Znaleziono 0 artykułów
11.04.2025

„Czarne lustro” powraca z siódmym sezonem skupionym na tęsknocie

11.04.2025
Siódmy sezon serialu Netflixa „Czarne lustro” pokazuje, że za pomocą technologii szukamy miłości i władzy (Fot. materiały prasowe)

W „Czarnym lustrze” Charliego Brookera przeglądamy się jak w krzywym zwierciadle. Dostępny na Netflixie siódmy sezon jednego z najwybitniejszych seriali wszech czasów pokazuje, w jaki sposób technologia koi i podsyca nasze pragnienia miłości, kontroli, władzy. 

W badaniu przeprowadzonym na amerykańskim Uniwersytecie Cornella pod koniec marca 2025 roku poproszono uczestników o odbycie równolegle dwóch konwersacji online – z drugim człowiekiem i z jednym z chatbotów, których działanie opiera się na sztucznej inteligencji. Po rozmowie z GPT-4.5 73 proc. badanych uznało właśnie ten czat za drugą osobę – obcowanie z nim sprawiało bardziej „ludzkie” wrażenie niż konwersacja z prawdziwym rozmówcą. 

Technologia, która zaspokaja potrzebę bliskości, wydaje się utopijnym rozwiązaniem. W „Czarnym lustrze” po raz kolejny pokazano jednak, jak szybko utopia przeradza się w dystopię – czy to za sprawą rządzących sztuczną inteligencją korporacji, czy to przez niskie pobudki osób, które korzystają z jej dobrodziejstw. 

Przyszłość z „Czarnego lustra” coraz szybciej staje się teraźniejszością

Gdy Charlie Brooker startował ze swoją kultową już dziś serią w 2011 roku, jego rozpoznania na temat stosunku człowieka do technologii – choć przerażające – można było łatwo zaklasyfikować jako science fiction. Dziś nie dość, że okazują się profetyczne, jak kiedyś książki Stanisława Lema, to jeszcze ziściły się szybciej, niż mogliśmy przypuszczać. 

Każdy ma swoje „Czarne lustro” – niektórzy lubią odcinki najbardzej makabryczne, przerysowane, graniczące z gore’em. Na liście najważniejszych dokonań twórców wciąż plasuje się premierowy odcinek – „The National Anthem”, w którym brytyjski premier zostaje zmuszony do dopuszczania się przed kamerą czynów niegodnych urzędu. Natychmiast po premierze za kultowy uznano „USS Callister” z czwartego sezonu, wizualnie nawiązujący do „Star Treka”, a pokazujący władzę nad świadomością drugiego człowieka, którą może dawać technologia (sequel – pierwszy w historii serii – prezentuje siódmy sezon). Widzowie lubią też odcinek „Nosedive” z trzeciego sezonu, bezwzględnie wyszydzający instagramową kulturę doskonałości. Ja skłaniam się ku tym odcinkom, które opowiadają historie kameralne, sentymentalne, może nawet ckliwe. „Be Right Back” z drugiego sezonu pokazuje wdowę, której tęsknotę ma uśmierzyć awatar czy też klon zmarłego męża. „San Junipero” z trzeciego sezonu – ewenement w serii – pokazuje, że technologia faktycznie może nam pomóc zatrzymać ukochaną osobę, w każdym razie do pewnego stopnia. 

Najbardziej poruszające odcinki siódmego sezonu serialu nie dają prostych odpowiedzi

W ten nurt wpisują się trzy odcinki z najnowszego, siódmego, sezonu, które szybko trafiły i na listę najlepszych w historii serii, i do mojego prywatnego rankingu. W „Eulogy” z Paulem Giamattim w głównej roli w czasie rzeczywistym dzieje się niewiele, wszystko rozgrywa się w pamięci o przeszłości. Gdy samotny mężczyzna otrzymuje wiadomość o śmierci dawnej ukochanej, dostaje możliwość immersji w stare zdjęcia, by zobaczyć ją raz jeszcze, uchwycić jej istotę i opowiedzieć o niej innym. Po latach zawieszenia żałoba może się wreszcie dokonać, a domknięcie procesu daje odkupienie. „Common People” z Rashidą Jones, Chrisem O’Dowdem i Tracee Ellis Ross zabiera widza w miejsca o wiele mroczniejsze. Gdy nauczycielka ulega wypadkowi, jej mąż postanawia za wszelką cenę utrzymać ją przy życiu. Kiedy pojawia się możliwość streamowania jej świadomości z chmury, mąż wykupuje abonament. Wkrótce subskrypcja drożeje, a życie żony zależy od decyzji biznesowych wielkiej korporacji. W „Hotelu Reverie” gwiazda kina (Issa Rae) narzeka, że ani nie kręci się już naprawdę romantycznych melodramatów, ani nie przeżywa wielkich miłości w życiu. Przepracowując lęki Hollywood związane z ingerencją sztucznej inteligencji w kreatywność, Brooker proponuje odcinek o technologii pozwalającej wskrzeszać filmy złotej ery kina. Aktorka przenosi się więc na plan jednego ze swoich ulubionych filmów – romansu w duchu „Casablanki” – by odegrać główną rolę u boku prawdziwej gwiazdy tamtej produkcji (Emma Corrin). Emocje, które współczesna kobieta przeżywa w niewspółczesnej scenerii, okazują się prawdziwsze niż te rzeczywiste. Magia kina działa tu w zupełnie namacalny sposób. 

„Czarne lustro” jak zwykle stawia pytania fundamentalne. Czy technologia może zastąpić bliskiego nam człowieka? Czy pomaga nam radzić sobie z bólem, stratą, traumą? A może, zabierając nam część cierpienia, pozbawia nas części doświadczenia? Czy technologia naprawdę jest w stanie „myśleć” po swojemu? A jeśli tak, to co myśli? I czy czuje? Te pytania mogą brzmieć banalnie, ale „Czarne lustro” prawie nigdy nie udziela banalnych odpowiedzi.

Anna Konieczyńska
  1. Kultura
  2. Kino i TV
  3. „Czarne lustro” powraca z siódmym sezonem skupionym na tęsknocie
Proszę czekać..
Zamknij