„Kobietą się nie rodzi, kobietą się staje” – pisała Simone de Beauvoir w fundacyjnej dla drugiej fali feminizmu „Drugiej płci”. Aktywistka, filozofka i pisarka przez całe dorosłe życie prywatnie i zawodowo związana była z Jeanem-Paulem Sartrem, arcykapłanem egzystencjalzmu. Skandalistka, która odrzucała małżeństwo i macierzyństwo, żyła w otwartym związku i przyznawała się do aborcji zmarła 35 lat temu.
Simone de Beauvoir była jedną z najważniejszych intelektualistek Francji lat 50-tych ubiegłego wieku. Ale choć na spotkania z nią przychodziły tłumy, a jej książki biły rekordy popularności, wzbudzała sporo kontrowersji. Nie zmieniło się to po dziś dzień. Wielu docenia osiągnięcia de Beauvoir na polu feminizmu i literatury, ale nie brakuje też takich, którzy nie szczędzą pod jej adresem krytyki. Na niechęć środowisk prawicowych Simone zasłużyła sobie jawną krytyką małżeństwa i macierzyństwa, przyznawaniem się do kilkukrotnych aborcji, a także biseksualizmu i życia w otwartym związku. Z kolei wśród feministek nie brakuje takich, które zarzucają jej, że przez lata usługiwała Jeanowi-Paulowi Sartre’owi, pomagając mu w pracy, zamiast skupić się na własnej. Ona jednak mawiała, że nie służy mężczyźnie, a geniuszowi, co nie jest żadną ujmą. Jej „Druga płeć” to jedna z kluczowych pozycji literatury feministycznej. Pozostaje aktualna do dzisiaj, a jej autorka nie przestaje szokować i fascynować.
Niechciana córka
Simone Lucie Ernestine Marie Bertrand de Beauvoir, jak nazywała się naprawdę pisarka i filozofka, przyszła na świat 9 stycznia 1908 roku w Paryżu. Pochodziła z arystokratycznej rodziny z okolic Verdun, jednak jej ojciec, Georges w młodzieńczych latach stracił większość odziedziczonego majątku. W dodatku Bertand de Beauvoir do końca życia nie zaakceptował, że nie doczekał się syna. Dla dwóch córek był oschły. Fakt, iż ojciec odrzucał dziewczynki, bo uważał je za gorsze od chłopców, wpłynął na feministyczne poglądy dorosłej Simone. Gdy Simone i jej siostra podrosły, Georges martwił się, że bez posagu ciężko będzie im wyjść za mąż, więc staną się dla niego ciężarem. Brak majątku wyszedł im jednak na dobre. Choć panny z dobrych domów zwykle kończyły wówczas edukację na poziomie gimnazjum, ojciec pozwolił Simone i Helene pójść do liceum i na studia. Chciał, żeby zdobywając zawód, w przyszłości mogły się samodzielnie utrzymywać. Simone wybrała literaturę francuską i filozofię. Jej matka uważała, że takie studia uczynią z niej pogankę. Ale ona, choć uczęszczała do katolickiej szkoły, już w wieku 14-tu lat, przekonana, że boga nie ma, odrzuciła religię. W studiach zaś widziała nie tylko szansę na niezależność finansową, ale też możliwość odcięcia się od hipokrytycznej moralności rodziców. Od wczesnych lat przejawiająca talent pisarski i wyróżniająca się błyskotliwą inteligencją dziewczyna trafiła do École Normale Supérieure na Sorbonie. Studia nie tylko przyczyniły się do rozwoju intelektualnego Simone. Na uczelni poznała też mężczyznę, z którym miała spędzić resztę życia. Jednak w sposób drastycznie inny, niż wyobrażaliby to sobie jej konserwatywni rodzice.
Wybranek Simone, Jean-Paul Sartre nie grzeszył urodą. Był niski, mierzył zaledwie 150 cm, do tego zezowaty i krótkowzroczny, miał odstające uszy i krzywe zęby, pożółkłe od palonych hurtowo papierosów. Złośliwi porównywali go do zaślinionej ropuchy. W dodatku, choć pochodził z burżuazyjnej rodziny i nie brakowało mu pieniędzy, nie przywiązywał najmniejszej wagi do stroju czy higieny osobistej. Mimo niedostatków fizjonomii, nie narzekał na brak powodzenia. Kobiety uwodził intelektem. Potrafił z nimi rozmawiać, wykazywał zainteresowanie, pytał o ich ambicje i pragnienia, z zapałem słuchał. Simone, której ojciec skąpił tak czasu, jak czułości, straciła dla Sartre’a głowę właśnie dzięki uwadze, jaką jej poświęcał. Ale też dzięki jego nieprzeciętnemu intelektowi. „Ja byłam inteligentna, z pewnością, ale Sartre był geniuszem” – pisała po latach we wspomnieniach zatytułowanych „Pamiętnik statecznej panienki”. Podczas prestiżowego egzaminu agregation z filozofii, umożliwiającego zatrudnienie na stanowisku nauczyciela w szkole średniej, Sartre zajął pierwsze miejsce, a Simone drugie. Osiągnęła wynik słabszy o zaledwie dwa punkty. 21-letnia Beauvoir została tym samym najmłodszą absolwentką w dziejach ÉNS.
