Kusząca i zmysłowa a zarazem niewinna i delikatna. Była noszona przez monarchów i kościelnych dostojników, ale dziś trudno wyobrazić sobie bez niej bieliznę. Koronka ma dwoistą naturę i jest zmienna niczym kobieta. O jej historii opowiada nam Michał Hankus.
Nie ma na to pytanie jednoznacznej odpowiedzi. Trudno określić początki rzemiosła koronkarskiego, ponieważ w różnych epokach różnie o nim pisano i snuto rozmaite teorie na temat jego genezy.
W dawnych opracowaniach historia często mieszała się z mitem oraz opowieściami biblijnymi. Na przykład w XIX-wiecznych publikacjach o charakterze popularnonaukowym, pojawiała się często historia Arachne, greckiej księżniczki i uzdolnionej koronkarki (lub hafciarki - to zależało od interpretacji mitu), która stanęła do konkurencji z samą boginią Ateną – patronką wszystkich kobiecych rzemiosł. Konkurs miał pokazać, która jest prawdziwą mistrzynią rękodzieła.
W przypadku historii biblijnej z kolei za pramatkę rzemiosła uważano Ewę, bo od kogo innego, jak nie od niej następne pokolenia miałyby się nauczyć koronkarstwa czy tkactwa – kulturowo kojarzonych z pracą kobiety. Geneza mitologiczna i biblijna początków rzemiosła była dla żyjących wówczas czytelników atrakcyjna i w pełni zrozumiała.
Wiemy, jak było naprawdę?
Część badaczy uważa, że wyroby, które można określić mianem koronkowych istniały już w starożytnym Egipcie. W tamtejszych grobowcach znaleziono tkaniny, które można traktować jako rodzaj specyficznych plecionych, przypominających koronkę siatkową form. Wiadomo, że w Bizancjum popularne były luksusowe tkaniny ażurowe, powstające poprzez wysupływanie włókien. Nie była to jednak koronka.
W średniowieczu szczególnie ceniono angielskie „opus araneum” czyli "dzieło pajęcze", delikatne tkaniny wytwarzane w klasztorach żeńskich na Wyspach Brytyjskich. Miały przypominać mgłę lub pajęczą sieć. Prawdopodobnie wówczas pojawiła się mereżka, którą można interpretować jako opus araneum, aczkolwiek sama w sobie nie jest koronką.
W średniowieczu popularne były też tkaniny z wycinanymi wzorami, przedstawiającymi motywy geometryczne lub roślinne. Odpowiednio wycięte otwory obszywano tak, by się nie strzępiły. Bardzo często tego typu tkaniny nakładano na suknie o kontrastowej barwie w celu podkreślenia dekoracyjnego motywu. Natomiast jeśli chodzi o pewne źródło dotyczące koronki i jej funkcjonowania na co dzień, to pierwsze informacje pojawiły się w inwentarzu sióstr Angeli i Hipolity Sforza. W dokumencie z 1493 roku wymieniono "taśmę wykonaną przy pomocy dwunastu klocków, do obszycia koszuli" noszonej jako bielizna lub odzież spodnia, na którą zakładano dopiero ubiór dzienny lub odświętny.
Wielką fanką koronek była królowa Elżbieta Pierwsza. To chyba ona rozpropagowała koronkowe kryzy?
Jak najbardziej jest jedną z postaci historycznych kojarzonych powszechnie z koronkową kryzą, choć nie był to angielski wynalazek. Elżbieta I to wyjątkowa monarchini, nie tylko sprawna władczyni i genialna polityczka. Królowa w świadomy sposób potrafiła wykorzystać ówczesną modę do umocnienia swojej władzy. Poprzez rozmyślnie dobierany strój komunikowała różnego rodzaju informacje, które miały być odpowiednio odczytane przez poddanych, dwór, ambasadorów i władców innych państw. Strój nie był w jej przypadku tylko dekoracją, nie chodziło wyłącznie o ekstrawagancję i chęć wyróżnienia się. Odpowiednio dopracowany ubiór oddawał charakter majestatu.
Miało to znaczenie szczególnie w poreformacyjnej Anglii, gdzie królowa jako głowa kościoła anglikańskiego była automatycznie jego symbolem i zyskiwała w przekonaniu poddanych „boskie” cechy. Strój monarchini traktowany był jako wizualny przejaw tej „boskości”.
Elżbieta nosiła koronkowe, ekstrawaganckie kryzy, rozbudowane mankiety, które w praktyce były bardzo niewygodne i często wymagały wielu godzin przygotowań. Koronkowe detale stroju trzeba było odpowiednio ułożyć, wyprasować, niektóre elementy doszyć i zabezpieczyć, żeby nie odpadły w trakcie ceremonii. Wszystkie te usztywnione koronki sporo ważyły i krępowały ruchy. Owa sztywność, brak ruchu powodował, że władczyni stawała się postacią jakby z innej rzeczywistości.
