. – Sid nie zabił Nancy. Wiem to na pewno. Mordercą był pewien handlarz narkotyków z New Jersey, który obrabował mieszkanie, gdzie doszło do zabójstwa Nancy. Dlaczego Sid miałby okradać samego siebie? Na nożu były odciski palców tamtego faceta, ale nowojorska policja nie była zainteresowana tym tropem. Chcieli szybko zamknąć sprawę, więc obarczyli winą Sida. Nie obchodziło ich, że w ten sposób trafi do więzienia – przekonywał Dior. Tego, jak było naprawdę, nie dowiemy się nigdy. Ale historia Sida Viciousa i Nancy Spungen pozostaje jedną z najtragiczniejszych love stories w historii muzyki.
Zaloguj się, aby zostawić komentarz.