W roku egzaminu Simone straciła z Sartrem dziewictwo. W przyszłości stała się nie tylko kochanką nazywanego „arcykapłanem egzystencjalizmu” filozofa, ale też jego współpracowniczką. Pod wpływem jej uwag idee Sartre’a konkretyzowały się, ale też stawały się bardziej przejrzyste i przystępne dla szerszego grona odbiorców. Z kolei de Beauvoir uważała, że to Jean-Paul otworzył przed nią świat, zachęcając ją do wolności – tak intelektualnej, jak seksualnej. „Byłam szczęśliwa, że jestem z geniuszem (…) Zjawił się i rozbudził mnie pocałunkami intelektu” – pisała o nim. Związek tych dwojga był jednak daleki od ogólnie przyjętych norm. Żyli bez ślubu, który uważali za pułapkę i instytucję wbrew naturze. Ich „pakt”, jak nazwali swoją relację, opierał się też na szeroko pojętej wolności. Każde z nich mogło mieć kochanków, pod warunkiem, że opowie o swoich podbojach drugiemu. W założeniu dzięki temu mieli poczucie, że uczestniczą w swoim życiu w pełni. Ale Simone początkowo cierpiała, słysząc o romansach ukochanego. Wkrótce jednak zdecydowała, że nie pozostanie mu dłużna. I zaczęła korzystać z wolności.
„Notre Dame de Sartre”
Simone początkowo dostała pracę w liceum w Marsylii, ale niedługo później, dzięki dobrym opiniom władz oświatowych, przeniesiono ją do Paryża. O posadę w stolicy postarał się też Sartre. Wkrótce na liście kochanków obojga partnerów znalazły się młodziutkie uczennice de Beauvoir – wywodzące się z rosyjskiej arystokracji Olga i Wanda Kossakiewiczówny oraz Natalia Sorokina, a także studenci Sartre’a z Sorbony, m.in. Jacques-Laurent Bost. Grupa, która nazywała się „Rodziną”, sypiała ze sobą w różnych konfiguracjach, ale też oddawała się gorącym filozoficznym dyskusjom, inspirując się wzajemnie. Starsi wspomagali też młodych finansowo. Sielankę przerwała matka Natalii, która oskarżyła Simone o „podniecanie” i „doprowadzanie do rozpusty” swojej córki. Choć Sorokina była wówczas pełnoletnia, policja rozpoczęła przesłuchania wszystkich członków „Rodziny”. Na mocy decyzji rektora Uniwersytetu Paryskiego z 1943 roku pracy w oświacie zakazano tak de Beauvoir, jak również Sartre’owi.
Odsunięta od kariery na uniwersytecie Simone, nie narzekała jednak na brak zajęć. W tym samym roku wydała swą pierwszą powieść, „Zaproszona”. Opisała w niej czworokąt uczuciowy, w którym ona i Sartre żyli z Olgą Kossakiewicz i Jacquesem-Laurentem Bostem. Wkrótce do grupy znajomych pary dołączył młody, przystojny i błyskotliwy pisarz z Algieru – Albert Camus. Wraz z Sartrem i de Beauvoir założyli gazetę „Les Temps modernes”, której celem było propagowanie egzystencjalizmu poprzez współczesne dzieła literackie. Jej tytuł: „Nowoczesne czasy” okazał się proroczy. Wraz z kresem wojny nadchodziły nowe czasy, a Simone de Beauvoir miała stać się ich gwiazdą.
W pierwszych latach po wyzwoleniu Paryż wrzał. Nowe idee, od których buzował, były z zapałem dyskutowane. Sartre i Beauvoir niemal z dnia na dzień zyskali międzynarodową sławę jako czołowi twórcy egzystencjalizmu. Ten na wskroś pesymistyczny nurt filozoficzno-literacki głosił potrzebę analizy miejsca i roli jednostki w okrutnym świecie. Na niemal dekadę zawładnął życiem intelektualnym Francji, ale też sporej części Europy. Satre’a obwieszczono Papieżem i Arcykapłanem egzystencjalizmu. De Beauvoir nazywano w prasie „Notre Dame de Sartre”. Choć była sławna, wciąż postrzegano ją przede wszystkim jako towarzyszkę znanego partnera. Ale wkrótce to ona miała wywołać rewolucję.
Druga płeć
Moda na egzystencjalizm sprawiła, że sława de Beauvoir dotarła aż za ocean. Zaproszono ją do USA na cykl wykładów. Nieznany kraj pokazywał jej pisarz, Nelson Algren, znany z lewicowych poglądów i książek opisujących życie ludzi z nizin społecznych. Wkrótce tych dwoje połączyło coś więcej niż przyjaźń. Ich romans przetrwał nawet powrót Simone do Francji, kochankowie widywali się przez kilka lat raz do roku. W przerwach pomiędzy spotkaniami para pisała do siebie miłosne listy. Zachowało się ponad 350 z nich. Związek z Algrenem stał się inspiracją do napisania powieści „Mandaryni”, za którą Simone w 1955 roku została uhonorowana Nagrodą Goncourtów.