Nienaturalna postawa królowej wynikająca z obciążenia strojem oddziaływała na widzów. Odpowiednio ułożone koronki tworzyły rodzaj mgły, aury, dodając monarchini „boskości”. Ubiór siłą rzeczy odrealniał królową i jednocześnie bardzo skutecznie wzmacniał u poddanych przekonanie o sile jej majestatu.
Jeśli coś nosiła królowa, to wielu ją naśladowało…
Oczywiście, tak było z większością władców – dwór się do nich upodabniał. Zdarzały się jednak sytuacje, iż władca ostentacyjnie zakazywał naśladowania go, ponieważ tylko on miał prawo się wyróżniać. Jednak w większości dworów europejskich wzorowano się na monarchach i ich najbliższej rodzinie. Stawali się wzorcami do naśladowania, wyznaczali mody, kreowali styl.
W ubiorze członków dworu i kopiujących arystokrację bogatych mieszczan pojawiły się efektowne, koronkowe kryzy, ażurowe wstawki czy makiety noszone zarówno przez kobiety, jak mężczyzn. Na historycznych portretach można zauważyć, że w modzie męskiej popularne były nawet koronkowe pompony przy butach.
Jednocześnie w wielu państwach funkcjonowały zakazy, dotyczące zbytniego epatowania bogactwem. Na przykład w Hiszpanii od XV wieku wydawane były regularnie dekrety, zakazujące strojów przetykanych złotem, czy drogiej biżuterii. Zakazy te wymierzone były głównie w mieszczaństwo, którego bogactwo drażniło zazdrosną o wpływy arystokrację. Klasa średnia jednak sprawnie to omijała – złoto i brokatowe tkaniny zastąpiono równie kosztowną koronką, która była zazwyczaj dozwolona lub pomijana w zakazie.
Podobnie wyglądała sytuacja we Francji, gdzie co jakiś czas Ludwik XIV wydawał takie zakazy. Tu również zastępowano złoto czy drogie kamienie obfitą koronką, jednak władza francuska była bardziej przenikliwa i wprowadziła normy dotyczące również jej. Ustalono dozwoloną szerokość koronek i skrupulatnie je mierzono. Pojawił się również zakaz importu takich ozdób z zza granicy, co miało na celu wzmocnienie rodzimych warsztatów i manufaktur.
A jak koronka trafiła do Polski? Również za sprawą któregoś z monarchów?
W wielu publikacjach o charakterze popularnonaukowym mówi się o królowej Bonie, która miała przywieźć do Polski wszystko – od warzyw, poprzez artystów, kończąc na koronce. Faktem jest, że w posagu Bony znajdowały się koronkowe dodatki do strojów, ale to nie królowa wpłynęła bezpośrednio na popularyzację tego rzemiosła.
Większe znaczenie miało jednak bogate mieszczaństwo, m.in. krakowskie, niezwykle kosmopolityczne, bo wywodzące się również z terenów ówczesnych państw niemieckich, Niderlandów czy Italii. Elementy mody trafiały dzięki kupcom z różnych stron ówczesnej Europy do Rzeczpospolitej.
Koronkę bardzo szybko zaadaptował też Kościół katolicki. Stała się elementem uświetniającym uroczystości religijne jako dodatek do stroju w formie np. szerokich obszyć alb, czy złotych lub srebrnych koronek zdobiących ornaty. Tego typu dekoracje, jako niezwykle cenne, były przekazywane parafiom, klasztorom w spadku po zmarłych z arystokratycznych i mieszczańskich rodzin. Zdarza się, że na portretach widzimy postaci w konkretnym stroju, a w zbiorach kościelnych znajdujemy ornat wykonany z tej właśnie tkaniny przekazanej w darze.
Kiedyś koronki nosili też świeccy mężczyźni. Dziś mało który pan wybrałby taki strój. Kiedy koronki stały się „niemęskie”?
Elżbietańska Anglia, habsburska Hiszpania czy Francja epoki Burbonów to czas koronkowych ubiorów męskich. W XVII czy XVIII wieku zdarzało się jeszcze, że strój męski był bardziej ozdobny niż kobiecy. Dobrym przykładem są reprezentacyjne portrety Marii Teresy i Franciszka Lotaryńskiego. Cesarzowa jest przedstawiona we wspaniałych sukniach zdobionych koronkami. Jej małżonek jest od stóp do głów odziany w strój udekorowany ogromną ilością koronkowych wstawek oraz drobnych falban. I to Franciszek znacznie przewyższa małżonkę w dekoracyjności.
Ale de facto wszystko zmieniło się już w okresie panowania Ludwika XVI, kiedy to stopniowo zapanował w sztuce neoklasycyzm i moda inspirowana antykiem. Koronka zeszła na dalszy plan. Później wybuchła Rewolucja Francuska, a następnie przyszła epoka napoleońska; nieco później Europę ogarnęła "Wiosna Ludów". Dynamizm i uczucie niestabilności w Europie I połowy XIX wieku zmieniło zupełnie modę męską. Panowie zrezygnowali z koronek na rzecz ubiorów wzorowanych bardziej na strojach wojskowych. Od tamtej pory koronka pojawiała się w modzie męskiej sporadycznie, jako ekstrawagancki dodatek czy element scenicznego image’u gwiazd.
Za to w modzie damskiej koronka nie dała o sobie zapomnieć.
Tak, w połowie XIX wieku nastąpił wielki renesans rzemiosła koronkarskiego. Miało to związek z cesarzową Eugenią – żoną Napoleona III, oraz z projektantem jej sukien, Charlesem Frederickiem Worthem, „ojcem haute- couture”. Wykreowali oni modę na szerokie krynoliny i dużych rozmiarów koronkowe dodatki, np. olbrzymie falbany przy dekoltach sukni, czy wielkie chusty układane na krynolinie.
Popularne stały się także fanszoniki – rodzaje koronkowego nakrycia głowy wywodzące się od ozdobnych chust, a przybierające formy podobne do zredukowanego czepca lub stroika imitującego kwiatowy pąk.
W XIX wieku nastąpiła demokratyzacja mody. Rozwój przemysłu spowodował wzbogacenie się mieszczaństwa, które podkreślało zamożność strojem. Bogate mieszczanki zaczęły się ubierać tak samo jak arystokratki, a nawet bardziej wystawnie i ekstrawagancko, ponieważ dysponowały większymi środkami finansowymi. Arystokracja miała prawo do decydowania o losach państwa, ale siłę pieniądza reprezentowało mieszczaństwo, które zaczęło dyktować pewne zasady, również pod względem strojów.
Pojawiło się zjawisko mody codziennej i odświętnej, a także czasopisma poświęcone nowościom z zakresu krawiectwa. Wielkie zapotrzebowanie na tekstylia i koronkowe dodatki do strojów wpłynęło na rozwój przemysłu odzieżowego. Powstały zakłady produkujące koronkę maszynową, dzięki czemu stała się znacznie bardziej dostępna i tańsza.
Niestety konsekwencją tych zmian stało się stopniowe zanikanie tradycyjnego rzemiosła. Uratowały je szkoły artystyczne i przemysłowe żeńskie, które stopniowo od lat 60. i 70. XIX wieku zaczęły się pojawiać w wielu miejscach Europy.
Polska ma się chyba czym pochwalić na tym polu?
Tak, w dużej mierze dzięki Helenie Modrzejewskiej. Aktorka była ikoną mody. Noszone przez nią stroje kopiowano, inspirowano się nimi, a w USA powstała seria ubiorów „a’ la Modjeska”.
Aktorka uwielbiała koronki i często je nosiła jako ozdobę ubiorów codziennych, sukien wieczorowych oraz kostiumów scenicznych. Zachowane fotografie Heleny Modrzejewskiej świadczą o tym, że koronkowe wstawki w jej strojach były wyjątkowej urody i imponujących rozmiarów – ciągnęły się nieraz od dekoltu przez całą długość sukni.
Z inicjatywy aktorki w roku 1883, w ubogiej ówczesnej wsi w Tatrach - w Zakopanem, powstała Krajowa Szkoła Koronkarska zwana Szpulkarnią. Jej zadaniem było kształcenie dziewcząt w umiejętnościach tkackich i koronkarskich. Modrzejewska i jej przyjaciele w pozytywistyczny sposób podchodzili do kształcenia. Chcieli zachować tradycyjne rzemiosło i jednocześnie stworzyć szkołę, która była szansą dla młodych kobiet z regionu na zdobycie wykształcenia, możliwości pracy zarobkowej i samostanowienie o sobie.
Sama Modrzejewska często korzystała z pracy zakopiańskich uczennic, zamawiając koronkowe kołnierze, mankiety czy ozdobne wstawki do sukien.
Czyli można powiedzieć, że koronka odegrała rolę w emancypacji kobiet?