Pobyt w Stanach zaowocował jednak czymś więcej niż romansem z Algrenem. Pisarz, choć cenił inteligencję Simone, z czasem ożenił się z kobietą bardziej uległą i skłonną pełnić rolę pani domu. W swoich wspomnieniach Simone przyznała, że wizyta w USA otworzyła jej oczy na nierówności pomiędzy płciami, które w Paryżu w środowisku lewicujących intelektualistów nie były aż tak wyraźne. Po powrocie zabrała się więc do pisania. Praca nad dwutomowym dziełem zatytułowanym „Druga płeć” trwała dwa lata i, jak przyznała autorka, niemal jej nie wykończyła. W swym opus magnum de Beauvoir analizowała kobiecość we wszelkich jej aspektach historycznych, społecznych, kulturowych, biologicznych i psychologicznych. Brała pod lupę dzieciństwo kobiety, jej dojrzewanie, dojrzałość, starość, życie seksualne, stosunki lesbijskie, małżeństwa heteroseksualne. Pisała, że rola i miejsce kobiety są określane nie biologicznie, lecz społecznie, a co za tym idzie, kobietą człowiek się nie rodzi, a staje. Efekt i reakcja na dzieło były warte tytanicznej pracy autorki. Ale nie wszystkim przypadło do gustu. Największy skandal wywołały poglądy de Beauvoir na temat macierzyństwa, które odrzucała, aborcji, do której się przyznała, oraz małżeństwa, porównanego przez nią do prostytucji. Słynny pisarz katolicki François Mauriac napisał oburzony do jednego z redaktorów „Les Temps Modernes”: „Po tej książce wagina pana chlebodawczyni nie ma przede mną tajemnic”. Oskarżył de Beauvoir o szerzenie rozwiązłości i nimfomanii. Simone dostawała anonimowe listy z pogróżkami. Watykan umieścił „Drugą płeć” na indeksie książek zakazanych. Później trafili tam również „Mandaryni”.
Zachwyt przyćmił jednak oburzenie. W ciągu pierwszego tygodnia sprzedano ponad 20 000 egzemplarzy „Drugiej płci”. Książka zyskała akceptację uczonych, w tym antropologa Claude’a Lévi-Straussa. Do dziś uważa się ten tom za jedno z najważniejszych dzieł filozofii feministycznej. Simone stając się we Francji prawdziwą gwiazdą, zaczęła być uważana za niemal równą Sartre’owi. Młodzież traktowała ich jak gwiazdy filmowe, darzyła czcią, kopiowała ich stroje. „Mundurkiem” młodych egzystencjalistów stały się czarne swetry i obszerne płaszcze, a w przypadku dziewcząt – czarne spódnice i nieodłączne baletki. Strój, który był kontestacją obowiązującej mody, stał się gorącym trendem.
Ceremonia pożegnania
Choć w latach 60-tych moda na egzystencjalizm we Francji zaczęła przemijać, ustępując miejsca ruchowi „dzieci kwiatów”, w krajach komunistycznych Sartre i Simone byli przyjmowani z otwartymi ramionami. Para odwiedziła m.in. Chile, Kubę, Chiny i ZSRR, gdzie spotykała się z przywódcami tych państw. W latach 70-tych de Beauvoir aktywnie uczestniczyła w walce francuskich feministek o równouprawnienie kobiet. Pisała artykuły, tworzyła i podpisywała petycje. Udostępniała mieszkanie dla nielegalnych wówczas jeszcze zabiegów aborcji. Z czasem „Druga płeć” znacznie przyczyniła się do legalizacji zabiegu przerywania ciąży we Francji.
Choć tak Simone, jak Jean-Paul mieli kolejne romanse, byli wierni swojemu „paktowi”, aż do śmierci Sartre’a w 1980 roku. Simone wciąż dawała wspierała partnera. Zdaniem niektórych, gdyby nie on, mogłaby pisać jeszcze więcej i lepiej. Włoska badaczka, Anna Boschetti pisała, że usługując Sartre’owi, de Beauvoir przeczyła własnym ideałom feminizmu i akceptowała seksistowski podział obowiązków. Ale Simone uważała, że Jean-Paul był geniuszem, a asystowanie przy pracy mędrca nie przynosi żadnej ujmy. Była przy nim do końca. Ale gdy zmarł, wydała książkę „La Cérémonie des adieux” – „Ceremonia pożegnania”. Opisała w niej ostatnie chwile Sartre’a, nie szczędząc szokujących nieraz szczegółów. Nie zawahała się też skrytykować jego twórczości. Przeżyła swojego wieloletniego ukochanego o sześć lat. Odeszła 14 kwietnia 1986 roku. Pochowano ją na paryskim cmentarzu Montparnasse, oczywiście u boku Sartre’a.
Zaloguj się, aby zostawić komentarz.