Jak najbardziej. Dla przykładu: bardzo prężny rozwój żeńskiej szkoły rzemieślniczej w Zakopanem zaowocował otworzeniem podobnej placówki w Krakowie - Państwowej Zawodowej Szkoły Żeńskiej przy ul Syrokomli, czy Krajowej Szkoły Koronkarskiej w Bobowej. Tam edukacją zajmowali się nauczyciele i nauczycielki wykształceni w Wiedniu czy Lwowie, a z czasem również absolwentki wspomnianej już Szpulkarni. Powstałe tam koronki sprzedawano na ziemiach polskich oraz za granicą.
Najzdolniejsze dziewczęta otrzymywały stypendia, pozwalające na kontynuowanie nauki w zagranicznych szkołach – głównie w Wiedniu. Po powrocie na ziemie polskie mogły zostać nauczycielkami koronkarstwa lub prowadzić warsztaty, co pozwało im na finansową niezależność.
Koronka daje też kobietom inny rodzaj siły – działa na męską wyobraźnię, bo jednocześnie zakrywa i odkrywa. Dziś kojarzy się erotycznie, ale nie zawsze tak było. Kiedy nabrała takiego zabarwienia?
Na dobrą sprawę koronka funkcjonowała jako element zdobiący bieliznę od samego początku, bo już siostry Sforza pod koniec XV wieku miały w swojej garderobie tak zdobione koszule czy elementy tzw. sukni spodnich. Oczywiście była to bielizna, która ze współczesną nie ma nic wspólnego – to, co uznawano za bieliznę dziś potraktowanoby jako element np. ubioru letniego. Wówczas były to części garderoby nie pokazywane osobom postronnym, ukryte pod odzieniem wierzchnim.
Również w późniejszym okresie tzw. pantalony czy gorsety były zdobione koronkami. Nie pokazywano ich nikomu, poza małżonkiem. Były to często rzeczy kosztowne, bogato zdobione i widoczne tylko dla wybranych, przez co nabierały tajemniczości i erotycznego zabarwienia. Sama świadomość ceny niektórych elementów bielizny poprawiała samopoczucie.
Jako element zmysłowy koronka pojawiała się w sukniach z lat 20-tych minionego stulecia, w okresie emancypacji kobiet i rewolucji w sposobie ich ubierania się. Noszono wówczas bardzo odważne suknie wieczorowe, nieraz w całości wykonane z koronki, które miały w sobie ogromny ładunek zmysłowy. Trzeba jednak podkreślić, iż nie było w nich wulgarności, a specyfika koronki – fakt, że zasłania i odsłania zarazem, pobudzała wyobraźnię.
Jednocześnie koronki symbolizują niewinność – pojawiają się w ubrankach dziecięcych, są popularne wśród panien młodych… Skąd bierze się ich dwoista natura?
Być może z tego, że koronka jako przedmiot jest bardzo delikatna. W języku włoskim istnieje kilka określeń na koronkę, jednym z nich jest punto d’ aria, czyli "punkt w powietrzu". Mamy zatem do czynienia z czymś, co jest materialne, a zarazem kojarzy się z powietrzem, mgłą; to coś co zasłania, ale też sporo odsłania. Na tym polega magia tego rzemiosła, że w zależności od sytuacji i od kontekstu wyroby koronkowe mogą zmieniać charakter – kojarzyć się z niewinnością, czystością, ale jednocześnie mieć silny ładunek zmysłowy.
Kiedyś liderem koronkarstwa była Francja czy Niderlandy, a jak jest dziś? Czy któryś kraj możemy nazwać koronkowym liderem?
Trudno jednoznacznie powiedzieć, który kraj lub region można obecnie nazwać mianem "koronkowego lidera". Aktualnie mamy do czynienia ze swoistym renesansem rękodzielnictwa. Nie chodzi tylko o koronki, ale generalnie o rzemiosło artystyczne.
To bardzo ciekawe zjawisko – pojawiają się różne stowarzyszenia, kluby, inicjatywy, których zadaniem jest np. podtrzymywanie tradycji koronkarskiej, czy jej rekonstrukcja, odbudowa. Odbywają się festiwale, targi, spotkania, jak i konferencje naukowe, których tematem przewodnim jest np. koronka i jej historia. Takie działania od wielu lat mają miejsce również w Polsce, np. w Bobowej, słynnej dzięki corocznemu międzynarodowemu festiwalowi koronki klockowej.
Koronka przeżywa renesans, myślę, że nastały dla niej dobre czasy w modzie. Rzemiosło tradycyjne, kojarzone z ważnym obecnie poczuciem indywidualności i indywidualizmu, podparte w dodatku fachową wiedzą staje się atrakcyjną alternatywą dla masowej produkcji dostępnej powszechnie w sklepach.
Zaloguj się, aby zostawić komentarz.